9 maja 2012 14:40

Pomysł zrobienia kolejnej 9a wydawał mi się szalony… – o Halupca 1979 rozmawiamy z Łukaszem Dudkiem

Podczas tegorocznej majówki Łukasz Dudek (The North Face, Rock Pillars, Ocun, 8a.pl) poprowadził w Ospie drogę Halupca 1979 9a w sektorze Pajkova streha. Wydawało się, że droga tak łatwo nie puści, bo przecież Łukasz ostatnio głównie boulderował. A jednak… Halupca padła szybko, bo już w 5. próbie (licząc dwie wstawki z marca tego roku).

Przy okazji, to już trzecia słoweńska 9a Łukasza, po poprowadzonych w 2009 roku – Martinie Krpanie (pierwsza 9a pokonana prze Polaka) i Sanjski par extension (Sanjski par do Urha).


Łukasz na drodze „Martin Krpan” 9a, 2009 (fot. Mariusz „butcher” Majer/climb.pl)

***

Dorota Dubicka (wspinanie.pl): Przez Twoje ostatnie maratony boulderowe wydawało się, że stawiasz ostatnio głównie na małe formy. Tymczasem jedziesz do Ospu i prowadzisz Halupca 1979 9a. Bouldery i wspinanie z liną w twoim przypadku idealnie się uzupełniają, co nie jest przecież regułą. Jak brzmi recepta?

Łukasz Dudek: Prawdę powiedziawszy pomysł poprowadzenia kolejnej 9a wydawał się zupełnie szalony. Przez  dwa miesiące tylko boulderowałem, w tym czasie nie poprowadziłem żadnej drogi! Nie robiłem też wytrzymałości na panelu, po prostu wspinałem się tylko i wyłącznie na małych formach. Co ciekawe, ostatni mój akcent z liną to dzień pobytu w Ospie jeszcze z marca i dwie oddane próby na zapoznanie się z charakterem właśnie Halupca.

Z drugiej strony była to bardzo przemyślana strategia. Wiedziałem, iż mimo, że nie miałem za dużej wytrzymałości, byłem w stanie pociągnąć całość. Przede wszystkim dlatego, że trudności koncentrują się w pierwszej połowie drogi, po której znajdował się dość dobry rest, natomiast drugą można przejść na wybraniu.

Czyli siła zrobiona na boulderach się przełożyła…

Rzeczywiście, przed wyjazdem byłem w doskonałej formie siłowej, przystawki w granicach 8A byłem w stanie pokonywać w ekspresowym tempie. Bazowałem tylko i wyłącznie na sile, głównie liczył się czas przejścia, a nie trudność drogi. Jeśli mój pobyt na drodze trwał zbyt długo to nabijało mnie i po prostu spadałem, a bez wytrenowania wytrzymałości traci się zdolność odpoczynku w klamach. Największym problemem po tak długiej przerwie jest bardzo mała objętość dnia wspinaczkowego. Wszystkie drogi trudniejsze niż 7b nabijały mnie potwornie, dlatego wraz z rozgrzewką robiłem ok. 4 wspinek dziennie.

Wydaje mi się, że po okresie boulderowania można wspinać się z liną, ale po starannie wybranych drogach tj. po takich, których trudność wraz z długością maleje. Preferowany jest styl RP, gdyż znając linię możemy się szybko po niej wspinać uciekając przed zmęczeniem. Na OS, kiedy ten czas się mocno wydłuża, trudno jest coś wartościowego urobić.

Halupca 1979 (pierwsze przejście Matej Sova) ma relatywnie mało powtórzeń. Jesteś prawdopodobnie dopiero jej piątym pogromcą. Jak oceniasz urodę drogi?

To jedna z nielicznych dróg w Pajkovej, która wizualnie na tle innych nie robi jakiegoś specjalnego wrażenia. Stojąc pod masywnym przewieszeniem, przechodzącym w dach, trudno zobaczyć chwyty, dół do ok. 8 metra jest też mocno zabrudzony przez piach, który pozostał po wodzie stojącej w grocie po intensywnych opadach deszczu. Jednak przy bliższym kontakcie droga zyskuje. Przechwyty i całe ich sekwencje okazują się bardzo ładne, wspinaczkowe. Mnóstwo tu pracy całego ciała, sporo podhaczeń palców i pięty, dynamiczne strzały po klamkach, klinowania nóg, obejmowanie sopli, omijanie wpinek – jednym słowem bardzo urozmaicona. Oczywiście podstawowym elementem, bez którego nie mamy tutaj czego szukać, jest siła. Dodatkowo linia znajduje się w głębi groty, dzięki czemu nie dociera tu słońce, no i tym samym chłód w gorące dni.


Sektor Pajkova streha (Dach Pająka) w Ospie
(fot. Damjan Gruben / plezanje.net)

Na czym polegają główne trudności?

Głównie o trudności decyduje pierwsza połowa drogi, do widocznej z dołu restowej dziury. Startuje się mocnym przewieszeniem, które stopniowo zaczyna się zwiększać przechodząc w dach. Droga zaczyna się rozkręcać od pierwszych metrów. Czym dalej tym trudniej, a nie za bardzo jest gdzie odpocząć. Właściwy crux to 12-ruchowa sekwencja po klamkach, ściskach i odciągach. Kluczowe na tym odcinku jest zdecydowanie i precyzja, ponieważ ruchy są na pełny wysięg ramion, a jakiekolwiek zawahanie zrzuci nas w jednym momencie. Po dotarciu do dziury trzeba przyklinować nogi, odpocząć  i wykonać kolejne trudne, parametryczne miejsce po soplach. Dalej przechodzi się w system – kilka ruchów rest, kilka ruchów rest i tak do łańcucha.  Ostatni odcinek da się przejść na zbułowaniu.

Jak szybko udało ci się zrobić drogę?

No właśnie, tutaj pada także pytanie o trudność Halupca. W marcu tego roku zrobiłem na niej dwie próby i stwierdziłem, że jej charakter bardzo mi odpowiada i jest szansa na prowadzenie następnym razem. Majówka była długa, więc mentalnie szykowałem się na potyczkę do ostatnich godzin wyjazdu. Tymczasem pierwszego dnia zrobiłem dwie robocze próby, przeszedłem całą drogę sekwencjami, ale wydawało mi się, że ciąg mnie zmiażdży.

Następnego dnia chciałem rozgrzać się na jakimś 7b+, nabiło mnie potwornie. Byłem zły na siebie, że przez to trudno mi będzie skutecznie powspinać się po Halupca. Bez przekonania związałem się liną, planowałem podejść pod 12-ruchowego cruxa, wziąć blok, odpocząć i spróbować dojść do topu. Jednak podczas tej próby wspinało mi się rewelacyjnie: szybkie, energiczne, zdecydowane ruchy prowadziły mnie coraz wyżej. Podszedłem pod cruxa, ale nie czułem zmęczenia, walką przedarłem się do dziury i wiedziałem, że jestem zmotywowany jak nigdy i nie mogę dać za wygraną. Zbułowany docieram do zjazdówki, ryk zadowolenia i trochę niedowierzanie, że to już koniec!

Po tak szybkim przejściu zastanawiam się, czy faktycznie droga zasługuje na taką wycenę. W końcu potrzebowałem na nią tylko pięciu prób! Nie wiem, czy charakter wybitnie mi pasował, czy po prostu jest to łatwiejsze. Z drugiej strony na koncie ma ją dwóch wybitnych wspinaczy: Mrázek i Ondra, którzy nie zdecydowali się jej przecenić…

To chyba masz odpowiedź ;). A tak a propos, to już twoja trzecia słoweńska 9a (po Martinie Krpanie i Sanjski par extension). Którą z nich oceniasz najwyżej?

Zdecydowanie Martin Krpan, była to moja pierwsza 9a, mierzyłem się z mitem. Nie wiedziałem, czy podołam tak trudnej drodze. Sanjski par i Halupca wiedziałem, że są do zrobienia, była to kwestia czasu…

Wciąż do zrobienia jest Xaxid Hostel 9a+ Tomáša Mrázka, uchodząca za najtrudniejszą linię w rejonie, co zresztą potwierdził po przejściu Adam Ondra (choć przy okazji odjął drodze plusa ;) Chodzi ci po głowie ten ponad 40-metrowy gigant?

Do Xaxid Hostel oczywiście się wstawiałem. Odpuściłem, bo nie byłem w stanie w ciągu zrobić miejsca na dole. Jest to kilkuruchowy boulder w granicach 8B w bardzo małym przewieszeniu po bardzo małych i obłych chwytach. Dopóki nie wzmocnię palców, nie mam czego tu szukać, a wiszenie i zarzynanie drogi kłóci się z moim podejściem do wspinania.

To jeszcze powiedz, jak rysują się cele na najbliższe tygodnie?

Plany same się ułożą. Na pewno chciałbym jechać do Magic Wood spróbować trudniejszych baldów, no i do Zillertalu i Nassereith dokończyć zeszłoroczne porachunki z liną.

Dzięki za rozmowę i powodzenia!

***

Brunka




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum