Kombinowanie przed Igrzyskami, czyli słów kilka o trójboju na Mistrzostwach Świata Juniorów

Ostatnie Mistrzostwa Świata Juniorów w Innsbrucku miały wyjątkową formułę, bo poza indywidualnymi konkurencjami właśnie tu po raz pierwszy wypróbowano olimpijski format łączony tzw. trójbój (prowadzenie, bouldery i czasówki). Kombinacja wieńczyła 12-dniowe zmagania w Kletterzentrum Innsbruck, co dla wielu młodych zawodników okazało się nie lada wyzwaniem. Mówili o braku świeżości i zmęczeniu, ale z drugiej strony także o dużej mobilizacji. W końcu pierwsza trzynastka w trójboju, w kategorii Juniorów A, wywalczyła awans do Młodzieżowych Igrzysk w Buenos Aires 2018. Największy sukces z naszych zawodników osiągnęła Aleksandra Kałucka, która stanęła na najwyższym stopniu podium czasówek (Juniorki A), a w kombinacji zajęła 13. miejsce.

Ashima Shiraishi, MŚ Juniorów w Innsbrucku 2017 (fot. wspinanie.pl)

Jedną z bohaterek MŚ w Innsbrucku, wspieranych między innymi przez głównego sponsora Black Diamond, była Ashima Shiraishi. Amerykanka dużo częściej widywana jest ostatnio na zawodach niż w skałach (w tu przecież, mimo młodego wieku, osiągnęła bardzo wiele – jak choćby Ciudad de Dios 9a/a+, czy Horizon 8C). Startuje nie tylko w imprezach juniorskich, ale zadebiutowała w tym sezonie także w seniorskim Pucharze Świata, zresztą z doskonałym wynikiem (5. miejsce).

Jak będzie sobie radziła wśród starszych zawodniczek, czas pokaże. Już w najbliższy weekend zobaczymy ją w Edynburgu. Natomiast w rywalizacji juniorskiej, w swojej kategorii wiekowej (juniorki A), nie ma sobie równych. Rządzi w prowadzeniu i na boulderach, bo nad sprintami – jak sama mówi – musi jeszcze trochę popracować. W Innsbrucku poza dwoma medalami w poszczególnych konkurencjach stanęła też na drugim stopniu podium w kombinacji.

Ashima wywalczyła 2. miejsce w kombinacji (fot. wspinanie.pl)

Zapytana przez nas jak odebrała format łączony, powiedziała:

To było dla mnie zdecydowanie wyczerpujące. Wspinałam się przez dwa tygodnie non-stop. Bolało mnie ciało, byłam wykończona psychicznie, ale to było naprawdę dobre doświadczenie. Chcę wciąż poprawiać swoje wspinanie – np. moją szybkość. To zdecydowanie nie jest moja mocna strona, ale wiem, że mogę to poprawić.

O swoich najbliższych planach:

Chcę wystartować w zawodach seniorów z liną w Edynburgu. A potem mam jeszcze dwa starty z Pucharze Świata w prowadzeniu. Jest tak dużo startów w zawodach… ale chciałbym spróbować znaleźć czas również na skały.

***

O to, jak sprawdził się format olimpijski i jak wypadły pod względem sportowym juniorskie MŚ zapytaliśmy dwóch znakomitych wspinaczy Jorga Verhoevena i Kiliana Fischhubera. którzy w Innsbrucku pełnili rolę routesetterów.

Jorg Verhoeven

(fot. arch. J. Verhoeven)

Piotr Turkot / wspinanie.pl: Jakie są twoje wrażenia z zawodów? Czy problemy okazały się dobrze ułożone?

Bardzo trudno było nam przewidzieć poziom, szczególnie poziom najmłodszych juniorów. Nie znaliśmy tych młodych zawodników. W innych kategoriach znaliśmy faworytów. W kategorii Junior A było 140 chłopaków, czyli dość dużo. Ogólnie rzecz biorąc byliśmy czasami zaskoczeni tym, jak bardzo są silni, a równocześnie zdziwił nas fakt, jak bardzo byli zestresowani. Szczególnie w boulderingu – wszystkie połogi okazały się zbyt trudne, nawet pomimo tego, że były mocno ułatwione. W końcu zdaliśmy sobie sprawę, że zawodnicy są pod tak dużą presją, że wspinanie w takiej formacji może być dla nich w tym stanie zbyt trudne. Większość problemów było bardzo oczywistych i prostych do zrozumienia. Zawodnicy szybko je chwytali. Natomiast te bardziej koncepcyjne, wymagające rozgryzienia nie wypaliły. Ale ogólny poziom zawodów był bardzo wysoki, silna była zwłaszcza reprezentacja Japonii.

Zasadniczo mamy dwie osobne imprezy. Odbywają się tutaj standardowe zawody juniorów oraz formuła łączona. Co sądzisz o takim rozwiązaniu?

Wszyscy są niezadowoleni z formuły kombinowanej, jednak ja w końcu ją zaakceptowałem. Fajnie, że możemy oglądać obie formuły, ale muszę przyznać, że trochę się rozczarowałem. Przede wszystkim trwało to zbyt długo. Po 10 dniach zawodów wszyscy są zmęczeni – widzowie, zawodnicy i routesetterzy. Wszyscy chyba już czuli, że zawody powinny się skończyć, a zostały jeszcze dwa dni.

Sądzę, że nowa formuła kombinowana jest bardzo fajnym pomysłem. Jednak w przypadku tych konkretnych zawodów nie była konieczna. Wystarczyło wziąć rankingi z poszczególnych konkurencji i wyniki byłyby bardzo podobne.

Czy w kolejnym roku Mistrzostwa seniorów będą organizowane w ten sam sposób? 

Oczywiście, ale będą zdecydowanie krótsze. W Kletterzentrum Innsbruck odbędą się tylko kwalifikacje, a reszta będzie się rozgrywać na arenie Olimpiaworld. Nie będzie też tylu kategorii, więc całe zawody będą trwały krócej. Teraz miałem duże oczekiwania i nie byłem za bardzo usatysfakcjonowany. Mam nadzieję, że w następnym roku będzie lepiej.

A jak wyglądają twoje plany osobiste na przyszłość? Słyszałem, że masz jakiś projekt w Zillertalu?    

Tak, ale problem polega na tym, że mam tak wiele otwartych projektów. A teraz praca przy układaniu boulderów zajęła nam trzy tygodnie – codziennie pracowałem tutaj, w Innsbrucku.  Jestem bardzo zmęczony. Nie wspinałem się od dawna, a to nie jest dobre dla treningu. No ale teraz wracam do wspinania. Bardzo się cieszę, że już po wszystkim. Najwyższy czas!

Kilian Fischhuber

PŚ w Innsbrucku 2014 – wygrany przez Kiliana (fot. David Robinson / Red Bull)

Piotr Turkot / wspinanie.pl: Twoje wrażenia z imprezy?

Jestem pod wielkim wrażeniem liczby ludzi, organizacji, samej skali wysiłku włożonego w to przedsięwzięcie. Jestem też pod wrażeniem atmosfery stworzonej przez ludzi – tak wielu jest tu młodych wspinaczy, wszyscy się uśmiechają i świetnie bawią. Ludzie pokazali się od najlepszej strony. To była bardzo fajna impreza.

A jeśli chodzi o poziom sportowy? Jak oceniasz młodzież? Czy układałeś dla nich jakieś problemy? I jak sobie na nich poradzili?

Mamy dwa zespoły routesetterów – jeden od dróg z liną i jeden od boulderów. Ułożyliśmy mnóstwo różnych boulderów, bo aż 120. Ani razu nie powtórzyły się chwyty, więc włożyliśmy w to mnóstwo logistyki, mnóstwo prób na boulderach. Oczywiście było też dużo niespodzianek dla nas, gdyż nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać. Znamy poziom obozów treningowych europejskich juniorów, ale nie znamy poziomu młodzieży japońskiej lub amerykańskiej.

Pierwszy dzień był dla nas dość ciężki, gdyż ustawiliśmy odrobinę za trudne bouldery. Potem udało nam się dopasować do odpowiedniego poziomu trudności. Sądzę, że udało nam się przygotować naprawdę fajne finały. Możemy być chyba zadowoleni z efektów.

Pierwsze dni to była zwykła rywalizacja, ale ostatni etap to nowa formuła olimpijska. Co sądzisz na temat tego formatu? Czy utrzyma się w przyszłości?

Moim zdaniem jedynym sposobem na utrzymanie naszego sportu na dobrym poziomie i na podtrzymanie zainteresowania jest wprowadzenie na Igrzyska osobnych dyscyplin wspinaczkowych. Nigdy nie byłem fanem formuły kombinowanej, łączącej w sobie trzy zupełnie odrębne konkurencje. Nie sądzę, żeby to dobrze się sprawdzało. Mam nadzieję, że w Paryżu, już po Tokio, będą trzy osobne konkurencje olimpijskie.

Jesteś ambasadorem Innsbrucka. To naprawdę jest Miasto Wspinaczy?

Sądzę, że tak. Ta kwestia ma dwa odrębne aspekty. Po pierwsze, społeczność wspinaczkowa bardzo się rozwija, nawet bez zawodów i bez wspinania jako dyscypliny olimpijskiej. Powstaje coraz więcej dużych ścian wspinaczkowych w Niemczech, Austrii i Szwajcarii, ale również we Francji. Ściany wyrastają jak grzyby po deszczu. Tego się nie da powstrzymać.

Drugim aspektem jest to, że wspinanie staje się coraz bardziej profesjonalne na poziomie zawodniczym. Austria posiada świetną Federację Wspinaczkową i jesteśmy bardzo dobrze finansowani przez rząd. Mamy tutaj nowy obiekt wspinaczkowy, który jest jednym z największych na świecie i jest przeznaczony nie tylko dla zwykłych wspinaczy i widzów, ale chyba przede wszystkim dla profesjonalnych zawodników.

A wspinanie w skałach? Innsbruck jest położony w sercu Alp.

Mieszkam w Innsbrucku i w Tyrolu jest wiele naprawdę dobrych miejsc do wspinania. Do tego po 2 godzinach jazdy możesz dotrzeć do Arco. Blisko jest też na Frankenjurę. I choć sam Innsbruck nie ma zbyt wielu rejonów wspinaczkowych bezpośrednio wokół miasta, faktycznie znajduje się w centrum wielkiego obszaru pełnego doskonałych rejonów skalnych. Właśnie to czyni Innsbruck tak bardzo interesującym. A do tego jest dużo innych sportów – jak narciarstwo czy rowery górskie, które można tu z powodzeniem uprawiać. No i jest to też po prostu fajne miejsce do mieszkania.

A jak wygląda twoja aktywność sportowa w tej chwili? Dużo się wspinasz i trenujesz?

Wspinam się dużo. Bardzo to lubię, ale nie startuję już teraz profesjonalnie w zawodach. Czasami zdarza mi się wystąpić w zawodach krajowych. Jeśli jestem zaproszony na zawody Masters, to z przyjemnością biorę w nich udział. Jednak większość czasu spędzam wspinając się w skałach i podróżując. Mam nadzieję jeszcze trochę podziałać w ten sposób.

Jakieś konkretne plany?

Wydaje mi się, że naprawdę potrzebuję przerwy w układaniu boulderów i kontaktu z plastykowymi chwytami, więc chciałbym pojechać na krótkiego tripa w jakieś fajne miejsce z fajną pogodą. A w październiku jedziemy do USA.

***

Podziękowanie dla:




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum