10 maja 2024 12:10

Wieści z Himalajów – Makalu, Lhotse, Everest. Faza ataków szczytowych

W Himalajach działają polskie wyprawy. Niektóre ekipy mają już za sobą próby ataków szczytowych. Z kolei inne właśnie rozpoczęli akcję górską. Oto podsumowanie ostatnich wydarzeń na Makalu, Lhotse i Evereście.

Bartek Ziemski i Oswald Rodrigo Pereira – Makalu (8481 m)

O zakończonym niepowodzeniem ataku szczytowym Bartka i Oswalda pisaliśmy dwa dni temu. 5 maja (niedziela) o 20:10 zespół MAD Ski Project wyruszyli do ataku szczytowego. Szybko zdobywali wysokość, walcząc głównie z ekstremalnie niską temperaturą, która rozładowała większość sprzętu elektronicznego. Niestety towarzyszące Bartkowi od dłuższego czasu problemy górnych dróg oddechowych spowodowały decyzję o odwrocie. Zespół wycofał się z wysokości 7950 metrów chwilę po 2:00. Wspinacze zeszli do obozu 3, zabezpieczyli swój namiot i sprzęt, a 6 maja w porze obiadu dotarli bezpiecznie do bazy.

Na drodze na Makalu, zdjęcie z aklimatyzacji (fot. MAD Ski Project)

Na drodze na Makalu, zdjęcie z aklimatyzacji (fot. MAD Ski Project)

Najbliższe dni będą oznaczały dla Bartka Ziemskiego próbę powrotu do zdrowia, tak żeby móc wykorzystać następne okno pogodowe do kolejnego wyjścia.

Dorota Rasińska-Samoćko – Makalu (8481 m)

Swój atak szczytowy przerwała również na Makalu Dorota. 4 maja o 8 rano podjęła decyzję o odwrocie. Od szczytu dzieliło ją 150 m, jednak pogoda – mgła, silny wiatr (do 140 km/h) – nie pozostawiła złudzeń. Zejście odbywało się również w trudnych w warunkach. Jak pisze Dorota, w obozie 3 porwało trzy namioty, więc nie miała ani jedzenia, ani śpiwora. Ostatecznie zeszła do bazy, gdzie czeka na nowe prognozy.

Marcin Miotk i Waldemar Kowalewski – Makalu (8481 m)

Na Makalu działa również zespół Marcin Miotk i Waldek Kowalewski. Z komunikatu Marcina wynika, że rozpoczął on wczoraj wspinaczkę z bazy do obozu 2 (6600 m). Dzisiaj (piątek, 10.05) podchodzi do obozu 3 (7400 m). Marcin podkreśla, że „będzie ciężko, powoli do góry”, ale w planach ma atak szczytowy. Życzymy powodzenie i bezpiecznego powrotu!

Widok na Lhotse (fot. arch. P. Krzyżowski)

***

Niestety podczas akcji górskiej na Makalu w obozie 3 zmarł 54-letni Lakpa Tenji Sherpa. Nepalczyk poczuł się źle podczas zejścia po zdobyciu szczytu (6 maja) i mimo pomocy ze strony kolegów Szerpów (z agencji Seven Summit Treks) nie udało się go uratować. Agencja nie poinformowała o śmierci Lakpy w swoich tradycyjnych postach dotyczących zdobycia szczytu, a jej przedstawiciele nie chcieli również komentować okoliczności tragedii.

Pojawiają się pytania. Temat podnosi Angela Benavides z Explorer Web – dlaczego zginął Lakpa, czy może przyczyną jego śmierci były kłopoty ze zdrowiem, niewystarczająca kondycja? A może, co niestety może być jednym z czynników, Szerpa był poddany presji, aby kontynuować dalszą wspinaczkę. Presję mógł na siebie wywrzeć sam, ale nie możemy wykluczyć, że nacisk wywierał na niego klient, albo lider wyprawy. To kolejna śmierć w górach wysokich w trakcie wypraw komercyjnych, w których Szerpowie odgrywają najważniejszą rolę – bez nich klienci nie weszliby na szczyt, ani nie byliby w stanie prowadzić akcji górskiej.

***

Piotr Krzyżowski – Lhotse (8516 m)

W ramach aklimatyzacji Piotr dotarł do obozu 4 na wysokości 7950 m (6 maja), gdzie zostawił depozyt i zszedł do C3. Wcześniej donosił, że gdy wspiął się do obozu 3, jego depozyt (jak zresztą cały obóz) został zmieciony przez wiatr (ok. 100 km/h). Na szczęście miał zapasowy namiot i palnik (a panel solarny pożyczył od Jakuba Pateckiego, który działa na Evereście). Jak opisuje:

Podejście do C4 jest bardzo długie, najpierw żółte skały, C4 Lhotse (niski), czarne skały i za jakąś godzinkę jesteśmy na Przełęczy Południowej.

Wczoraj pojawiła się również informacja, że zespół Szerpów zaporęczował drogę na wierzchołek Lhotse. Jak podkreśla Mateusz Waligóra:

Tak naprawdę wiadomość o tym, że poręczujący Szerpowie dotarli na ten szczyt, zanim poprowadzili liny na Everest, nieco wszystkich zaskoczyła. W poprzednich sezonach raczej odbywało się to w odwrotnej kolejności. Bo i liczba oczekujących na poręczówki na Evereście była zawsze wielokrotnie większa niż w przypadku jego mniej obleganego sąsiada.

Mateusz Waligóra podczas trekkingu (fot. Marcin Kin)

Mateusz Waligóra – Everest (8848 m)

Po swoich wyjściach aklimatyzacyjnych Mateusz postanowił zejść niżej z bazy i wyleczyć infekcję:

Jedna z dobrych zasad wchodzenia na wysokie szczyty zakłada zejście poniżej bazy tuż przed atakiem szczytowym, aby organizm miał szansę na regenerację. To czas kiedy możemy podleczyć infekcje toczące organizm oraz zebrać siły przed największym wysiłkiem. Pod Everestem z sezonu na sezon coraz popularniejsze staje się wykorzystanie w tym celu śmigłowców. Lata się do Namcze, lata do Lukli i Katmandu. Im niżej tym lepiej.
Od początku wiedziałem, że ze względu na moje zasady śmigłowiec nie wchodzi w grę. Poszedłem więc do Dingboche, a teraz: 5 dni, 1 antybiotyk i 32 kilometry przez Himalaje później jestem z powrotem w bazie. Wypoczęty? Niespecjalnie. Ale to już nie ma znaczenia. Czekam na okno pogodowe. Namioty pokrywają się śniegiem. Wspinacze milkną powodowani niepewnością.
Pozostali Polacy odpoczywają i przygotowują się w bazie (Karol Adamski, Jakub Patecki) lub niżej (Agnieszka Maszewska) na kolejne wejście do góry – Agnieszka Maszewska. Z kolei Szymon Jaskuła nabawił się lekkiego obrzęku płuc i kuruje się w szpitalu w Kathmandu, mając wciąż nadzieję na powrót w góry i atak na Lhotse i Everest.

Anna Tybor – Dhaulagiri (8167 m)

Nie mamy nowych wieści od Anny, która odbyła tylko jedno wejście aklimatyzacyjne – osiągnęła wtedy obóz 2. Anna i Tom Lafaille czekają na lepsze warunki pogodowe, aby wrócić na stoki Dhaulagiri i spróbować dotrzeć do obozu 3 (ok. 7400 m).
Źródło: profile FB i Instagram, exloprersweb.com, info własne



  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum