19 maja 2024 10:44

Rozmawiamy z Andrzejem Mirkiem, autorem książki „Riko – niebiografia Ryśka Malczyka”

Ukazała się książka „Riko – niebiografia Ryśka Malczyka”. O pomyśle na książkę, pracy nad nią i poznawaniu legendarnego wspinacza rozmawiamy z autorem Andrzejem Mirkiem.

W książce znajdziemy zarówno teksty archiwalne, te, które napisał sam Riko, jak i wspomnienia, które powstały w związku z jej wydaniem. Wspominają go jego najbliżsi, partnerzy wspinaczkowi i przyjaciele.

„Riko - niebiografia Ryśka Malczyka”, Andrzej Mirek, 2024

„Riko – niebiografia Ryśka Malczyka”, Andrzej Mirek, 2024

***

Co skłoniło cię to opracowania książki o Riku?

Zaczynem dla powstania tejże książki był wywiad z Marcinem Gąsienicą-Kotelnickim, rewelacyjnym gawędziarzem i wielbicielem Raptawicy, który zwrócił mi uwagę na to, że piękne historie związane z Ryśkiem powoli odchodzą w niepamięć i warto je spisać. Wykonałem kilka testowych telefonów do osób, które znały Rika, i spotkałem się z nieprawdopodobnym wręcz wsparciem. Wszyscy rozmówcy reagowali entuzjastycznie, obiecywali albo własne teksty albo chęć udziału w wywiadzie. Do tego każdy indagowany polecał kolejnego rozmówcę, z którym koniecznie muszę pogadać. To wsparcie poniosło mnie i dało energię do dalszej pracy.

Rysiu na Rynku (fot. arch. Krzysztofa Barana)

Czy zrealizowałeś początkowy zamysł, czy też książka ewoluowała podczas prac?

W tytule znajduje się słowo niebiografia i nie jest to ani zabieg stylistyczny ani kokieteria. Oddałem głos tym, którzy go znali, pamiętali, oraz tym, dla których był kimś ważnym. Nieprzypadkowo też rozdziały nazywają się wariacjami, ponieważ świadkowie wydarzeń sprzed 40-50 lat pokazują Rika na różne sposoby, a ich wersje miejscami nieco różnią się od siebie. Nie przyjąłem roli cenzora, pozwoliłem każdemu z rozmówców na swoją wersję wspomnień.

Kiedy zebrałem już te rozmowy, to uznałem, że wypada je uzupełnić o opis jego górskich, skałkowych i zawodniczych osiągnięć. Pisząc o tych górskich, oparłem się na pracy magisterskiej autorstwa Filipa Chwistka – „RYSZARD MALCZYK „RIKO” (1949-1987). Materiały do biografii wspinacza skałkowego, taternika i alpinisty” oraz na kapowniku Rika. Opisu skałkowych osiągnięć Ryśka podjął się bardziej ode mnie kompetentny Rafał Nowak.

Zaskoczeniem był dla mnie końcowy etap pracy, czyli dobór zdjęć adekwatnych do poruszanych tematów. Dzięki Krzysztofowi Baranowi, Witowi Stańczykowi i Ryśkowi Urbanikowi uzyskałem dostęp do archiwalnych, niepublikowanych do tej pory zdjęć. Wkomponowanie ich w tekst, przy pomocy grafika Maćka Grzmiela zajęło mi pięć dni, a to praca, której nie widać, wydaje się czymś oczywistym.

Ewoluowało moje podejście do ilości materiału, który miałem do dyspozycji. Na początku wydawało mi się, że będzie to cieniutka, stustronnicowa książka, a pod koniec zacząłem się niepokoić, że zrobi się z tego cegła. Na szczęście pula osób chcących i mogących wypowiadać się o Ryślu okazała się ograniczona. Paru oczywistych rozmówców odmówiło mi z tzw. życiowych powodów – praca, zdrowie czy wiek.

Riko na „Szarej Płytce”, Dolina Kobylańska, 1980 (fot. arch. Krzysztofa Barana)

Riko to postać kultowa, pamiętają o nim jednak głównie wspinacze starszych pokoleń. Czy jego sylwetka, wspinaczkowe dokonania, sposób życia mogą zaciekawić współczesnych wspinaczy?

Pozwolę sobie wesprzeć się cytatem z książki, tak o zmianach pozawspinaczkowych wprowadzonych przez niego opowiada Piotr Korczak – „Taternictwo epoki „przed” Rikiem było zadufane w sobie, panowała mitomania. Oni się nawet ubierali specjalnie, żeby było widać z daleka, że to taternik idzie, bo ma flanelową koszulę, pumpy, sweter jakiś, idzie taki taternik… zwyczajny. A tu przychodzi facet, co ma spodnie w paski, gołą klatę, w ręce wino… nie, to nie może być taternik, to musi być jakiś inny, jest łojarz, on się szybko pomyka po ścianie, a taternik brzęczy ławami. To był jego wkład, nie tylko w samo poruszanie się po skale, ale w podejście pokazujące, że wspinanie nie jest ciężkim znojem – jest fajne. Nie idziemy się tam zabijać, idziemy łoić, żeby powstała fajna i trudna droga, najlepiej w wywieszeniu”.

Rikowi zawdzięczamy też coś, co dzisiaj wydaje się oczywiste, czyli jajcarskie nazwy dróg oderwane od nazwisk ich autorów i formacji, którymi wiodą. Rysiek był przecież kolekcjonerem i twórcą półsłówek, z których wiele znalazło się w nazwach dróg. Przywołam tu choćby Pędzące glizdy czy Tenis w porcie. To co dzisiaj jest czymś oczywistym, kiedyś było trudno akceptowalnym przez konserwatystów przełomem i znaczącym ułatwieniem. Wyobrażacie sobie, że ktoś dzisiaj chwali się tym, że przeszedł drogę biegnącą środkiem środkowego filara północno-zachodniej ściany Chorobliwej grani, albo próbuje wpisać tę nazwę na 8a.nu…

Na okładce Riko wspina się na wędkę – signum temporis lat 70. i 80.

To zdjęcie wybrałem nieprzypadkowo i upierałem się przy tym wyborze wbrew technicznej niedoskonałości. Po pierwsze, to jedyne znane mi kolorowe wspinaczkowe zdjęcie Rika. Nie znam innego, które zachowałoby się. Po drugie, idealnie pokazuje jego sylwetkę, styl i sposób poruszania się. Małą wtopą jest to, że Rysiek wspina się w uprzęży, podczas gdy na większości czarno-białych zdjęć jest związany liną w pasie. Po trzecie, autorem jest Jacek Ostaszewski – prekursor fotografii wspinaczkowej, w oczywistym dzisiaj dla nas kształcie.

Nie mogę nie wykorzystać okazji i nie wspomnieć, że wędka sprzed 40 lat niewiele ma wspólnego z współczesną. Wędkowano wtedy na niebywale rozciągliwej linie, uniemożliwiającej wzięcie bloku, a wiszeniu nie sprzyjało wiązanie się w pasie. Do tego brak było gotowych stanowisk zjazdowych, sam pamiętam czasy, gdy ich montowanie wymagało osobnego sprzętu i zapomnianej dzisiaj logistyki związanej z montażem i demontażem.

Riko był wszechstronnym wspinaczem – skałki, Tatry, Dolomity. Solował, eksplorował, odhaczał. Co cieszyło go najbardziej?

Na szczęście nie muszę odpowiadać za niego i mogę wesprzeć się cytatem. Tak w wywiadzie przeprowadzonym przez Lubomira Prokopka sam odpowiada na pytanie, czym są dla niego skałki – „Nigdy nie uważałem skałek za cel absolutny. Są moim głównym polem działania, bo są najbliżej. Ja bym to podzielił tak: wspinanie w górach sprawia mi satysfakcję, a wspinanie w skałkach — przyjemność. Czystą przyjemność samego chodzenia. Dlatego nie chcę tam przenosić już żadnych historii z gór, tzn. operacji sprzętowych, noszenia sprzętu, zakładania stanowisk i w ogóle robienia tych wszystkich dodatkowych rzeczy”.

Zawody na Dupie Słonia (fot. Ryszard Urbanik)

W skałach podkrakowskich jest wiele dróg jego autorstwa, które z nich najlepiej charakteryzują jego podejście do wspinu? Które są mogą być najciekawsze obecnie?

Szczęśliwie Riko mimo zmiany paradygmatu wspinaczkowego na ten, który uznaje za autora drogi tego, który ją poprowadził, nie został wygumkowany z historii wspinania. W skałach mamy więc parę Malczykówek, ale bardziej znanymi drogami, w których uklasycznianiu miał większy lub mniejszy udział, mogą być Zacięcie w Abazym, Rysa Babińskiego czy Freney.

Riko trenuje na Zakrzówku (fot. Ryszard Urbanik)

Riko żyje w pamięci przyjaciół, kolegów – podczas prac nad książką spotykałeś się z nimi. Zbierałeś ich wspomnienia. Jaki Riko wyłania się z tych opowieści?

Najważniejszym motywem motywem powtarzającym się w nieomal wszystkich opowieściach jest to, że mimo upływu wielu lat jest wspominany jako osoba, z którą przebywanie było pozytywnym doświadczeniem dzięki naturalnej serdeczności, atmosferze nieustannej zabawy, szydery i rzeczy unikatowej wtedy i dzisiaj – bezinteresowności. Tomek Opozda porównał wspinanie się z nim do słuchania dobrego klasycznego rocka.

Na szczęście książka nie jest hagiografią, parę osób wspomina o tym, że Riko nie był grzecznym chłopcem. I tak na przykład jego solówki pod wpływem alkoholu z pewnością nie są niczym chwalebnym ani godnym naśladowania.

Riko wspinał się ze znacznie słabszymi od siebie i mniej doświadczonymi partnerami. Jego brak jest dla nich ciągle  odczuwalny i upływu mimo wielu lat od jego śmierci jest dla nich kimś ważnym. Na koniec muszę przyznać, że zupełnym zaskoczeniem było dla mnie, że Riko jest także kimś ważnym dla tych, którzy zaczęli się wspinać, a nawet urodzili się już po jego śmierci.

Jurek Łabęcki polewa Rikowi - tablica na Wiktorówkach (fot. Ryszard Urbanik)

Jurek Łabęcki polewa Rikowi – tablica na Wiktorówkach (fot. Ryszard Urbanik)

Książka jest dostępna w księgarni wspinanie.pl.





  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum