14 maja 2009 10:59

Polacy w górach najwyższych. Himalaje i Karakorum 2008

***

Podsumowanie polskiej działalności w górach najwyższych wyglądało w pierwotnej wersji zupełnie inaczej. Nie sposób jednak przejść obojętnie nad tegorocznymi tragicznymi wydarzeniami, które każą spojrzeć w zupełnie innym świetle na ubiegłoroczne dokonania naszych himalaistów. Mam na myśli oczywiście tragiczną śmierć Piotra Morawskiego na Dhaulagiri. Śmierć, z którą jeszcze długo nie będzie można się pogodzić, i która rodzi wiele pytań bez odpowiedzi.

Ci, którzy mieli przyjemność wspinać się z Piotrem potwierdzą, że był wyjątkowym człowiekiem i partnerem wspinaczkowym. Od kilku lat był stałym bywalcem wszelkich podsumowań dotyczących polskiej działalności w górach wysokich i myślę, że większość z nas zdążyła się do tego przyzwyczaić. Przyzwyczaić na tyle, że z czasem można było przestać zauważać, jak wyjątkowe rzeczy Piotr robił w górach. Na papierze, w krótkiej relacji z drugiego końca świata, może to zostać odebrane, jak dołączenie kolejnego ośmiotysięcznika do wykazu. Ale dopiero tam, na górze, można się przekonać, że każde wyjście to walka nie tylko z pogodą i trudnościami ale przede wszystkim z samym sobą. Pisanie podsumowania o działalności w górach wysokich z perspektywy nizin nie jest sprawą prostą. Czytając suchego newsa uczestników wyprawy lub komunikat ograniczający się do podsumowania faktów (przyjechaliśmy, obóz II tego dnia, wejście na szczyt tego dnia, powrót) nie sposób zrozumieć, jak wiele rzeczy musi się zgrać jednocześnie, byśmy mogli później przeczytać o kolejnym wejściu na szczyt, i jak niewiele musi nie zadziałać byśmy przeczytali o śmierci kogoś nam bliskiego.

Poniższe podsumowanie nie ma na celu wyłonienia najlepszego przejścia w sezonie, ani też w żaden sposób nie oddaje wysiłku i zaangażowania osób w nim wymienionych. Ma przede wszystkim przybliżyć to, co działo się minionym roku w górach najwyższych. Celowo ograniczyłem się do gór najwyższych (powyżej 8000 metrów) i niższych wierzchołków Himalajów, na których Polacy w sposób wyraźny zaznaczyli swoją obecność w 2008 roku.

***

Wyprawa w składzie: Piotr Pustelnik, Peter Hamor, Darek Załuski i Piotr Morawski próbowała dokonać pierwszego powtórzenia drogi czeskiej na północno-zachodniej ścianie Annapurny (8091 m). Po wcześniejszej aklimatyzacji na Ama Dablam (6812 m) zespół przeniósł się pod główny cel, czyli Annapurnę. Akcja przebiegała w bardzo trudnych warunkach, a ostateczny atak szczytowy zakończył się 150 metrów przed wierzchołkiem z powodu szalejącej burzy. Pomimo nieosiągnięcia wierzchołka wyprawę można uznać za sukces, bowiem Polacy przeszli jako drugi zespół w historii zachodnią ścianę Annapurny, powtarzając w stylu alpejskim trudną technicznie drogę czeską z 1988 roku. Dramatyzmu całej wyprawie dodał odwrót ze ściany, który na szczęście zakończył się szczęśliwie.


"Droga Gabbarrou" (Droga Czeska) na północno-zachodniej ścianie Annapurny
z zaznaczonym najwyżej osiągniętym punktem (fot. Piotr Morawski)


W drodze do czwartego biwaku, ok. 7000 m n.p.m. (fot. Piotr Morawski)

W kwietniu po raz pierwszy od wielu lat mogliśmy obserwować w górach najwyższych zmagania stricte kobiecego zespołu. Zespół Kinga BaranowskaKatarzyna Skłodowska za cel obrał drogę klasyczną z 1960 roku od północno-wschodniej strony. Plan ambitny, bowiem na Dhaulagiri od kilku lat nie odnotowano żadnego wejścia, a ostatni Polacy (Piotr Pustelnik i Józef Goździk), którzy stanęli na jego wierzchołku dokonali tego 14 lat wcześniej. Kinga miała za sobą nieudaną próbę w 2007 roku, kiedy to do wierzchołka zabrakło jej około 100 metrów. Dziewczyny nie korzystały podczas wyprawy z pomocy żadnych tragarzy i przewodników. Wykorzystując okres trochę lepszej pogody Kinga Baranowska w brawurowym ataku zdobyła wierzchołek Dhaulagiri (8167 m) 1 maja 2008, stając na szczycie, jako pierwsza Polka.


Kinga Baranowska na szczycie Dhaulagiri (8167 m)
(fot. arch. Kinga Baranowska)

W tym samym czasie na Dhaulagiri, które przeżywało prawdziwe oblężenie, działały także inne polskie wyprawy.

W kwietniu pojawiła się wyprawa Anny Czerwińskiej, w której oprócz liderki udział wzięli Aleksandra Ichnatowicz, Jurek Natkański i Piotr Szkarłat. Celem było zdobycie szczytu drogą pierwszych zdobywców od północno-wschodniej strony. Była to druga wyprawa organizowana przez Annę Czerwińską z cyklu wypraw „Śladami Wandy Rutkiewicz” (pierwszą była wyprawa na Broad Peak). Z uwagi na wolniejszą niż przewidywano aklimatyzację obóz III na wys. 7100 metrów stanął dopiero 12 maja. W międzyczasie skończyło się bardzo korzystne okno pogodowe, podczas którego szczyt zdobyło ogółem 22 himalaistów. Późniejsze warunki nie pozwoliły na zdobycie szczytu i wyprawa powróciła do Polski bez wejścia na wierzchołek.


Dhaulagiri (8167 m) z wrysowaną drogą klasyczną (fot. Janusz Kurczab)

Także w kwietniu pod górą pojawiła się firmowana przez Hi Mountain wyprawa w składzie Bogdan Kaszycki, Ryszard Pawłowski, Piotr Snopczyński, Robert Szymczak i Artur Hajzer. Zespół zamierzał działać na drodze pierwszych zdobywców, biegnącej północno-wschodnim żebrem. Początkowe wolne tempo wyprawy (przedłużająca się karawana) zmieniło się diametralnie wraz z rozpoczęciem się właściwej akcji górskiej. Niestety objawy choroby wysokościowej, które wystąpiły u Artura Hajzera sprawiły, że dalsza działalność na Dhaulagiri stanęła pod znakiem zapytania.

Lepsze samopoczucie po zejściu na dół i zapowiadane na połowę maja okno pogodowe sprawiło, że Artur razem z Robertem Szymczakiem (pozostali uczestnicy już wcześniej zrezygnowali z atakowania szczytu) postanowili dać sobie ostatnią szansę na atak szczytowy. Ostateczne wyjście do góry nastąpiło 7 maja, a już 11 maja obaj wspinacze stanęli na wierzchołku Dhaulagiri (8167 m). Dla Artura Hajzera „Biała Góra” była czwarty zdobytym ośmiotysięcznym szczytem.


W bazie pod Dhaulagiri, od lewej: Piotr Snopczyński, Artur Hajzer
i Ryszard Pawłowski (fot. HiMountain)

Po powrocie z zachodniej ściany Annapurny, Piotr Morawski razem z Peterem Hamorem (Słowacja) szybko powrócili w Karakorum z zamiarem zrobienia w zespole dwójkowym wielkiego przedsięwzięcia, jakim jest trawers Gasherbrumów. Plan zakładał wejście drogą amerykańską na Gasherbrum I (8068 m), następnie wejście na Gasherbrum II (8035 m) i na koniec Gasherbrum III (7952 m). Zejście miało nastąpić z przełęczy pomiędzy GII a GIII. Trawers ten w całości nie został nigdy pokonany. Po dotarciu na miejsce Piotrowie zdecydowali się na drogę hiszpańską na GI. Pierwsze zaskoczenie to warunki na drodze, zamiast spodziewanego śniegu himalaiści zastali 1200 metrów lodu. Opad śniegu, który dopadł ich na drodze, spowodował przymusowy postój na grani i w ostateczności wyczerpanie zapasów żywności przewidzianych na 10 dni trawersu. Szczyt GI osiągnęli 24 czerwca.

Zmęczenie i brak prowiantu spowodował, że wspinacze zdecydowali się zejść do bazy na odpoczynek. Po tygodniowym reście Piotr i Peter postanowili zaatakować GII i GIII zakładając wejście na oba wierzchołki z rozdzielającej je przełęczy. Sił starczyło niestety tylko na Gasherbrum II (8035 m), na którym stanęli 6 lipca 2008 roku. Podobnie jak na Annapurnie trudno mówić tu o niepowodzeniu wyprawy (czyli niezrealizowaniu planu) – zdobyto w alpejskim stylu, bez wsparcia dwa ośmiotysięczniki. Piotr i Peter powtórzyli piękną i trudną drogę hiszpańską na GI wraz z trawersem szczytu. Niestety wiadomo już, że nie będzie powrotu na trawers całego masywu Gasherbrumów.


Trawers Gasherbrum I 8068 m (fot. Piotr Morawski)

W ramach realizacji projektu zdobycia Korony Ziemi, pod Everestem pojawiła się Agnieszka Kiela-Pałys i Maciej Pałys. Plan zakładał zdobycie Everestu od strony chińskiej, jednak z uwagi na ustanowioną przez Chińczyków blokadę Everestu, Agnieszka i Maciek postanowili spróbować swoich sił od strony nepalskiej, ale tutaj też napotkali utrudnienia w postaci blokady działalności Everestu powyżej obozu II. Ostatecznie 23 maja 2008 roku Agnieszka jako czwarta Polka stanęła na wierzchołku najwyższego szczytu świata. 


Agnieszka Kiela-Pałys na wierzchołku Mount Everest
(fot. Arch. Agnieszka Kiela-Pałys)

  • Szczecin Karakorum Expedition 2008 – 2×8000

W czerwcu wyruszyła w Karakorum wyprawa Szczecińskiego Klubu Wysokogórskiego mająca za cel zdobycie dwóch ośmiotysięcznych szczytów, Gasherbrum I (8068 m) i Gasherbrum II (8035 m). W skład wyprawy wchodzili Jerzy Kawiak, Krzysztof Bigda, Bartosz Duda, Edward Fudro, Jakub Michalak, Maciej Szulc, Dariusz Szut, Robert Wieczkowski i Paweł Zimnicki. Przeprowadzony 18 lipca atak szczytowy z powodu fatalnych warunków zakończył się na wysokości 7700 metrów. Opad śniegu i niekorzystne prognozy pogody wpłynęły na decyzję o zakończeniu wyprawy.

  • Gasherbrum II

Działający w Karakorum równolegle z wyprawą szczecińską Paweł Michalski dokonał wejścia na Gasherbrum II (8035 m). Pierwszy atak Pawła załamał się powodu pogorszenia pogody. Druga próba zdobycia szczytu z poznanym na górze włoskim alpinistą powiodła się i 30 lipca Michalski stanął na wierzchołku GII. Dokładnie rok wcześniej Paweł w samotnym ataku wszedł na szczyt sąsiedniego ośmiotysięcznika Gasherbrum I. 


Gasherbrum II (8035 m) z zaznaczoną drogą wejścia (fot. Paweł Michalski)

Po sukcesie na Dhaulagiri (8167 m) Kinga Baranowska pojawiła się w Himalajach ponownie, tym razem z zamiarem zdobycia Manaslu (8156 m). Manaslu, podobnie jak Dhaulagiri, nie miał do tej pory polskiego kobiecego wejścia. Na miejscu, po wstępnej aklimatyzacji okazało się, że oczekiwane okno pogodowe będzie trwało jeszcze tylko przez kilka dni. Wymusiło to na Kindze podjęcie szybkiej decyzji i zaryzykowanie ataku szczytowego przy słabej aklimatyzacji. Zagranie va banque opłaciło się i pomimo słabego samopoczucia Kinga Baranowska jako pierwsza Polka, w dniu 5 października 2008 roku, stanęła na wierzchołku swojego piątego ośmiotysięcznika i jeszcze tego samego dnia zeszła od razu do bazy, co już samo w sobie jest niezłym wyczynem.


Wierzchołek Manaslu – w tym sezonie bardzo ośnieżony (fot. arch. Kinga Baranowska)


Na szczycie Manaslu 8156 m (fot. arch. Kinga Baranowska)

  • Zimowa wyprawa na Nanga Parbat 8125 m

Ostatnią wyprawą, która rozpoczęła się i zakończyła w ubiegłym roku była zimowa wyprawa na niezdobyty zimą szczyt Nanga Parbat (8125 m). Mały dwuosobowy zespół w skład, którego weszli Jacek Teler i Jarosław Żurawski postawił sobie ambitny cel pierwszego zimowego wejścia na ten położony na uboczu ośmiotysięcznik. Niestety działanie w warunkach himalajskiej zimy bez jakiegokolwiek wsparcia było chyba zadaniem ponad miarę dla tak małego zespołu, bowiem jeszcze przed końcem roku, już po założeniu obozu I na wys. 4900 m, himalaiści poinformowali o zakończeniu akcji z uwagi na ciężkie warunki i powagę przedsięwzięcia swojej działalności na Nanga Parbat.

***

Tegoroczna polska działalność w Himalajach i Karakorum nie ograniczała się tylko i wyłącznie do szczytów wchodzących w skład Korony Himalajów. Cieszy to szczególnie w obliczu faktu, że większość organizowanych wypraw za swoje cele obiera ośmiotysięczniki. Tymczasem gros sportowych wejść w górach najwyższych już od dawna koncentruje się na szczytach niższych, oferujących większe trudności techniczne. Pozostaje mieć na dzieję, że poniższe wejściabędą przykładem dla innych zespołów, aby podejmować trud eksploracji nowych celów wspinaczkowych.

Dolina Khumbu w Nepalu była w 2008 roku świadkiem najmocniejszego (pod względem trudności technicznych) polskiego przejścia w Himalajach. Zespół w składzie Michał Król, Andrzej Sokołowski i Przemek Wójcik wytyczyli na północnej ścianie Pharilapcha (6017 m) nową drogę „Dzień Niepodległości’ WI5+, M7. Licząca 1300 metrów droga, z częściowo bardzo słabą asekuracją, zajęła polskiemu zespołowi trzy dni wspinaczki. Droga wiodła centralnym z lodowych kuluarów zlokalizowanych na północnej ścianie. Spore odcinki łatwiejszego terenu w IV i V stopniu trudności były słabo asekurowalne. Warunki w ścianie z uwagi na duże zaśnieżenie odbiegały od idealnych. Zejście ze szczytu nastąpiło wschodnią granią, a następnie częściowo zjazdami. Członkowie zespołu wysoko ocenili zastane trudności i powagę drogi.


Pharilapcha z zaznaczonym przebiegiem nowej polskiej drogi „Dzień Niepodległości”
(fot. Andrzej Sokołowski)


Przemek Wójcik podczas wspinaczki centralnym lodowym
kuluarem (fot. Andrzej Sokołowski)

Podobnie jak na Pharilapcha, w listopadzie 2008 roku miał miejsce kolejny polski akcent eksploracyjny w rejonie Khumbu. Członkowie Speleoklubu Gawra w Gorzowie, Grzegorz Kukurowski i Jarosław Skowron dokonali pierwszego polskiego i prawdopodobnie dopiero czwartego w ogóle wejścia na wierzchołek Nirekhi (6159 m). Wspinaczka, która zajęła zespołowi 12 godzin, biegła zachodnią granią a następnie zachodnią ścianą, i miała charakter śnieżno-lodowy 50-60° z jednym wyciągiem WI4.


Południowo-zachodnia ściana Nirekhi
(fot. Jarosław Skowron)

Mariusz Wilanowski

Tagi:



  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Auto na miarę XXIw. [7]
    [img]https://www.wspinanie.pl/serwis/200905/14himalaje_palys_everest.jpg[/img] pozdr dr know

    14-05-2009
    dr know

    Polacy w górach najwyższych. Himalaje i Karakorum 2008 [7]
    Na Everest wiosną 2008 weszło jeszcze dwóch Polaków - no…

    16-05-2009
    artur hajzer