I Manewry Dryboonkrowe Pamięci Ascety – podsumowanie
Dryboonkring królował 10 grudnia w Janówku. I Manewry Dryboonkrowe Pamięci Ascety za nami, kolejne mamy nadzieję przed nami. Czas na kilka słów podsumowania.
(fot. Maciej Bryński/www.brynski.pl)
W zorganizowanych przez KW Warszawa Manewrach wystartowało 33 osób, w tym 8 kobiet. Razem z kibicami na miejscu było ok. 60 osób. Zjechali zawodnicy z całej Polski – z Gdańska, Poznania, Warszawy, Łodzi, Kielc, Sosnowca i Krakowa.
O godz. 10:00 słowo wstępne wygłosił prezes KW Warszawa Marcin Miotk, przedstawiając sylwetkę patrona Manewrów – Tadeusza Targalskiego „Ascetę”. Następnie Michał Waś, Sędzia Główny, przedstawił drogi eliminacyjne, zasady i regulamin. Zawodnicy wspinali się na 4 drogach eliminacyjnych, przygotowanych specjalnie na Manewry.
(fot. Maciej Bryński/www.brynski.pl)
Początkowo ruch skupił się na 2 pozornie najprostszych drogach, by stopniowo rozszerzyć się o kolejną. Jerzy, sędzia na drodze nr 1, przez dłuższy czas się nudził, zapewne z powodu przydługich instrukcji na temat ograniczników mających uchronić letnie przystawki ;)
Ponieważ drogi eliminacyjne nie były trudne, większość osób kończyła je wpięciem się w karabinek zjazdowy (zdaniem innych to poziom zawodników był tak wysoki ;) O wyłonieniu finałowych „trójek” zadecydowały czasy. I tak, w kategorii kobiet w finale znalazły się 4 koleżanki, a w kategorii mężczyzn do finału zakwalifikowano 8 kolegów.
W finale było wszystko – emocje, loty, złość i radość. i przede wszystkim wyrazisty zwycięzca, który zadbał o show adekwatne do prezentowanego poziomu sportowego. A droga finałowa była zacna.
(fot. Maciej Bryński/www.brynski.pl)
Mimo, że finał żeński został zdominowany przez dziewczyny z Krakowa, to żadnej nie udało się poprowadzić całej drogi. Należy jednak zaznaczyć, że dziewczyny walczyły niezwykle dzielnie i z pasją.
(fot. Maciej Bryński/www.brynski.pl)
Finał męski był jeszcze bardziej emocjonujący, obfitujący w artystyczne niemalże loty. Jeden z kolegów wprowadził nawet element szkoleniowy pokazując wszystkim zebranym, dlaczego należy wspinać się w kasku :) Do ostatniej wpinki doszło 4 zawodników, ale najwięcej emocji dostarczył Paweł Olendzki, znany jako Doktor.
Do finału dostał się rzutem na taśmę i postawił wysoko poprzeczkę, śrubując czas już na samym początku, tak, że inni musieli się mocno spinać, by zawalczyć o wygraną. Skutkiem tego były niezwykle efektowne loty. Bezkonkurencyjny okazał się jednak Krzysztof Banasik z UKA, zapewne dlatego, że maksymalnie się odchudził z ubrania – słowem „lajt end fast” króluje.
Nagrody ufundowane przez Yeti (sweter puchowy), Salewę (plecaki oraz termosy) i KW Warszawa (statuetki) wręczał autor statuetek Piotr Włodarczyk, a powędrowały do następujących osób:
Kobiety:
- Ilona Gawęda
- Iwona Soczyńska
- Agata Żak
Mężczyźni:
- Krzysztof Banasik
- Paweł Olendzki
- Jan Mondzelewski
Najlepsi (fot. Maciej Bryński/www.brynski.pl)
Nagrody pocieszenia, śruby, identyczne z tymi, z jakimi wspinał się Asceta, trafiły do rąk Justyny Florczak i Borysa Mościckiego. W trakcie emocjonującego finału, kto mógł raczył się niezwykłym piwem przygotowanym przez naszego klubowego kolegę – Piotrka Juszkiewicza! Dodatkowo każdy z uczestników otrzymał nr 1/2011 oraz jeszcze ciepły najnowszy (2-3/2011) numer „Taternika”.
Podsumowaniem całych zawodów niech będzie wypowiedź Doktora: „Puchar od Włodara to cacuszko – stał dziś na środku stołu podczas niedzielnego, rodzinnego śniadanka w Kielcach”.
Cenne nagrody rzeczowe, tudzież uznanie (zwłaszcza w oczach Pań) to sprawy miłe – ale prędzej czy później przeminą – a Puchar będzie trwał – ot co!
Sebastian Miernik
Manewry [15]
Dzięki za fajną imprezę. Kiedy będą pełne wyniki ?
chmiello