13 grudnia 2011 10:07

I Manewry Dryboonkrowe Pamięci Ascety – podsumowanie

Dryboonkring królował 10 grudnia w Janówku. I Manewry Dryboonkrowe Pamięci Ascety za nami, kolejne mamy nadzieję przed nami. Czas na kilka słów podsumowania.


(fot. Maciej Bryński/www.brynski.pl)

W zorganizowanych przez KW Warszawa Manewrach wystartowało 33 osób, w tym 8 kobiet. Razem z kibicami na miejscu było ok. 60 osób. Zjechali  zawodnicy z całej Polski – z Gdańska, Poznania, Warszawy, Łodzi, Kielc, Sosnowca i Krakowa.

O godz. 10:00 słowo wstępne wygłosił prezes KW Warszawa Marcin Miotk, przedstawiając sylwetkę patrona Manewrów – Tadeusza Targalskiego „Ascetę”. Następnie Michał Waś, Sędzia Główny, przedstawił drogi eliminacyjne, zasady i regulamin. Zawodnicy wspinali się na 4 drogach eliminacyjnych, przygotowanych specjalnie na Manewry.


(fot. Maciej Bryński/www.brynski.pl)

Początkowo ruch skupił się na 2 pozornie najprostszych drogach, by stopniowo rozszerzyć się o kolejną. Jerzy, sędzia na drodze nr 1, przez dłuższy czas się nudził, zapewne z powodu przydługich instrukcji na temat ograniczników mających  uchronić letnie przystawki ;)

Ponieważ drogi eliminacyjne nie były trudne, większość osób kończyła je wpięciem się w karabinek zjazdowy (zdaniem innych to poziom zawodników był tak wysoki ;) O wyłonieniu finałowych „trójek” zadecydowały czasy. I tak, w kategorii kobiet w finale znalazły się 4 koleżanki, a w kategorii mężczyzn do finału zakwalifikowano 8 kolegów.

W finale było wszystko – emocje, loty, złość i radość. i przede wszystkim wyrazisty zwycięzca, który zadbał o show adekwatne do prezentowanego poziomu sportowego. A droga finałowa była zacna.


(fot. Maciej Bryński/www.brynski.pl)

Mimo, że finał żeński został zdominowany przez dziewczyny z Krakowa, to żadnej nie udało się poprowadzić całej drogi. Należy jednak zaznaczyć, że dziewczyny walczyły niezwykle dzielnie i z pasją.


(fot. Maciej Bryński/www.brynski.pl)

Finał męski był jeszcze bardziej emocjonujący, obfitujący w artystyczne niemalże loty. Jeden z kolegów wprowadził nawet element szkoleniowy pokazując wszystkim zebranym, dlaczego należy wspinać się w kasku :) Do ostatniej wpinki doszło 4 zawodników, ale najwięcej emocji dostarczył Paweł Olendzki, znany jako Doktor.

Do finału dostał się rzutem na taśmę i postawił wysoko poprzeczkę, śrubując czas już na samym początku, tak, że inni musieli się mocno spinać, by zawalczyć o wygraną. Skutkiem tego były niezwykle efektowne loty. Bezkonkurencyjny okazał się jednak Krzysztof Banasik z UKA, zapewne dlatego, że maksymalnie się odchudził z ubrania – słowem „lajt end fast” króluje.

Nagrody ufundowane przez Yeti (sweter puchowy), Salewę (plecaki oraz termosy) i KW Warszawa (statuetki) wręczał autor statuetek Piotr Włodarczyk, a powędrowały do następujących osób:

Kobiety:

  1. Ilona Gawęda
  2. Iwona Soczyńska
  3. Agata Żak

Mężczyźni:

  1. Krzysztof Banasik
  2. Paweł Olendzki
  3. Jan Mondzelewski


Najlepsi (fot. Maciej Bryński/www.brynski.pl)

Nagrody pocieszenia, śruby, identyczne z tymi, z jakimi wspinał się Asceta, trafiły do rąk Justyny Florczak i Borysa Mościckiego. W trakcie emocjonującego finału,  kto mógł raczył się niezwykłym piwem przygotowanym przez naszego klubowego kolegę – Piotrka Juszkiewicza! Dodatkowo każdy z uczestników otrzymał nr 1/2011 oraz jeszcze ciepły najnowszy (2-3/2011) numer „Taternika”.

Podsumowaniem całych zawodów niech będzie wypowiedź Doktora: „Puchar od Włodara to cacuszko – stał dziś na środku stołu podczas niedzielnego, rodzinnego śniadanka w Kielcach”.


Nagrody (fot. Szymon Gradka)

Cenne nagrody rzeczowe, tudzież uznanie (zwłaszcza w oczach Pań) to sprawy miłe – ale prędzej czy później przeminą – a Puchar będzie trwał – ot co!

Sebastian Miernik




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Manewry [15]
    Dzięki za fajną imprezę. Kiedy będą pełne wyniki ?

    13-12-2011
    chmiello