15 lutego 2024 12:03

Przed Mistrzostwami Świata w Edmonton rozmawiamy z Olgą Kosek

Rozmawiamy z Olgą Kosek, która ze świetnym wynikiem (drugie miejsce) zakończyła rywalizację w Pucharze Kontynentalnym (aka Puchar Europy). Teraz przed zawodniczką najważniejsze zawody sezonu – Mistrzostwa Świata w Edmonton w Kanadzie (17-19 lutego).

Olga Kosek (fot. Masato Nakajima)

Olga Kosek (fot. Masato Nakajima)

Gratuluję świetnego finiszu w pucharowej rywalizacji w Sunderland (złoto) i zarazem całego sezonu w pucharze (srebro). Trzeba przyznać, że na drodze finałowej w Sunderland zafundowałaś nam sporo emocji i na końcu dużo radości. Jak ci się wspinało w finale z pozycji faworytki?

Dziękuję :-) Wiesz, bycie pierwszą po eliminacjach ma swoje minusy i plusy, jak wszystko. Rośnie presja, rosną oczekiwania, ale przede wszystkim spędzasz dużo więcej czasu w izolacji (w Sunderland to było ponad 4h). Z plusów – masz komfort wyższego miejsca przy wynikach ex aequo, co też nastąpiło w finałach.

Co do emocji, mam nadzieję, że przede wszystkim były pozytywne. Głównym problemem finałów było to, że w trakcie obserwacji nie widzieliśmy górnej części drogi, bo po prostu pod tym kątem nie dało się zobaczyć chwytów. Wiedzieliśmy tylko, że na każdej paczce coś jest, więc moja wiedza na temat drogi skończyła się po pierwszym skoku. To był zresztą powód przydługiego restu w połowie. Wiedziałam, że na odczytywanie drogi na bieżąco potrzebuję zapasu sił, ponieważ często wybiera się nieoptymalne rozwiązania. W dodatku na ścianie był taki hałas, że nie miałam zupełnie pojęcia, ile zostało mi czasu, więc trudno było mi odpowiednio rozłożyć siły. Cieszę się, że nie zwlekałam z finalnym skokiem, nie wiedziałam, że odbył się w ostatnich sekundach ;-).

Jak wyglądały twoje przygotowania do tego sezonu? Zmieniłaś coś, udoskonaliłaś?

Największą zmianą była dla mnie współpraca z psychologiem sportu (serdecznie pozdrawiam Dominikę!). Myślę, że dzięki temu byłam w stanie osiągnąć tak dobre wyniki w tym sezonie. Łatwiej było mi też połączyć pracę zawodową (szkolenia wspinaczkowe) z treningami. Tutaj też duże podziękowania należą się moim kursantom, którzy czasem wręcz mnie wyganiali na trening po zajęciach :-).

Nadal mamy duży problem z obiektem w Krakowie i gdyby nie Reni sport, to w ogóle nie mielibyśmy gdzie się przygotowywać. Sezon się jeszcze nie skończył, ale już analizujemy z trenerem (Alkiem Huszczo), co należy zmienić i wiemy jedno – jeśli będziemy mieli miejsce do treningu z dziabami w Krakowie w bliższej odległości niż 1h dojazdu autem – będziemy w stanie walczyć o medal Pucharu Świata. Bez tego marnujemy bardzo dużo sił i czasu na organizację treningu zamiast na sam trening.

W tym roku puchar był wyjątkowo bogaty (7 zawodów). Udało ci się wystartować w pięciu. Tak zaplanowałaś, czy były jakieś inne przeszkody? Masz już na koncie jedno złoto, dwa pucharowe srebra i brąz w końcowej klasyfikacji Pucharu Europy. Tegoroczny puchar był jednak trudniejszy, miał formułę open, startowali w nim zawodnicy z Azji i Ameryki. Jak oceniasz to rozwiązanie?

W rzeczywistości edycji było 6, bo dwie odbywały się dokładnie w tym samym czasie na dwóch kontynentach. Planowo miałam wystartować w czterech (pomijając Holandię oraz Francję/USA), ale w ostatniej chwili zmieniliśmy plany odnośnie Francji.

Za formułę Open w dużym stopniu sama odpowiadam, bo jako członek Athletes Commision pracowałam nad zmianami w regulaminie w tym zakresie. Chcieliśmy umożliwić starty wszystkim zawodnikom, a ze względu na brak Pucharu Azji czy Ameryki – takie rozwiązanie wydawało się najodpowiedniejsze. Jedyne, z czym nie do końca się zgadzam, to dołączenie zawodów w Ouray do rankingu. Pierwotnie miał to być Puchar Europy Open (Europa określała miejsce zawodów, nie pochodzenie zawodników), ale po włączeniu Ouray nazwa zmieniła się w Puchar Kontynentalny, a tak naprawdę zrobił się z tego mały Puchar Świata. Zawodnicy licznie i chętnie przyjeżdżali, bo edycji PŚ w tym roku są raptem trzy, a to pozostawia pewien niedosyt po miesiącach przygotowań. Mam nadzieję, że w przyszłości dojdziemy do osobnych imprez w ramach Pucharu Europy, Azji i Ameryki.

Polska reprezentacja w Sunderland (fot. Kuźnia Szpeju)

Polska reprezentacja w Sunderland (fot. Kuźnia Szpeju)

W tym sezonie na zawody pucharowe wyjeżdża dość liczna nasza reprezentacja. Czy widzisz, że to podejście przynosi efekty? Czy jest jakiś systemowy pomysł na rozwój naszych zawodników?

Kadra się powiększa i to bardzo cieszy. Mamy dalsze pomysły na rozwój naszych zawodników, choć trudno mi określić je jako „systemowe”, bo jak w każdym młodym sporcie – system dopiero powstaje. W planie mamy regularne konsultacje w Krakowie, Rzeszowie i Warszawie. Doszliśmy również do etapu, w którym po raz pierwszy przeprowadzimy zawody kwalifikacyjne.

Jeśli chodzi o liczną reprezentację, nie da się zdobyć doświadczenia nie startując w zawodach, także na pewno przynosi to efekty. Doświadczenie startowe to ważny aspekt przygotowań. Mam nadzieję, że w tym i przyszłych latach będziemy mieć liczną reprezentację na wielu imprezach. Nie tylko tych największych, ale też Pucharach Słowacji czy Czech. Tak naprawdę to najlepsze miejsca do zdobywania doświadczeń. Pamiętam, że w swoim rekordowym sezonie startowałam w 15 imprezach (Janek Mondzelewski w 13). To jeden z elementów, który przekazujemy nowym zawodnikom –  tego doświadczenia nie da się zastąpić, a bardzo pomaga.

Przed nami MŚ, z jakimi oczekiwaniami lecisz do Kanady? Patrząc na wynik z Sunderland forma jest…

Najważniejszym oczekiwaniem było niezgubienie bagażu w podróży do Kanady. To już się udało, także plan został zrealizowany, teraz możemy na spokojnie wystartować :-).

Trzymam zatem mocno kciuki za jak najlepszy start całej reprezentacji!

***

Kibicować na żywo naszym zawodnikom możemy dzięki zaplanowanym przez organizatorów transmisjom.

MŚ w Edmonton są zarazem 3. edycją Puchar Świata.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum