Apache Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> "Myślę, że poważna bywała zawsze, a jego
> popularyzacja pozwala właśnie na to, żeby zeszło z
> niego dużo powietrza. Nagle „elita”, lokalna czy
> globalna, przestaje ludzi interesować, bo chodzą
> sobie trasy po kolorach dla przyjemności. Tę
> ostatnią definiują wedle własnego widzimisię, a
> nie tak, jak chcieliby demiurdzy, luminarze, czy
> królowie - podwórka własnego czy cudzego. Nagle
> ci, których określało miejsce w szeregu, tracą
> grunt pod nogami i muszą zrewidować źródła własnej
> motywacji. Wystarczy spojrzeć na Szalonego, żeby
> się przekonać, że potrafi to człowieka całkiem
> sfilcować."
>
> Zmierzch autorytetów. O tym piszesz?
> Dla mnie to raczej smutne bo może koleś robi8a po
> czerwonych czy bordowych w niebieskie paski ale
> kto to jest Johnny Dawes nie ma bladego pojęcia.
>
Nie wiem, czy potrzebuję autorytetów we wspinaniu. Wolę ludzi, którzy kochają być na skale, zarażają pasją i inspirują, a nie objaśniaczy, pouczaczy i recenzentów zakochanych we własnym odbiciu - obecnym lub przeszłym, zainteresowanych przede wszystkim potwierdzaniem i utrzymywaniem swojej pozycji guru.
Akurat Johnny Dawes do tej pierwszej kategorii należy, przy tym dobrze się dogaduje z nadchodzącą starością, a przynajmniej takie sprawia wrażenie. To buduje. Innym przykładem człowieka z taką energią jest dla mnie Peter Croft. Wiele wskazuje na to, że takim gościem był też Darek Król. Może to nie przypadek, że wyjechał z Polski?
Uważam za zdrowsza jest sytuacja, kiedy ktoś nie wie, co to jest Indian Face, niż kiedy jest przyuczony i dyscyplinowany do tego, żeby czuć się gorszym, bo robi tylko E5.
>
> "Wciąż możesz być pomocnym kolegą i najpierw
> zapytać, czy na patent jest chęć."
>
> O niee. Dziękuję.
> Przypomniała mi się taka sytuacja :
>
> Siedzę sobie ze znajomymi w jakimś obskurnym
> barze. W latach 90 na prowincji to naprawdę były
> odjechane lokale :)
> Wstaje jakiś koleś najebany jak bombowiec i udaje
> się bardzo chwiejnym krokiem w stronę wyjścia.
> Ledwo idzie. W garści trzyma pieniądze ( pewnie
> tyle co zostało z wypłaty) Nagle kasą wylatuje mu
> z ręki i rozbryzguje po lokalu.
> Koleś jest tak najebany że nie ma szansy żeby ją
> pozbierać.
> Zrobiło mi się gościa żal. Pobiegłem pozbierałem
> te pieniadze i włożyłem mu w kieszeń potarganej i
> obrzyganej koszuli.
> Popatrzył na mnie przez chwilę i mówi " Teraz mi
> kurwa rozporek zapnij"
>
Fair point. Zapytam tylko, czy był górnikiem?