W tym, co piszesz, wyczuwam lekkie deprecjonowanie tak zwanego himalaizmu komercyjnego (nie jesteś w tym zresztą odosobniony). Może i słusznie, ale właściwie dlaczego? Czy w 1953 roku droga na Everest przez Przełęcz Południową była trudniejsza niż teraz? Nie. To wciąż ta sama droga. Czy wyprawa J.Hunta działała bez wspomagania? Skądże. Maszerowało z nią oraz zakładało "sahibom" obozy i liny poręczowe tysiące tragarzy wysokościowych i Szerpów (bo Anglicy wydali wtedy Everestowi prawdziwą bitwę i nie brali jeńców). Czy Hillary i Tenzing nie korzystali z tlenu? Korzystali obficie, może bardziej nawet niż współcześni himalaiści komercyjni. Więc dlaczego tamto wejście było "sportowe", a dzisiejsze już nie? Powiesz: to sytuacje nieporównywalne, tam chodziło o pierwsze zdobycie III bieguna Ziemi, a a tu co najwyżej o zaspokojenie osobistych ambicji. OK. Ale w takim razie od którego wejścia zaczęła się komercja? Od 10-tego, od 50-tego, od 100-ego? Czy wejście W.Rutkiewicz było "sportowe" czy "komercyjne"? Przecież tam też był tlen, Szerpowie i pieniądze od prywatnych sponsorów. A co z K2? Czym dzisiejsze "masowe" wejścia komercyjne różnią się od tych sprzed 15 czy 20 lat? Czy żebro Abruzzi stało się nagle jakieś "łatwiejsze"? Czy w kominie House'a nie wisiały już od dawna "kilometry" poręczówek i drabinek? Żarty. Wystarczy pooglądać na You Tubie filmiki sprzed kilku czy kilkunastu lat. Czy nie to samo dotyczy Lhotse, Makalu, Cho Oju, GII, Shisha Pangmy? Czemu zatem Ci dzisiejsi himalaiści, którzy płacą ciężki szmal (i to najczęściej własny), żeby spróbować zdobyć ośmiotysięcznik mieliby by być jakoś "gorsi" od tych wcześniejszych, z lat 80-tych czy 90-tych? Wchodzą tymi samymi drogami, korzystają z tlenu i obfitej pomocy lokalnych społeczności (w każdym wymiarze), więc gdzie jest ta różnica? Czy tamci byli "lepsi"? Przecież to co się czasami nazywa "himalaizmem sportowym" to dyscyplina całkowicie niszowa, którą i dzisiaj i przed laty zajmowało się i zajmuje może paru, może parunastu facetów, bez zadnego widocznego wpływu na to, co się dzieje w głównym nurcie.