AndrzejKo Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Kasku używam. Mój post to drwina z dętej dydaktyki
> tekstu redakcyjnego. Wspinanie z gołą głową - nawe
> t na małych formach - jest tak samo głupie jak jaz
> da bez kasku na nartach, rowerze, rolakach.
>
> Tej dydaktyki nie wspierają ani zaawansowani wspin
> acze, ani nauczyciele - czyli herosi. To jest właś
> nie jakieś do dupy.
Dydaktyka powinna tłumaczyć wyraźnie dlaczego kask jest istotny, przed czym dokładnie zabezpiecza, jakie ma zady i jakie walety. Bo wcale nie jest tak, że zawsze poprawia bezpieczeństwo. Kask czasem ogranicza pole widzenia, trzeba go czasem poprawić, bo gdzieś uwiera (taka chwilowa dekoncentracja to też ryzyko), a przede wszystkim gorzej się w nim myśli w ciepłe dni bez wiatru - łatwiej się przegrzać. Widziałem już parę razy jakie głupie błędy zaczynają popełniać wspinacze balansujący na krawędzi udaru cieplnego.
Nawet w przypadku jazdy rowerem nie jest oczywiste, że stosowanie kasku poprawia bezpieczeństwo - w krajach, gdzie wprowadzono przymus jazdy w kasku, zdarzało się że liczba groźnych wypadków rowerowych nie malała, tylko rosła. Ponoć głównie z powodu zwiększonej tendencji do ryzykownej jazdy, bo niby jak się ma kask, to się bardziej wierzy w swój "immunitet". Ja tam uważam, że to konkluzje z dupy wzięte. Bez kasku jestem bardziej skoncentrowany, lepiej słyszę, więc akurat przy spokojnej jeździe na rowerze w miejscach, gdzie nie ma intensywnego ruchu samochodowego, kask w niczym by mi nie pomógł, zatem bardzo się cieszę, że nie mieszkam w kraju, gdzie polityczni myśliciele zmusiliby mnie do jazdy w kasku swoim głęboko przemyślanym ustawodawstwem.
Przy wspinaniu kask generalnie jest dużo bardziej potrzebny, niż na rowerze, dlatego prawie zawsze ładowałem go do plecaka wyjeżdżając na wspin, ale też prawie nigdy nie zakładałem na łeb. Tzn. zawsze to była kwestia jakiejś w miarę trzeźwej oceny ryzyka. Bulderowanie nad kamienistym podłożem bez materaca - kask na łeb, wspinanie się po nowo otwartych drogach z kruszyzną na skałach wyższych niż 10 metrów - takoż, ale przy zwykłym wspinie na ubezpieczonych drogach w uczęszczanych sektorach nie widzę (na ogół) potrzeby.
Edit:
Zatem jeśli mowa o dydaktyce i hipokryzji instruktorów, którzy wymagają uzycia kasków od kursantów, choć sami ich nie używają, uważam, że więcej pożytku przyniosłoby zabieranie kursantów nie tylko w wyślizgane rejony gdzie nic nie spada, ale też w jakąś kruszyznę, gdzie sam wielki pan instruktor wyjmowałaby z plecaka swój kask i ostentacyjnie zakładał na swój mądry łeb - po takim przykładzie kursanci wiedzieliby jak realnie poprawić swoje bezpieczeństwo używając kasku, zamiast - jak obecnie - zapamiętać, że to tylko dupochron dla odpowiedzialnego za kursantów instruktora.
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2018-08-07 18:21 przez McAron.
