Cześć!
To mój pierwszy post na forum, choć przyznam, że regularnie przeglądam, mniej lub bardziej udane dyskusje które tu toczycie :)
Wspinam się od roku z plusem, z założeniem na spokojny i nieagresywny dla organizmu rozwój, żeby - o ironio - nie skasować się kontuzją.
Ale jak mawiał klasyk g.. chodzi po ludziach.
Sprawa dotyczy palca serdecznego lewej ręki, który po incydencie majówkowym po prostu boli. Ból ulokowany jest (dość trudno go precyzyjnie zlokalizować) w pierwszej części palca, 1 i 2 staw lub pomiędzy, ale ciężko jest mi go jednoznacznie umiejscowić, czy to stawy czy troczek czy cokolwiek innego.
Uraz powstał przy pełnym obciążeniu, w chwycie półotwartym na wszystkie palce, które po prostu wyślizgnęły się i uderzyły o dłoń. W tym momencie pojawił się ból, który szybko minął. Brak jakiejkolwiek opuchlizny, bolesności spoczynkowej czy innych objawów. I tu zaczyna się problem.
Ból pojawia się czasami gdy coś chwycę ale rzadko udaje mi się powtórzyć pozycję w której to nastąpiło.
Jedyny powtarzalny efekt bólowy występuje gdy obciążam palec w pozycji prostej i do zgięcia 45 stopni w 2 stawie.
Zgięty w 2 stawie w pozycji więcej niż 45 stopni bólu już nie powoduje.
W ostatnim treningu na sztucznej obwiązałem fakera i serdeczny razem taśmą i było absolutnie ok, choć przyznam, że jakoś szczególnie nie obciążałem paluchów. Dwa dni później coś chwyciłem i ostry ból...
Od tego czasu cały czas noszę tape na tychże dwóch palcach i w tym układzie jest ok. Osobno palec nie działa.
Obciążenia palców odpuściłem, wszystko na klamach, drążek itp.
Czy ktoś z was miał podobny przypadek? Jakieś sugestie, pomysły co to może być?
Będę wdzięczny za każdą cenną uwagę.