Przepisy licencyjne PZA dla zawodników wprowadzają - zapewne pod naciskiem urzędników z Min. Sportu - biurokratyczny "ład" w miejsce dotychczasowej koleżeńskiej rywalizacji w atmosferze luzu i zabawy. Ministerstwo dzieli jakieś dotacje, obejmuje imprezy patronatem i w zamian chce mieć możność wykazania się w rocznym sprawozdaniu liczbą zarejestrowanych zawodników w rozbiciu na grupy wiekowe i liczbą wydanych licencji.
Przy okazji przepisy te narzucają ksenofobię i delegalizują rozwijającą się (zwłaszcza w rejonach przygranicznych) koleżeńską współpracę i sportową rywalizację ze wspinaczami z unijnych państw sąsiednich (np. czeskimi i słowackimi). W zawodach pod egidą PZA mogą pełnoprawnie rywalizować wyłącznie zawodnicy posiadających licencję zawodnika ważną na dany sezon. A o wydanie licencji zawodnika "mogą ubiegać się tylko i wyłącznie obywatele Polski".
W kategorii "dzieci młodsze" (do 9 l;at) startują też przedszkolaki i maluchy z "zerówek" Jak sobie autorzy "Regulaminu licencji PZA" wyobrażają wyegzekwowanie od niepotrafiących jeszcze czytać szkrabów: "4. Zawodnicy posiadający licencję zawodnika PZA zobowiązani są do znajomości aktualnie obowiązujących przepisów i regulacji dotyczących współzawodnictwa we wspinaczce sportowej"?