A może dobrze było by się zastanowić, czy nie poprzestać tylko na usuwaniu starych haków i nie osadzać nowych w niejscach gdzie jest możliwość założenia asekuracji?
W końcu obecnie, w dobie friendów i nowoczesnych kości mamy możliwości jakich nie było ileś tam lat temu. Ostatnio (z braku innych pomysłów) przesolowałem sobie Grań Kościelców. I ku mojemu zdiwieniu są tam całe piękne rządki nowiutkich spitów w odległościach 2m. A najgorsze, że w miejscach gdzie ewidentnie można się asekurować z friendów, czy nawer z kostek. No tak, wtedy nie zawsze będzie to co 2m, czasem odległość będzie większa. ale przecież wspinanie tatrzańskie to nie jest wspinanie skałkowe. Zresztą osadzanie spitów w skałkach w odległości 1m (patrz Kobylańska) to już chyba zakrawa na kpinę. W końcu czym się to różni od wspinania na wędkę?
A w Tatrach pozostawmy sobie odrobinę przygody. Może pozostawmy spity tylko w ewidentnych miejscach gdzie już nic nie da się załozyć przez ostatnie, powiedzmy 5m. A jak komuś psycha siada to ma skałki. Albo niech trenuje psychę. Dochodzi to tego, ze więcej trzeba umieć do przejścia nieobitej czwórki niż szóstki, ale z rządkiem spitów.