"Jest ryzyko, jest zabawa. Albo piargi, albo sława". To leciwe, "branżowe" porzekadło dotyka dwóch kluczowych aspektów szeroko rozumianej działalności człowieka w górach.
Pierwszy to motywacja, która powoduje, że chcemy i próbujemy wejść wyżej, szybciej, trudniej etc. niż dotychczas to uczyniono.
Drugi to ryzyko, będące nieusuwalnym składnikiem tego rodzaju działalności w górach.
Tematu motywacji w obliczu powagi śmierci dwóch młodych ludzi drążyć nie będę. Być może przyjdzie na to kiedyś odpowiednia pora. Być może.
Ale o ryzyku działalności w górach należy mówić jasno i dosadnie - nie żeby straszyć i zniechęcać, ale ku przestrodze.
Ryzyko działalności w górach możemy minimalizować, ale nigdy nie jesteśmy go w stanie całkowicie usunąć. Jeżeli ktoś wspinając się, skacząc na paralotni, zjeżdżając na nartach lub rowerze uważa, że jest całkowicie bezpieczny, to po pierwsze jest w błędzie, a po drugie stanowi dla siebie samego i co gorsza innych poważne niebezpieczeństwo. Aby dokonać racjonalnej oceny ryzyka i na tej podstawie podjąć decyzję o działaniu górskim musimy uzmysłowić sobie, a także posiadać:
1/. Świadomość ryzyk – zagrożeń występujących w danym otoczeniu górskim.
2/. Umiejętność oceny poziomu zidentyfikowanych zagrożeń.
3/. Zdolność określenia indywidualnego lub zespołowego poziomu akceptacji ryzyka, czyli innymi słowy momentu który w moich czasach i środowisku artykułowana była dosadna i jednoznaczna decyzja „c.uj ze wspinaniem, jadę w Karkonosze”.
I o ile punkty 1 i 2 są coraz lepiej rozpoznane, opisane, coraz bardziej zobiektywizowane, o tyle punkt 3 był, jest i będzie w mojej opinii całkowicie arbitralnym i subiektywnym wynikiem oceny indywidualnej osoby lub osób bezpośrednio zaangażowanych. I niestety w wyniku tego skrajnego subiektywizmu, jest to najsłabszy element oceny ryzyka. Pomimo tego, a dokładnie rzecz ujmując, właśnie dla tego uważam, że nie powinno być odgórnych, administracyjnych prób uregulowania poziomu dopuszczalnego ryzyka.
„Gdzie wola, tam droga” – nie znajduje trafniejszej definicji aktywności człowieka – ale to temat na zupełnie odrębną dyskusję.
Jeśli moje „farmazony oczywistości” skłonią choć jedną osobę do refleksji – to będzie więcej niż mogłem się spodziewać.
Pozdrawiam
SR