Spis treści
- Mnogość kategorii
- Jakie wyczyny na drogach normalnych na ośmiotysięczniki pozostają?
- Do czego to zmierza?
Mimo że kategorii nie brakuje, do obsadzenia pozostało już tylko kilka miejsc.
***
Messner zdobył Koronę Himalajów i Karakorum w 16 lat. Kukuczka jako drugi, w niespełna osiem. Były pierwsze wejścia „beztlenowe” (Messner i Habeler na Evereście w 1978 roku), pierwsze zimowe (Wielicki i Cichy na Evereście w 1980 roku). Pierwsze kobiece (Japonki na Manaslu w 1974 roku). Było wiele ciekawych pierwszych polskich wejść, na przykład Wanda Rutkiewicz na K2 w 1986 roku.
W międzyczasie zdarzały się genialne wspinaczki techniczne, nie szukając daleko: Kukuczka-Piotrowski środkiem południowej ściany K2 w 1986 roku. Wspinaczki ryzykowne, jakich dzisiaj mało.
Ale gra medialna toczyła się zawsze wokół wyzwań łatwych do zdefiniowania, zrozumiałych dla szerokiej publiczności. W tym aspekcie raczej nic się nie zmieniło. Ośmiotysięczniki, kolekcje, rekordy. A jaką drogą, w jakim stylu? To pytania ważne, ale tylko dla nas – stosunkowo wąskiej grupy pasjonatów.
Niemniej z biegiem lat wiele się zmieniło. W latach 70. i 80. w sferze tych „zrozumiałych” wyczynów mieścił się sport. Dzisiaj tematów medialnych i równocześnie sportowych zostało już tylko kilka.
Mnogość kategorii
Rekordy międzynarodowe i rekordy polskie. Kobiece, mieszane i męskie. Zimowe i letnie (zimą ośmiotysięczniki zdobyły tylko dwie kobiety – Szwajcarka Marianne Chapuisat zdobyła Cho Oyu w 1993 roku; Élisabeth Revol zdobyła Nanga Parbat w 2018 roku). „Tlenowe” i „beztlenowe”.
Gdy okazało się, że ośmiotysięczniki da się zdobywać bez aparatów tlenowych, himalaiści-sportowcy uznali, że w takim razie tak trzeba. Różnica jest kolosalna, ale skoro się da, to nie ma sensu sztucznie ułatwiać czegoś, co jest trudne, ale nie niemożliwe.
Ciekawym wyjątkiem – i to nie tak dawno – była dyskusja, która toczyła się wokół polskich prób zimowego wejścia na K2 (zimą tlenu jest tam jeszcze mniej – zjawisko to opisywał Michał Pyka: tekst / wywiad). Pojawiły się głosy, że może lepiej najpierw zdobyć szczyt jakkolwiek (czyli z tlenem), a później próbować poprawiać styl. To świadczy o przyzwyczajeniu do pewnego rodzaju progresji we wspinaczkowym świecie.
Od zawsze działamy na podobnych zasadach: najpierw wchodzimy na górę jak puszcza, później staramy się to zrobić jak najbardziej naturalnie (bez tlenu, poręczy, bez technik hakowych – klasycznie, bez stałej asekuracji etc.), a na koniec szukamy trudności (innych dróg na tej samej górze/ścianie). Na zimowym K2 Nepalczycy zadziałali właśnie wg powyższego schematu – wspierani tlenem z butli weszli jako pierwsi na ten najtrudniejszy ośmiotysięcznik.
Wracając do kategorii, mamy jeszcze wejścia ze wsparciem Szerpów, bez personalnego wsparcia Szerpów (tzn. że nie idą z nami, ale pracowali nad przygotowaniem drogi – obecnie standard, gdy ktoś próbuje iść samodzielnie drogą normalną latem) i zupełnie bez wsparcia. Wejścia solo i w zespole. W zespole czysto kobiecym. Są różne style. I różne kombinacje powyższych kategorii, na przykład: pierwsze polskie wejście zimowe bez tlenu i bez wsparcia Szerpów w zespole czysto kobiecym w stylu oblężniczym na Manaslu. Byłoby to akurat również pierwsze kobiece w ogóle i dopiero trzecie kobiece zimowe wejście na ośmiotysięcznik.
Są jeszcze „najmłodsi” i „najstarsi”, ale to chyba tylko w ramach ciekawostek. No i rekordy w szybkim kolekcjonowaniu (Nirmal Purja, Kristin Harila), co może też byłoby ciekawostką, gdyby nie karygodne koszty dla środowiska.
W większości tych kategorii i najróżniejszych ich kombinacji miejsca na podium są już obsadzone. W zeszłym roku jedno z ostatnich takich miejsc zajęła Dorota Rasińska-Samoćko. Została pierwszą Polką z Koroną Himalajów i Karakorum, zdobywając szczyty z tlenem i Szerpami. Jak wiemy, cała sprawa ma przykre post scriptum:
- Apel wspinaczy w sprawie etyki oraz rzetelności w relacjonowaniu dokonań górskich
- Dorota Rasińska-Samoćko odpowiada na „Apel wspinaczy w sprawie etyki…”
Czasy dla osób zainteresowanych takim zdobywaniem ośmiotysięczników są trudne. Wejść na Everest drogą normalną, w sezonie letnim i w dobrym stylu? To niemal niewykonalne. Próbuje tego Piotr Krzyżowski, który zdobywa swoje ośmiotysięczniki samodzielnie i bez butli z tlenem. Niestety jednak na popularnych ośmiotysięcznikach tą samą drogą wchodzi masa ludzi, śpią w tych samych obozach, większość z nich jest obstawiona butlami. Czy sama świadomość tego, że gdzieś obok jest tlen, że gdyby doszło do sytuacji awaryjnej to ktoś mógłby go podać, nie wpływa na postrzeganie ryzyka?
Jakie wyczyny na drogach normalnych na ośmiotysięczniki pozostają?
Do zgarnięcia jest tytuł pierwszego Polaka z Koroną „bez tlenu” – O to stara się Piotrek, który robi co może, by w tej trudnej rzeczywistości jakoś się odnaleźć, na przykład omija „godziny szczytu”. „Tlen” i „beztlen” to dwa różne światy. Krzyżowski jest dopiero drugim Polakiem, który zdobył Everest bez tlenu (pierwszym był Marcin Miotk). Choć nie uniknął sytuacji kontrowersyjnej – lot helikopterem z dwójki podczas zejścia z Everestu.
Nie mamy dalej polskiego zimowego wejścia na K2, nie mamy zimowych wejść kobiecych. Dalej nie ma też zdobywcy wszystkich ośmiotysięczników zimą – to pokazuje, że Himalaje i Karakorum zimą to również „inny świat”.
Co jeszcze? Obserwując kończący się potencjał wyczynowy na drogach normalnych na ośmiotysięczniki do roboty wzięli się narciarze. Andrzej Bargiel i Bartek Ziemski mają w tej chwili po sześć zjazdów + niepełny z Manaslu. Z tym, że Bartek z powodu braku śniegu między jedynką i dwójką, a Andrzej z powodu mgły i bez właściwego wierzchołka. Obaj nie korzystają z dodatkowego tlenu. Na Evereście Bargiel zmienił jednak swój styl – skorzystał z dużej pomocy agencji Seven Summits. Na atak szczytowy wyruszyło z bazy wraz z nim 12 Szerpów. Na południowy wierzchołek oprócz Bargiela dotarło 10 Szerpów i jeden filmowiec. Na szczyt wszedł wraz z Dawa Sherpą. Uzasadnienie – brak ruchu na Evereście w sezonie jesiennym, potrzeba samodzielnego poręczowania. Bartek Ziemski do tej pory nie skorzystał ze wsparcia Szerpów.
Wyczynów o wartości sportowej można szukać w wejściach „beztlenowych” i zimowych. Nadal spore pole do popisu mają kobiety (bez tlenu i/lub zimą). Na swoim polu zmagać się będą narciarze.
Za osobną kategorię można uznać bicie rekordów szybkościowych w wejściach na ośmiotysięczniki. Choć zaczęło się to już dawno, swoją drogą od szybkich wejść Krzysztofa Wielickiego na Broad Peak czy Shisha Pangmie, to ruch w tej dyscyplinie rozkręcił się na dobre stosunkowo niedawno. „Biegacze” przekraczają granice możliwości wytrzymałościowych na tego typu drogach. Benjamin Védrines w 11 godzin na K2? Bez tlenu oczywiście. Mimo że z lotem w dół na paralotni (nie musiał schodzić) to i tak przy takim wyczynie inne wejścia drogą normalną latem na K2 po prostu bledną. Może właśnie ten sport pozostanie jako ostatni na drogach normalnych na ośmiotysięczniki? FKT (Fastest Known Time) – w tej dziedzinie granice będzie można przesuwać niemal bez końca.
Do czego to zmierza?
Może do tego, że świat alpinizmu czy himalaizmu sportowego (wyczynów sportowych, czyli przesuwających granice tego co możliwe) w końcu przestanie się interesować wejściami na ośmiotysięczniki drogami normalnymi. Co już w zasadzie ma miejsce.
Może, gdy skończą się medale, skończy się też hype w przestrzeni mainstreamowej. Siódmy (zakładając, że Krzyżowski będzie szósty) Polak z Koroną Himalajów i Karakorum – czy to dalej będzie interesować widzów?
Tak czy siak, prawdziwie ciekawe rzeczy dzieją się z dala od dróg normalnych, a nawet z dala od ośmiotysięczników, które – nie oszukujmy się – zmieniły się już w jarmarki, na których bardzo bogaci ludzie kupują sobie pompki do ego. Wielu wspinaczy nie ma ochoty się do tego zbliżać.
Żal gór, zadeptanych, zaśmieconych, i Szerpów którzy giną, ryzykując w pracy dla uprzywilejowanych z „lepszego” świata. Paradoksalnie są to w jakimś stopniu negatywne konsekwencje pięknych i inspirujących historii z ery eksploracji ośmiotysięczników.
Ale jest też optymizm – w naszym wspinaczkowym świecie dzieje się wiele ciekawych rzeczy i wiele osób prezentuje fajne postawy. Przeczytajcie przemyślenia Benjamina Védrinesa, zajrzyjcie do archiwum polskich wypraw eksploracyjnych – tu jest duch prawdziwego alpinizmu.
Eksploracja. Niższe, ale nieznane góry. Dzikie ściany. Eleganckie linie. Pomysłowość, wizjonerstwo, a nawet nonszalancja w planowaniu! Styl alpejski. Szukanie trudności. To nie są łatwe rzeczy. I właśnie dlatego się nimi interesujemy.
CIESZ SIĘ WSPINANIEM, CIESZ SIĘ CZYTANIEM
Mamy nadzieję, że ten tekst Ci się spodobał, że Cię zainspirował, zaciekawił, dostarczył Ci informacji. Jeśli tak to zachęcamy Cię do wsparcia serwisu. Dzięki Tobie będziemy mogli działać jeszcze lepiej. Wielkie dzięki! Do zobaczenia na ściance albo w skałach.
REKLAMA




