PŚ Innsbruck 2025: panie pokazały moc w boulderingu, ale królowa jest tylko jedna
Zawody w Innsbrucku mają swój niepowtarzalny charakter – lokalizacja na dziedzińcu „najlepszego centrum wspinaczkowego na świecie”, wielotysięczna publiczność i widoki na pobliskie Nordkette. To wszystko dodaje uroku i napędza rywalizację. Emocji i walki nie zabrakło również dzisiejszego wieczoru podczas kobiecego finału w boulderingu.
Właśnie dzisiaj przypada 68. rocznica śmierci legendarnego austriackiego wspinacza Hermanna Buhla (zginął na Chogolisie w Karakorum). W Innsbrucku, a dokładniej w zlokalizowanym niedaleko od Kletterzentrum ogródku skalnym Höttinger Steinbruch, zdobywał on swoje wspinaczkowe szlify. Czy te panelowe emocje przypadłyby mu do gustu? Można zaryzykować twierdzenie, że pewnie tak, wszak był niezwykłym atletą…
Wróćmy jednak to boulderowych zmagań pań. Jak zwykle routesetterzy zaproponowali zestaw 4 różnorodnych baldów. Każdy problem sprawdzał inne umiejętności – od lambadowej i paddlowej jedynki, poprzez trikową (klinowanie i przestrzały) dwójkę, a także slabową trójkę, aż do kompresyjnej i niezwykle trudnej czwórki.
Świetnie przez całą rywalizację radziła sobie Janja Ganbret. Na jej powrót czekaliśmy z utęsknieniem i było warto! Królowa topowała po kolei problemy – każdy na swój sposób. Na początku jakby ciut mniej rozwspinana, potrzebowała trochę więcej prób na jedynce. Również dwójka rozpoczynająca się drewnianymi strukturami, w której znalazło się nawet rysowe klinowanie, sprawiło jej odrobinę kłopotów, ale gdy tylko poradziła sobie z tym miejscem to już pewnie ruszyła do przodu, wykonując serię efektownych przytrzymań i przestrzałów. Trójka, czyli techniczna płytka – w zasadzie bez historii, top zaliczony błyskawicznie i bez żadnego zawahania. I w końcu czwórka – wspaniały pokaz mocy, umiejętności szybkiego wyszukania optymalnych ustawień i na końcu dynamiki. Janja z radością strzeliła do końcowej klamy, udanie wieńcząc swój pierwszy start w sezonie.
Start Francuzki Oriane Bertone był dzisiaj może mniej błyskotliwy, ale ostatecznie to ona cieszyła się z drugiego miejsca na podium. Wystarczyły do tego szybkie 2 topy (jedynka i trójka) i 2 zony. Taki wynik potwierdził jej dobrą formę w tym sezonie. Wydaje się, że nieznaczną przewagę nad trzecią Anon Matsufuji zyskała dzięki swojemu doświadczeniu.

PŚ Innsbruck 2025, podium pań: 1. Janja Garnbret, 2. Oriane Bretone, 3. Anon Matsufuji (fot. Lena Drapella / IFSC)
Japonka wspinała się świetnie na jedynce i dwójce, wkładając w baldy jakby mniej siły niż Janja czy Oriane. Ale gdy wydawało się, że utrzyma tempo i pewność, przyszło „zdziwienie” na trójkowym slabie. To właśnie tutaj Japonka straciła szansę na ostateczny triumf. Mocarna czwórka dopełniła formalności – na niej Anon dotarła również „tylko” do zony.
Trochę poniżej swoich oczekiwań wypadła również Amerykanka Annie Sanders. Po czterech podiach w tym roku coś się w niej zacięło. Jeden top na slabowej, dość łatwej trójce dał jej ostatecznie dopiero 6. miejsce.
Wyniki finałów:
- Janja GARNBRET SLO 99.3
- Oriane BERTONE FRA 69.8
- Anon MATSUFUJI JPN 59.5
- Camilla MORONI ITA 53.8
- Mao NAKAMURA JPN 53.6
- Annie SANDERS USA 44.6
- Melody SEKIKAWA JPN 29.3
- Giorgia TESIO ITA 10.0
Pełne wyniki na stronie IFSC.