Ausangate w peruwiańskich Andach – Paweł Sokołowski na szycie pierwszy raz w sezonie [aktualizacja]
W peruwiańskich Andach działa Paweł Sokołowski (4Challenge). Przed główną częścią wyprawy postanowił spróbować sił na szczycie Ausangate (6384 m) w Cordillera de Vilcanota (około 100 kilometrów na południowy wschód od Cuzco). Wspinaczka zakończyła się sukcesem.
***
Oto relacja Pawła.
Z Polski wyleciałem 31 maja. Szybko, bo już 3 czerwca, wspiąłem się aklimatyzacyjne na Jampe (5500 m). Potem zrobiłem sobie cały dzień restu i uderzyłem do bazy pod Ausangate, gdzie o dziwo lokalnych wspinaczy nie brakuje. Góra pozostawała jednak w tym roku niezdobyta – z kilku względów, jednym z nich był kopny śnieg na wielu odcinkach. W bazie okazało się, że droga normalna (D-) nie istnieje, została zmieciona przez lawiny seraków i skalne obrywy i na starcie trzeba było szukać nowego wariantu albo całkiem nowej drogi. W dzień przejścia do bazy 4750 m (3 godziny) okazało się, że na górze działają Amerykanie w całkiem licznym zespole 6 osób, z czego 2 już zdążyły się wycofać.
Następnego dnia wraz z moim peruwiańskim partnerem podeszliśmy do Moraine Campu na 5400 m i tam okazało się, że Amerykanie zarządzili odwrót z 4200 m. Bazując na uzyskanych od nich informacjach, które nie napawały optymizmem, zaplanowaliśmy inny wariant przez Extreme Ausangate (ok. 4900 m) i wieczorne wyjście.
Na górze też panowały trudne warunki termiczne, ale coś mnie tknęło i miałem puchówkę na 8000 zabraną na tę wyprawę (przez wyjazdem sprawdzałem prognozy i faktycznie odczuwalna temperatura wynosiła było -25 stopni C). Przy okazji dowiedziałem się, że ten region sześciotysięczników jest zimniejszy niż Cordillera Blanca.
Ostatecznie wyszliśmy o 23.15, na szczycie zameldowaliśmy się punktualnie o 11 rano – po 11 godzinach i 45 minutach wspinaczki. Powrót zajął 7 godzin i 30 minut, ostatnie 1,5 godziny już po zmroku. Cała akcja trwała 19 godzin i 15 min (z obozu „moreine campu” na 5400 m)
Wielce prawdopodobne (nie lubię wychodzić przed szereg), że to pierwsze polskie wejście [pierwsze polskie należy prawdopodobnie do wyprawy Rzeszowskiego Klubu Wysokogórskiego z 1986 roku – przyp. red, czytaj więcej na końcu relacji]. Na pewno było to pierwsze wejście w 2025 roku. W zasadzie „otworzyliśmy” górę i „otworzyliśmy” drogę na szczyt, która jest połączeniem istniejących wariantów. Trzeba dodać, że droga normalna już nie istnieje. Biegła w jednym z odcinków piękną 350-metrową lodową ścianą o nachyleniu 70 stopni i w całości miała wycenę D-. Była najłatwiejszą na Ausangate.
Naszą kombinację wyceniono na D+. Biegnie ona terenem o nachyleniu do 80 stopni. Na odcinku Extreme Ausangate przeważa teren mikstowy 60-70 stopni. Warunki pozwalały na operowanie dwiema technicznymi dziabami na trudniejszych fragmentach. Dostępu do wierzchołka Extreme „broni” piękne spiętrzenie 80 stopni (20 metrów). Sam Extreme Ausangate jest dość wybitny – albo klęczysz, albo siedzisz na topie okrakiem. Do tego miejsca zdarza się skalny teren – ale ogólnie na całej drodze jest go niedużo (w sumie ok. 20 proc.).
Po wejściu na Extreme Ausangate zaczyna się ostra jak brzytwa grań lodowo-śnieżnych żandarmów, wspin i zjazdy na tym na fragmencie zajmują od 1,5 do 2 godzin – nachylenie do 75 stopni. Potem zastaliśmy niekończące się uszczelinione pola ze śniegiem miejscami do pół uda. Trzeba było torować. Było już niebo łatwiej technicznie, ale zdarzały się odcinki do 50-55 stopni – po tym, co było wcześniej, nie robiły wielkiego wrażenia… Końcówka to już mocno nachylona kopuła szczytowa, do której dostępu broniła wielka szczelina.
Podczas drogi zejściowej musieliśmy cały czas schodzić, zjazdy były niemożliwe ze względu niepewną asekurację. Słońce zmieniło całkiem niezły warun w osuwający się śnieg, przez co nie dało się nawet zainstalować szabli.
***
[aktualizacja, 26.06, 11.43]
Po publikacji teksu Pawła otrzymaliśmy informację, że pierwszego polskiego wejścia na Ausangate dokonali członkowie wyprawy Rzeszowskiego Klubu Wysokogórskiego w 1986 roku. Byli to Andrzej Makaran i Maciej Karon, którzy wspięli się nową drogą. Drugi zespół Krystian Gina’s i Wiesław Szczepanek dotarli na szczyt drogą pierwszych zdobywców. Po aklimatyzacji w Cordiliera Vilcanota wspinacze wrócili do Limy, a potem udali się do Huaraz i Cordiliera Blanca. Tam dokonali wejścia na Nevado Huascaran (główny wierzchołek) drogą klasyczną z przełęczy Garganta. W akcji wzięli udział Krystian Gina’s, Wiesław Szczepanek i Andrzej Pieta (autor info). Dokumentacja znajduje się w archiwach RKW Rzeszów.