19 marca 2025 15:55

Hervé Barmasse pokonuje Gran Sasso d’Italia – 67 kilometrów górskiej przygody

6-7 marca świetny włoski alpinista Hervé Barmasse przeszedł łańcuchówkę Gran Sasso d’Italia, najwyższego masywu Apeninów. Ta wielka eskapada liczyła sobie 67 kilometrów oraz 7200 metrów przewyższenia. Hervé wybierał autonomiczne linie, umiejętnie wspinając się po ścianach i graniach masywu. W efekcie zrealizował pierwszy, samotny, zimowy i pełny trawers wszystkich głównych szczytów Gran Sasso d’Italia.

Harvé Barmasse podczas przejścia Gran Sasso d’Italia (fot. Roberto Parisse)

***

Hervé wyruszył wcześniej rano, 6 marca, z Passo delle Capannelle i pokonał po kolei, wspinając się i schodząc: Monte San Franco, Monte Jenca, Pizzo Camarda, Malecoste, Monte Corvo, Pizzo Intermesoli, Giovanni Paolo II, Pizzo Cefalone, Portella, i Corno Grande. Ten ostatni szczyt, najwyższy punkt masywu, Włoch pokonał wspinając się i zjeżdżając na nartach w nocy.

Po noclegu w Campo Imperatore Refuge wyruszył ponownie w kierunku wschodnim, łącząc Monte Aquila, Brancastello, Torri di Casanova, Monte Infornace, Monte Prena, Monte Camicia i na końcu Monte Tremoggia. Całość trasy wyniosła 67 km, z całościowym przewyższeniem 7200 metrów. Hervé niósł ze sobą cały potrzebny sprzęt, palnik oraz jedzenie na dwa dni.

Dla planetmountain.com tak opisał warunki:

Nie spodziewałem się, że będzie tak męcząco, ale zalegający śnieg na podejściach do skalnych turni i w żlebach powodował, że często zapadałem się do pasa. Ale w sumie tak wyobrażałem sobie tę próbę.

Harvé Barmasse podczas przejścia Gran Sasso d’Italia (fot. Alessandro Beltrame)

Tak pisze o swoim wyczynie:

Szczerze mówiąc wszystko zaczęło się dwa lata wcześniej, kiedy wspinając się solo po południowo-wschodniej grani Gran Sasso moje oczy i serce wypełniło piękno tego miejsca. To wtedy pojawiła się iskra, która zaowocowała powstaniem pomysłu na sportowe wyzwanie, które pozwoliłoby mi doświadczyć góry w najpełniejszy możliwy sposób. Wybór, aby wspinać się w zimie i samotnie, jest pochodną mojego górskiego DNA. Jeśli szukam przygody, to muszę stworzyć odpowiednie warunki, aby mogła się ona ziścić.

Na przykład rok temu nie było śniegu, gdybym wtedy zdecydował się na próbę to wiele rzeczy mogłoby pójść łatwiej – ale czy mógłbym wtedy szczerze nazywać tę wspinaczkę zimowym wyczynem? Tak się składa, że kalendarz nie wpływa już na różnice, możemy je jednak znaleźć, gdy pozostaniemy w zgodzie z naszą etyką i wartościami.

W moim podejściu do alpinizmu mam jeszcze jedną zasadę – „odejmij, aby osiągnąć więcej”. I rzeczywiście, do ostatniej nocy przed wyjściem nie zrobiłem żadnych przygotowań, nie miałem praktycznie żadnej wiedzy o tym, co zamierzam przedsięwziąć. Miałem jedynie ideę i marzenie – to było wystarczające. Mój alpinizm, ponad wszystkim, musi mnie poruszać, musi dawać mi szansę, abym mógł doświadczać nowych rzeczy. Ta zasada zawsze będzie dla mnie szczególnie ważna.

Kiedy mówię o wyjątkowych rzeczach, muszę raczej skupić się na wyjątkowych ludziach. Moja najgłębsza wdzięczność jest zarezerwowana dla moich rozmówców o apenińskich graniach. Tych rozmów było przez lata wiele, w ostatnich miesiącach bywałem w L’Aquila, gdzie spotkałem Lukę Coccetta, Lukę i Roberto Parisse’ów i Igora Antonelliego, wiele osób spotkałem również w Abruzji. Wszystkim bardzo dziękuję. Bez nich nigdy bym nie odkrył na nowo autentyczności tych, którzy bezgranicznie kochają góry.

Źródło: Instagram Hervé Barmasse, planetmountain.com





  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum