13 lutego 2025 10:03

Direttissima wschodniej ściany Rysów klasycznie – Czech-Kimel-Klimczak

W dniach 8-10 lutego zespół w składzie Michał Czech, Maciek Kimel i Tomek Klimczak jako pierwsi uklasycznili Direttissimę wschodniej ściany Rysów. Trudności wycenili na VII M8+, historycznie było to VI- A3.

Wschodnia ściana Rysów liczy około 450 metrów deniwelacji i jest stroma. To jedna z najbardziej oddalonych tatrzańskich zerw. Podejście pod nią zajmuje około 4-5 godzin z parkingu i wymaga asekuracji liną przy jednoczesnym zagrożeniu lawinowym. Direttisimę jako pierwsi pokonali Hendrych, J. Kulhavý, L. Sulovský (Hviezda) w sierpniu 1975 roku.

Direttissima wschodniej ściany Rysów (oprac. Tomek Klimczak, fot. Damian Granowski)

***

Dla Tomka „Klimasa” Klimczaka był to kolejny powrót na drogę. W marcu 2014 roku przeszedł ją w 2,5 dnia z Maciejem Janczarem i mimo że nie udało im się pokonać jej zimowo-klasycznie, wspinaczkę uznano za jedno z najwybitniejszych przejść zimy 2013/2014.

Drugi wyciąg na pierwszym biwakiem, wariant prostujący M7 – wspina się Tomek (fot. Maciej Kimel)

Tomek tak opisywał to przejście:

Wspinaczka trwała dwa i pół dnia. Efektywny czas wspinania to 19,5 h. W mojej ocenie trudności hakowe przy użyciu dziabek nie przekraczały A2, natomiast odcinki klasyczne dochodziły do M7+. Niestety żaden z trudnych wyciągów nie pozwalał na w pełni klasyczne poprowadzenie, z racji konieczności zabijania cienkich haków w wywieszającym się terenie. Często natomiast używaliśmy dziabek jak skyhooków i wieszaliśmy na nich ławki.

W moim odczuciu Diretissima jest piękną drogą na sztandarowy polski szczyt o wymagającym charakterze i trudnym dostępie. Oferuje ciągowe wspinanie jednak z dogodnymi miejscami na biwak. Brak stałych haków zmusza do czytania skały i pełnej koncentracji. Do połowy ściany nie ma zasięgu telefonicznego a zejście na dół jest długie i może być problemem przy kontuzji. To wszystko sprawiło, że przeżyliśmy z Kolą prawdziwie alpejską przygodę właśnie tutaj na naszym tatrzańskim podwórku.

Nie dziwi zatem, że Tomek postanowił dołączyć do Michała Czecha i Maćka Kimela, aby ponownie spróbować przejść Direttissimę zimowo-klasycznie.

Maciek rozpoczyna wyciąg nad okapem (fot. Michał Czech)

Na drugim biwaku (fot. Michał Czech)

Oddajmy głos Maćkowi, który tak relacjonuje tę tatrzańską przygodę:

To były jedne z tych fajnych dni w górach. Kuszeni wyśmienitymi prognozami pogody, wraz z Michałem snuliśmy plany weekendowego wspinania. Postanowiliśmy licytować wysoko i odwiedzić odległe miejsce w Tatrach. Wybór padł na wschodnią ścianę Rysów. Pierwotnie chcieliśmy iść na drogę Biały Rys (Bílý Rys), która zyskała ostatnio klasyczne przejście za sprawą czeskiego zespołu. Natomiast gdy do naszego teamu dołączył Tomasz Klimczak, jasne było, że nasze oczy skierowane będą w stronę Direttessimy. Tomek znał ją dobrze [w 2014 roku przeszedł ją z Maćkiem Janczarem].

Wodzeni ułańską fantazją i dużą dawką optymizmu z dobrych prognoz, ruszyliśmy w 5-godzinny spacerek pod naszą ścianę. Po sprawnym pokonaniu Przełęczy Waga i zejściu do doliny, zaczęliśmy wspinaczkę. Pierwszego dnia pokonaliśmy 3 łatwe wyciągi trawiastą depresją, by około 17 usadowić się na naszym pierwszym biwaku.

Michał na płytach A3 (fot. Maciej Kimel)

Noc piękna, choć mroźna, minęła bez większych ekscesów. Jedynym minusem było to, że nie doszacowaliśmy ilości gazu potrzebnego do gotowania, więc wprowadziliśmy optymalizację i restrykcyjne zasady. Drugi dzień zaczął Klimas, pokazując popis swoich drytoolowych umiejętności na trudnych skalnych wyciągach, przez które przedzierał się niczym burza. Największą zagadką tego dnia była płytka na A3, którą bezproblemowo odczytał Michał, i po poprowadzeniu tego dnia 6 wyciągów zameldowaliśmy się na naszym 2 biwaku.

Ograniczona ilość gazu i wilgotne śpiwory sprawiły, że ten biwak był mniej komfortowy od swojego poprzednika. Otuchy w mroźne chwile dodawał nam fakt, że następnego dnia przywita nas słońce, tak też się stało. Smagani porannymi promieniami, żwawo spakowaliśmy nasz majdan i kontynuowaliśmy wspinaczkę.

Maciek w okapie A2 (fot. Michał Czech)

Po pierwszym wyciągu doszliśmy do największej zagadki drogi, mianowicie do okapu za A2. Przepastne zielone bloki nie zachęcały. Na stanowisku zapadła konsternacja: kto ma podjąć się próby pokonania tej bariery? Wszystkie wyciągi puściły w pierwszej próbie, ciężar odpowiedzialności, żeby tego nie spieprzyć, przypadł na moje barki. Nieśmiało, niczym pierwszy raz z dziewczyną, zgarnąłem sprzęt od chłopaków, a jak przyszło co do czego, wyjąłem z plecaka tajna broń w postaci miękkich butów. Początkowo wyciąg biegł pionową ścianką z dużą ilością kruszyzny, by po 15 metrach dostać się pod kluczowy okap. Kilka minut walki i w dolinie niósł się okrzyk radości. Po kilkunastu minutach na stanowisku meldują się chłopacy. Szybkie ogarnięcie i kolejny wyciąg należał do mnie. Potem zmieniliśmy się z Michałem, który po kilku wyciągach wychodzi ze ściany i z lotną asekuracją wyprowadza nas na szczyt.

Michał, Tomek i Maciek po „odhaczeniu” „Direttissimy” (fot. Michał Czech)

Pomimo że nasze Tatry są małe, to podczas takich akcji można poczuć się jak w najwyższych górach. Dzięki chłopaki za wspaniałą przygodę i za kawał dobrej, nikomu niepotrzebnej roboty!

Michał Czech (PHS, KW Sakwa, Millet, Scarpa, Grivel)
Maciej Kimel (PHS, KW Sakwa, Crag Magazine, Patagonia)
Tomasz Klimczak

Źródło: PHS, FB Macieja Kimela, drytooling.com.pl, archiwum wspinanie.pl





  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum