Adam Bielecki i Wadim Jabłoński na Głównej Grani Tatr – nie udało się, ale przygoda przednia!
Kilka dni temu Adam Bielecki i Wadim Jabłoński podjęli ambitną próbę zimowego przejścia Głównej Grani Tatr. Po 6 dniach wspinaczki (7-12.02) podjęli jednak decyzję o odwrocie.
Zanim przeczytacie ciekawą relację Wadima, rzut oka na historię zimowego GGT. Trzeba przyznać, że realizacji tego wyzwania nie było dużo. Nieodżałowany Janusz Kurczab tak opisywał dotychczasowe wspinaczki:
Bój o zimowe przejście Grani trwał wiele lat i kosztował życie kilku taterników. Doszło do tego, że Zarząd Główny Klubu Wysokogórskiego zaapelował o niepodejmowanie dalszych prób. Nie zastosowała się do niego szóstka warszawiaków: Jerzy Krajski, Czesław Mrowiec, Kazimierz W. Olech, Andrzej Sobolewski, Szymon Wdowiak, i Andrzej Zawada. Przejście powiodło się w dniach 27 marca – 14 kwietnia 1959. Pewnym uchybieniem stylu była przyjęta taktyka: grań pokonywała zmieniająca się dwójka wspinaczy. Pozostali stanowili w tym czasie grupę transportową, która poruszała się obejściami głównej grani.
Autorami kolejnych dwóch przejść zimowych byli taternicy czechosłowaccy. Trwały one jednak dłużej od przejścia polskiego.
Czwarte przejście stało się sukcesem zakopiańczyków: Piotra Malinowskiego, Józefa Olszewskiego i Krzysztofa Żurka. W 10 dni (14-23 stycznia 1978, a więc w okresie zimy kalendarzowej) pokonali oni Grań, nie zakładając składów i nie korzystając z pomocy grup wspierających. Również w 1978 roku miało miejsce wielkie osiągnięcie legendarnego Pavla Pochyly’ego, który przeszedł wielką grań samotnie, w bardzo złych warunkach, na dodatek pokonując również grań Tatr Bielskich (5. przejście).
Szóstego (i chyba ostatniego odnotowanego) przejścia GGT dokonał zespół Słowaków – Michal Sabovčík i Adam Kadlečík na przełomie lutego i marca 2013 roku. Na grani Słowacy spędzili 15 dni, nie korzystając z grup wspierających ani nie zakładając składów żywności. Przejście zostało dokonane w nietypowym kierunku: od Przełęczy Huciańskiej do Przełęczy Ździarskiej.
***
A oto jak Wadim wspomina wspinaczkę GGT z Adamem Bieleckim:
W dniach 7-12.02 razem z Adamem Bieleckim oddaliśmy próbę zimowego przejścia Głównej Grani Tatr. Spędziliśmy w górach 6 dni, pokonując fragment od Zdziarskiej Przełęczy do Wschodnich Żelaznych Wrót. Był to dla nas czas ogromnego wysiłku i pełnego zaangażowania, ale też świetne momenty pełne tego co lubimy najbardziej – bycia w górach i oddaniu się im całym sobą. Tekst będzie długi, ale może kilka osób się nim zainspiruje.

Wspinaczka Główną Granią Tatr (fot. Wadim Jabłoński)
Jak widać po sypiących się w międzyczasie świetnych przejściach, warunki wspinaczkowe były wyśmienite, a jeszcze tydzień temu prognoza pogody zapowiadała się równie dobrze. Firny, niskie zagrożenie lawinowe, przyjemne temperatury i do tego w miarę długi już dzień. Skłoniło nas to do zalicytowania Grani Głównej i spakowania na 11 dni 23-kilogramowych plecaków, które w zamyśle miały dać nam szansę dojścia bez wsparcia przynajmniej na Kasprowy, a być może i do końca tego 75-kilometrowego monstrum.
Nie wszystko zawsze się udaje i trzeba liczyć się z porażką, szczególnie jeżeli podejmuje się wyzwanie celu tak skomplikowanego i rozciągniętego w czasie. Piątego dnia znacznie spadły temperatury, a szóstego do repertuaru doszedł wiatr 50 km/h wraz z opadem śniegu. Nietrudno sobie wyobrazić co to oznacza będąc na Grani. Prognozy pogody wskazywały dalszy opad, jeszcze mocniejsze ochłodzenie i co najważniejsze – brak widoczności. Muszę przyznać że czynnikiem decydującym o wycofie było zabranie przeze mnie zbyt cienkich ubrań, jedynie jednej pary grubszych rękawic, które przemokły i co najważniejsze – rozerwaniu się bocznego suwaka w spodniach z goretexu, co powodowałoby już totalne wychłodzenie. Poza tym szło nam się świetnie, biwaki nie sprawiały nam problemu i sprawnie pokonywaliśmy teren, dochodząc ostatecznie do około 2/3 Grani Tatr Wysokich. Myślę, że przy odrobinie szczęścia i utrzymującej się pogodzie dotarlibyśmy w tym tempie około dziewiątego dnia na Kasprowy.

Na Głównej Grani Tatr (fot. Wadim Jabłoński)
Przede wszystkim chciałbym podziękować Adamowi, który był świetnym partnerem do takiego wyzwania. Adam zjadł zęby na biwakowaniu, jest niesamowitym koniem pociągowym i sprawnie porusza się na lotnej w takim terenie, jakiego na grani jest najwięcej. Świetnie się dogadywaliśmy, wymienialiśmy prowadzeniem, kiedy któryś z nas miał słabsze chwile, no i dzieliliśmy się patentami.
Grań Główna Tatr to twór specyficzny – z każdego jej miejsca można łatwo się wycofać i dotrzeć maksymalnie w 3 godziny na parking. Nie wchodzi w grę czynnik wysokości. Ale jej długość, deniwelacja – i co najważniejsze – ilość terenu odczuwanego jako wspinaczkowy w zimie przewyższa dowolny znany nam cel wspinaczkowy w Himalajach czy Karakorum.

Jeden z biwaków podczas przejścia GGT (fot. Wadim Jabłoński)
Dochodzi tu też najbardziej kontrowersyjne i abstrakcyjne kryterium – jakie spośród kilkuset nazwanych obiektów topograficznych zaliczać a jakie nie. W lecie istnieją przejścia mniej i bardziej dokładne, szybsze i wolniejsze i naprawdę nie mam nic przeciwko porównywaniu ich z moją wycieczką na GGT z lata 2022 r włącznie. Przygotowując się do zimowego przejścia wiedziałem, że wycieczką ono nie będzie i że ciężko będzie zaliczyć obiekty z uznawanego za najmniej ortodoksyjny wariantu Kurczaba, który przyjęliśmy. Zapewne w przypadku powodzenia misji spotkałoby się to z szerokimi komentarzami unieważniającymi nasze przejście przez niektórych “ekspertów”. Całe szczęście mam ten komfort, że realizuję takie projekty dla siebie, a żaden z ekspertów, z którymi się liczę i którzy realnie wiedzą czym zimowe przejście GGT jest, nie posługuje się cytatami z Biblii.
Od czasu pierwszych prób zimowego przejścia GGT raczej większe jej części były omijane i wchodzono jedynie na “największe szczyty”, często z mocnymi obejściami. Najbardziej imponuje mi ostatnie przejście z 2013 roku w wykonaniu Słowaków Michala Sabovčíka i Adama Kadlečíka. Nie dość, że chłopaki spędzili na Grani 15 dni, to szli ją w odwrotnym (trudniejszym) kierunku i trzymali się ostrza, pokonując takie trudności jak uskok Wschodniego Szczytu Żelaznych Wrót. SZACUN!

Adam i Wadim na GGT (fot. Wadim Jabłoński)
My bardzo często lawirowaliśmy szukając mikstowych wariantów i przystępnych zimowo obejść. Dotarliśmy do 70. punktu z Wariantu Kurczaba, pomijając po drodze jedynie 4 nieduże obiekty z listy. Szliśmy tak powietrzne i wymagające odcinki jak Grań Ostrego Szczytu (w nocy!), Grań Batyża i Kaczego Szczytu przy załamaniu pogody, zrobiliśmy Martinkę w 5 godzin, pokonaliśmy uskok Małej Wysokiej, czy też przeszliśmy sprawnie takie przyjemniaki jak Papirusowe Turnie czy całą grań Lodowego. A wszystko to zimą, z ciężkimi plecakami, wspinając się po około 11-12 godzin dziennie.
Osobiście jestem bardzo dumny z tej próby, wiele się nauczyłem i jeżeli nadarzy się jeszcze okazja, z pewnością będę chciał spróbować ponownie. Przejście Grani zimą wymaga sprawnego poruszania się na lotnej w terenie 3-4 często w zejściu, pojawia się też całkiem sporo terenu piątkowego. Trzeba być non-stop skoncentrowanym, mózg nie ma w ciągu dnia chwili wytchnienia. Do tego dochodzi konieczność orientowania się w skomplikowanej topografii. Ciężko mi sobie wyobrazić, żeby przejść tą Grań bez znajomości kluczowych odcinków z lata.
Polskiego przejścia GGT nie było od prawie 50 lat, pewnie w międzyczasie nawet nie było za bardzo realnych prób. Mam nadzieję, że przywołując temat Grani ktoś jeszcze zainspiruje się do próby, być może zakończonej sukcesem.
Wadim Jabłoński (KW Sakwa, Millet, PHS)
Adam Bielecki (Black Yak, Lyofood, La Sportiva Polska, GOG Eyewear, CAMP)
Gratki! [15]
Szkoda, że pogoda Wam nie wytrzymała. Gratuluje podjęcia wyzwania. Może…
andrzej