„Tiger Lily Buttress” na Yashkuk Sar I – szczegóły wyprawy zespołu Franzen-Winckler-Steadman
Równo miesiąc temu pisałem krótko o przejściu zespołu w składzie Dane Steadman, Cody Winckler i August Franzen, który zdobył dziewiczy szczyt Yashkuk Sar I (6667 m) w górach Batura Muztagh-West. Ponieważ był to projekt realizowany w ramach amerykańskiego grantu Cutting Edge, mogliśmy przypuszczać, że była to wyprawa z górnej półki, jednak wtedy nie znaliśmy jeszcze szczegółów. Dzisiaj z przyjemnością nadrabiam zaległości, bo faktycznie jest to przejście warte szerszego opisu.
***
Franzen, Steadman i Winckler weszli na Yashkuk Sar I jako pierwsi 22 września 2024 roku. Wspinali się w stylu alpejskim, podążając imponującym filarem północnym, wznoszącym się nad lodowcem Yashkuk Yaz – odosobnionym, trudnym i o wielkim potencjale wspinaczkowym. Powstała droga Tiger Lily Buttress AI5+, M6, A0, 2000 m. Zespół zdobył oba wierzchołki Yashkuk Sar.
Do tej pory wszystko szło jak po sznurku, nie było walki na śmierć i życie, góra – jak na sześciotysięcznik – nie stawiała wielkiego oporu. Dołączamy do akcji na wysokości 1200 m. Północny filar staje w tym miejscu dęba, przed wspinaczami trudny i nieznany teren – headwall Yashkuk Sar I. Relacjonuje August Franzen:
To był kluczowy moment. Podczas rekonesansu i aklimatyzacji na Sakar Sar [sąsiedni szczyt o wysokości 6271 metrów / było to drugie wejście na ten szczyt – red.] lustrowaliśmy szczególnie uważnie górną część ściany, szukając żył lodu i żlebów, próbując połączyć te systemy w logiczną całość. Dostrzegliśmy wąską wstęgę lodu – na tyle stromą, że była chroniona przed zagrożeniami z góry, takimi jak seraki czy spadające kamienie – i sięgającą szczytu ściany. Wydawało się, że znaleźliśmy rozwiązanie. To miało być strome, trudne wspinanie, ale byliśmy przekonani, że to właściwa droga.
Amerykanie założyli biwak na prawo od upatrzonej linii, ugotowali kolację, wsunęli się do trzyosobowego śpiwora i przygotowali na noc, nastawiając się na wczesną pobudkę. Wtedy wszystko wymknęło się spod kontroli.
Usłyszeli huk. Headwall zdawał się walić. Żlebem, którym zamierzali wspinać się kolejnego dnia, pędziły w dół masy lodu i śniegu. Już wcześniej podczas wspinaczki schodziły wokół nich pojedyncze deski śnieżne i małe pyłówki, jednak to była największa lawina, jaką do tej pory widzieli. Szła tuż obok, dokładnie linią, którą uznali wcześniej za bezpieczną.
Z jednej strony mieli szczęście, gdyby lawina zeszła dzień później, najprawdopodobniej zabrałaby ich ze sobą. Z drugiej, znaleźli się w potrzasku. Kontynuuje Franzen:
Nie mogliśmy nic zrobić. Siedzieliśmy w milczeniu, z poczuciem narastającego niepokoju, wiedząc, że nie powinniśmy tu być. Całe nasze planowanie, rekonesans — włożyliśmy tyle pracy i wiary w tę linię… – wszystko posypało się wraz z lawiną.
Kolejnego dnia rozważali różne opcje, między innymi wycof. Ostatecznie jednak Steadman wypatrzył serię mikstowych progów na lewo od pierwotnej linii, nad którymi górowało „pole szalonych grzybów lodowych, symulator Cerro Torre”. Zjechali więc z żebra, przetrawersowali w lewo i częściowo rynną („błoto i gruz jeszcze sypały się wokół nas”), uciekli na lewą stronę headwallu.
Kolejny biwak, na skompresowanym nawisie śnieżnym wyrastającym śmiało z żebra skalnego, wspinacze określają jako komiczny/niedorzeczny. Faktycznie:
August Franzen:
Musieliśmy wypchać i wyłożyć boki namiotu ubraniami, plecakami i butami, a wszystko przypiąć tak, aby całość była odpowiednio dociążona i namiot nie zapadał się, ani nie przechylał na żadną stronę. To była najbardziej szalona nocka w moim życiu.
Czwartego dnia natrafili na kruszyznę oraz strome i mocno nawiane śniegi. Winckler zdobywał kolejne metry częściowo wspinając się, a częściowo przekopując ku górze. Kawałek wyżej Amerykanie pokonali najtrudniejsze na całej drodze odcinki techniczne w terenie mikstowym (M6). Później ściana położyła się nieco i weszli w rozległy labirynt grzybów śnieżnych, który widzieli wcześniej z dołu – „nie było to technicznie trudne, ale postęp był wolny, prawdziwa mordęga”. Po tym, jak Steadman poprowadził wymagający odcinek w lodzie (AI5+), zespół pokonał jeszcze kilka łatwiejszych fragmentów lodowych, aż do półpłaskiego terenu pod kopuła szczytową.
Po wyjściu z headwallu rozbili biwak kilkaset metrów poniżej wierzchołka, w „prawdziwym leju wiatrowym”. Gdy obudzili się w środku nocy, byli całkowicie zasypani śniegiem, który nawiało przez uchylone dla wentylacji wejście do namiotu.
Następnego ranka, z lekkimi plecakami, ruszyli w stronę szczytu. Franzen:
To było surrealistyczne, czułem się, jakbym śnił na jawie. W oddali majaczyły Nanga Parbat w Himalajach oraz Rakhaposhi w Karakorum. Na północy rozpościerały się potężne Góry Pamir. Po drugiej stronie znajdował się Afganistan i pasmo Hindukuszu. W tej jednej dolinie zbiegały się cztery kraje, cztery wielkie łańcuchy górskie, niesamowite!
Amerykanie nie chcieli schodzić chaotyczną i niebezpieczną linią wspinaczki, zdecydowali się więc wracać przez zachodni kuluar (10 zjazdów), zachodnią grań i najdalszą, zachodnią część ściany. Do obozu na lodowcu dotarli tego samego dnia jeszcze przed zmrokiem.
Biwaki (wysokość drogi, nie n.p.m.):
- około 800 m, powyżej śnieżnej rampy,
- 1200 m, na zawalonym nawisie śnieżnym,
- około 1600 m – szalony biwak,
- około 1800 m, pod kopułą szczytową.
Yashkuk Sar I
Yashkuk Sar I (6667 m) to szczyt w prowincji Gilgit-Baltistan w północnym Pakistanie, niedaleko granicy z Afganistanem, wznoszący się nad lodowcem Karambar. To najbardziej na północny-zachód wysunięta podgrupa górska Karakorum – Batura Muztagh-West. W obszernym opracowaniu, które ukazało się w Taterniku w 2004 roku, Jerzy Wala opisywał ten masyw:
Pomiędzy North Karambar Glacier i wymienioną przełęczą [East Yashkuk Col – przyp. red.] oraz Kutshkulin Glacier i przełęczą East Kóz Col (5450 m) od. zachodu, wypiętrza się grań ze szczytami Yashkuk Sar II (6244 m), z rozległymi zaśnieżonymi stokami od południa, następnie Yashkuk Sar I (6667 m) ze wszystkich stron odgrodzony wielkimi lodowo-skalnymi ścianami (najbardziej przystępną od południowego wschodu) i przylegający doń z ostrą, pełną nawisów granią, dużo niższy szczyt 6100 m.
Amerykanie wybrali cel, przeglądając Google Earth:
Chcieliśmy znaleźć niezdobyty szczyt w Karakorum o wysokości 6000-7000 metrów. W tym przedziale można się wspinać na dużej wysokości, podejmując równocześnie wyzwania techniczne. Można skoncentrować się na wspinaniu, bez konieczności zamartwiania się o skutki przebywania na wysokości.
Yashkuk Sar I próbowały zdobyć w przeszłości dwie ekipy, Rosjanie na początku lat 2000 i Japończycy na początku lat 2010. Żadna z nich nie dotarła zbyt daleko. Oprócz trudności wspinaczkowych, skomplikowana jest również logistyka w tym regionie.
Między innymi dlatego wyprawa trwała aż dwa miesiące. Amerykanie dolecieli do Islamabadu, potem do Skardu, a następnie ruszyli na północny zachód wzdłuż Indusu w kierunku doliny Chapursan. To odległe miejsce, znajdujące się w bliskim sąsiedztwie Afganistanu, Tadżykistanu i chińskiej prefektury Kaszgar, było zamknięte dla zagranicznych ekip przez prawie 15 lat.
Zrealizowanie wyprawy umożliwił grant Cutting Edge wysokości 20 000 dolarów ufundowany przez American Alpine Club oraz marki Patagonia, La Sportiva i Beartooth Alpine.
***
Wyprawa i wspinaczka zespołu Dane Steadman, Cody Winckler i August Franzen dowodzi, że to co określamy mianem „himalaizmu sportowego” ma się (lub może się mieć) dobrze. Nie trzeba podążać wydeptanymi ścieżkami, szukać wymyślnych wariantów na ośmiotysięczniki – nie wszystkie góry Ziemi zostały zdobyte i nadal nie brakuje wyzwań dla alpinistów przez duże A.
Franzen:
Istnieje niezliczona ilość szczytów, które pozostają niezdobyte. Widziałem je z Yashkuk Sar – dziewicze szczyty, dziewicze ściany, formacje, wszystko to jest tak namacalne. Wystarczy staranne planowanie, kreatywność i cierpliwość.
Na razie cieszę się nostalgią po wyprawie, która odcisnęła na mnie piętno w sposób, którego jeszcze nie potrafię wyrazić, pozostawiając wspomnienia, które bardziej przypominają sny niż rzeczywistość. W pewnym sensie moje myśli nadal tam są — na biwaku w pobliżu granicy pakistańsko-afgańskiej, w naszym wspólnym śpiworze, wśród największych gór świata.
Czapki z głów i wielkie gratulacje!
Michał Gurgul
Źródła: climbing.com, August Franzen, Dane Steadman
chapursan [24]
[i]Amerykanie dolecieli do Islamabadu, potem do Skardu, a następnie ruszyli…
mazeno