„Wszystko musiałem mieć idealnie dograne” – rozmawiamy z Michałem Korbanem
Kilka dni temu Michał Korban wspiął się na legendarną Action Directe na Frankenjurze. Ten historyczny pasaż to marzenie wielu wspinaczy, jednak specyfika drogi oraz jej ponadczasowe trudności stanowią wyzwanie, z którym potrafią zmierzyć się wciąż nieliczni. Cieszy, że Michał dołączył do szacownego grona – jako trzeci Polak po Adamie Pustelniku (2010) i Adrianie Chmiale (2019). Oto rozmowa z Michałem.
***
Wspinanie.pl: Prowadzenie tak legendarnej drogi to musi być coś niesamowitego. Co poczułeś po wpięciu liny do stanowiska?
Michał: Poczułem wielką ulgę. Miałem wrażenie, że się uwolniłem. Wiadomo, czerpałem przyjemność z całego procesu, ale fajnie było mieć to już za sobą. Wciąż zastanawiałem się, dlaczego akurat w ten dzień mam zrobić Actiona, dlaczego ten dzień ma być lepszy od poprzedniego. Dlatego też wszystko musiałem mieć idealnie dograne, co bywało męczące.
Kiedy zacząłeś się wspinać i jak się twoje wspinanie rozwijało przez ostatnie lata?
Zacząłem się wspinać w wieku 10 lat, czyli prawie 9 lat temu. Z roku na rok starałem się podwyższać swój poziom wspinaczkowy. W 2019 roku zrobiłem swoje pierwsze 8a – Gorączkę sobotniej mocy VI.5+. W 2020 pierwsze 8a+, Aleję zasłużonych VI.5+/6 i 8b – Sztukę latania VI.6. W 2021 pierwsze 8b+, Fałszywą skromność VI.6+ i 8c – Soczysty sprint VI.7, a w 2022 pierwsze 8c+, Sanjski par. Następnie poświęciłem rok głównie na wspinanie się szybkim RP i OS. W 2024 roku postanowiłem znów podnieść życiówkę.
Z jakich dróg jesteś najbardziej dumny?
Z Fałszywej skromności. Mam wrażenie, że nabrałem wtedy pewności siebie i przestałem się bać wstawiać w trudne rzeczy. Dodatkowo moje następne życiówki, zarówno Soczysty sprint, jak i Sanjski par 8c+ uświadomiły mi, że jestem w stanie poświęcić drodze więcej niż trzy dni :-). Na obie drogi poświęciłem mniej więcej tyle samo czasu, tyle że na Suchy Połeć miałem około półtorej godziny drogi, więc jeździłem, kiedy chciałem. Za Sanjski par zabrałem się na zgrupowaniu kadry narodowej, dlatego też miałem ograniczony czas, więc było to trochę trudniejsze zadanie.
Czy współpraca z kadrą narodową to dobry sposób na rozwój?
Zdecydowanie tak, w kadrze każdy jest w czymś dobry, dzięki czemu uczymy się od siebie nawzajem. Dodatkowo trenerzy mają bardzo dużą wiedzę, którą chętnie się z nami dzielą.
Gdzie trenujesz na co dzień, masz jakiś swój system treningowy? Czy ktoś ci w nim doradza?
Co do systemu treningowego – preferuję old school, sporo campusu i chwytotablicy. Jeśli mam być szczery, to progres właśnie w tych ćwiczeniach daje mi największą satysfakcję.
Na co dzień trenuję na klubowej ściance na Bazie Zbożowej w Kielcach, ale zdarza mi się też trenować w Mobiusie. Zajawkę do wspinania obudził we mnie Paweł Kowalski. Aktualnie treningi rozpisuje mi Kuba Lakwa, a funkcję fizjo sprawuje Aneta Piskulak-Lakwa.
Wróćmy do Action – lubisz zgłębiać historię wspinania? Masz jakichś idoli, ważne momenty historyczne, które cię inspirują?
Lubię. Uważam, że historia takich dróg to ważny aspekt. Zawsze podziwiałem Adama Ondrę ze względu na jego wszechstronność. Zainspirowało mnie właśnie jego przejście Actiona w tak młodym wieku (Czech poprowadził Action Directe w 2008 roku – red.), sam chciałem zrobić tę drogę przed 18-tką, ale niestety nie wystarczyło na to czasu.
Action to jedna z ikon Frankenjury. Droga jest krótka i treściwa, Można tam znaleźć również dłuższe linie. Jakie drogi wybierasz najczęściej – takie jak Action?
Raczej preferuję właśnie takie siłowe wspinanie. O ile z mojej wytrzymałości siłowej jestem nawet zadowolony, to nad wytrzymałością w ogóle muszę jeszcze trochę popracować. Lubię czasem zrobić dłuższe drogi, ale nie czuję się na nich tak dobrze jak na tych krótszych.
Gdzie jeszcze się wspinasz, które rejony lubisz?
Zdecydowanie najwięcej dni przewspinałem na Jurze, lubię się tam wspinać. Staram się jeździć do jak największej ilości rejonów. Za granicą najwięcej razy byłem w Hiszpanii (Gandia, Rodellar, Margalef, Terradets), ale dużo czasu przesiedziałem też w Ospie. Dodatkowo w te wakacje pierwszy raz wybrałem się na dłuższy wyjazd boulderowy do Magic Wood. Najbardziej do gustu, oprócz Franken, przypadł mi chyba Osp.
Jakie masz dalsze plany?
W listopadzie jadę na zgrupowanie kadry narodowej do Selli, ale tam raczej nastawiam się na szybkie RP. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości uda mi się wybrać do Siurany i być może rozgrzebać tam nowe projekty. Mam na oku Jungle speed 8c+/9a oraz Furia de Jabali 9a+. Chciałbym też zacząć więcej boulderować w skałach, bo mega się zajawiłem w tym sezonie.
Zatem powodzenia!