31 lipca 2024 11:44

Paweł Strzelecki (PSPW/IVBV): Nie tylko Mont Blanc. O kilku innych pomysłach na zdobycie czterotysięcznika

Kiedy pomyślimy o alpejskich czterotysięcznikach, jednym z pierwszych skojarzeń niewątpliwie będzie Mont Blanc, najwyższy szczyt łańcucha górskiego. Wspinacze i alpiniści wspomną prawdopodobnie o górze – symbolu Matterhornie czy Grandes Jorasses, których północne ściany zaliczają się do słynnego alpejskiego tryptyku. Bardziej zorientowani przypomną sobie o szeregu innych szczytów, ale prawdopodobnie nawet najbardziej skrupulatni kolekcjonerzy nie będą potrafili wymienić pełnej listy 82 szczytów, które zostały sklasyfikowane w 1994 r. przez UIAA, Międzynarodową Federację Związków Alpinistycznych.

Magia najwyższego szczytu Europy przyciąga tysiące chętnych, ale również prowadzi do kilkunastu ofiar rocznie. Tymczasem zarówno w masywie Mont Blanc, jak i na szerszym horyzoncie znajdziemy szereg interesujących i pięknych szczytów czterotysięcznych, które mogą stać się tymi pierwszymi do kolekcji albo po prostu propozycjami wartymi zdobycia w ramach naszego rozwoju górskiego i zdobywanych kolejnych alpinistycznych kompetencji. Nie podejmuję tu jakiejkolwiek próby klasyfikacji szczytów, a jedynie podpowiadam wam, w którym kierunku warto zerknąć – poza oczywistym i narzucającym się większości Mont Blanc.

***

W cieniu Mont Blanc

W najbliższym otoczeniu Blanca znajduje się czterotysięcznik, który prawdopodobnie jako pierwszy rzuca się w oczy tym, którzy odwiedzą Chamonix choćby w celach turystycznych i wyjadą kolejką na szczyt Aiguille du Midi. Ewentualnie od strony włoskiej wybiorą się na pierwszy spacer lodowcem w rejonie Punta Helbronner i schroniska Torino, gdzie po przekroczeniu przełęczy Flambeau ujrzymy otoczony strzelistymi turniami masyw Mont Blanc du Tacul (4248 m).

Widok na Mont Blanc du Tacul od strony przełęczy Flambeau (fot. Paweł Strzelecki)

Podobnie jak w przypadku Mont Blanc, najłatwiejsze wejście na „Tacula” nie należy do trudnych technicznie. Nie można jednak lekceważyć niebezpieczeństw, z którymi musimy się zmierzyć na drodze normalnej przez północną śnieżno-lodową flankę. Wariant ten lawiruje między wielkimi szczelinami, serakami, a fragmenty drogi bywają wylodzone. Po opadzie śniegu droga bywa szczególnie lawiniasta, o czym należy pamiętać także w środku upalnego lata.

Północna flanka Mont Blanc du Tacul z widocznym śladem lawiny wywołanej przez podchodzący zespół. Słoneczny dzień po jednodniowym opadzie, 8 lipca 2024 r. (fot. Paweł Strzelecki)

Alpiniści muszą zatem wykazać się doświadczeniem w stosowaniu asekuracji adekwatnej do istniejących zagrożeń tak, aby na bieżąco minimalizować ryzyko wpadnięcia do szczeliny i ryzyko upadku w stromym terenie. Najtrudniejszy technicznie fragment drogi znajduje tuż przed szczytem, gdzie do pokonania mamy niewielkie, ale strome i eksponowane spiętrzenie. Nagrodą za trudny będzie rozległa panorama dająca dobry wgląd w północną i wschodnią stronę masywu Mont Blanc.

Odwiedzając masyw Mont Blanc od strony włoskiej naszą uwagę niewątpliwie przykuje strzelista turnia zwana Zębem Giganta (4013 m, Dent du Geant). Dla kontrastu względem Mont Blanc czy Mont Blanc du Tacul, Ząb uchodzi za jeden z najtrudniejszych czterotysięczników w całych Alpach i w okresie złotej ery alpinizmu pozostawał niezdobyty. To tu latem 1880 roku jeden z najwybitniejszych alpinistów epoki, Anglik Albert Frederick Mummery, podczas próby ze szwajcarskim przewodnikiem Alexandrem Burgenerem pozostawił pod wielką płytą skalną swoją kartę wizytową z dopiskiem: Absolutely impossible by fair means (Absolutnie niemożliwe do pokonania uczciwymi metodami).

Ząb Giganta widziany od strony schroniska Torino w warunkach, które możemy zastać na początku sezonu letniego (fot. Paweł Strzelecki)

W efekcie na drodze pierwszych zdobywców z 1882 roku zainstalowano szereg sztucznych ułatwień, w tym metalowe pręty i na stałe zawieszone grube liny, które znacząco ułatwiają wspinaczkę. Tym samym szczyt stał się dostępny dla większego grona zdobywców, a trudności techniczne z wykorzystaniem lin nie przekraczają III stopnia w skali wspinaczkowej.

Monolit szczytowy zbudowany jest z bardzo dobrej jakości granitu natomiast samo podejście pod Zęba wiąże się z pokonaniem na początku sezonu letniego bardzo stromych pól śnieżnych, a w późniejszej części lata – dość kruchego skalnego terenu. Bezpieczne przejście z lodowca w skałę często wymaga dużej dyscypliny w zespole z uwagi na duże szczeliny brzeżne. Powrót ze szczytu odbywa się zjazdami (wystarczy pojedyncza lina 60 m) przez południową ścianę z wykorzystaniem dwóch linii stanowisk. Dodajmy, że dość powietrznych.

Zjazdy z Zęba (fot. Paweł Strzelecki)

Nie takie podobne bliźniaki

Kiedy przeniesiemy się bardziej na wschód, do centralnej części Alp Pennińskich, wśród licznych czterotysięczników Masywu Monte Rosa wypatrzymy dwa szczyty o dość podobnej sylwetce – Pollux (4092 m) i Castor (4228 m). Oglądane od strony północnej z Gornergrat wyglądają na tyle podobnie, że prawdopodobnie stąd skojarzyły się z mitologicznymi bliźniakami.

Oba szczyty są relatywnie łatwo dostępne i osiągalne w trakcie jednego dnia z wykorzystaniem kolejek na Klein Matterhorn od strony szwajcarskiej lub Plateau Rosa od strony włoskiej, co wymaga jednak sprawnego (szybkiego) poruszania się zarówno po lodowcach, jak i w trakcie samej wspinaczki na oba szczyty. Dla tych, którzy cenią sobie spokojniejsze tempo lub nie chcą wykorzystywać infrastruktury kolejkowej, bazą wypadową będzie dostępne szlakiem z doliny Ayas schronisko Rifugio Guide della Val d’Ayas, położone na morenie lodowca praktycznie u podnóża Polluxa.

Castor i Pollux widziane od strony stacji Gornergrat (fot. Simo Räsänen / Wikimedia Commons)

Niezależnie od tego, który wariant wybierzemy, podejście pod oba szczyty prowadzi przez mocno uszczeliniony lodowiec Verra, stąd naszą przygodę z tymi szczytami powinniśmy rozpocząć od wybrania właściwego okresu w sezonie i rozpoznania warunków na lodowcach.

Mimo „bliźniaczych” nazw wspinaczka na szczyty najpopularniejszymi wariantami ma odmienny charakter. O ile wyższy z bliźniaków – Castor – jest w dobrych warunkach szczytem stricte firnowym, o tyle na Polluxie czeka o wiele bardziej zróżnicowany teren. Klasyczna droga południowo-zachodnim ramieniem początkowo prowadzi początkowo mikstowym terenem i doprowadza pod skalny bastion, którego pokonanie ułatwiają wiszące na stałe łańcuchy i grube liny. Po ich pokonaniu mijamy figurę Madonny i nietrudną już śnieżną granią osiągamy wierzchołek.

Pollux – skalny bastion (fot. Switzerland Tourism)

Właściwa wspinaczka na Castor od strony lodowca Verra zaczyna się z przełęczy miedzy bliźniakami (Zwillingsjoch) i prowadzi przez zachodnią flankę szczytu. W dobrych warunkach i zwłaszcza w pierwszej części sezonu letniego do pokonania mamy strome pola śnieżne. W późniejszej części sezonu możemy spodziewać się odcinków w lodzie, a samo dojście do grani może wymagać pokonania szczeliny z pionową ścianką. Ostatni odcinek to bardzo powietrzna, śnieżna grań wymagająca od alpinistów szczególnego skupienia.

Zachodnia flanka Castora (fot. Alex Saunier / Camptocamp.com)

Jakkolwiek zachodnia flanka pozostaje najczęściej celem samym w sobie, to ciekawą propozycją będzie też trawers wierzchołka w kierunku wschodnim i przejście do schroniska Rifugio Quintino Sella drogą pierwszych zdobywców, co doda z pewnością naszemu przejściu klasy.

Zejście z Castora południowo-wschodnią granią (fot. Paweł Strzelecki)

Doskonałe Spaghetti

Masyw Monte Rosy jest najpotężniejszym zgrupowaniem czterotysięczników w Alpach i stanowi doskonałą propozycję zarówno dla początkujących alpinistów, jak i tych bardzo doświadczonych. Rejon ten jest łatwo dostępny od strony włoskiej, gdzie schroniska Mantova i Gnifetti stanowią doskonałą bazę wypadową na szczyty otaczające lodowiec Lys. Trasa, prowadząca przez kolejne czterotysięczniki, wije się niczym doskonałe włoskie spaghetti, które w Rifugio Gnifetti smakuje szczególnie dobrze. Dodajmy, że często można spotkać się z opinią, że wśród wysokogórskich schronisk to właśnie w Gnifetti mają najlepszą kuchnię, a kolacje czy może raczej wieczorne biesiady warte są swojej wysokiej ceny, co nie zawsze jest standardem w Alpach. Trasa wiodąca przez kolejne szczyty masywu Monte Rosy od Cervinii po Gressoney nieprzypadkowo nazywana jest właśnie „Spaghetti Tour”.

Najpopularniejsze szczyty południowo-wschodniego sektora masywu to Punta Giordani (4046 m), Piramide Vincent (4215 m), Ludwigshohe (4341 m), Corno Nero (4341 m), Parrotspitze (4432 m), Signalkuppe (4554 m) i Zumsteinspitze (4563 m). Wszystkie, oprócz pierwszego, dostępne są z lodowca Lys. Łatwy dostęp do szczytów będących łakomym kąskiem dla kolekcjonerów sprawia, że trasa w górę lodowca często jest pełna pieszych i narciarskich zespołów, a ścieżka jest bardzo wyraźna, co bywa zaletą, choć nie może nas zwalniać z obserwacji terenu i krytycznego myślenia. Na naszej drodze znajdziemy szereg bardzo dużych szczelin, a pierwsze z nich napotkamy praktycznie zaraz za schroniskiem. Z nieznanych mi powodów to właśnie w tym rejonie Alp najczęściej możemy zaobserwować wieloosobowe zespoły, których członkowie idą tuż obok siebie, nawet w odległości 2-3 metrów.

Przypomnijmy, że współczesnym standardem odległości i dyscypliny linowej na lodowcu jest 8 – 10 – 15 czyli:

  • 2-osobowy zespół – co najmniej 15 m odległości między członkami zespołu i obligatoryjnie węzły hamujące,
  • 3-osobowy zespół – co najmniej 10 m odległości i zalecane węzły hamujące,
  • 4-osobowy zespół i większy – co najmniej 8 m odległości.

Zespół na lodowcu Lys (fot. Paweł Strzelecki)

Pierwsza nitka naszego spaghetti odbija na wysokości ok. 4000 m na wschód i poprzez umiarkowanie stromą północno-zachodnią flankę osiągamy szeroki grzbiet Piramide Vincent.

Kolejne dwa szczyty, Corno Nero (Schwarzhorn) i Ludwigshohe, znajdują się na wyciągniecie ręki i od naszej formy i stanu aklimatyzacji zależy, czy pokusimy o wejście na nie tego samego dnia. Kierujemy się na północ, mijamy skalną wyspę Balmenhorn, gdzie znajduje się czterometrowa figura „Chrystus szczytów”(Cristo delle Vette) i małe Bivacco Giordano CAI. Pamiętajmy, że „bivacco” w przeciwieństwie do „rifugio” nie jest schroniskiem tylko miejscem, gdzie w sytuacji awaryjnej możemy przeczekać np. załamanie pogody i nie służy do planowanych noclegów w celu realizacji niskobudżetowych wyjazdów. Właściwe szczyty zdobywamy z przełęczy miedzy wierzchołkami. Na Corno Nero czeka nas stroma śnieżno-lodowa flanka i krótki odcinek skalny, a na Ludwigshohe wejdziemy wprost w górę z przełęczy na śnieżną grań.

Nieco dalej na północ od wspomnianej grupy znajduje się Parrotspitze, które widziane z południa przypomina wielogarbną kopkę bez wyraźnego wierzchołka, a oglądane od strony zachodniej przypomina przepiękną smukłą piramidę. Szczyt zdobywamy bardzo eksponowaną, przyprawiającą o zawroty głowy granią.

Parrotspitze widziany od strony przełęczy Lysjoch (fot. Paweł Strzelecki)

Ostatnie dwie propozycje naszej trasy przez Montę Rosę to Signalkuppe i Zumsteinspitze. Na szczycie tego pierwszego szczytu znajduje się najwyżej położone schronisko w Alpach – Cappana Regina Margherita, nazwane tak na cześć królowej Włoch, a nie włoskiej królowej pizzy. Jednakowoż, jeśli tylko najdzie nas ochota na zjedzenie kawałka placka z sosem pomidorowym na wysokości ponad 4554 m to Cappana Margherita wydaje się być najwłaściwszym miejscem. Schronisko osiągamy poprzez śnieżno-lodowe zbocze łukiem od strony przełęczy Gnifetti.

Trasa na Zumsteinspitze wznosi się z przełęczy blisko grani, na której często tworzą się ogromne nawisy nad liczącą ponad 2 km przewyższenia wschodnią ścianą Monte Rosy, ścianą Macugnmaga. Ostatni skalny odcinek pokonujemy w łatwej wspinaczce od lewej strony.  Z wierzchołka mamy doskonały wgląd w stromą południową ścianę i skalne granie najwyższego punktu masywu – Douforspitze. Ale to już pomysł na kolejną przygodę.

Paweł Strzelecki (PSPW/IVBV)

W cyklu:

Cykl porad dotyczących bezpieczeństwa górach – turystyka górska, skitouring oraz alpinizm – realizowany jest przy współpracy z Polskim Stowarzyszeniem Przewodników Wysokogórskich PSPW/IVBV.





  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum