Fundacja Dajesz!, czyli musimy przygotować w jakiś sposób Jurę na wspinaczy” – rozmawiamy z Michałem Czubakiem i Piotrem Głowackim
Rozwój turystyczny i wspinaczkowy Jury, aktywizacja sportowa dzieci, organizacja wspinaczkowych spotkań Pion Poziom i zawodów wspinaczkowych, to główne (choć nie jedyne) działania i pomysły dwójki przyjaciół. O zacięciu do wspinania i działań „pro publico bono” rozmawiamy z twórcami Fundacji Dajesz! – instruktorem-wspinaczem Michałem Czubakiem oraz aktorem-wspinaczem Piotrem Głowackim.
***
Piotr Turkot / wspinanie.pl: Połączyło was wspinanie. Każdy z was pochodzi z innego miejsca i w inny sposób do tego wspinania trafił. Opowiedzcie, jak to się zaczęło? I co we wspinaniu jest dla was najważniejsze?
Michał Czubak: Zacząłem się wspinać 25 lat temu, a do wspinania trafiłem przez góry. Najpierw były zwykłe wycieczki, potem poszedłem na kurs skałkowy w Rzędkowicach. No i w końcu wspinanie tak mnie pochłonęło, że stało się dużą częścią mojego życia. To był 1999 rok, skończyłem akurat szkołę średnią. Później postawiłem na wspinanie także zawodowo, chciałem szkolić ludzi w skałach. Do tej pory staram się w tym wspinaniu rozwijać.
A co daje mi wspinanie? Totalnie zmieniło moje życie na lepsze – w aspekcie fizycznym, psychicznym, mentalnym. Nie wyobrażam sobie teraz życia bez wspinania.
Jesteś instruktorem, masz swoją szkołę.
Tak, prowadzę szkołę, która nazywa się Project Podzamcze, ale to był początkowo po prostu projekt związany z opieką nad rejonem Podzamcza. Potem przerodził się w szkołę wspinania. Powiedzmy, że jestem takim nieformalnym kustoszem tego miejsca. Chyba w 2008 roku zrobiliśmy dużą akcję wymiany asekuracji w Podzamczu. Potem miałem krótką przerwę we wspinaniu, wróciłem do niego, już na poważnie, w roku 2019.
Wydaję też przewodnik w formie e-booka. Na tę chwilę opisanych jest pięć rejonów Jury Środkowej.
Piotr Głowacki: Ja trafiłem do wspinania przez film Broad Peak, przygotowując się do roli Alka Lwowa. Bardzo się cieszę, że akurat jego, bo w scenariuszu, ale i w życiu nazywał siebie bardziej alpinistą, zajawionym bardziej na wspinanie. Tak więc przygotowując się do tej roli, przekierowałem swoją uwagę nie na Himalaje czy Karakorum, ale na skałki. Pierwszą osobą, która mnie do tego świata wprowadziła, był Jarek Mazur.
Pierwszy raz poszedłem na ściankę w Warszawie. Początkowo miałem wątpliwości: po co mi to, na tych kilku metrach. Ale jak już zacząłem się wspinać, sprawiało mi to niezwykłą radość. Potem skończył się film i bałem się, że skończy się też wspinanie. Ale tak się nie stało, na ściankę zaczęła chodzić też moja żona Agnieszka, zaczęliśmy się wspólnie wspinać z dziećmi. Wspinanie stało się naszym hobby. Właśnie przed chwilą rozmawialiśmy o Kalymnos, planujemy jechać tam w listopadzie. Można powiedzieć, że wspinanie wprowadziło nam porządek do życia.
Z kolei Michała spotkałem pierwszy raz, wspinając się na Czubatce w Podzamczu. I polubiliśmy się. Michał mi ostatnio przypomniał, że spotkaliśmy się już wcześniej. I to jest bardzo znaczące, symboliczne dla naszej relacji i tego, co robimy. Będąc z żoną jeszcze zupełnie początkującymi wspinaczami próbowaliśmy zawiesić dla dzieci wędkę na Adepcie i wtedy pojawił się chłopak, który zaproponował, że nam pomoże. Po latach okazało się, że to był właśnie Michał (śmiech).
Michał: Kiedy wróciłem do domu, powiedziałem żonie, że chyba jakiś aktor przyjechał się wspinać – kojarzyłem go z twarzy. Pokazałem jej zdjęcie w necie i okazało się, że to Piotr Głowacki.
A jak zaczęło się to wasze społecznikowskie podejście do wspinania? Skąd taka potrzeba otwarcia się na innych i działania w interesie publicznym?
Michał: W moim przypadku to dużo wcześniejsza droga. Mam chyba duszę społecznika, bo wszystko zaczęło się u mnie od razu, jak trafiłem do Podzamcza. To był okres, kiedy powstawała IŚW „Nasze Skały”, z którymi cały czas współpracuję. Zrobiliśmy wspólnie kilka projektów. Moje życie społecznika to także współpraca z samorządami, lokalnymi instytucjami. Potem zacząłem trenować dzieciaki. Zauważyłem, że problemy nie występują tylko w samych skałach (problemy dostępowe etc.), ale też we wspinaczce sportowej – patrząc z punktu widzenia trenera wiedziałem, że mogę coś zmienić, komuś pomóc. Po prostu lubię robić coś dla innych ludzi, sprawia mi to frajdę.
Piotr: I tu się spotykamy, bo całe moje życie zawodowe, życie w sztuce, jest związanie właśnie ze „spotkaniem”. Tym spotkaniem jest dla mnie teatr. Kocham teatr, bo jest możliwy tylko wtedy, kiedy istnieje drugi człowiek, z którym się komunikuję. Coś wyobrażonego staje się w pewnym momencie rzeczywistością. Ale w teatrze, filmie zaczęło mi w pewnym momencie brakować takiego przełożenia na real. Poznawałem w swoim życiu teatralnym ludzi, którzy przekierowywali moją uwagę z emocji, konfliktu na to, by używać machiny teatralnej do zrozumienia świata – a tym głównym narzędziem teatralnym jest spotkanie i urzeczywistnianie wyobrażonego. Po 20 latach w show businessie zaczęło mi brakować takiego bezpośredniego przełożenia na rzeczywistość. Ja zresztą też jestem związany w pewien sposób ze społeczeństwem przez edukację. Moja mama była nauczycielką, widziałem, jak aktywizowała ludzi wokół siebie. Z kolei ja sam pracuję w Akademii Teatralnej.
Jeszcze przed spotkaniem Michała poznałem Roberta Subdysiaka – rozmawialiśmy wtedy dużo o wspinaniu i stawało się ono coraz bardziej pasjonujące. Odkrywaliśmy relację między wspinaniem a aktorstwem. Powoli zacząłem łączyć te dwa światy. Michał zdradził mi później, że zawsze marzył o zrobieniu wydarzenia, które połączy wspinaczy. A ja lubię łączyć ludzi (śmiech). No i tak zaczęliśmy organizować Jurajskie Spotkania Wspinaczkowe. Najpierw rozmawialiśmy o jednym wieczorze, a ostatecznie powstał program czterodniowy. Gdzieś w toku rozmów okazało się, że takiej imprezy poświęconej stricte wspinaniu nie ma. Są oczywiście wspaniałe inicjatywy łączące różne dyscypliny, ale kręcące się gdzieś mocno wokół gór. A my pomyśleliśmy, że fajnie byłoby się spotkać pod skałką, wspiąć się, pogadać o tym i czerpać z tego radość.
Elementem niezwykle istotnym jest samo miejsce. Podzamcze to spektakularne miejsce. Poza wspinaczami jest tam dużo turystów. Na przepięknych Cimach często wspinaczom towarzyszą na dole tłumy ludzi. Tymczasem wy chcecie popularyzować Jurę, a ona przecież już jest popularna. Gdzie jest ten klucz? W jaki sposób chcecie, by Jura rozwijała się dla wspinaczy i jednocześnie dla miejscowej społeczności? Jaki macie sposób na Jurę?
PG: Zwróciłeś uwagę na coś bardzo fajnego, że Podzamcze łączy wspinanie i teatr. Że jest piękną teatralną sceną wspinaczkową. Wspinacze tworzą spektakl. Wspinanie jest piękne, skały są piękne (śmiech). Jest to też aktywność, która pokazuje człowieka symbolicznie, pokonującego swoje słabości. Można powiedzieć, że wspinanie jest metaforyczne. Fajne jest to, że ktoś się wspina i można na to patrzeć. Że można potem o tym porozmawiać, że budzi to skojarzenia, wreszcie że wspinanie ma szansę być inspirujące.
Mówimy z Michałem, że popularyzujemy wspinanie, ale bardziej nas interesuje to, że musimy być na tę dużą popularność wspinania przygotowani. Musimy zdawać sobie sprawię z tego, że walorem wspinania skałkowego jest między innymi aspekt towarzyski. Wspinanie to jedyny sport, jaki znam, w którym drugi człowiek nie jest rywalem, którego chcesz pokonać, lecz kimś, kto asekuruje cię w momencie, gdy pokonujesz własne słabości. To dodaje mi energii, bo jest dzieleniem się pasją do wspinania.
Macie przekonanie, że możecie w realny sposób wpłynąć na to, co dzieje się na Jurze?
Michał: Trzeba pamiętać, że wspinacz też jest turystą, tyle że kwalifikowanym. Potrzebuje specjalistycznego sprzętu i wiedzy. Pewnie niektórzy wspinacze się na te słowa oburzą, ale tak jest. W mojej ocenie Jura nie jest jeszcze w piku popularności w sensie turystycznym, jest tuż przed. Wydaje mi się, że Jura nie jest przygotowana na taki boom – zarówno tych, przepraszam za określenie, zwykłych turystów, jak i tych wykwalifikowanych – rowerzystów, wspinaczy. Oczywiście dobrą robotę robią samorządy. My ze swojej strony chcemy te samorządy, lokalnych mieszkańców, lokalny biznes zintegrować i pokazać im, że można działać razem, że mamy fajne pomysły. I że da się wiele zmienić w kontekście ruchu turystycznego, problemów z parkowaniem, ze śmieceniem.
Piotr: Wejdę ci w słowo… Będąc kilka lat przed wspomnianym przez ciebie boomem (zakładamy, że nastąpi za 4-5 lat), widzimy, jak ludzie próbują sobie poradzić z tym, co nazywają rosnącą falą turystyczną. Bywa, że właściciele terenów zamykają dostęp do skał, bo ktoś im przeszkadza, chodzi po polu, śmieci, załatwia się etc. Kiedy przygotowywaliśmy pierwszą edycję Jurajskich Spotkań, zastanawialiśmy się, co – poza radością i zabawą – mogą przynieść praktycznego. Pierwszą naszą ideą było postawienie toalet, czyli podstawa podstaw. Problem, który widzą wszyscy, a niewielu o tym rozmawia. Chodzi nam o to, by lokalni mieszkańcy nie zamknęli się na wspinaczy.
Im więcej będzie informacji o odkrytych skałach, nowych drogach, tym mniejszy będzie tłok w popularnych miejscach…
Michał: No właśnie. W takich na przykład Rzędkowicach w weekend są tłumy ludzi. A wystarczy, że przejedziesz stamtąd kawałek dalej i znajdziesz się w świetnym rejonie, gdzie nie ma żywej duszy. I zastanawiasz się, dlaczego wszyscy są w Rzędkowicach, a nie tu – gdzie są takie ciekawe skały.
Jesteście na etapie rozmów, uświadamiania samorządów, firm działających w regionie? Czy są już jakieś konkretne efekty waszej działalności?
Piotr: Tak. Powstał projekt „Czysta jak Jura”. Udało nam się nim zainteresować pięć gmin, na których terenie są skały: Zabierzów, Ogrodzieniec, Olsztyn Jurajski, Włodowice, Żarki. Rozmawiamy z kolejnymi gminami. Odbyliśmy kilka spotkań. Zaangażował się w to Związek Gmin Jurajskich. W tym momencie jesteśmy na etapie rozmów z ministerstwami. Na zbliżających się drugich Jurajskich Spotkań chcemy dokonać już oficjalnego wejścia w fazę realizacji, czyli zaprojektowania wspomnianych toalet.
Przejdźmy zatem do założonej przez was Fundacji.
Piotr: Fundacja DAJESZ! Jurajska Republika Wspinaczkowa. Słowo „dajesz” pochodzi oczywiście ze slangu wspinaczkowego, pomaga ci wyjść ze strefy komfortu i osiągnąć sukces. Najbardziej spontaniczna forma dopingowania wspinacza. W naszej fundacji słowo „dajesz” oznacza, że wszyscy mamy wspólne marzenie o wspólnocie ludzi (stąd republika), opartej na stuprocentowym zaufaniu i bezpośredniości.
Jedną z waszych głównych idei jest zainspirowanie tym sportem najmłodszych?
Michał: Tak, zaszczepianie w nich pasji do wspinania ze względów zdrowotnych, fizycznych i psychicznych. Zachęcenie ich do aktywności ruchowej. Z drugiej strony pojawia się też nowe pokolenie wspinaczy. Mam z nimi częsty kontakt i zauważyłem, że zupełnie inaczej postrzegają świat. Rolą instruktorów i trenerów jest przekazywanie dalej tych wspinaczkowych wartości.
Piotr: Ja, kiedy zacząłem wchodzić do wspinania, zabierałem studentów szkoły teatralnej na ścianę. I aktorstwa uczyliśmy się poprzez wspinanie. Ta nasza wewnętrzna małpa podaje nam rękę w czasach cywilizacji cyfrowej. Wspinanie jest z nami od zawsze, było z nami przed chodzeniem. Mamy je w swoich genach. Wspinanie jest naturalną ścieżką człowieka, przeciwwagą do siedzenia w domu, przed ekranem telewizora czy komputera. Tak naprawdę wystarczy nie zabraniać dziecku wspinania, stworzyć mu okazję do tego rodzaju aktywności.
Jakie są efekty pracy Fundacji w tym właśnie aspekcie?
Michał: Naszym pierwszym flagowym projektem jest „Droga do góry”, czyli zainteresowanie Ministerstw Edukacji i Sportu tym, żeby wspinanie zaczęło pojawiać się w szkołach, a wraz z nim odpowiednia infrastruktura. Na wstępnym etapie projekt zakłada inwentaryzację, prześledzenie tego, co już mamy w gminach i szkołach, bo ścianek w latach 90. i 00. dość sporo się budowało. Okazuje się, że na przykład powiecie zawierciańskim prawie w każdej szkole jest jakaś ścianka, ale jest nieużywana, bo nie ma jej kto prowadzić, nie ma animatorów wspinania. Kolejnym krokiem jest więc stworzenie szkoleń, budowa infrastruktury w gminach, w których jeszcze jej nie ma.
Piotr: Mamy więc trzy tory. Pierwszy: zachęcenie rodziców do otwarcia swoim dzieciom drogi do tej aktywności. Drugi: infrastruktura i trzeci: szkolenie. Jeszcze przed kontaktem z Ministerstwem Sportu i Ministerstwem Edukacji, staraliśmy zainteresować tym gminy. Z dwiema z nich pilotażowo realizujemy program popularyzacji wspinania, jesteśmy na etapie budowy tam ścianek. Nawiązaliśmy kontakt z Gato Walls, które robi dla nas projekty ścianek. Pojawia się coraz więcej osób, które chcą w tym pomóc, na przykład przekazując pieniądze na budowę tych ścianek czy sprzęt.
Musimy patrzeć na to całościowo. Jedno napędza drugie – mamy jakiś ruch wspinaczkowy, więc musimy przygotować w jakiś sposób Jurę na wspinaczy. Jeśli się wygeneruje jeszcze większy ruch wspinaczkowy, więc Jura musi być na to gotowa. I docelowo naszym sprytnym pomysłem jest to, że jeżeli sto dzieciaków złapie na ściance jakiś chwyt, to potem przynajmniej dziesięcioro pojedzie w skały. Chcemy wyciągnąć dzieci z domów. A skały są bezpieczne, wcześniej tacy ludzie jak Michał je przygotowali, obili, oczyścili. Mamy superbezpieczne drogi. Chcemy, żeby dzieciaki miały jak tam dojechać, gdzie się przespać, gdzie zrobić kupę. Żeby miały się jak obmyć po tym wysiłku, umyć stopy wyjęte z butów wspinaczkowych, założyć klapki…
Michał: I w drugą stronę, żeby też środowisko lokalne miało z tego korzyść. We Włoszech czy Austrii jesteś w stanie zapłacić za parking, nie masz z tym problemu. Więc w Polsce też jestem w stanie zapłacić za parking, tylko niech on będzie odpowiednio przygotowany, z fajnym kiblem. Żeby lokalna społeczność też czerpała z tego korzyści, musimy wskazać jej, jak to zrobić.
Piotr: Pamiętasz, Piotr, taki film z serii Real Rock. O wspinaczu z Seattle, który odkrył jakiś sektor na terenie po dawnych kopalniach. Pojawił się konflikt między wspinaczami i miejscowymi ludźmi. Wspinacze zorganizowali wtedy piknik, na którym wytłumaczyli ludziom, na czym polega wspinanie. Powiedzieli im: wstawcie do sklepu spożywczego trochę magnezji, butów etc. I nagle powstało miasteczko wspinaczkowe. Ci ludzie wyszli z pokopalnianej depresji i nagle stali się centrum wspinaczkowym. Zobaczyli, że wspinacze to fajni ludzie. Ten film to była dla mnie inspiracja. Wzruszam się za każdym razem, kiedy oglądam takie historie.
Trzeci nasz projekt to jest właśnie „Dostępna Jura”. Chcemy, by była przygotowana dla wspinaczy, a jednocześnie miejscowi mieliby w tym swój udział. Chcemy też, by Jura była przyjazna dla ludzi z niepełnosprawnościami, o tym będziemy mówić na najbliższych Spotkaniach. Tacy ludzie przyjadą zresztą na nasz festiwal, na przykład Andżelika, która jeździ na wózku i zdobywa szczyty – na Mnicha pomogło jej dostać się 30 osób. Opowie o tym, co daje jej wspinanie, o uczestnictwie we wspólnocie, która sobie nawzajem pomaga.
***
Tegoroczna edycja Pion/Poziom odbędzie się w dniach 19-21 lipca. Oto garść informacji od organizatorów:
Przed nami druga edycja Jurajskich Spotkań Wspinaczkowych – Podzamcze 2024
Tym razem wybraliśmy dla Was to co najlepsze.
19 lipca rozpoczniemy „Grą o tron” – II bieg z rolką papieru toaletowego w ręce oraz w szpeju wspinaczkowym.
Start przy skale Adept, meta na dziedzińcu Zamkowym… kto biegnie z nami?
Tuż po biegu zapraszamy Was na „Kino Mocne” – maraton filmów wspinaczkowych.
A będą to znane tytuły oraz kilka niespodzianek – niebawem szczegóły.
Sobota to prawdziwa wspinaczkowa uczta. „Pogromcy Jury” czyli II edycja zawodów wspinaczkowych na klasykach Podzamcza . Formuła open i towarzyska forma zawodów sprawi, że będziecie się wyśmienicie bawić.
W tym samym czasie dla prawdziwych profesjonalistów na skale Niedźwiedź odbędą się zawody Juniorskie w prowadzeniu. Juniorzy młodsi oraz Juniorzy będą musieli zmierzyć się z drogami od 7a+ do 8a.
Ale to nie wszystko, tuż po juniorskich finałach odbędzie się pokaz Highline. Rozepniemy go między Kaczorem, a wieżą Zamkową… musicie to zobaczyć!
Wisienką na torcie będzie sobotni wieczór czyli to co kochamy najbardziej: muzyka, światła i wspinanie . Skała Adept zostanie podświetlona, pojawia się obrazy które na długo utkwią w Waszych umysłach, a dźwięki muzyki zapamiętacie do kolejnej edycji.
Kto będzie z nami!?
Organizatorzy