EBC. Karuzela grozy
Nie każdy marzy o górach w ten sam sposób. Choć góry to wolność, od zawsze jedni drugim co pewien czas wchodzili w drogę. Problemy nasilają się zawsze, gdy zbyt wiele osób pożąda tego samego. Niestety, najwyższa góra jest jedna. W soczewce Everestu skupiają się problemy związane z komercją, tłumami, śmieciami, odchodami i zagrożeniami, rosnącymi wraz ze zmianami klimatycznymi. W EBC w tej chwili jest niemal 2500 osób (!). Marketing właścicieli agencji działa, jedno wypromuje, drugie przemilczy. Statystyki muszą się zgadzać, 100 proc. sukcesu. Jest niebezpiecznie, jest nieprzyjemnie, ale interes się kręci. Nirmal Purja świętuje swój 45. ośmiotysięcznik, ale czy tak naprawdę jest się z czego cieszyć?
***
Zeszłej wiosny na Mount Evereście padł niechlubny rekord. Zdobywając lub próbując zdobyć szczyt, zginęło 18 osób (6 Nepalczyków i 12 klientów wypraw komercyjnych).
Rząd Nepalu nigdy nie wprowadził limitu permitów na Everest. W zeszłym roku i tu padł rekord, wydano 478 pozwoleń. W tym roku nieco mniej, o około 20 procent, jednak to nie znaczy, że zainteresowanie szczytem szczytów spadło. Niektórzy robią wstępną aklimatyzację w domu, na przykład w namiotach hipoksyjnych, dzięki czemu wyjeżdżają w Himalaje nieco później. Dlatego ostateczna liczba pozwoleń wydanych w tym sezonie może się jeszcze zmienić. Z końcem kwietnia było tak: na Everest od południa – 352 pozwolenia, na Lhotse – 75, Nuptse – 24, Lingtren – 11, Pumori – 3.
Ruch na Evereście nie będzie jednak mniejszy, a to ze względu na otwarcie góry od północy. Chiny zamknęły dostęp dla obcokrajowców w czasie pandemii. Tej wiosny, po raz pierwszy od czterech lat, zagraniczne wyprawy mogą zdobywać górę od strony Tybetu. Operator Climbalaya zaporęczował drogę przez Przełęcz Północną i zdobył szczyt 6 maja (pierwszy top w 2024 roku). Chińskie władze ustaliły zasady: sezon trwa od 7 maja do 1 czerwca, maksymalnie 300 permitów (w tej chwili potwierdzonych 100) i zakaz wspinaczki powyżej 7000 m BEZ butli z tlenem. Widać wyprawy sportowe, sprawa marginalna, nie były brane pod uwagę.
Ruch w regionie Everestu raczej nie maleje, nawet jeśli rozkłada się nieco inaczej. Postępują też zmiany klimatyczne. A wraz z nimi rośnie ryzyko.
Wracamy na stronę nepalską. 18 kwietnia 2014 roku podczas trawersu lodowca Khumbu zginęło 16 Nepalczyków, transportujących sprzęt dla uczestników wypraw komercyjnych. Zabrała ich lawina lodowa, która zeszła z zachodnich stoków. W tym miejscu seraki urywają się coraz częściej. Dlatego od tego czasu grupa Szerpów specjalizujących się w poręczowaniu lodowca starała się prowadzić drogę jak najdalej od zachodnich stoków. Tej wiosny jednak postępujące zmiany klimatu zmusiły Icefall Doktorów do powrotu na dawną ścieżkę. Ścieżkę potocznie określaną mianem „ballroom of death”.
Nie było alternatywy. Bezśnieżna zima w Nepalu doprowadziła do destabilizacji seraków, lodowych turni i mostów śnieżnych. Przybyło szczelin lodowych, możliwych do przekroczenia wyłącznie z pomocą drabin. Doktorzy szukali innej drogi, ale czas naglił, sezon musiał się zacząć. Wyprawy komercyjne mogą rozpocząć wspinaczkę dopiero gdy zaporęczowana zostanie droga do obozu 2 (6400 m). Ponad tydzień później niż planowali, Doktorzy oddali drogę do użytku. Jednak sami ostrzegli: jest co najmniej pięć niebezpiecznych miejsc, które trzeba przechodzić jak najszybciej!
Tenzi Sherpa opublikował w tym tygodniu nagranie z lodowca:
Nepalski glacjolog Tenzing Chogyal Sherpa potwierdza – zmiany są zatrważające. Zeszłej zimy dwie przełęcze na wysokości ponad 5800 m w regionie Everestu pozostały kompletnie bezśnieżne. „Nagie” przełęcze i dane przedstawiające spadającą liczbę dni opadów i grubość pokrywy śnieżnej, potwierdzając negatywny trend, który – abstrahując od globalnych zmian w biosferze Ziemi – sprawia, że najwyższe góry świata stają się jeszcze bardziej niebezpieczne. Śnieg i lód cofa się w górę, wzrasta ryzyko spadających kamieni i lawin.
Co prawda Nepal wprowadził nowe regulacje, mające zwiększyć bezpieczeństwo – obowiązek wszywania chipów – ale niektórzy wątpią w skuteczność tego rozwiązania. Lukas Furtenbach, szef agencji Furtenbach Adventures, uważa, że zasięg systemu jest niewystarczający w przypadku wypadków z udziałem lawin lodowych:
Lepiej by było, gdyby przewodnicy nie opuszczali swoich klientów, to rozwiązałoby problem.
Już są doniesienia o pierwszych wypadkach i kontuzjach na skutek obrywów i kamiennych lawin.
Wzrost temperatur ma jeszcze jedną nieprzyjemną konsekwencję. Niezamarznięte ludzkie odchody śmierdzą. W tym sezonie, również po raz pierwszy, wprowadzono obowiązek korzystania z worków na kupę. Ekskrementy trzeba znosić na dół. Nepalska organizacja Sagarmatha Pollution Control Committee (SPCC), odpowiedzialna również za działania Icefall Doktorów, ma dopilnować, by nowe zasady były respektowane. Według szacunków SPCC pomiędzy obozem 1 (6100 m) a obozem 4 na Przełęczy Południowej (nieco poniżej 8000 m) leży około trzech ton ekskrementów. Połowa z tego w obozie 4, gdzie pokrywa śniegu również kurczy się, odkrywając kolejne warstwy, i jak pisze Stefan Nestler:
(…) dosłownie śmierdzi w niebiosa. Istnieje ryzyko, że Przełęcz Południowa zamieni się w „ballroom of feces”.
Cały everestowy biznes skutkuje gigantycznym zaśmiecaniem gór. Mimo przepisów zobowiązujących agencje do sprzątania po sobie, śmieci jest coraz więcej. Tenzi Sherpa pokazał w zeszłym roku, jak wygląda wysoki obóz:
Nepalczyk informuje, że agencje posuwają się do usuwania oznaczeń z namiotów, by nie być zmuszanym do znoszenia śmieci…
Butle z tlenem w obozie 2 w tym sezonie:
Niestety taki obraz najwyższej góry świata stał się już normą. Niemniej razi on niektórych co wrażliwszych wspinaczy. Swoimi przemyśleniami po dotarciu do EBC z początkiem maja tego roku podzielił się Piotr Krzyżowski (aktualne postępy polskich wypraw):
Samotny Mohikanin na Lhotse i Everest
Wiedziałem, że wybieram się w sam środek najbardziej komercyjnego rejonu w górach wysokich. Wielu mówiło, że to szczyt komercji, ale ja chciałem się po prostu wspinać na Lhotse, więc co, miałem zrezygnować? Wiem, że w górach wysokich jest co raz mniej miejsca dla takich ludzi jak ja, którzy wspinają się bez wsparcia Szerpów, bez użycia tlenu z butli i bez ogromnego wsparcia agencji i tragarzy wysokogórskich. Do bazy pod Everestem szedłem sam, więc jakoś mnie nie uderzył ten komercyjny wymiar takich wypraw. Natomiast kiedy dotarłem na miejsce i zobaczyłem miasto na lodowcu z ulicami namiotów, ogromnymi mesami w kształcie kopuł, z coffee shopami, gdzie bariści serwują świeżo mielona kawę z profesjonalnych ekspresów ciśnieniowych, z prywatnymi VIP namiotami wyścielonymi dookoła sztuczna zieloną trawą, to zrozumiałem, że będę się czuł tutaj nieswojo. Na dobitkę, pierwszego wieczoru podczas kolacji, kiedy każdy z uczestników poznawał „swojego Szerpę” ja musiałem odpowiadać na pytanie, a gdzie jest mój? A gdy odpowiadałem, że wspinam się solo, to widziałem we wzroku moich rozmówców, zdziwienie, niezrozumienie, obłęd, jak to solo, przecież to Everest. Dlatego chciałem jak najszybciej wyrwać się z tego miejsca, spakować plecak i pójść w ścianę, w moja samotność, solo climbing. Bo tam będę mógł poczuć się wolny, jak zawsze kiedy jestem w górach wysokich.
No właśnie, zrezygnować? Oczywiście są inne szczyty, ale ten jest i pozostanie wyjątkowy. Pozostanie pożądany. Inne pory roku? Racja, ale to już inna bajka. Pytanie otwarte: czy zrezygnowalibyście z marzenia o swoim życiowym projekcie przez tłumy, komercję i przykre widoki?
Szerpowie od zawsze postrzegali działalność górską przyjezdnych jako źródło dochodu i trudno się im dziwić. Dla wielu to jedyny sposób na sensowny zarobek. W ostatnich latach niektórym z nich żyje się coraz lepiej, bo właśnie wypraw jest coraz więcej. Galmping i latte macchiato w EBC? Tam gdzie jest popyt, pojawia się podaż. A popyt nakręca reklama.
https://www.instagram.com/reel/C6WW0f6M6o7/?utm_source=ig_web_copy_link&igsh=MzRlODBiNWFlZA==
Kilka dni temu Nirmal Purja świętował wejście na Makalu, przesuwając tym samym swój własny rekord – po raz 45. wszedł na szczyt ośmiotysięczny. W 2019 roku Purja zdobył wszystkie szczyty wielkiej czternastki w sześć miesięcy i sześć dni. Powstał głośny film 14 Peaks: Nothing is Impossible. Nie jest oczywiście jedyny. Wśród naturalnie predysponowanych i mieszkających w pobliżu gór Szerpów nie brakuje osób z podobnie szokującymi statystykami. Chociażby Kami Rita Sherpa, który ma na swoim koncie 38 wejść na ośmiotysięczniki, czy też Tenjen Sherpa, który w zeszłym roku pobił rekord Nirmala, zdobywając Koronę w 92 dni, na dodatek prowadząc na wszystkie klientkę, Norweżkę Kristinę Harilę. Oczywiście jest też grupowy szturm na K2 zimą.
W podobnym czasie na Makalu doszło do tragedii. W obozie 3 zmarł 54-letni Lakpa Tenji Sherpa. Nepalczyk poczuł się źle podczas zejścia ze szczytu i mimo pomocy kolegów z agencji Seven Summit Treks zmarł. Agencja nie poinformowała o śmierci Lakpy w tradycyjnych komunikatach dotyczących postępów wyprawy, jej przedstawiciele nie chcieli również komentować okoliczności tragedii. Czy przyczyną śmierci były kłopoty ze zdrowiem? A może, czego niestety nie można wykluczyć, Szerpa był poddany presji (własnej, klienta, szefa), aby kontynuować wspinaczkę?
Rekordy, wyścigi i ambicje w górach najwyższych przyciągają tragedie. Ale rekordy i wyścigi, z klientami czy bez, to również świetna promocja. Nepalczycy są świetni w te klocki. Social media, hot newsy, festiwale, a nawet film na platformie Netflix. Widzicie slogan: ośmiotysięcznik dla każdego? Do tego, jak pokazuje powyższy tragiczny przykład – gdy trzeba, niektóre informacje można przemilczeć. Efekty: w tej chwili w EBC jest niemal 2500 osób, licząc przewodników. To 41 wypraw. Wśród zagranicznych posiadaczy pozwoleń: 75 kobiet, 339 mężczyzn.
Karuzela komercji kręci się coraz szybciej, a do kasy ustawia się długa kolejka klientów. Czy mają świadomość zagrożeń? Czy nie przeszkadzają im tłumy i śmieci? Czy wiedzą, z jakim ryzykiem wiąże się niedostateczna aklimatyzacja, pośpiech i presja agencji, by utrzymać wysokie statystyki skuteczności? Dodajmy do tego zmiany klimatyczne, a otrzymamy obraz przykry i zatrważający. Jest niebezpiecznie, cierpią samodzielni wspinacze i środowisko naturalne. I trudno będzie temu zaradzić…
Michał Gurgul
źródła: Stefan Nestler, Alan Arnette, ExplorersWeb, Gripped