Wielka, Większa i Największa: Trawers Silvretty – poleca Wojciech Malawski, przewodnik PSPW/IVBV
Narciarzy skitourowych z roku na rok przybywa. Kasprowy Wierch w słoneczne zimowe dni przypomina oblężoną twierdzę, wypożyczalnie sprzętu skitourowego nie nadążają z obsługą klientów. Niewiele już można spotkać osób, które o skitouringu nie słyszały. W tym mocno profesjonalizującym się świecie, gdzie Free, Steep, Light, Speed ciągną w zupełnie odmiennych kierunkach, chciałbym przypomnieć o nieco zapomnianej i wydaje się przygasającej formule tradycyjnej narciarskiej turystyki – Klasycznym Alpejskim Trawersie Narciarskim.
Każdy, kto w tym śnieżnym świecie poczuje się trochę pewniej, zaczyna wydeptywać własną ścieżkę – jedni z sezonu na sezon wybierają coraz szersze narty i szersze spodnie, a rytm wczesnozimowych miesięcy wybijany jest przez mniej lub bardziej trafione powder-alerty.
Inni – odwrotnie – licząc każdy gram, redukują szerokość i długość nart, a ubrania dobierają coraz bardziej przylegające, aż wcześniej czy później kończą w zawodniczej „gumie” na starcie zawodów.

Na Trawersie Silvretty (fot. Wojciech Malawski)
Są i tacy, którzy z niecierpliwością czekają aż wczesnozimowe, kapryśne śniegi, zamienią się w pewne wiosenne firny i zanim TPN powie STOP, spróbują zjechać po czymś niewiele odbiegającym od pionu, licytując się przy tym tajemniczymi skalami trudności.
W tym mocno profesjonalizującym się świecie, gdzie Free, Steep, Light, Speed ciągną w zupełnie odmiennych kierunkach, chciałbym przypomnieć o nieco zapomnianej i wydaje się przygasającej formule tradycyjnej narciarskiej turystyki – Klasycznym Alpejskim Trawersie Narciarskim w masywie Silvretta.
*
Jeśli jesteście fanatycznymi wielbicielami któregoś z ww. angielskich słówek, prawdopodobnie taka nieco romantyczna wersja przebywania w górach nie przypadnie wam do gustu. Jeśli jednak jesteście otwarci na nowe doświadczenia, a nade wszystko cenicie piękno gór i przygodę, warto spakować plecak i wyruszyć na trawers.

Widok z Piz Val Gronda w stronę Grupy Silvretta (fot. Agata Majerska)
Silvretta to masyw znajdujący się we wschodniej części Alp Centralnych w paśmie Alp Retyckich. Główne szczyty, Sivrettahorn 3244 m, Biz Buin 3312 m, Dreilender Spitze 3197 m, znajdują się w granicznej grani między Austrią i Szwajcarią.
Trawers Silvretty jest doskonałą propozycją dla tych, którzy chcą spróbować swych sił na alpejskiej wysokogórskiej trasie. Dzięki charakterowi mijanych dolin, relatywnie wygodnym schroniskom, położonym na niewielkich wysokościach, dziennym odcinkom zamykającym się w 1000 metrów przewyższenia, a przede wszystkim niezbyt skomplikowanej logistyce można go śmiało rozpatrywać jako pierwsze wyzwanie tego typu.

Piz Buin. Wielki, mniejszy i najmniejszy (fot. Wojciech Malawski)
Jakkolwiek ostatnie zimy są kapryśne i trudno z całą pewnością określić optymalny okres na taką wycieczkę, to wydaje się, że marzec jest złotym środkiem. Z początkiem marca powinniśmy już znaleźć odpowiednią pokrywę śnieżną na lodowcach i większość przełęczy powinna być w pełni wyśnieżona. Początek kwietnia z dłuższymi i bardziej słonecznymi dniami też nie powinien nas zawieść, lecz późniejsze coraz cieplejsze dni zmniejszają szanse na świeże, puszyste śniegi w górnych partiach i powodują ryzyko mokrych zsuwów na nasłonecznionych zboczach w dolnych partiach dolin. Warto więc patrzeć na zegarek, by nie trawersować wschodnich i południowych zboczy w pełnym słońcu, gdy będziemy wracać w niziny.
Masyw Silvretty jest dostępny zarówno ze szwajcarskiej, jak i austriackiej strony. Tradycyjnie jednak rozpoczynamy turę w austriackim kurorcie narciarskim Ischgl. Warto zaparkować auto w położonej kilka kilometrów wyżej miejscowości Galtur i zjechać do Ischgl skibusem. Po zakończeniu trawersu w Wirl będziemy mieli bliżej do samochodu.
Możliwość rozpoczęcia przygody od dnia spędzonego na trasach narciarskich kurortu jest wielkim plusem. Dzień rozjazdu pozwoli rozruszać się po długiej drodze i zapoznać z warunkami, sprawdzić, jak nam się jeździ z plecakiem, który będzie naszym towarzyszem przez najbliższe dni. Jest to też moment, żeby wprowadzić ostatnie poprawki sprzętowe.
Ischgl to rozległy ośrodek narciarski. Można poświęcić cały dzień na jazdę, albo zdecydować się na wykupienie karnetu popołudniowego. Koleje wyjeżdżają znacznie powyżej 2800 m n.p.m., co możemy potraktować jako wstępną aklimatyzację. Jest też sporo terenu do jazdy poza trasą i to na bardzo zróżnicowanych wystawach, mamy więc spore szanse na dobre śniegi, nawet jeśli nie trafimy na dzień po opadzie.
Nasz cel na pierwszy dzień to wyjazd koleją na Piz Val Gronda, skąd zjedziemy poza trasą do Fimbertal i schroniska Heidelberger hutte.

Jazda poza trasą w Ischgl (fot. Wojciech Malawski)
Wielka, Większa i Największa
Trawers Silvretty to tak naprawdę trawers przebiegający przez górne piętra dolin Fimbertal, Jamtal oraz Ochsental, znajdujących się w Austrii, które w swym dolnym biegu łączą się w walnej dolinie Paznauntal. Doliną tą przebiega droga łącząca miejscowości Ischgl, Galtur, Wirl. Jest ona utrzymywana przez całą zimę aż do końcowego odcinka w Wirl i skomunikowana skibusem, co bardzo ułatwia logistykę. Wszystkie te doliny od strony północnej graniczą ze Szwajcarią i w okolicach granicy się przemieszczamy, więc warto zwracać uwagę na przesył danych w telefonach.

Heidelberger Hutte (fot. Wojciech Malawski)
Idąc od strony Ischgl, czyli ze wschodu na zachód, odwiedzamy trzy schroniska: Heidelberger Hutte w Fimbertal, Jamtal Hutte w Jamtal oraz Wiessbadener Hutte w Ochsental.
Każda z tych dolin przedstawia ogromny potencjał skitourowy, skialpinistyczny i alpinistyczny. Każda kolejna z odwiedzanych dolin ma coraz bardziej wymagający i wysokogórski charakter. Począwszy od niezbyt stromych zboczy w otoczeniu Heidelberger Hutte, pozwalających na fantastyczne wykorzystanie warunków śnieżnych nawet przy wyższych stopniach zagrożenia lawinowego, przez poważniejsze i stromsze zbocza w Jamtal, gdzie powyżej schroniska wkraczamy w teren lodowcowy i powinniśmy się poruszać w uprzężach z zachowaniem środków ostrożności właściwych dla lodowca, a kończąc na Ochsental, która to dolina jest wspaniałym przykładem poważnej lodowcowej doliny alpejskiej otoczonej wyniosłymi szczytami.

Jazda w okolicach Heidelberger Hutte (fot. Wojciech Malawski)
Fimbertal przy odrobinie wyczucia pozwala na znalezienie doskonałych linii i jeśli dobrze się zastanowimy skąd i kiedy świeciło słonko, znajdziemy albo poukrywane zapasy miękkich zimowych śniegów, albo wiosennych firnów – do wyboru mamy wszystkie wystawy i wszystkie nastromienia. Nawet jeśli będzie już trochę śladów, to miejsca na nasz autorski projekt na pewno nie zabraknie. Możemy też wybrać się na wycieczki z bardziej skialpinistycznym pazurem, np. na Piz Tasna 3179 m. Doskonałym pomysłem jest zarezerwowanie dwóch noclegów w Heidelberger Hutte i poświęcenie jednego dnia na eksplorację doliny z lżejszym plecakiem, a kolejny dzień na dalsze trawersowanie.

Łagodne zbocza w Fimbatal (fot. Wojciech Malawski)
Jamtal rozpieszcza wygodą schroniska i niewielu wyrusza na fakultatywne wycieczki. A szkoda, bo wycieczka na Haag Spitze 3029 m po małym, wysoko zawieszonym lodowczyku o złowróżbnej nazwie Totenfeld to nie lada gratka na dni z twardymi śniegami – jest to wschodnia wystawa. Gdy wciąż są szanse na puchowe delicje, warto się zapuścić w stronę przełęczy Forcla Chalaus, gdzie na lodowiec Chalaus Ferner słonko zagląda jeszcze rzadziej niż narciarze.

Jamtal Hutte (fot. Wojciech Malawski)
Ochsental zwieńczona lodowcami Vermuntgletscher oraz Ochsentaler Gletsher ze wspaniałą piramidą Silvrettahorn i obu szczytów Buin to raj dla każdego, kto ceni poważny skialpinizm i komu nieobce jest posługiwanie się rakami i czekanem. Sam chętnie spędziłbym w tej dolinie kilka dni, propozycje takie jak Dreilenderspitze, Piz Jeremias, Piz Mon, Silvretta Egghorn czy symbole doliny – Piz Buin i Silvrettahorn wymagają sporych umiejętności, ale są dość często uczęszczane i łatwo dowiedzieć się, jakie są aktualnie warunki.

Silvrettahorn (fot. Wojtek Malawski)
Istotny ze względu na logistykę i bezpieczeństwo jest fakt, że z każdego miejsca tych trzech dolin jesteśmy w stanie szybko wydostać się do Paznauntal i korzystając ze skibusa dotrzeć do auta. Wszystkie trzy schroniska utrzymują zimą dojazd ratrakami lub skuterami śnieżnymi i zjazd poniżej schronisk nie przedstawia większych trudności orientacyjnych czy technicznych. Jedynie zjazd z Wiessbadener wymaga dodatkowego wysiłku łyżwowania na długiej i miejscami płaskiej trasie biegówkowej między zaporą Silvrettastause a Wirl, biegnącej doliną Kleinvermunt. Do niedawna istniała możliwość wyjazdu bądź zjazdu ratrakiem, aktualnie przewóz osób jest zabroniony ze względu na kwestie ubezpieczeniowe, natomiast w sytuacjach awaryjnych możemy liczyć na pomoc obsługi bądź bardzo sprawne przybycie pomocy.

W drodze na Ochsentaler Gletscher. Ochsental (fot. Wojciech Malawski)
Trawersowanie tych trzech dolin możemy rozszerzyć o wiele wariantów, które będą wymagały przedostania się na stronę szwajcarską. Do klasycznych należy wizyta w Silvrettahutte, schronisku znajdującym się w górnym piętrze doliny Sardasca, i powrót przez stromą przełęcz Rote Furka do Klostertal.
Ciekawym rozwiązaniem jest też wizyta w dolinie Tuoi znajdującej się po południowej stronie granicznego muru szczytów Piz Buin, Piz Mon i Piz Jeremias. Możemy się tam dostać przez rozległy i widowiskowy lodowiec La Cudera i przenocować w chacie Chamanna Tuoi, znajdującej się w górnym kotle doliny Tuoi, a wrócić przez Vermuntpass do Jamtal.
Jeszcze odleglejszym wariantem, wydłużającym naszą wycieczkę o kolejny dzień, jest wizyta w prawdziwie wysokogórskim malowniczym austriackim schronisku Saarbrucker Hutte, o architekturze przywodzącej na myśl gotyckie zamczyska.
Należy jednak pamiętać, że każdy z tych wariantów rozszerzających naszą wycieczkę ponad trzy główne doliny jest sporym wyzwaniem. Wkraczamy w poważny wysokogórski teren, zdecydowanie rzadziej uczęszczany, z rozległymi i mocno uszczelinionymi lodowcami. Ze względu na konieczność pokonywania wąskich gardeł przełęczy ze stromszymi zjazdami i podejściami jesteśmy bardziej narażeni na problemy lawinowe. Logistyka ewentualnych awaryjnych wycofów robi się bardzo złożona i powrót do wyjściowego Paznauntal może być niezwykle skomplikowany, ponieważ doliny Sardasca i Tuoi mają swoje wyloty w bardzo odległych od Ischgl okolicach.

Strome podejście na Rote Furka (fot. Wojciech Malawski)
Dlatego przed podjęciem decyzji o wyborze dodatkowych wariantów musimy dokładnie zapoznać się z prognozami pogody i rozwojem sytuacji lawinowej. Jeśli warunki budzą wątpliwości, gra może się okazać niewarta przysłowiowej świeczki. Nawigowanie przy słabej widoczności w nieznanym i skomplikowanym terenie, gdy pod nartami mamy szczeliny, a dookoła naładowane śniegiem żleby i strome ściany – warto sobie zostawić na późniejszy etap skitourowego rozwoju, a najlepiej ad Calendas Graecas, zwłaszcza że w naszych bazowych trzech dolinach mamy moc atrakcji i nawet nieoptymalne warunki pozwolą nam zrealizowanie satysfakcjonującego programu bez nadmiernego ryzyka.

Mikstowe wspinanie na Piz Buin (fot. Wojciech Malawski)
Z ciekawostek warto dodać, że schroniska Heidelberger Hutte, Jamtal Hutte i Wiesbadenner Hutte, mimo że znajdują się na terenie Austrii, są własnością Niemieckiego Klubu Wspinaczkowego DAV. Zniżki otrzymują natomiast zarówno zrzeszeni w DAV, OAV, jak i klubach PZA. Zabierzcie więc legitymacje.
We wszystkich schroniskach jest możliwość skorzystania z prysznica, warto więc zabrać sporą ilość monet (są tam automaty na monety) i ręcznik.
W pierwszym odwiedzanym schronisku, zanim zostaniemy zapytani skąd przybywamy i dokąd zmierzamy, skontrolują, czy posiadamy turystyczne prześcieradła. Traktują sprawę bardzo poważnie, miejmy więc pewność, że mamy je w plecaku.
Wszyscy gospodarze schronisk są przewodnikami wysokogórskimi i można się z nimi dogadać po angielsku, warto więc zasięgnąć języka odnośnie planowanych tras i warunków.
We wszystkich schroniskach płatność wyłącznie gotówką.
Podstawą do nawigacji jest austriacka mapa Alpenvereinskarte nr 26 Silvrettagrupe 1:25000.
Przydatny (nie tylko na tą okazję) może być przewodnik autorstwa Billa O’Connora „Narciarstwo wysokogórskie w Alpach” Tom II. Wyd. Sklep Podróżnika 2023.

Wiązanie Silvretta 404 (fot. WildSnow)
Na zakończenie warto podkreślić, że dla generacji narciarzy zaczynających swoją przygodę z jeżdżeniem poza trasą w czasach, w których zdobycie sprzętu skitourowego nie było kwestią posiadania odpowiedniej górki na koncie lub dobrania koloru nart do koloru kurtki – Silvretta była słowem magicznym.
Każdy z nas wypowiadał je wielokrotnie, niekoniecznie mając pojęcie, gdzie dokładnie znajduje się ten masyw, nie o szczyt bowiem i o grupę górską chodziło, lecz o wiązania skitourowe! O sprzęt tajemniczy, niedostępny, pożądany i poszukiwany. Święty Graal ówczesnych narciarzy.
By czas nie zaćmił i niepamięć, w jak osobliwych czasach było dane żyć pionierom polskiego skitouringu i jak istotnym dla historii polskiego skitouringu były te ciężkie, toporne i niemiłosiernie solidne produkty spod znaku Silvretty, niech świadczy fakt, że w warsztatach gdańskiej stoczni powstała dokładna kopia modelu Silvretta 404 nazwana Trawers, którą wyprodukowano w około 250 egzemplarzach.

Wiązanie Trawers Gamma (fot. WildSnow)
Cieszmy się więc, że nie musimy targać na nogach wiązań Silvretta, lub chałupniczo produkować wiązań Trawers i w normalnym wygodnym sprzęcie wyruszmy na trawers Silvretty.
Wojciech Malawski (PSPW/IVBV)
***
Cykl porad dotyczących bezpieczeństwa górach – turystyka górska, skitouring oraz alpinizm – realizowany jest przy współpracy z Polskim Stowarzyszeniem Przewodników Wysokogórskich PSPW/IVBV.
Czytaj również:
- Wiosenne zagrożenia w Tatrach – radzą przewodnicy PSPW/IVBV
- Wielka, Większa i Największa: Trawers Silvretty – poleca Wojciech Malawski, przewodnik PSPW/IVBV
- Granitowe wspinanie w Szwajcarii Centralnej – poleca Ilona Gawęda, przewodniczka PSPW/IVBV
- Schody do nieba – Biancograt. Największy klasyk Alp Wschodnich. Poleca Rafał Mikler (PSPW/IVBV)
Polskie Stowarzyszenie Przewodników Wysokogórskich to organizacja zrzeszająca polskich przewodników wyszkolonych według jedynego międzynarodowego standardu w przewodnictwie technicznym, czyli UIAGM/ IVBV/IFMGA. IVBV/UIAGM/IFMGA to niemiecki, francuski i angielski skrót nazwy Międzynarodowej Federacji Związków Przewodnickich.
Wszyscy przewodnicy IVBV przechodzą analogiczny program szkolenia, mają podobne kompetencje i noszą takie same odznaki, są one nadawane i honorowane praktycznie na całym świecie – w Ameryce Południowej, Japonii, Kanadzie, Skandynawii i krajach alpejskich i Słowacji. PSPW jest jedyną polską organizacją należącą do federacji IVBV.