Tragedia na Piku Pobiedy. Zaginął 4-osobowy zespół prowadzony przez Dmitrija Pawlenkę
Utracono kontakt z czwórką alpinistów wspinających się na Pik Pobiedy (7439 m). Komercyjny zespół prowadził doświadczony przewodnik i świetny wspinacz Dmitrij Pawlenko wraz ze swoją żoną Swietłaną.
***
Pik Pobiedy to bardzo wymagający siedmiotysięcznik. Z racji swojej lokalizacji, na granicy Kirgistanu i Chin, jest narażony na masy powietrza napływające od pustyni Takla Makan, które zderzają się z powietrzem od strony kirgijskiej. Do tego dochodzi konfiguracja terenu – długa grań biegnąca na wysokości ok. 7000 m. Gwałtowne załamania pogody przyczyniły się do wielu wypadków, również śmiertelnych.
Jak donosi mountain.ru, od kilku dni nie było kontaktu z zespołem 4 wspinaczy. Z przekazanych przez nich informacji wynika, że 19 lipca dotarli na wysokość ok. 7300 (po 6 dniach wspinania). Rozpoczęli zejście, ale wtedy kontakt się urwał – nie widać ich było przez lornetki, przelot śmigłowcem również nie przyniósł żadnego efektu.
Niestety, wszystko wskazuje na to, że tym razem doszło do tragedii. Wspinacze schodzili ze szczytu drogą Abałakowa, ostatni sms wysłali 19 lipca z 6900 m. Według jednego z tracków GPS szybko obniżyli się z 7200 na 6579 m. Drugi GPS wskazywał możliwe zejście do biwaku na 6200 m, gdzie pozostali dłuższy czas. Następnie wg tego zapisu GPS nastąpiła gwałtowna utrata wysokości z 6200 na 5170 m.
Jako przyczyny problemów mountain.ru wskazuje braki w aklimatyzacji. Tempo wspinania było przez to bardzo wolne. Drugą ważną kwestią był wybór drogi Abałakowa – w tym okresie panuje na niej duże zagrożenie lawinowe. Według Baglana Żunusowa do tego dochodzą również błędy taktyczne zarówno związane z atakiem szczytowym, jak i samym odwrotem. Ostateczną przyczyną wypadku była prawdopodobnie lawina.
Nie ma oficjalnego komunikatu o uznaniu wspinaczy za zmarłych, ale 8 dni jakie minęło od kontaktu oraz niepowodzenia akcji poszukiwawczej prowadzonej z helikoptera oraz obserwacji z dołu nie pozostawiają złudzeń.
***
53-letni Dmitrij Pawlenko był liderem zespołu – od lat zajmował się przewodnictwem. Dima był wybitnym alpinistą i himalaistą. W górach Kirgistanu dokonał wielu świetnych przejść. W ostatnim czasie jego ulubionym miejscem na wspinanie był Pik Wolnej Korei, na który wspiął się ponad 50 razy (15 drogami TD-ED+, 3 nowymi liniami, 2 razy w zimie solo na ED+, 13 razy z klientami).
Brał udział w rosyjskich wyprawach na zachodnią ścianę Makalu (1997 rok) i północną Jannu (2004). Za te wspinaczki Rosjanie otrzymali nagrodę Piolet d’Or.
W 2020 pisaliśmy o jego urodzinowej wspinaczce na Pik Wolnej Korei. Ustanowił wtedy samotnie nową drogę – Barin 6A (ED, A4).
Z kolei Dima tak opisywał swoją przygodę z solowym wspinaniem:
Przez 30 lat solowego wspinania zrobiłem 123 drogi, w tym 2 szóstki, 68 piątek i pół setki czwórek [rosyjska skala trudności alpejskich], w tym kilka wysokogórskich klasyków. Moje najtrudniejsze solówki to Chan Tengri filarem północnym (w 2006 roku), zimowa droga Ruczkin Direkt (2010) i pierwsze zimowe wejście drogą Barin (2020) na Piku Wolnej Korei.
Szacunek należy mu się nie tylko za wybitne osiągnięcia wspinaczkowe. Po agresji Rosji na Ukrainę Dima znalazł się w grupie rosyjskich wspinaczy, którzy potępili wojnę i atak. Pisał wtedy tak: „Jestem za tym aby Rosja poniosła porażkę, cholernie mi na tym zależy, bo to właśnie Rosja jest agresorem”.
W rocznicę rozpoczęcia agresji pisał tak:
No i mamy rocznicę, której nie chcę świętować,
Nie chcę przypominać sobie tragicznych pierwszych dni,
Zwyczajnie boli od ciągłego myślenia, kiedy to wszystko się skończy,
Ta mordercza konfrontacja cywilizowanego świata z wielkim barbarzyństwem,
Niesamowita tragedia dla milionów niewinnych ludzi,
Gorzka radość z tego, że dobro zwycięża. Ale za jaką cenę!
Wygrajcie, Wojownicy Światła!
Co więcej, w maju 2022 roku dotarł na szczyt w Kirgistanie nazwany na cześć Putina… i zatknął na nim ukraińską flagę. Na jego profilu FB można znaleźć wypowiedzi, w których sprzeciwiał się aktualnej sytuacji w Rosji. Wspinał się w kasku, na którym naklejona była ukraińska flaga.
Urodził się w Togliatti w obwodzie samarskim, mieszkał w Norylsku, Surgucie, Jekaterynburgu, Moskwie, ale w ostatnich latach przeniósł się do Biszkeku w Kirgistanie. U podnóża gór w parku narodowym Ala Archa, wraz z żoną Swietłaną, prowadził małe schronisko. Starał się o uzyskanie kirgiskiego paszportu.
Pięknie wspomina go Masha Gordon:
Dima, Dima, Dima… niech to szlak. Mój imiennik, Pan Pawlenko, mój pierwszy partner od liny. Tyle razy wychodziłeś szczęśliwie z opresji. Twoim motto było „Szybkość to bezpieczeństwo”… 2x Złoty Czekan, Solista… Prawdziwa rosyjska dusza – w najlepszym tego słowa znaczeniu – potępiał reżym Putina od pierwszego dnia. Śmiałek o wspaniałym sercu. Odpoczywaj w pokoju Panie Pawlenko wraz ze swoją piękną Muzą.
Zginął w wypadku na Piku Pobiedy, góry na którą wspiął się wiele razy. Dumny właściciel małej chatki w Ala Archa. Dziękuję Ci za piękne wspomnienia z Piku Wolnej Korei. Znajdź spokój gdzieś tam na górze…
Sprocket
Źródło: mountain.ru, info własne, profil FB Dmitry Pavlenko, profil FB Mashy Gordon
Dymitr Pawlenko [14]
(') Nie znałem ale ta osobowość robi wrażenie.
jankuczera