Przypadek suflera

Jaki sens miałaby gra w szachy, gdyby ktoś podpowiadał zawodnikom kolejne ruchy? W przypadku gry logicznej odpowiedź jest oczywista. Siadający przy szachownicy ludzie zostaliby sprowadzeni do roli maszyn przestawiających figury i pionki. We wspinaniu jest nieco inaczej, ale też trochę podobnie.

Przypadek suflera – o sprzedawaniu wspinaczkowych patentów (fot. MG / wspinanie.pl)

***

Skalna łamigłówka to tylko jeden z elementów naszej ulubionej gry. Potrzebnych jest jeszcze przynajmniej kilka: siła, wytrzymałość, umiejętności motoryczne, równowaga, wyczucie skały, gibkość, wytrwałość psychiczna, zawziętość i niewykluczone, że jeszcze kilka.

Nie ulega wątpliwości, że egzekucja ruchu wspinaczkowego jest wyzwaniem samym w sobie. Wyzwaniem dla ciała i ducha, jeśli weźmiemy również pod uwagę opanowanie strachu. Dlatego wiele osób, sprzedających sobie patenty w skałach, na ścianie, youtubie czy na boulderowni, na okrągło i na bieżąco, nie widzi w tym nic dziwnego. Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że wspinanie nawet po odjęciu tej części zagadki logicznej i tak pozostaje dość wymagającym zajęciem. Inaczej niż szachy.

Czasem to normalna wspólna praca nad drogą. Dwóch lub kilku (więcej zwłaszcza na baldach) wspinaczy kmini wspólnie, jak pokonać trudną sekwencję. Po dopracowaniu patentów i zacykaniu ruchów lecą próby RP, już raczej w ciszy, ewentualnie podpowiedź, gdy kogoś na chwilę zamroczy, i doping.

Innym przykładem współpracy jest mocne przejście drogi fleszem. Przed wspinaczką prowadzący pyta partnera o przebieg drogi, sekwencje, kluczowe miejsca i resty. Później fleszujący prowadzi wspinacza czasem ruch po ruchu, czasem tylko w trudnościach, w zależności od potrzeb. Musi oczywiście dobrze znać drogę, ale też uwzględnić parametr – czy jego patenty będą na pewno dobre dla partnera. W takiej sytuacji dobre podpowiedzi to umiejętność na wagę złota, a udany flesz może dawać radość i satysfakcję zarówno wspinaczowi, jak i podpowiadającemu. Jakby nie było, FL to drugi najbardziej ceniony styl.

Niestety, w bardziej ekstremalnych przypadkach sprzedawanie patentów przyjmuje podobny charakter, jednak niekoniecznie podczas mocnego przejścia FL. Mowa o kolejnych wstawkach RP. To już akcja często dość długotrwała i głośna, a więc męcząca dla otoczenia (tu apel o ciche zachowanie w skałach). Świadczy również o tym, że wspinający się nie miał czasu nauczyć się ruchów lub nie potrafi ich zapamiętać. Wydaje się, że to podstawowe wspinaczkowe umiejętności, których bardzo szybko i naturalnie nabiera się już podczas treningów (baldy, obwody), ale niech tam, wolność… Przynajmniej do czasu, gdy ktoś nie następuje innym na odcisk i – co kluczowe – rad udziela w swoim gronie.

Sprzedawanie patentów to również bardzo popularna sprawa na ścianie, a zwłaszcza na boulderowni. I tutaj: w gronie znajomych to świetna wspólna zabawa, jednak poza nim już niekoniecznie.

Rozkminka to dla mnie najciekawsza część wspinania i nie lubię, gdy ktoś mi ją odbiera. Rozumiem, że zdania mogą być podzielone, ze względu na wspomnianą złożoność naszego sportu, a może też bardziej towarzyskie (niż moje) podejście. Spoko. Niech tak zostanie. Ale skądinąd wiem, że część wspinaczy myśli podobnie jak ja i ceni wspinanie właśnie za tę możliwość samodzielnego rozwiązywania problemów, najlepiej w ciszy, spokoju i bez presji czasowej. Więc może nie zaszkodzi wysłać sygnał tym, którzy jeszcze nie wiedzą: nie wszyscy lubią podpowiadanie.

Zakładam, że podpowiadający chcą być pomocni i koleżeńscy, kierują nimi dobre intencje. Niestety jednak często nietrafione, bo pomoc tego typu nie tylko nie jest potrzebna, ale raczej niemile widziana, czy wręcz uciążliwa. Tak dzieje się w sytuacji, gdy z zachowania podpowiadającego wyziera chęć popisania się. Niestety, zdarza się…

Niedawno pisałem o kreskach magnezji, którymi niektórzy zaznaczają stopnie i chwyty. Psują onsajty, ale też frajdę z patentowania drogi na RP i zabawę na głazach. Dokładnie to samo dotyczy podpowiadania. Obie czynności ułatwiają i przyśpieszają zrobienie drogi czy balda. Tylko czy o to chodzi?

Abstrahując od glorii i chwały, koleżanek, kolegów, zeszytów i instagramów: czy satysfakcja po samodzielnym doprowadzeniu projektu od samego początku do końca nie jest większa, niż z tymi ułatwieniami? Muszę przyjąć, że nie dla wszystkich.

Wracamy więc do kwestii komunikacji. Wspinający może przecież powiedzieć grzecznie, że dziękuję, ale nie podpowiadaj mi. Sprzedający patenty może zapytać, czy potrzebujesz pomocy? I to się zdarza, ale nie jest regułą. Często sprzedający wypala bez ostrzeżenia – zakładam, że w porywie emocji, co trochę go usprawiedliwia, ale jednak nie do końca – po czym wspinający warczy na niego przez zaciśnięte zęby. W sytuacji gdy walka idzie o sajta, wspinający rzuca mięsem, czemu trudno się dziwić, bo pamiętajmy, że podpowiedź chociażby taka: dawaj, dawaj, zaraz odpoczniesz, degraduje OS do FL. 

Dla wielu osób to ważne sprawy. Spróbujmy to uszanować, pamiętajmy by najpierw zapytać: potrzebujesz patentów?

Michał Gurgul




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Przypadek suflera [67]
    Taki przypadek miałem ostatnio : wspinam się z kumplem na…

    6-06-2023
    Apache