Didier Berthod wraca do korzeni. W Squamish powstaje „The Crack of Destiny” 5.14
Z przeznaczeniem się nie wygra… Didier Berthod przeszedł trudny tradowy projekt w Squamish – powstała The Crack of Destiny 5.14. Póki co Didier pokonał rysę PP, ale już zapowiedział, że będzie chciał poprawić styl.
***
Żywiołem Didiera Berthoda zawsze było rysowe wspinanie. Doszedł w tej sztuce do perfekcji. Niedawno pisaliśmy o powtórzeniu przez Nata Bailey’ego Cobry Crack. Pierwsze przejście tej legendarnej rysy zrobił co prawda Sonnie Trotter, ale drogę rozsławił nie kto inny jak właśnie Berthod. Marzył, by być tym pierwszym. Ba, Cobra stała się jego obsesją. Pamiętacie obraz First Ascent?
Didier niedługo po nakręceniu filmu, męcząc się z kontuzją kolana, zrezygnował ze wspinania. Na 13 długich lat ukrył się w jednym ze szwajcarskich klasztorów. Kilka lat temu opuścił klasztorne mury. W 2021 roku rozmowie z Tomem Randallem mówił: mam jeden główny cel, wrócić do formy i znów wspinać się po trudnych rysach.
Taką właśnie idealną i trudną formację – tak jak to sobie wymarzył – znalazł w ubiegłym roku na The Chief w Squamish – cienką rysę przecinającą płytę granitowego monolitu. Szwajcar pisze o niej tak:
To była miłość od pierwszego wejrzenia. Idealne pęknięcie, o którym śniłem tak długo. I to w idealnej scenerii, z idealnym widokiem i idealną półką. I nawet godzinny spacer jest idealny, po pozwala odpocząć od tłumów…
Nad The Crack of Destiny Didier pracował 30 dni w ubiegłym roku i sześć w tym sezonie. Wrócił do swoich korzeni – świata, w którym zawsze czuł się najlepiej (wiele mówi zresztą nazwa drogi). Już wkrótce spróbuje poprawić styl i zrobić drogę z zakładaniem asekuracji od dołu. Powtórzy (w co wierzymy!) historię sprzed dwóch dekad, kiedy to poprowadził słynną Greenspit w Valle dell’Orco. 12-metrową horyzontalną rysę Berthod po raz pierwszy przeszedł na własnej, właśnie w stylu PP, w 2003 roku, dwa lata później wrócił i pokonał ją RP.
Gorąco kibicujemy!
źródło: Instagram, gripped.com, archiwum wspinanie.pl