Packi, kreski. O śladach magnezji w skałach

Trudno byłoby wspinać się w skałach bez magnezji, czy to z liną czy z crashem. W niektórych miejscach przepisy tego zakazują, jednak zazwyczaj magnezja jest dozwolona. Na popularnych drogach już z daleka widoczny jest ślad pozostawiony przez wspinaczy – wybielone chwyty. Druga kwestia, znacznie ważniejsza z punktu widzenia samego wspinania, to znaczenie chwytów i stopni.

*

Obijamy skały, potem brudzimy je magnezją i gumą butów. To może niezbyt ładnie, ale zachowajmy proporcje, są gorsze rzeczy. Chociażby odpady biwakowe. Z całego arsenału niewłaściwych zachowań wspinaczy i innych użytkowników lasów (chciałoby się wierzyć, że to głównie o nich mowa), wspomniana ingerencja w skałę, nie jest chyba najcięższym grzechem? Różne zdania będą mieli na ten temat wspinacze i nie-wspinacze. Dla nas ważne jest to, co te – jakby nie było fundamentalne ułatwienia, dają nam w zamian.

Packi, kreski. O śladach magnezji w skałach (fot. wspinanie.pl)

Packi – magnezja na chwytach

Wspinający się solo i boso, Andreas Proft powiedział swojego czasu, że bez magnezji “nie jest dobry”, musi wtedy przynajmniej założyć buty. A normalnie magnezuje też stopy. Z kolei śp. Michael Reardon mówił:

Onsajtem, boso, bez magnezji i solo. To jest wspinanie. Wszystko inne jest kompromisem.

Cytat jest silnym wyrazem jego podejścia do wspinania i życia. Jednak mało kto pójdzie tą drogą, nie można też być bezkompromisowym zawsze i wszędzie, również Mike używał często liny, magnezji i butów.

Michael Reardon (fot. kadr z filmu z serii „Climb On!” autorstwa Micheala)

To przykłady podejścia ekstremalnego i niezbyt popularnego, wróćmy więc do samej magnezji. Czy wspinanie sportowe mogłoby bez niej istnieć? Na pewno nie w takiej formie, w jakiej znamy je dzisiaj.

Czy ktoś będzie szczotkował 20 czy 30 metrów porowatej skały? Na baldach jest łatwiej, można się bardziej postarać, ale całkowite usunięcie śladów magnezji i tak byłoby w zasadzie niemożliwe, nie za pomocą samej szczoty. Z liną czyścimy, owszem, ale w trakcie patentowania, przed mocną próbą, raczej nigdy po.

Co z tym fantem zrobić? Zdania będą podzielone. Niektórzy będą nawoływać do czyszczenia, a może czyścić, świecąc przykładem. Inni nadal nie będą się tym przejmować, wychodząc z założenia, że to część sportu i nie ma wyjścia. Od czasu do czasu jakiś nie-wspinacz zwróci uwagę na zabrudzenia z magnezji, ktoś gdzieś zamknie rejon, tworząc pomnik przyrody. Możemy postarajmy się, właśnie w tych newralgicznych miejscach, zadbać o czystość skały?

Nie tylko na baldach. Na drogach z liną też warto mieć przy sobie szczoteczkę (fot. wspinanie.pl)

Z praktycznego punktu widzenia chwyty nabite grubą warstwą magnezji, które często przez to wolniej wysychają i płyną (białe błoto), warto dobrze szczotkować. Dlatego nie tylko na baldach, ale również na drogach z liną warto mieć przy sobie szczoteczkę – większość woreczków ma specjalną szlufkę. Czyszczenie ma też znaczenie psychologiczne i pozwala lepiej poznać chwyt.

Kreski – znaczenie stopni i chwytów

To już zupełnie inna sprawa, poważniejsza i złożona. Sięgnijmy po przykład.

Idziesz onsajtem, na limesie, ostatnia sekwencja przed łańcuchem. Zatrzymuje cię nieoczywiste miejsce, pompa na całego, łokcie zaczynają unosić się w górę, wiesz, że to ostatnie sekundy. W tym momencie dostrzegasz kreskę, sięgasz, jest! Ukryty chwyt. Ulga w głowie, ulga w przedramionach, wychodzisz, wpinka.

Jeśli to była twoja pierwsza droga z daną cyferką, jest radość. Może, mimo że coś drapie sumienie, odpychasz tę myśli i starasz się cieszyć zwycięstwem. Do zeszytu wpada OS.

Wiemy o co chodzi, byłbym ostrożny w rzucaniu kamieniem. To tak jak z szemranką czy parametrem. Może od czasu do czasu, na przykład na początku sezonu, coś takiego jest potrzebne dla głowy? Oczywiście nie mówię tu o profesjonalistach, którzy powinni trzymać się zasad stylu, dawać przykład i jasno informować o okolicznościach swoich przejść – jeśli chcą, by były doceniane.

Druga sytuacja następuje po pewnym czasie. Doładowałeś/aś, w zeszycie masz już kilka dróżek w tym stopniu. Czasem OS, ale jeszcze nie jest to regułą. Idziesz kolejną. Masz dobry dzień, wszystko się składa, płyniesz. Wchodzisz w crux, a tu jak u Pollocka. Dzięki kreskom i kropkom szybko odczytujesz sekwencję, ale czujesz, że chyba i bez nich by się udało…

A może nie, wtedy RP. Ale to już taki moment w sezonie, że nie potrzebujesz drogi na zachętę, naciąganego OS. Więc do zeszytu wpisujesz FL. Trochę lipa, ktoś ci zrobił psikusa.

Znaczymy oczywiście nie tylko chwyty. Tu dobry stopień, ukryty pod wybrzuszeniem skały (fot. wspinanie.pl)

Według mnie kreski psują frajdę również na RP i baldach. Bo nie po to się wspinam, żeby ktoś myślał za mnie i podpowiadał mi rozwiązania. Idąc na RP czy atakując trudnego balda, chcę sam rozwikłać zagadkę, odnaleźć chwyty i patenty, ewentualnie z partnerem. Fizyczna egzekucja ruchu nie jest dla mnie tak ciekawa, jak jego przygotowanie.

*

Wydaje się, że w przypadku pacek magnezji to walka z wiatrakami. Może jeszcze na baldach, gdzie teoretycznie jest to łatwiejsze, ale z liną… Jednak kreski schodzą łatwo, wystarczy mała szczoteczka. Często nie do zera, ale wiadomo o co chodzi, można to szybko ogarnąć. Więc może warto, dla wspólnego dobra?

Wyczyszczenie takiej kreski z magnezji zajmuje pięć sekund (fot. wspinanie.pl)

Michał Gurgul

Tagi:



  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum