18 marca 2023 09:51

Filip Babicz o swoim przejściu „Bring da Ruckus” XII 13

22 lutego br. Filip Babicz poprowadził Bring da Ruckus XII 13 autorstwa Grega Boswella, było to drugie przejście drogi uważanej za najtrudniejszą zimową linię w Szkocji. Krótko później na brytyjskich forach i w mediach społecznościowych pojawiła się fala komentarzy, w których zwracano uwagę na brak lodu i śniegu na drodze podczas przejścia Filipa.

Poniżej publikujemy wywiad z Filipem, który ukazał się 6 marca na UKClimbing. Filip opowiada w rozmowie z Natalie Berry (UKClimbing) o szczegółach ostatniego przejścia i podejściu do etyki szkockiej wspinaczki zimowej.

Filip Babicz na „Bring da ruckus” XII 13 (fot. FB Filip Babicz)

Filip Babicz na „Bring da ruckus” XII 13 (fot. FB Filip Babicz)

***

Natalie Berry / UKClimbing: Co sprowadziło cię do Wielkiej Brytanii i ile czasu tu spędziłeś?

Filip Babicz: Przyjechałem specjalnie, by powtórzyć Bring da Ruckus! Przyleciałem do Edynburga, gdzie spotkałem się z Dawidem Skoczylasem, moim polskim przyjacielem mieszkającym w Sheffield i udaliśmy się prosto do Ballater. Miałem niewiele ponad tydzień czasu.

Byłeś w Wielkiej Brytanii już wcześniej i przeszedłeś rope solo Appointment with Death E9 6c w Wimberry (więcej o tym przejściu TUTAJ – red.). Jakie były twoje wrażenia z gritstone?

W zeszłym roku przyjechałem specjalnie do gritstone aby powtórzyć Appointment with Death. Był to mój pierwszy wyjazd wspinaczkowy do Wielkiej Brytanii, nie licząc wizyty turystycznej sprzed lat, kiedy miałem okazję na szybki wypad do Raven Tor.

Jestem przyzwyczajony do podróżowania i wspinania w basenie Morza Śródziemnego, gdzie jest dużo słońca, ciepło i morze, ale Wimberry okazało się miejscem z niesamowitą duszą. Zakochałem się w nim. Gdybym miał czas, chciałbym przejść wszystkie drogi od lewej do prawej, dla czystej przyjemności delektowania się wspinaniem w tym magicznym miejscu.

Co skłoniło cię do powrotu do Wielkiej Brytanii i odwiedzenia Szkocji tej zimy?

Pomysł wyjazdu do Szkocji zrodził się w grudniu ubiegłego roku podczas zgrupowania Polskiego Himalaizmu Sportowego w Tatrach Słowackich. Miałem przy tej okazji zaszczyt poznać Anglika Paula Ramsdena, laureata 4 (!) Złotych Czekanów. Rozmawialiśmy o szkockiej wspinaczce zimowej i wtedy przypomniała mi się droga Anubis (autorstwa Dave’a MacLeoda – red.) i przejście Dani Arnolda. Tak powstał projekt wyjazdu na Ben Nevis. Jednak później, w połowie stycznia świat obiegł film Grega Boswella machającego nogami w dachu w Bring da Ruckus i tak decyzja została podjęta, to nie będzie Ben Nevis, ale Lochnagar! Zorganizowałem swój kalendarz, znalazłem partnera, Dawida Skoczylasa, i kupiłem bilet!

Ściany Lochnagar w dniu przejścia, przed burzą (fot. Filip Babicz)

Ściany Lochnagar w dniu przejścia, przed burzą (fot. Filip Babicz)

W Internecie pojawiły się opinie, że na drodze nie było właściwych warunków, a ty w instagramowym poście przedstawiłeś swoje zdanie. Możesz rozwinąć ten temat? Jak rozumiesz (skomplikowaną!) etykę szkockiej zimy ?

Kiedy przyjechałem, była słaba pogoda i obawiałem się, że nie uda mi się przejść tej drogi, ale ostatecznie pojawiło się „zimowe okno pogodowe”. Jak widać na panoramie Lochnagar zrobionej w dniu przejścia, ale przed burzą, wszystkie ściany były pokryte śniegiem, jedynie Shadow Buttress była czarna ze względu na swoją stromiznę. Zdjęcia z górnej części drogi dobrze odzwierciedlają warunki i atmosferę w czasie naszego przejścia, z dużą ilością śniegu, lodu, zmrożonymi trawkami, szronem na skale, trwającą burzą i opadem śniegu.

Na kluczowym (przewieszonym!) wyciągu były zarówno sople, jak i lód w rysach, ale śnieg nie mógł się utrzymać na ścianie ze względu na bardzo silny wiatr. Wszystko to znacząco wpłynęło na trudność mojego przejścia. W rysie pod dachem udało mi się umieścić tylko jeden z dwóch friendów, których Greg użył do asekuracji w kruksie. W trakcie przejścia przez siedem minut walczyłem pod dachem na jednej dziabce, drugą próbując oczyścić rysę z lodu, ale nic to nie dało. Poszedłem dalej tylko z jednym friendem w rysie, który zresztą wypadł, jak tylko Dawid opuścił półkę. To oznaczało, ze przechodząc kluczowe miejsce miałem słabą asekurację z ryzykiem wielkiego lotu, który zakończyłby się na ścianie poniżej. Także w górnej części wyciągu nie mogłem założyć frienda ze względu na lód i zrobiłem spory run-out aż do stanowiska. Myślę, że to wszystko wystarczy, aby określić nasze przejście jako wspinaczkę w warunkach zimowych.

Czy będzie biało? Szkocką wspinaczkę zimową definiuje nie kalendarz, a styl. Aby droga mogła zostać zakwalifikowana jako przejście zimowe, skała musi wyglądać zimowo. W przypadku dróg lodowych wystarczy sama obecność lodu, ale na drogach mikstowych na skale musi być szadź, szron lub lód. Luźny śnieg zazwyczaj jest zwiewany ze ścian nawietrznych i gromadzi się na ścianach zawietrznych, ale tylko do pewnego kąta: zbiera się w żlebach, ale nie trzyma się stromej skały. Szadź powstaje, gdy schłodzone kropelki wody w chmurach zamarzają przy zetknięciu ze skałą, dlatego występuje on na nawietrznych ścianach, gdy wilgotne powietrze o temperaturze poniżej zera napływa na skałę. Szron jest podobny do rosy, ale zamarznięty, więc w mniejszym stopniu zależy od kierunku wiatru. Zbyt duże jego nagromadzenie może być oczywiście przeszkodą, a oczyszczanie z niego skały w celu znalezienia haków i asekuracji jest niezwykle pracochłonne.

Definicja szkockiej zimy w przewodniku Scottish Winter West

Zgadzam się, że w przypadku stosunkowo niskich gór, jak w Szkocji, aby „zabawa w zimowe wspinanie” miała sens, konieczne są dodatkowe zasady poza prostym oknem kalendarzowym. Etyka ta powstała jednak na długo przed tym, zanim zaczęto pokonywać duże przewieszenia i dachy oraz wytyczono najtrudniejsze drogi. Kwestię te dobrze wytłumaczył Dave MacLeod w wywiadzie dla scottishclimbs.com  po pierwszym zimowym przejściu drogi Anubis, pierwszej “XII” w historii:

Kręcę głową, gdy ludzie twierdzą, że obecność szronu/szadzi może mieć wpływ na zarysowanie dróg. Łatwo jest komuś siedzieć i mówić, że Anubis nie wygląda na drogę zimową, jeśli czyjeś wyobrażenie o drodze zimowej to oblodzony piątkowy [V w szkockiej skali – przyp. red.], albo nawet przewieszona VII, którą szybko zasypuje śnieg. Hej – Anubis ma na starcie dach E8 i wywiesza się około 10 metrów na pierwszych 35 metrach. To inny teren niż normalne szkockie drogi zimowe.

Szczegółowa prognoza pogody na środę 22 lutego 2023

 

Wiatr (na Munros)

 

 

 

Wpływ wiatru

Północno-zachodni do północnego, 40-48 km/h (po chwili ciszy o świcie lub tuż przed).

 

Chłodny wiatr, wystarczająco silny, aby znacznie utrudnić poruszanie się.

Opad

(Opady atmosferyczne i ich wpływ)

Śnieg, głównie na terenie Cairngorms i Deeside

 

Śnieg pojawi się w nocy i zacznie zanikać od zachodu przed południem – największy i najdłużej utrzymujący się opad na terenie Cairngorms i Deeside.

 

Po południu kolejne opady śniegu na obszarze Cairngorms, w szczególności nad Lecht i Lochnagar.

Zachmurzenie na wzgórzach

 

 

Szanse na czyste niebo nad Munros

Góry zakryte przez większość lub cały dzień, podstawa chmur będzie się podnosić.

 

Od świtu gęsta mgła w górach, od rana  tendencja do podnoszenia się podstawy chmur.

 

Do południa typowa podstawa chmur w Cairngorms i Deeside między 650 a 900 m, na pozostałym obszarze rzadko poniżej 750 m, miejscami do 1000 m.

10%

Nasłonecznienie

 

Przejrzystość powietrza (poniżej poziomu chmur)

Promienie słoneczne przebijające się przez rozchodzące się od zachodu chmury, głównie na południu parku narodowego Cairngorms i na zachód od A9.

Widoczność bardzo słaba, szczególnie w trakcie opadów śniegu – stopniowa poprawa w ciągu dnia.

Temperatura (na wysokości 900m)

 

 

 

Poziom/wysokość zmrożenia

-1˚C, odczuwalna w okolicach -10˚C, na wyższych szczytach wystawionych na działanie wiatru.

 

 

750 m – prawdopodobnie stopniowo obniżający się w wyniku działania światła dziennego

Jak przebiegła twoja pierwsza próba w stylu ground-up i czy przy późniejszym zjeździe patentowałeś drogę? Jak postrzegasz swój styl wspinania – to kolejny mocno dyskutowany aspekt szkockiej etyki zimowej.

Droga startuje trawiastym zacięciem, które prowadzi pod dach, gdzie zaczynają się trudności. Pierwszego dnia, gdy dotarłem pod drogę, trawa nie była całkowicie zmrożona i aby jej nie uszkodzić, zacząłem wspinaczkę lekko z prawej strony, po czystej skale. Okazało się, że jest to piękna rysa, która prowadzi bezpośrednio pod dach i czyni wspinaczkę jeszcze bardziej ciągową. Już sam ten odcinek jest dość trudny i psychiczny: początkowo jest świetnie ubezpieczony, ale potem kończy się rysa i aby dojść do oryginalnej linii trzeba zrobić spory run-out na płycie z ryzykiem lotu do ziemi. Jednym słowem, niezła mentalna rozgrzewka!

Potem jest jednak jeszcze kilka metrów wspinania w trawkach, które tamtego dnia nie były zmrożone. Zjechałem na półkę i aby nie tracić czasu, wspięliśmy się dwoma wyciągami drogi z Shadow Buttress A, by następnie zjechać po naszej drodze. I tu znowu poruszamy temat szkockiej etyki. Jak już powiedziałaś, jest to skomplikowana kwestia i są różne punkty widzenia. Osobiście zgadzam się z opinią Grega, którą przedstawił w wywiadzie dla BMC (British Mountaineering Council) po wytyczeniu swojej pierwszej „XII”, Banana Wall:

Przypuszczam, że rozwój tego sportu (szkockiej wspinaczki zimowej) wynika z tego, że ludzie rozwijają się na swój własny sposób, i jeśli chcą próbować dróg po jej sprawdzeniu przy zjeździe lub po próbach na wędkę, to jest to ich sprawa. Jeśli tylko będą ostatecznie przechodzić te drogi, przesuwając swoje granice, to sport ten będzie się rozwijał i zmierzał w dobrym kierunku. Osobiście staram się, by moje wspinanie było jak najbardziej wymagające i przygodowe, ale kiedy prowadzisz drogę i jesteś wysoko nad ostatnim przelotem, a rysy są o wiele bardziej oblodzone niż w dniu, w którym nią zjeżdżałeś, i ze względu na ilość szadzi nie widzisz ruchów, które ćwiczyłeś, to myślę, że nadal jest to spora przygoda. Zima to zupełnie inna zabawa.

Jeśli chodzi o mnie, to po przejściu Grega byłem zmotywowany do podjęcia próby przejścia drogi ground-up, ale moim głównym celem, na którym naprawdę mi zależało, było przejście w czystym stylu RP, zakładając całą asekurację w trakcie przejścia. Moja uwaga jest skierowana na czystość stylu finalnego przejścia. W trakcie zjazdu sprawdzałem, gdzie można założyć friendy i użyć dziabek, oraz wykonywałem pojedyncze ruchy, najwyżej dwa z rzędu.

Dawid na trzecim wyciągu (fot. Filip Babicz)

Dawid na trzecim wyciągu (fot. Filip Babicz)

Jakie są twoje wrażenia ze szkockiego wspinania po tym pierwszym doświadczeniu?

Obcokrajowcom bardzo trudno jest zaplanować przejście trudnej drogi – pogoda jest rzeczywiście niezwykle kapryśna, a wiatr nigdy nie ustaje! To była wielka przygoda z pięknym happy endem. Czego chcieć więcej!?

Filip na górnym odcinku drogi (fot. Dawid Skoczylas)

Filip na górnym odcinku drogi (fot. Dawid Skoczylas)

Co sądzisz o trudności drogi, asekuracji i jej jakości?

Droga jest piękna, a start wprost na kluczowym wyciągu, jeszcze jej tej urody, moim zdaniem, dodaje. Nie zmienia to faktu, że pierwsze przejście Grega zasługuje na ogromny szacunek! Jeśli chodzi o wycenę, nie mogę się wypowiedzieć, bo nie mam żadnej skali porównawczej – jak już mówiłem, to moja pierwsza droga w Szkocji.

Jestem ogólnie bardzo skrupulatny jeśli chodzi o etykę swoich wspinaczek dlatego bardzo zależało mi, aby przejść całą ścianę, a nie zjechać po trudnościach. Odkryłem też, że na najwyższym punkcie Lochnagar znajduje się pomnik – pomyślałem, że może to być fajne miejsce na zakończenie naszej wspinaczki! Oczywiście nie sądziłem, że aby znaleźć szczyt, będziemy musieli korzystać z nawigacji GPS w burzy, ale dzięki temu przeżyliśmy niezapomniane chwile!

Na szczycie Lochnagar z Dawidem Skoczylasem (fot. Filip Babicz)

Na szczycie Lochnagar z Dawidem Skoczylasem (fot. Filip Babicz)

Po powrocie ze Szkocji próbowałeś drogi Gaia E8 6c w Black Rocks. Jak poszło?

Tak! Nie ma czasu do stracenia! Wieczorem, przed powrotem do Włoch, miałem godzinę na szybką wędkę, z czołówką. Prawdziwa King Line! Wygląda, jakby była stworzona do wspinania – chwyty są dokładnie tam, gdzie powinny być! Następnego dnia, przed wylotem, próbowałem wymyślić jeszcze jakiś sposób, aby wrócić na drogę, ale nie było takiej opcji – zdecydowanie będę musiał znowu przyjechać!

Co dalej?

Wspinaczka w Wielkiej Brytanii jest dla mnie sposobem na poszerzanie horyzontów, próbowania nowych rzeczy i podnoszenia swojego poziomu. Teraz, po Bring da Ruckus, skupię się na moich głównych projektach. Mam dwie drogi drytoolowe, które chcę poprowadzić – obie są jedyne w swoim rodzaju. Potem przyjdzie czas na przygotowanie się do moich letnich szybkich przejść alpejskich.

Mam jednak nadzieję, że wkrótce wrócę do Wielkiej Brytanii. Mam tu dwa konkretne projekty, o których wolałbym na razie nie mówić. Mogę tylko powiedzieć, że są to powtórzenia ważnych dróg na własnej asekuracji.

Wywiad ukazał się na UKClimbing 6 marca
Tłumaczenie: Iwona Kukla

***

Uzupełniający wywiad komentarz redaktora UKClimbing Roba Greenwooda:




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Jeszcze raz gratuluje [1]
    Picture is worth 1000 words. No i wystarczy popatrzyc na…

    19-03-2023
    jerrygwizdek

    Zenada "redakcji" [3]
    Chyba kompletna zenada, ze wpinanie.pl nawet sie nie pofatygowalo na…

    20-03-2023
    jerrygwizdek