Mood Masters w dobrym nastroju! Wspinaczkowy Kraków zasługuje na takie imprezy
Styl, w jakim ściana wspinaczkowa MOOD wtargnęła na wspinaczkową przestrzeń Krakowa, objawił się także w formie, którą przybrały pierwsze zawody zorganizowane przez ekipę MOODa.
***
Trzy dni rywalizacji w dwóch kategoriach: Relaks i Pro, wspinanie na dwóch obiektach (półfinały rozegrano na CUBE), ponad 900 startujących w dziewięciu grupach, dla których 11 routesetterów przygotowało aż 50 boulderów. No i finały, na oglądanie których było więcej chętnych niż miejsc na widowni, plus profesjonalnie realizowany stream do sieci. Czegoś takiego Kraków już dawno nie widział.
Formuła eliminacji pozwalała startującym wybrać 20 punktowanych baldów, które decydowały o składzie dwudziestoosobowych półfinałów.
O ile rywalizacja w eliminacjach dawała możliwość wspinaczkowego wyżycia się na najwyższej klasy przystawkach, to już w półfinale wspin okazał się masywną selekcją. Cztery baldy i klasyczny system rotacji mocną zatrząsł stawką startujących. Awanse do sześcioosobowych finałów dawał już jeden z czterech TOPów, a połowa stawki wśród pań i panów zakończyła półfinał z zaliczoną co najwyżej jedną ZONĄ.
Zabawa była w eliminacjach, półfinał konkretnie odsiał międzynarodową stawkę. Wśród pań dwie zawodniczki zaliczyły po cztery TOPy. Kielczanka Basia Burczyk dzięki mniejszej liczbie prób wyprzedzała reprezentującą Izrael Ayalę Kerem.

Nimrod Marcus, który zaliczył komplet topów w półfinale wydawał się murowanym kandydatem do zwycięstwa, jednak rywalizacja w finale potoczyła się inaczej… (fot. Rafał Nowak)
Wśród panów jedynie Nimrod Marcus zaliczył komplet półfinałowych baldów, a w międzynarodowym składzie finałów załapał się tylko jeden reprezentant Polski – Piotr Niźnik.
W sobotę rozegrano finały. Zmagania najlepszych trójek w fomacie Relax były zgrabną rozbiegówką dla rywalizacji Pro. Po godzinie 21 w nabitym na maksa kompleksie MOOD zawodnicy musieli odczuć wyjątkowość chwili. Przełożyło się to na wyniki na pierwszych baldach finałów, bo to, co okazało się najbardziej urabialnymi przystawkami (w sumie po cztery TOPy), zatrzymało liderów po półfinałach!
Wśród pań z wysokiego C rozpoczęła Ayala, która już na „jedynce” pokazała klasę i utrzymała wysoką skuteczność wspinania do końca, zaliczając w efekcie komplet TOPów. Pięknie dotrzymywała jej kroku Maja Oleksy. Tarnowianka przeszła fleszem „jedynkę”, przewalczyła „dwójkę” i wydaje się, że na „trójce”, po wymagającym skoku przez paczkę do odciągu (dojście do ZONy), spadła tylko jedynie pod presją czasu. Podobnie było na „czwórce”, gdzie spektakularne ruchy na okapikach z paczek doprowadziły ją pod TOP, do którego znów zabrakło niewiele. Niewiele zrobiło jednak różnicę w stosunku do zwyciężczyni. Majka pokazała jednak niesamowitą wolę walki i kolejny raz zasygnalizowała wielki potencjał jaki w niej drzemie. Basia Burczyk pozbierała się po niepowodzeniu na „jedynce” ale dobre wspinanie na „dwójce” i „trójce”, wobec świetnej postawy Ayali i Maji, wystarczyło już tylko na trzeci stopień podium.
Wśród panów też zaczęło się od bang na „jedynce”. Dominator rund: eliminacyjnej i półfinałowej Nimrod Marcus nie ogarnął skoku w bok i do rywalizacji na „dwójce” przystępował z piątym wynikiem. Kapitalnie rozpoczął Edvards Gruzitis. Łotysz górował nad rywalami nie tylko parametrem, nie tylko niezwykłą elastycznością ruchów, ale też solidnym trzymaniem. Okazało się bowiem, że choć prowadził po skoku na „jedynce”, po mikro pitach na „dwójce” i slabie po niczym na „trójce”, to jako jedyny urobił ZONę na najbardziej przewieszonym baldzie finałów – przystawce numer cztery.
Falstart na problemie numer jeden kosztował Nimroda Marcusa nie tylko zwycięstwo, ale też spadek na najniższy stopień podium. Świetne występy na baldach 2. i 3. nie wystarczyły, bo równie wysoką dyspozycję pokazał warszawski rezydent Wiaczesław Krasnoperow. Sława urobił skok na „jedynce” za czternastym razem! Choć niespodziewanie poległ na gniotach na „dwójce”, to sukces na „trójce” dał mu drugą lokatę w generalce. Największe wrażenie na publice wywarł jednak spektakularną, dynamiczną próbą zmiany rąk w chwycie na dwa palce na przewieszonym problemie numer 4…
Tuż przed północą rozdysponowano liczącą 5000 euro pulę nagród i „nim karoca zamieniła się w dynię”, zawody przeszły w fazę afterparty, nad którą pieczę objęła grupa Deep Impact.
Tymczasem wstał niedzielny świt 22 stycznia. MOOD Masters / Black Diamond to już historia. Pierwsze historyczne zawody na Moodzie już za nami. Było naprawdę grubo i już w styczniu mamy mocnego kandydata do imprezy całego sezonu 2023.
Wielkie gratulacje dla całego teamu MOOD / Cube. Nie wiem, czy wszystko wypaliło tak jak chcieliście, ale ogromne uznanie za format, jaki postanowiliście dźwignąć. Wspinaczkowy Kraków zasługuje na takie imprezy. Dzięki!
PS. Warto wymienić zespół routesetterów pod kierunkiem Aleksandra Romanowskiego: Piotr Suder, Kuba Jurek, Olga Niemiec, Krzysztof Szalacha, Tadeusz Sługocki, Piotr Czarnecki, Krzysztof Kasprzyk, Jacek Kaczanowski, Krystian Markiewcz, Piotr Schab, Piotr Smaroń). Szanowni państwo, szacunek.
Rafał Nowak
Wyniki finałów oraz link do filmowego odtworzenia finałów znajdziecie tutaj: Mood Masters 2023 rozstrzygnięty: mistrzami Ayala Kerem i Edvards Gruzitis.