Anatomia zdjęcia, czyli uwagi o fotografii wspinaczkowej. Cz. 3
Trzecia część cyklu „Anatomia zdjęcia” Marcina Ciepielewskiego. Tym razem o roli światła, które jest w fotografii podstawowym środkiem wyrazu.
Światło tworzy zdjęcie. Musisz je czuć, podziwiać i kochać. Przede wszystkim jednak poznawaj światło. Studiuj je ze wszystkich sił, a poznasz klucz do fotografii.
George Eastman
***
Zgodnie z pochodzeniem słowa „fotografia” – φῶς (phōs) – światło, dopełniacz φωτός (phōtós) – światła; γραφή (graphé) – rysowanie – światło ma podstawowe znaczenie, nie ma różnicy, czy fotografujesz wspinanie, przedmioty, ludzi, architekturę czy pejzaż. Światło w fotografii jest absolutnie podstawowym środkiem wyrazu i w dużej mierze od światła zależy efekt końcowy.
Fotografia wspinaczkowa jest dziedziną specyficzną, ponieważ mimo wszystko w wielu aspektach bliżej jest jej do fotografii pejzażowej niż sportowej. Dzieje się to za sprawą tego, że to jednak w przeważającej mierze aktywność outdoorowa, uprawiana na łonie natury, więc wrażliwość na naturalne światło, warunki atmosferyczne staje się tutaj bardzo ważna, oraz wymaga od nas przede wszystkim umiejętności pracy w świetle zastanym. Zawsze przed zrobieniem zdjęcia warto się zorientować, jak wygląda oświetlenie w danej lokacji, o której godzinie i z której strony operuje słońce, i kiedy będzie najlepsza pora na fotografowanie. Pomocne mogą być aplikacje, które pokazują pozycję słońca w danym miejscu w kolejnych godzinach, co pomoże zaplanować sesję, zwłaszcza, kiedy będzie ona wymagała sporo wysiłku i zaangażowania całego zespołu.
Wbrew potocznym wyobrażeniom środek dnia i pełne słońce są najgorszymi warunkami do fotografowania. Piękne słońce w zenicie, które tak lubimy, zwłaszcza w zimniejszych miesiącach roku, kiedy uciekamy na wspinanie w ciepłe kraje, powoduje bardzo silne kontrasty i problemy z prawidłową ekspozycją zdjęcia. Matryce aparatów cyfrowych, mimo iż konstruktorzy wprowadzają coraz większą dynamikę tonalną, nie są w stanie zarejestrować jednocześnie wysokich świateł oraz głębokich cieni, co powoduje, że podczas naświetlania na obszary oświetlone, cienie stają się smoliście czarne, i na odwrót – wydobycie cieni powoduje przepalenie świateł. Czasem jednak nie ma innego sposobu i mimo niekorzystnego oświetlenia – kontrastów i ostro rysujących się cieni na twarzach – fotografujemy także w takich warunkach. W takiej sytuacji powinniśmy naświetlać zdjęcie na obszary jasne, z matryc cyfrowych dużo lepiej odzyskuje się szczegóły w cieniach niż z prześwietleń.
Jeżeli nie mamy wpływu na porę fotografowania, to najlepszym wyjściem jest fotografowanie na skałach zacienionych. Podobnie, jeżeli nie mamy jakiegoś konkretnego pomysłu na światło na zdjęciu, warto wybrać dzień pochmurny. Takie warunki są bardzo bezpieczne dla fotografii, dają nam światło bardzo miękkie i plastyczne – odbite lub przefiltrowane i zmiękczone przez chmury, niczym przez ogromny dyfuzor. Kształty modelowane są łagodnie, unikamy silnych kontrastów i ostrych cieni, a ewentualny brak nasycenia koloru łatwo skorygować w postprocesie.
Jeśli jednak szukamy efektownego oświetlenia, wtedy warto – wzorem pejzażystów – polować na tak zwaną złotą godzinę – czyli godzinę od wschodu i do zachodu słońca. Słońce znajduje się nisko nad horyzontem, dzięki czemu kąt padania promieni dużo ładniej modeluje nam kształty i tworzy długie cienie, a światło przybiera piękną złocistą barwę. Z oczywistych względów dużo wygodniej jest polować na zachód słońca. Pojawiając się odpowiednio wcześniej bez zrywania się o nieludzkiej porze, mamy sporo czasu na dotarcie na miejsce, przygotowania i obserwację, jak zmienia się światło. Minusem może być konieczność powrotu po ciemku, jeśli więc będziemy fotografować w jakimś odległym miejscu, warto wziąć to pod uwagę i zabrać czołówki.
Oczywiście więcej poświęcenia i samozaparcia wymaga złapanie złotej godziny i wschodu słońca. Aby uniknąć wstawania w środku nocy i podchodzenia po ciemku, staram się zorganizować to tak, aby nocować na miejscu. Daje mi to dwojakie korzyści – po pierwsze, wieczorem mam czas na przygotowanie sobie kadru i znalezienie miejsca, z którego będę fotografował. W przypadku zdjęć z góry warto przygotować sobie poręczówkę, aby rano tylko podejść na małpach. Po drugie, z samego rana jestem szybciej gotowy do zdjęć i jest mniejsze ryzyko spóźnienia. Praca o wschodzie słońca wymaga szybkości i refleksu, ponieważ najlepszy efekt następuje zaraz, gdy słońce wychodzi nad horyzont. Tak naprawdę, wbrew nazwie, najlepsze efekty uzyskuję w ciągu zaledwie kilkunastu minut od pojawienia się słońca nad horyzontem.
Warto także przełamać się i spróbować fotografowania w warunkach, które na pierwszy rzut oka zupełnie nie rokują na dobre zdjęcia. Już wielokrotnie przekonałem się, zwłaszcza w górach, że im gorsze warunki do wspinania – mgły, zupełne zachmurzenie, wiatr, śnieżyca – tym ciekawsze i lepsze wychodzą zdjęcia. Jest to okupione oczywiście wysiłkiem całego zespołu, ale właśnie w takich warunkach szczególnie należy się przemóc i pomimo nieodpartej chęci wycofu wykonać choć kilka klatek.
Ostatnim aspektem jest wykorzystanie światłą sztucznego. Takie sesje muszą być jednak już przygotowane w najdrobniejszych szczegółach oraz wymagają dodatkowego sprzętu, który na domiar złego trzeba jeszcze wtargać na lokację – lamp błyskowych, nadajników radiowych do sterowania lampami, statywów, niekiedy modyfikatorów światła. Efekty jednak są warte wysiłku, ponieważ możemy stworzyć naprawdę niezwykłe fotografie, a znane – i niekiedy niezbyt atrakcyjne z punktu widzenia fotografa miejsca – przedstawić w niebanalny sposób.
W przypadku światła sztucznego możemy podążać dwiema ścieżkami – albo wykreować zupełnie oświetlenie sceny eliminują światło zastane i oświetlić plan wyłącznie lampami, albo mieszać światło błyskowe z zastanym i doświetlać błyskiem tylko niektóre fragmenty sceny. Obie drogi warte są wypróbowania i eksperymentowania. Na początek naturalnym wyborem ze względu na łatwiejszą logistykę wydają się problemy boulderowe – łatwiej rozstawić lampy i korygować ich ustawienie, sesję da się też przeprowadzić w zasadzie bez pomocy asystentów. Jednak przy pewnej wprawie i doświadczeniu oświetlenie błyskowe można z powodzeniem zastosować także przy wspinaczce z liną.
Marcin Ciepielewski