3 listopada 2022 14:47

To nie była prosta książka do napisania: rozmowa z autorami monografii „GOPR. Na każde wezwanie”

We wrześniu br. nakładem wydawnictwa Agora ukazała się monografia „GOPR. Na każde wezwanie” Wojciecha Fuska i Jerzego Porębskiego. Z autorami książki rozmawia Zofia Kajca.

„GOPR. Na każde wezwanie”, Jerzy Porębski, Wojciech Fusek, 2022

„GOPR. Na każde wezwanie”, Jerzy Porębski, Wojciech Fusek, 2022

***

Zofia Kajca: Rynek literatury górskiej jest nasycony, a ja cały czas zastanawiam się czy GOPR i ratownictwo to wdzięczny czy niewdzięczny temat do pisania. Jak wy to oceniacie?

Jerzy Porębski: Myślę, że wdzięczny. Istnieje etos ratowniczy, ale przede wszystkim są to fajni ludzie, z ciekawymi historiami. Ponadto TOPR został już całkowicie wyeksploatowany literacko, a GOPR pozostał niemal dziewiczy. Szacuję, że 80 proc. pracy przy książce to była przyjemność, a 20 proc…

Transkrypcja…

Wojciech Fusek: A ja uważam, że to bardzo niewdzięczny temat. Trudny i pełen pułapek. Istnieje trochę literatury na ten temat, myślę, że sześć do ośmiu książek, jednak większość wpada w jedną ze wspomnianych pułapek. Bardzo ciężko jest oderwać się od masy faktów i zbudować z tego opowieść, szczególnie jeśli się jest w środku. Będąc w środku stara się uwzględnić wszystko, co ważne i każdy szczegół taki się wydaje. Będąc na zewnątrz, łatwo wpaść w patos. Patos szczerozłoty – środek na wymioty.

Łatwo się zagubić w tych wszystkich historiach, opisując rzeczywistość ratowniczą przez same wypadki i podkręcając te wypadki. Szczególnie w TOPRze, gdzie trup ściele się gęsto. Jeszcze z jednego powodu uważam, że to temat niewdzięczny i tutaj zdradzę kuchnię. Jurek mówi, że ratownicy to fajni ludzie. Tu się zgadzam. Przeinteligentni, bardzo często dowcipni, ale mają ego mocno rozbudowane i dbają o ten etos. Kiedy rozmawiamy z nimi prywatnie, jest ok. Gdy chcemy coś do publikacji, zaczynają się kłopoty. Ratownicy w większości tego patosu unikają. Ponadto mają szczególną wrażliwość, dzięki której dbają o swoją psychikę, także o ofiary i ich rodziny. Trudno o pewnych rzeczach napisać. Nie wszystko nam się udało. Nie każdą informację dało się potwierdzić, zweryfikować. To nie była prosta książka do napisania, przynajmniej dla mnie.

To kolejne pytanie, które mnie nurtuje. Przy tak obszernym temacie, jakiego wątku z tych, na których wam zależało, nie udało się uwzględnić?

W.F.: Usłyszeliśmy sporo opowieści, które nie zawsze dawało się potwierdzić. Nie ma też wielu tematów konfliktowych, międzygrupowych. Skróciliśmy opowieść o latach 80., kiedy TOPR próbował się oddzielić, bo nie jest to książka o relacjach GOPRu z TOPRem. To tak jak z dziennikarstwem. Dobry artykuł to 20-40 proc. tego, co się zebrało.

J.P.: Ten kompromis to swego rodzaju nieszczęście, ale przy takiej objętości był nieunikniony. Może dzięki temu mamy materiał na część drugą.

W.F.: Zrezygnowaliśmy też z wątku politycznego. W Bieszczadach była ciekawa historia dotycząca inwigilacji ratowników. O tyle żałuję, że miałem ten wątek wyjątkowo dobrze udokumentowany.

Jaki był zamysł tej książki? To nie kronika ani poradnik, jest trochę gawędy…

J.P.: To ten kompromis.

W.F.: Opisanie roli ratownictwa w polskiej kulturze. Gdy spojrzy się na mapę, to tych gór prawie nie ma, a jeśli są, to malutkie, a kultura górska odgrywa ogromną rolę w polskiej literaturze, muzyce, sztuce. Ogromna jest rola ratowników w budowaniu świadomości turystycznej, wspinaczkowej, górskiej. To był punkt wyjścia. Potem nastąpił pewien kompromis, aby uwzględnić każdą grupę GOPR, oddać pewien hołd każdej grupie ratowniczej. Nie ratownictwu jako idei, ale jako historii. Przechodząc z takiego poziomu filozoficznego, który mógłby zanudzić czytelnika, poszliśmy bardziej w opowieść. Pilnując, żeby nie zrobiło się z tego kalendarium, czy podręcznik do historii polskiego ratownictwa. Widzę w naszej książce takie momenty, przy których wchodzimy za mocno w szczegóły, bo przemknąć się po tym nie sposób.

Dlaczego ratownictwo górskie tak mocno przebija się w polskiej kulturze, a nie np. morskie? Znaleźliście odpowiedź?

J.P.: W wodzie więcej osób się topi, niż ginie w górach. Idąc w tę humanitarną stronę.

W.F.: Wydaje mi się, że Młoda Polska zwróciła się w stronę gór, w stronę Tatr, bo wydały jej się bardziej romantyczne niż morze. A jedną z najlepszych odpowiedzi mogłaby być ta, że góry miały szczęście do ludzi. Pierwsze wyprawy w góry wysokie organizowali wyjątkowi ludzie. Andrzej Zawada, Janusz Kurczab, Wanda Rutkiewicz, Krzysztof Wielicki i dziesiątki innych. Jednak to paliwo już się wyczerpuje. Stopniowo odzieramy góry z romantyzmu przez technikę, przez sport. Stają się miejscem, jak każde inne.

J.P.: Sacrum i profanum. Najważniejsi bogowie mieszkali w górach, na każdym kontynencie i we wszystkich pasmach. Nawet tych niepozornych.

Wojtku, wypowiedziałeś zdanie, które ze mną zostało: góry miały szczęście do ludzi. Uważacie, że nadal tak jest?

W.F.: Mówiłem o pojedynczych postaciach. O ludziach, którzy budowali legendę gór. Czy teraz mówimy o nieszczęściu? Nie wydaje mi się. Dlaczego mielibyśmy ludziom zabraniać iść w góry? Ważne tylko, żebyśmy wprowadzili więcej edukacji.

Wspomnieliście pokrótce o konflikcie pomiędzy GOPRem i TOPRem. Istnieje coś takiego jak kompleks GOPRu wobec TOPRu?

W.F.: Trudny temat.

J.P.: Choć oficjalnie nie istnieje, to jednak tli się szczególnie pośród starszych ratowników.

W.F.: To się zmienia, wyrównują się szanse. Wielu ratowników GOPRu działa w Himalajach. Jak wracają stamtąd to kompleksów mieć nie muszą i nie mają. Bardzo duża część GOPRu działała na świecie w przeróżnych akcjach. Moment zaostrzonych relacji to czas, kiedy TOPR chciał się zupełnie oddzielić od GOPRu, co było zrozumiałe, gdyż wchodziły tam kwestie polityczne. Jest jednak jedna rzecz, której nie da się zmienić, i nie jest to wina GOPRu. Ściany skał. Poza Tatrami nie ma Kazalnicy, nie ma Zamarłej. Ratowanie z Kazalnicy jest widowiskowe, nie da się ukryć. Trudne, ale widowiskowe. Ratowanie w górach bardziej przystępnych przybiera nieco inną formę. Bardziej psychologiczną. Dla osób wspinających się, takich jak ty, czy dla nas – doświadczonych, większość dróg jest prosta, ale gdy w grę wchodzi panika, strach, którego nie da się opanować…

J.P.: Dla nas te drogi już są trudne. Wyobraź sobie, że idziesz na Babią, skręciłeś nogę i dzwonisz po GOPR. Musisz podać nazwisko… i co teraz?

W.F.: To zależy, jak się komu książka podobała (śmiech). Na całe szczęście ja już jestem w tym spokojnym okresie, gdy przestałem biegać po górach, a jeszcze chodzenie nie jest dla mnie groźne. Jurek jest w tym wieku, że nawet wstanie od stołu jest groźne.

J.P.: Najbardziej się boję, że stanę na grabie (śmiech).

W czym według was tkwi magia ratowniczej profesji?

J.P.: Magia tkwi w użytkownikach. Wewnątrz organizacji nie funkcjonuje.

W.F.: Ratownicy nie uważają się za magików, lecz za profesjonalistów. Natomiast rzeczywiście polar GOPRu na turystów działa…

J.P.: Może Ty Zosiu powinnaś nam powiedzieć, to chyba szczególnie działa u pań?

Podobno, ale ja jestem jedną stopą w środku, więc moja opinia może nie mieć szerszego wydźwięku.

W.F.: Magia tkwi w anturażu. Góry są magiczne. Warto też docenić, że czasach upadku autorytetów ratownicy górscy, jako jedna z ostatnich grup, otoczona jest podziwem i szacunkiem. Ratownicy dbają o swój wizerunek. Starają się pokazywać, jak są sprofesjonalizowani, mają swoje historie, które chcą opisywać w możliwie najlepszy sposób. Mają też mocny sposób eliminacji jednostek, które pomimo predyspozycji fizycznych nie spełniają pewnych kryteriów etyczno-psychologicznych, to w góry nie trafiają.

Jaki to sposób?

W.F.: Nie ma w tym żadnej tajemnicy. Są trudne egzaminy, musisz mieć dwóch wprowadzających, którzy za ciebie poręczą, jesteś pod pilnym okiem doświadczonych pracowników i jeśli do nich nie pasujesz, to się nie utrzymasz. Czujne oko naczelnika sprawuje pieczę nad tym, jak ten proces wygląda. Sposobów eliminacji ciała obcego, bądź nie do końca adaptującego się, jest wiele.

Form aktywności w górach non stop przybywa. Jak ratownicy sobie z tym radzą?

J.P.: Zamawiają więcej gipsu (śmiech).

W.F.: Technologia. Profesjonalizacja. Coraz większa część to ratownicy medyczni. Przybywa samochodów do transportu.

J.P.: Drony zmieniają ratownictwo. Poza dronami poszukiwawczymi na otwartych, niezalesionych przestrzeniach, powstają drony do działań jaskiniowych, cała ta technologia bardzo intensywnie się rozwija, a GOPR z tego korzysta. Kiedyś przełomem było wprowadzenie do służby śmigłowca. Teraz dronów, które ułatwią poszukiwania i ratowanie życia poprzez kontakt lub dostarczenie leku.

W.F.: Ratownicy cieszą się tymi technologiami. Z chęcią przyjmują i testują nowe urządzenia, coraz bardziej skomplikowane.

J.P.: Może wiesz Zosiu, czym różnią się zabawki małego chłopca od zabawek dorosłego mężczyzny, w domyśle ratownika?

Czym?

J.P.: Ceną.

Oby to nie poszło w stronę powiedzenia, które w krzywym zwierciadle ukazuje współczesnych amatorów wspinaczki: więcej sprzętu niż talentu.

W.F.: Tak pewnie było, jest i będzie.

Dziękuję wam serdecznie za rozmowę.

***

Książka jest dostępna w promocyjnej cenie w księgarni wspinanie.pl.

Recenzję książki znajdziecie TUTAJ.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    ZDJĘCIA JANA [3]
    Pewnie nie była prosta do napisania. Łatwiej było wyłudzić slajdy…

    4-11-2022
    łojant