22 września 2022 15:36

Szchara (5193 m) rzadko uczęszczaną drogą Beknu Khierganiego: relacja

Celem naszej wyprawy była Szchara – najwyższy szczyt Gruzji (5193 m). Trudność góry tworzy permanentna niepogoda oraz brak prostej drogi zejścia/wejścia na szczyt. Warto również napomknąć o sytuacji politycznej wykluczającej działanie po stronie rosyjskiej. Wybieramy drogę Beknu Kheriganiego, który wytyczył ją w latach 50 (ED1, ros. 5b, ok. 2200 m). Rocznie ma miejsce jedno, góra dwa przejścia.

Ania Kowalczyk i Kuba Waszkowski (fot. Anna Kowalczyk)

***

Według naszej wiedzy jesteśmy drugim polskim zespołem, który wszedł na szczyt tą linią (Pierwsze polskie przejście Południowego Filara Szchary – red.). Działamy w klasycznym alpejskim – partnerskim zespole w składzie: Ania Kowalczyk i Kuba Waszkowski. Cały lipiec obserwujemy z niepokojem codzienne masywne opady. Szczęśliwie na dzień przed wylotem zaczyna się wypogadzać. Dużo szczęścia na dzień dobry.

Zaczynamy 23 sierpnia od rekonesansu i wejścia na pobliskie 3500 m, żeby spojrzeć na ścianę z innej perspektywy. Od Gruzinów słyszymy, że przez ekstremalną falę upałów można zaobserwować w masywie więcej obrywów niż zwykle. Kruszyzna jest wyraźna, a śniegu niewiele. Dochodzimy jednak do wniosku, że ryzyko jest akceptowalne.

Dwudziestego piątego sierpnia podchodzimy pod ścianę. Droga przez lodowiec jest długa i skomplikowana. Łatwo zabrnąć w ślepy zaułek wytyczony przez masywne szczeliny. Po dojściu na miejsce niespodzianka: kartusz z gazem wybucha. Zrezygnowani schodzimy na dół, jednak szczęśliwie udaje się uniknąć całodniowej wycieczki do najbliżej wioski ze sklepem. Nasz gospodarz wyczarowuje stary jak świat, ale sprawny kartusz. Wyruszamy z samego rana nazajutrz.

Drogę można podzielić na cztery sekcje. Każda po ok. 500-700 m. Dwie pierwsze skalne, dwie kolejne mikstowe. Start drogi nie należy do korzystnych. Wodospad, lecące kamienie i krucha szczelina brzeżna do pokonania. Do obozu pierwszego mieliśmy w sumie 12 pełnych wyciągów prostego i ładnego wspinania skalnego. Pod koniec sporo lotnej na gruzowisku, które jeszcze parę lat temu było polem śnieżnym. Camp pierwszy to ostatnie wygodne miejsce do spania.

Kuba na prowadzeniu (fot. Anna Kowalczyk)

Kuba na prowadzeniu (fot. Anna Kowalczyk)

W kolejnej sekcji decydujemy się na oryginalny wariant. Głównie ze względu na obejście newralgicznego żlebu, zwanego tunelem z pociągami. Nazwa na cześć gabarytu skał, które potrafią nim polecieć. Widzieliśmy na własne oczy i potwierdzamy. Dalej piękne skalne 10 wyciągów i jesteśmy w obozie drugim, który rozbijamy na nachylonej półce.

Odcinek między obozem 2 a 3 zaskakuje ilością kruszyzny. Dopiero od połowy teren zaczyna przypominać ładny alpejski mikst. Kolejny dzień wspinania kończymy na niewielkiej półce lodowej ledwo mieszczącej namiot. Wykuwamy ją rakami i czekanami.

Ania między obozem 2 i 3 (fot. Kuba Waszkowski)

Ania między obozem 2 i 3 (fot. Kuba Waszkowski)

Atak szczytowy zaczynamy o 5.00. Droga do grani szczytowej to 10 ładnych mikstowych wyciągów. Idzie nam sprawnie ze względu na lód, który trzyma wszystko w ryzach. Grań szczytowa jest wymagająca przede wszystkim psychicznie. To zdradliwe nawisy śnieżne, duża ekspozycja i zero możliwości asekuracji. Szczyt zdobywamy około 15:00.

Na grani szczytowej (fot. Ania Kowalczyk / Kuba Waszkowski)

Na grani szczytowej (fot. Ania Kowalczyk / Kuba Waszkowski)

Zjazdy idą opornie, lina często ulega zaklinowaniu. Podczas jednego z nich lawina kamienna uszkadza liny w kilku miejscach. Dalsze zjazdy odpadają. Dwa wyciągi dzielą nas od obozu trzeciego. Jesteśmy zmuszeni do awaryjnego nocowania na mini półce. Decydujemy się wezwać pomoc, pomimo że byliśmy niejednokrotnie ostrzegani, że z jej udzieleniem może być krucho. Noc była ciężka, mroźna i bezsenna. Po rosyjskiej stronie przetacza się ciężka burza. Szczęśliwie mija nas o kilka kilometrów.

Pamiętna półka z noclegu awaryjnego (fot. Kuba Waszkowski)

Pamiętna półka z noclegu awaryjnego (fot. Kuba Waszkowski)

Helikopter straży granicznej podejmuje nas o świcie. Tego typu ewakuacje w gruzińskim Kaukazie należą do rzadkich ze względu na brak formalnej służby ratowniczej. Akcja była możliwa dzięki oddolnej i niesystemowej kooperacji ludzi dobrej woli i straży granicznej.

Zdobycie szczytu zajęło 5 dni plus zjazd z ewakuacją. Górę oceniamy jako wymagającą zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Dobra pogoda, łut szczęścia i wzorowa współpraca są niezbędne do osiągnięcia szczytu. Przez zmiany klimatyczne na drodze nastąpiło sporo zmian. Zdjęcia sprzed 10 lat drastycznie różnią się od stanu obecnego. Część dróg na kaukaskie szczyty nie jest już możliwa do wspinania.

Szchara topo, niebieski wariant w obecnych warunkach jest niemożliwy do przejścia z powodu braku śniegu

Anna Kowalczyk, Jakub Waszkowski




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum