Ai Mori i Luka Potocar najlepsi w PŚ w Koprze
Wczorajsza, piąta edycja Pucharu Świata w konkurencji prowadzenie zakończyła się sensacyjnie. Na najwyższym stopniu podium nie stanęła Janja Garnbret, faworytka zawodów, lecz Japonka Ai Mori. Wśród mężczyzn triumfował reprezentant gospodarzy, Luka Potocar.
Zawody rozgrywane w Koprze były dla Słoweńców wyjątkowe. Gospodarze mogli pochwalić się nową, imponującą ścianą (zazdrościmy), pod którą zgromadziła się liczna publiczność, w większości czekająca na wydawało się pewny triumf Janji Garnbret, faworytki zawodów.
Ale najpierw na ścianę w Koprze wkroczyli mężczyźni. Nowa, wysoka (blisko 17 metrów) i szeroka ściana sprawiła, że routesetterzy postanowili postawić przed zawodnikami długie wyzwanie. Rozpoczynająca się skokiem droga biegła zygzakami i miała aż 26 metrów długości. Niestety nie mieliśmy okazji zobaczyć jej wszystkich przechwytów. Trudne boulderowe sekwencje i praktycznie brak miejsc odpoczynkowych sprawiły, że najlepsi, Sascha Lehman i Luka Potocar, dotarli do 30. chwytu mniej więcej w 2/3 ściany. Zwyciężył reprezentant gospodarzy, co wywołało euforię publiczności. Dla tego młodego zawodnika (20 lat) to pierwsze zwycięstwo w Pucharze Świata.
Droga dziewczyn została skonstruowana podobnie, meandrowała po ścianie, praktycznie bez miejsc odpoczynkowych z mnóstwem trudnych sekwencji. Przed finałem spodziewaliśmy się kolejnych zawodów o znanym z przeszłości scenariuszu: prawdziwą walkę o wszystkie miejsca poza pierwszym, które „należy się” Janji Garnbret, triumfalnie kończącej drogę.
I wszystko układało się w ten właśnie sposób aż do występu 18-letniej Ai Mori. Japonka wróciła do rywalizacji po 3-letniej przerwie związanej ze studiami. Swoje wielkie wejście na scenę wspinaczkową zawodniczka miała podczas mistrzostw świata w Hachioji w 2019 roku, gdzie wywalczyła brązowy medal (miała wtedy 15 lat). 18-letnia Japonka na pewno przez ostatnie trzy lata nie siedziała tylko nad książkami i strach pomyśleć co by było, gdyby faktycznie tylko trenowała.
Ai wspinała się świetnie, drobniutka zawodniczka (153 cm) z wielką determinacją zdobywała kolejne metry i o blisko 10 trudnych przechwytów pokonała wspinające się wcześniej rywalki, na czele z Brooke Raboutou.
Na koniec ściana należała do Janji Garnbret i już sporo przed połową drogi widać było, że Słowence nie będzie łatwo pobić wyniku Japonki. Janja robiła kolejne sekwencje z wyraźnym wysiłkiem. Pokonała punkt zdobyty przez Brooke (23+) i walcząc ostro spadła trzy przechwyty niżej (27+) niż Ai Mori. Zawód dla słoweńskiej publiczności, ale dla nas nadzieja na większe emocje w damskiej rywalizacji sportowej.
Kolejny Puchar Świata zostanie rozegrany już za tydzień w Edynburgu.