16 sierpnia 2022 12:42

Masherbrum: Marek Holeček i Radoslav Groh bez sukcesu, ale bezpieczni

„Musieliśmy zawrócić, nie było wyjścia. Dotarliśmy na 7300 m, teren powyżej był już poza zasięgiem. Warunki, jakie napotkaliśmy po przekroczeniu grani, można śmiało nazwać katastrofalnymi” – relacjonuje Marek Holeček, który z Radoslavem Grohem wspinał się dziewiczą północno-zachodnią ścianą Masherbruma (7821 m). Alpiniści drogi nie ukończyli, jednak ich bezpieczny powrót, w trudnych warunkach i po ośmiu dniach w ścianie, można uznać za niemały sukces. Przy okazji przypominamy historię podbojów tego wysokiego i trudno dostępnego siedmiotysięcznika.

***

Już na dwa dni przed decyzją o odwrocie Holeček pisał, że szczyt jest poza zasięgiem:

Zostało nam mniej niż 800 m tej wielkiej, liczącej łącznie 3500 m ściany. Niemniej to dla mnie dystans porównywalny z tym do najbliższej gwiazdy. Mamy trzy dni by wejść na szczyt, później przyjdzie załamanie pogody. Wtedy już będziemy mieli bardzo złe warunki podczas zejścia. To z pewnością wizja nie do pozazdroszczenia. Więc raczej już wiadomo, jak to się skończy, ale chcemy jeszcze trochę powalczyć. Prawdopodobnie jutro podejmiemy decyzję. Dzisiaj rano wspinanie było możliwe, ale po 12 zaczął padać śnieg i musieliśmy wkopać się w grańkę o nachyleniu 70 stopni. Wokół schodziły lawiny, my jak sardynki na biwaku rozbitym na… gównie.

Fatalny biwak na grańce w północno-zachodniej ścianie Masherbruma (fot. Marek Holeček / Radoslav Groh)

Kolejnego dnia zapadła decyzja o odwrocie, alpiniści potwierdzili najwyższy punkt osiągnięty na północno-zachodniej ścianie – 7300 m. Biorąc pod uwagę długość i trudności wycofu, a także zbliżające się załamanie pogody, był to chyba ostatni moment. Marek relacjonuje dalej:

Gdy przeszliśmy ze strony północnej na zachodnią, śnieg zmienił się w cukier puder. Zupełnie sypka, wysuszona masa, która tylko cudem trzyma się skały, a gdy tylko jej dotkniesz, spada 2000 m na lodowiec, jak wielkie białe torty. Ostatniego dnia wspięliśmy się jeszcze kilkadziesiąt metrów w takich warunkach, przez zacięcie w kierunku grani szczytowej, którą było już widać. Szło bardzo słabo. Brak lodu, firnu, możliwości asekuracji, tylko krucha skała, nietrzymający niby-śnieg i przerażenie w oczach. Chłodna kalkulacja wskazała jedno – szczyt był poza zasięgiem. Jesteśmy rozczarowani, jest nam przykro, ale taka jest rzeczywistość. Teraz czeka nas okropny, liczący trzy kilometry wycof, cała masa zjazdów, dziesiątki tysięcy kroków ponad wielką przepaścią, z których ani jeden nie może być źle postawiony. Mam nadzieję, że zdążymy przed wtorkiem, kiedy ma nastąpić załamanie pogody.

Biwak na wysokości około 7300 m w północno-zachodniej ścianie Masherbruma (fot. Marek Holeček / Radoslav Groh)

Drugiego dnia wspinaczki na skutek choroby od zespołu odłączył Tomas Petrecek, który później relacjonował poczynania kolegów w ścianie z bazy na 4330 m:

Ostatni raz widziałem Marę i Radara, kiedy pożegnaliśmy się 9 sierpnia na wysokości 5200 m. Od tego czasu minęło sześć długich dni, w ciągu których ciągle o nich myślałem, nieustannie sprawdzałem telefon satelitarny w oczekiwaniu na wiadomości i przyglądałem się ścianie przez lornetkę.

Wczoraj Petrecek napisał:

Rano wyruszyłem przez lodowiec pod ścianę, by tam zaczekać na wracających chłopaków. Wyżej warunki były bardzo niebezpieczne, prognozy złe, decyzja o wycofie była jedyną możliwą. Wziąłem Colę, suche buty i duży plecak, żeby odciążyć ich przynajmniej podczas tych kilku ostatnich godzin marszu po lodowcu. Marek i Radek zeszli w dobrej kondycji. Wychudzeni, ale mimo wszystko w dobrych humorach. Teraz siedzimy razem na uczcie, którą przygotował Zahir (kucharz), dzisiaj mamy nawet świąteczne frytki! Po południu pogoda pogorszyła się znacznie, cieszę się, że wrócili!

Marek Holeček i Radoslav Groh zeszli z góry bez sukcesu, ale cali i zdrowi. Północno-zachodnia ściana Masherbruma wciąż czeka na przejście.

Baza Czechów pod Masherbrumem (fot. Tomas Petrecek)

***

Rys historyczny

Masherbrum – oznaczony na pierwszych mapach jako K1, 22. szczyt Ziemi, wznosi się nad lodowcami Mandu i Yermanendu (odnogami Baltoro), na południe od obozowiska Urdukas w pakistańskim Karakorum. Wysokość 7821 m zapewnia mu pozycję najwyższego szczytu pasma Masherbrum, rozciągającego się po południowej stronie lodowca Baltoro. To łańcuch znacznie mniej popularny, niż leżący po północnej stronie lodowca, Baltoro Muztagh (z K2, Gasherbrumami i Broad Peakiem). Góra jest dostępna również od południa, od strony doliny Hushe, którą zamyka od północy.

Mała wyprawa Czechów w drodze pod Masherbrum (fot. Tomas Petrecek)

W 1856 roku kartograf i podpułkownik Thomas George Montgomerie zakładając początkowo, że Masherbrum może okazać się najwyższym szczytem w okolicy, a także pod wrażeniem ogromu góry, oznaczył ją na swojej mapie symbolem K1, po czym szczyty numerował kolejno posuwając się na wschód. Oczywiście późniejsze pomiary wskazały prawdziwą wysokość, co nie zmienia faktu, że Masherbrum wygląda potężnie, głównie za sprawą imponującej ściany północno-wschodniej, która liczy około 3500 m wysokości, oraz wywyższenia ponad najbliższą przełęcz, wynoszącego około 2500 m.

Masherbrum (źródło: caingram.info)

Zachwyt nad pięknem góry na wspinaczkę przekuli bardzo nieliczni. Szczyt Masherbruma zdobyto do tej pory tylko cztery razy, ostatnio w 1985 roku. Łącznie stanęło na nim tylko kilkanaście osób. 

Pierwsza próba zdobycia góry miała miejsce w 1938 roku. Uznano, że najłatwiej będzie wejść od południa i od tej strony próbowały też kolejne wyprawy w 1955 i 1957 roku – nadal bezskutecznie. 6 lipca 1960 roku na szczycie stanęli Amerykanie George Bell i Willi Unsoeld, wspinający się od tej samej strony, drogą wiodącą przez południowo-wschodnią ścianę.

Drugiego wejścia dokonali w 1983 roku członkowie małej wyprawy japońskiej Masahiro Nomura i Takeyasu Minamiura. Wspinali się drogą Amerykanów.

W 1985 roku na górze działały dwie wyprawy, japońska i międzynarodowa pod kierownictwem Austriaka Roberta Renzlera. Obie atakowały górę granią od północnego-zachodu i obie odniosły sukces. Japończycy weszli na szczyt dużą grupą: Shin Kashu (kierownik wyprawy), Tsuneo Shigehiro, Jyoshi Wada, Riichi Nishzutsumi, Etsuo Terauchi, Hiraoki Ito, Yoichi Yabukawa, Munehiko Yamamoto, Tetsuya Toyama, Masashi Tatsuta. Niecałą dobę po nich na szczycie zameldowali się uczestnicy drugiej wyprawy, Andreas Orgler, Michael Larcher i Robert Renzler.

Przez prawie 40 kolejnych lat nikt nie zdobył szczytu, a przed czeskim trio linii wiodącej przez północno-zachodnią ścianę nie próbował nikt. Przed rozpoczęciem wspinaczki Petreček powiedział:

Brak informacji rozwiązujemy za pomocą lornetki, ale tak naprawdę dopiero po drodze zobaczymy, jakie tam są trudności. 

Polacy w masywie Masherbruma

W 1981 roku w historii eksploracji Masherbruma zapisali się także Polacy. Jako pierwsi na południowo-zachodnim wierzchołku góry (7806 m) stanęli Zygmunt A. Heinrich, Marek Malatyński i Przemysław Nowacki. Niestety dwóch ostatnich zostało na górze na zawsze. Historię tej wyprawy opisał Janusz Kurczab.

David Lama o Masherbrumie

Z kolei o północno-wschodniej ścianie góry z największym podziwem wypowiadał się David Lama, który w 2014 roku chciał spróbować przejść ją wraz z Peterem Ortnerem i Hansjörgiem Auerem. Jednak zanim wspinacze dotarli do właściwej części ściany, ich plany pokrzyżowało zagrożenie lawinowe. Ścianę tę uznaje się nadal za jedno z największych niezrealizowanych wyzwań alpinistycznych.

Źródła: sport.aktualne.cz, tomaspetrecek.cz, AAC, Himalayan Index




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum