19 stycznia 2022 17:40

Paolo Marazzi i Luca Schiera szukają nienazwanego szczytu w Patagonii

Paolo Marazzi i Luca Schiera, alpiniści należący do klubu Ragni di Lecco, wyruszyli na wyprawę do Patagonii w poszukiwaniu góry spostrzeżonej najpierw na zdjęciu satelitarnym, a później podczas wyprawy w 2020 roku, w rejon Patagońskiego Lądolodu Północnego (Campo de Hielo Norte). Szczyt do tej pory nie został ani zdobyty, ani nazwany, nie ma go też na żadnej mapie.

Paolo Marazzi i Luca Schiera wspinają się razem przez ponad dekadę. Łącznie Patagonię odwiedzili 12 razy, a to ich czwarta wspólna wyprawa w ten region (fot. Luca Schiera)

***

Patagoński Lądolód Północny to jedna z największych nieprzerwanych mas lodu na świecie, poza pokrywami lodowymi obszarów polarnych. To odległy i dotychczas słabo poznany region w Patagonii. Paolo Marazzi i Luca Schiera mieli okazję zetknąć się z olbrzymim potencjałem tego miejsca podczas ekspedycji w 2019 roku. Dokonali wtedy pierwszego wejścia na szczyt Cerro Mangiafuoco, wyrastającą niemal prosto z lodu po środku lodowca basztę skalną o wysokości 400 m. 

Cerro Mangiafuoco, Patagonia (fot. Paolo Marazzi i Luca Schiera)

W 2020 roku Marazzi i Schiera oraz Giacomo Mauri powrócili do Patagonii, by odnaleźć górę, którą spostrzegli na zdjęciach satelitarnych. Po morskiej przeprawie od strony fjordów Caleta Tortel dotarli do głównego lodowca od południa. Po 90 kilometrach marszu szczeliny lodowe zagrodziły im jednak drogę i zmusiły do odwrotu.

Droga powrotna z Cerro Mangiafuoco (fot. Paolo Marazzi i Luca Schiera)

Celem tegorocznej wyprawy jest przede wszystkim odnalezienie drogi pod nienazwaną górę. Schiera, przewodniczący klubu Ragni di Lecco, tłumaczy:

Chcemy spróbować dotrzeć góry, a jeśli to się uda to i wspiąć się na ten nienazwany i niezaznaczony na mapach szczyt, który znajduje się w południowej, najmniej znanej części ogromnego Lądolodu Północnego. Jedna ze ścian tej góry liczy prawdopodobnie 800 metrów, a drogę na sam wierzchołek zagradza wilki grzyb lodowy. Góra znajduje się w pobliżu Cerro Arenales, stratowulkanu i jednej z najwyższych gór w tym regionie.

Odnogi lodowca są mocno spękane, a dostęp do głównego jęzora utrudniony przez ocean z jednej i jezioro z drugiej strony. Alpiniści spróbują tym razem drogi od północy, od jeziora Leones i góry San Valentin. Będą wędrować na nartach na południe, ciągnąc sanie ze sprzętem. Jeśli warunki śniegowe i wiatr pozwolą, spróbują wykorzystać wing foil, krótki żagiel wykorzystywany w jednej z odmian surfingu. Dwójka alpinistów przeznaczyła na wyprawę cztery tygodnie.

Michał Gurgul
źródło: planetmountain.com




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum