12 maja 2021 14:14

Trawers Kangchung Shar: szczegóły przejścia

Na początku miesiąca donosiliśmy o interesującym przejściu na niewysokim sześciotysięczniku, którego dokonał zespół Zdenek HákJaroslaw Bansky. Po powrocie do cywilizacji alpiniści podzielili się z nami informacji na temat swojej wspinaczki, przenosząc akcent z „nowa droga” na „trawers”.

Zdenek Hák Jaroslaw Bansky Kangchung Shar

Przybliżony przebieg trawersu Czechów na Kangchung Shar (fot. Zdenek Hák)

***

Zdenek Hák i Jaroslaw Bansky wspięli się północną ścianą na siodło między Kangchung Shar i Cholo, a następnie weszli grzbietem północno-zachodnim na szczyt, wrócili na siodło i zeszli na stronę południową. Zdenek relacjonuje:

Po zeszłorocznym odpoczynkowym sezonie byliśmy bardzo zmotywowani, by powrócić do projektów alpinistycznych. Musiałem jednak powstrzymać się jeszcze od realizacji swoich największych celów, ponieważ sytuacja pandemiczna jest ciągle niekorzystna. Ostatecznie zdecydowaliśmy się  zrealizować nieco skromniejszy plan.

Pociągały mnie dwie sąsiadujące ze sobą góry, Kangchung Shar i Kangchung West (zwane także Cholo lub Mount Abi). To piękne góry o charakterze alpejskim, wyjątkowe ze względu na swój kształt i stromość, choć niewysokie. Przypominają dwa Matterhorny, tyle że 2 kilometry wyżej. Na tej wyprawie towarzyszył mi mój stary przyjaciel Jaroslav “Banán” Bansky, członek czeskiej służby ratowników górskich.

Po przybyciu do Khatmandu Czesi wykupują pozwolenie na Kangchung West. Wiedzą, że północna ściana była atakowana w przeszłości przez ich rodaków. Po załatwieniu formalności ruszają w góry, które zaskakują ich już na początku:

W tym roku w Nepalu prawie nie ma turystów, co sprawia dość dziwne wrażenie. Większość chatek jest zamknięta, za to te otwarte są jeszcze bardziej gościnne niż zwykle. Nasza grupa trekkingowa jest sprawna i wszystko idzie dobrze. Początkowo czuję się świetnie i wydaje mi się, że wysokość ma na mnie mniejszy wpływ niż zazwyczaj. Jednak wszystko zmienia się po przybyciu do wioski Dhole. Tu pojawiają się bóle głowy, biegunka, czuję się bardzo słabo. Na dodatek po przylocie do Gokyo zmienia się pogoda, zaczyna padać śnieg. Spędzamy dwa dni w domku, obserwując opady śniegu. Trzeciego dnia pogoda poprawia się i zanim wyruszymy w kierunku bazy, pomagamy jeszcze naszej grupie trekkingowej przejść przez lodowiec do Dranang. Kolejnego dnia opuszczamy Gokyo i wędrujemy po lodowcu Ngoyumba, bazę planujemy założyć na lodowcu Gaunara.

Na tym etapie pojawia się głęboki śnieg, który spowalnia alpinistów i zmusza do nieplanowanego biwaku. Pod północne ściany masywu Kangchung docierają wczesnym popołudniem kolejnego dnia, tu, na morenie nad lodowcem, stawiają namiot. Ich plan zakłada transport sprzętu pod ścianę następnego dnia, rozpoznanie warunków i rozpoczęcie wspinaczki pojutrze. Jednak pojawiają się komplikacje:

Budzę się z bólem gardła i ogólnym osłabieniem. Mimo to wstaję i pakuję sprzęt. Jestem trochę zdenerwowany i podirytowany – wychodzę nie czekając na przyjaciela. Idę, ale czuję się coraz gorzej. Po chwili zdaję sobie sprawę, że muszę zawrócić. Jestem rozczarowany.

Następne dwa dni spędzam w namiocie. Zegar tyka: pakowaliśmy jedzenie na sześć dni, okres dobrej pogody dobiega końca, Banán donosi o pogarszających się warunkach na górze. Jeśli jutro nie wyjedziemy, będziemy musieli się poddać.

Zdenek Hák Jaroslaw Bansky Kangchung Shar

Imponujący headwall Kangchung Shar (fot. Zdenek Hák)

W tym momencie Czesi zmieniają plany. Zamiast na Kangchung West decydują się wejść od północy na Kangchung Shar. Chcą spróbować ukończyć drogę Brytyjczyków, Paula Schweizera i Simona Yatesa z 2016 r. (opis tej wyprawy tutaj).

Ruszamy. Jestem bardzo słaby, nogi mi się trzęsą, ale czuję się nieźle. W półtorej godziny dochodzimy pod ścianę. Zastanawiamy się jak rozpocząć wspinaczkę, w ścianie jest wszystko: zachody, zacięcia, przewieszki i twardy lód. Wisząc na czekanach szybko tracę siły. Banán prowadzi najtrudniejsze fizycznie wyciągi i pokonuje odcinki w śniegu.

Zdenek Hák Jaroslaw Bansky Kangchung Shar

2. wyciąg na północnej ścianie Kangchung Shar (fot. Zdenek Hák)

Zdenek kontynuuje relację:

Około 14:00 docieramy na wysokość 5600 m, gdzie rozbijamy namiot. Mamy dość. Jest ciepło, podziwiamy niesamowity widok na Himalaje: Cho Oyu, Everest, Jasemba, Nangpai-Gosum… tak blisko.

Zdenek Hák Jaroslaw Bansky Kangchung Shar

Kangchung Shar, zdjęcie z podejścia. Czerwony punkt – biwak; niebieski – szczyt (fot. Zdenek Hák)

Widoki są piękne, ale warunki w ścianie powyżej wyglądają okropnie. Skała jest sucha, tylko miejscami wypełniona twardym lodem, brakuje dobrego, zmrożonego śniegu, za to jest suchy, sypki, uniemożliwiający wspinaczkę. Ostatnią częścią ściany wspinano się wcześniej, jednak w zupełnie innych warunkach. Przed Czechami trudna wspinaczka mikstowa i nie tylko.

Kolejnego dnia o 4:00 dzwoni budzik. Jest bardzo zimno. Półtorej godziny później Hák i Bansky rozpoczynają wspinaczkę. Na podejściu lekko nachylonym stokiem, nieopodal wspinaczy, schodzi lawina:

Serce podeszło mi do gardła, nigdy nie słyszałem tak głośnego huku. Śnieg tuż pod moimi stopami znika, teren nie jest zbyt stromy, niedobrze… Bezpośrednio na twardym lodzie leży 40 cm świeżego śniegu. Decydujemy się trawersować lawiniasty fragment związani liną w odległości 30 m od siebie. Wkręcamy śruby gdzie tylko się da. Mamy nadzieję, że gdy śnieg wyjedzie, zawiśniemy na śrubach.

Zdenek Hák Jaroslaw Bansky Kangchung Shar

Drugi dzień wspinaczki na Kangchung Shar (fot. Zdenek Hák)

Na szczęście trawers przebiega szczęśliwie, po chwili nachylenie stoku zwiększa się, więc śniegu jest mniej. Wspinaczka jest jednak męcząca, śnieg z góry jest sypki, a twardy lód męczy łydki. Wspinacze ostrożnie pokonują kolejne mikstowe wyciągi. Już niedaleko.

Zdenek Hák Jaroslaw Bansky Kangchung Shar

Mikstowy teren drugiego dnia wspinaczki na Kangchung Shar (fot. Zdenek Hák)

Tuż przed południem stajemy na szczycie. W przeciwieństwie do Banána nie liczyłem, że nam się uda. Tak trudnej wspinaczki w Himalajach jeszcze nie doświadczyłem. Warunki są nieraz czynnikiem decydującym.

Robimy kilka zdjęć i zaczynamy szybko schodzić. Plan jest taki, żeby jeszcze dzisiaj zejść. Pogoda się pogarsza i zaczyna padać śnieg. Zjeżdżamy, zużywając część sprzętu – miejmy nadzieję, że wystarczy nam na dolne sekcje. Schodzimy na lodowiec, nie zauważając, jak bardzo się ociepliło. Wracamy do lawiniastego miejsca – kolejne „whoom”, tym razem to Banán się przestraszył. Staram się mu doradzić jak iść, ale jeśli się poślizgnie, nie ma wielkich szans.

Na szczęście alpinistom udaje się bezpiecznie wrócić do namiotu pozostawionego w ścianie. Szybko pakują sprzęt i ruszają dalej w dół, tym razem klasyczną drogą na południową stronę góry. Schodzą i zjeżdżają na linie, aż do podstawy góry i lodowca. Jeszcze przed zmrokiem docierają do Dranang. „Co za dzień…” – wspomina Zdenek.

Zdenek Hák Jaroslaw Bansky Kangchung Shar

Droga powrotna (fot. Zdenek Hák)

Swoje przejście alpiniści nazwali Ada’s heavenly travers (Niebiański trawers Ady) na cześć byłego szefa czeskiej służby ratowniczej w Karkonoszach i wujka Banána, Adolfa Klepsa (12.9.1964 – 10.10.2017). Trudności wycenili na TD+.

Zdenek wspomina jeszcze o niezbyt przyjemnym końcu wyprawy:

Następnego dnia w Namche Bazar spotykamy naszych towarzyszy trekkingu. Niezbyt szczęśliwy obraz. Większość z nich jest chora, tak jak ja. Połowa nie może wrócić do Europy z powodu pozytywnego wyniku testu COVID. Najwyraźniej czas na wyprawy nie jest jeszcze odpowiedni…

Zdenek Hák Jaroslaw Bansky Kangchung Shar

Zdenek Hák i Jaroslaw Bansky na szczycie Kangchung Shar (fot. Zdenek Hák)

Michał Gurgul




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum