14 maja 2021 11:28

Dhaulagiri: koniec wyprawy Hámora i Colibășana

Na Dhaulagiri pozostali już tylko nieliczni. Najciekawsza dla nas wyprawa trójki alpinistów, którzy po raz kolejny próbowali zdobyć szczyt nową drogą, dobiegła końca. Peter Hámor, Horia Colibășanu i Marius Gane wracają do domów.

Alpiniści pod 600-metrową ścianą z głównymi trudnościami technicznymi nieukończonej drogi (fot. Peter Hámor)

***

Na oficjalnym profilu Horii czytamy:

Pewien ultramaratończyk powiedział, że na najdłuższych biegach trzeba mieć mocne nogi i… zęby. Żeby móc je długo zaciskać.

W tym roku na Dhaulagiri było sporo zaciskania zębów. Kluczowy, 600-metrowy odcinek ściany nad obozem alpiniści ubezpieczyli raz, później drugi, łącznie pokonując go i zjeżdżając ponad 10 razy.

Trudno jest wracać do domu, zwłaszcza z jednego z najpiękniejszych ośmiotysięczników, zwłaszcza gdy podczas ostatniej, trzeciej próby udało się pokonać 3/4 drogi.

Podjęcie decyzji o odwrocie było z pewnością trudne, jednak zupełnie zrozumiałe. Na Dhaulagiri od kilku dni sypie śnieg. Prognozy pogody na kolejny tydzień są również złe, wzrasta siła wiatru.

Celem alpinistów było wejście na szczyt nową drogą północno-zachodnią granią, którą po raz pierwszy próbowali pokonać w 2019 r., zdobyli wtedy wysokość zaledwie 5600 m (należy pamiętać, że najtrudniejszy pod względem technicznym odcinek to 600-metrowa ściana tuż nad bazą). Tym razem Hámor, Colibășanu i Gane dotarli wyżej: udało im się odnaleźć drogę przez barierę skalną i kontynuować wspinaczkę powyżej.

Próba na drodze północno-zachodnią granią Dhaulagiri (fot. Horia Colibășanu)

Podczas ostatniego wyjścia w górę alpiniści osiągnęli rekordową wysokość na swojej drodze, ale też znaleźli się w dość nieprzyjemnej sytuacji. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.

W nocy z 9 na 10 maja, na wysokości 6800 m w namiot wspinaczy uderzyła lawina, zasypując go zupełnie. Alpiniści musieli rozciąć namiot nożem i odkopać się spod śniegu. Hámor i Colibășanu wydostali się na zewnątrz jako pierwsi, Gane miał problemy z odnalezieniem butów w zasypanym przez śnieg namiocie. Ostatecznie trójka wyszła z opresji cało i resztę nocy przeczekała w jaskini lodowej. Nie było mowy o dalszej wspinaczce.

Prawdopodobnie jutro alpiniści rozpoczną trekking powrotny.

Widok z bazy pod Dhaulagiri (fot. Peter Hámor)

Pozostałe wyprawy

W bazie pod drogą normalną pozostał jeszcze Carlos Soria, Luis Miguel Soriano i Sito Carcavilla. Alpiniści mają świadomość, że szanse na jakiekolwiek wyjście w górę są nikłe. Jednak loty międzynarodowe z Nepalu zostały zawieszone do końca maja. Carcavilla, który jak się zdaje ma mniejsze nadzieje na kontynuowanie akcji niż Soria, realistycznie ocenia sytuację:

Warunki są bardzo złe, ale wolimy zostać tutaj niż przenosić się do Katmandu, gdzie tylko możemy przysporzyć kłopotu.

Sytuacja w stolicy Nepalu jest bardzo ciężka, oczekiwanie na lot powrotny w hotelu nie byłoby prawdopodobnie niczym przyjemnym. Z alpinistami w bazie pozostało trzech Szerpów i obsługa bazy. 

Złe warunki w bazie pod Dhaulagiri (fot. Carlos Soria)

Chyba z podobnie niewielkimi nadziejami na powodzenie dalszej akcji górskiej pozostają w bazie Esteban “Topo” Mena i Carla Pérez.

Michał Gurgul
źródła: Desnivel, explorersweb.com, Peter Hámor, Horia Colibășanu,
Alpinismo y Montaña – Carlos Garranzo




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum