„Niemożliwe nie istnieje” Kiliana Jorneta: recenzja
Czy można mówić o nieistnieniu niemożliwego, skoro przez samo mówienie o nim sprawiamy, iż zaczyna istnieć? Zbeształam się za tę myśl, która zakwitła w mojej głowie niemal natychmiast po zakończeniu lektury najnowszej książki Kiliana Jorneta Niemozliwe nie istnieje.
***
Pozycja ukazała się na polskim rynku nakładem wydawnictwa „Sine Qua Non” 27 stycznia, ale już przed oficjalną premierą głośno było o niej w mediach, przede wszystkim za sprawą skutecznej kampanii promocyjnej. Ironią losu jest, iż autor w kilku miejscach krytycznie wyraża się wobec systemu autopromocji w mediach społecznościowych. Kolejną ironią – iż ten rutynowy zwycięzca trudnych biegów, w tym ultra maratonów, ubolewa nad propagandą sukcesu. Można postawę, wynikłą z tych słów Jorneta uznać za manifestację życiowej mądrości i zdrowego dystansu, ale można i – za nieelegancką hipokryzję.
Chcę być 80-letnim dzieckiem, które odczuwa potrzebę chwili bez przymusu tworzenia przyszłości. Chcę przeżywać każdy etap miłości do gór z całym szaleństwem, z błyskiem oczach i z dziko bijącym sercem, bez kontroli, z nogami trzęsącymi się tylko od wchodzenia na nie. I tak do czasu, aż moje ciało zgaśnie.
Kim jest Kilian Jornet? Przede wszystkim – zawodowym sportowcem. Zawodowym, czyli takim, który utrzymuje się z realizacji kolejnych projektów sportowych. Czy będzie to rywalizacja z innymi zawodnikami podczas biegu, czy też samotne, szybkie wejście na ośmiotysięcznik – nie ma większego znaczenia. W funkcjonowaniu zawodowego sportowca liczą się cztery aspekty, które zresztą Jornet nam przybliża: forma, logistyka, warunki, zasady.
Warto się im w kontekście aktywności sportowej Kiliana Jorneta bliżej przyjrzeć, ale najpierw odpowiedzmy sobie na pytanie, czy alpinizm jest sportem. Dla wyczynowców takich jak Ueli Steck, Filip Babicz czy sam Jornet – z pewnością tak. Wypracowana przez lata forma oraz doświadczenie pozwalają im albo wybrać optymalne warunki do działania, albo też dostosować się do zastanych warunków w oparciu o reguły zarządzania ryzykiem. Odrębną sprawą w szeroko pojmowanym alpinizmie – czy to będzie wspinaczka solo na trudność, czy na czas, skialpinizm czy zawody w biegach trailowych, ultra i skyrunningu – są zasady. Możemy do każdej konkurencji, a nawet do każdego wyczynu utworzyć nieco inne reguły. I tu pojawia się aspekt wolności, tak mocno akcentowanej na kolejnych stronach Niemożliwe nie istnieje. Pewnym jest, że u wyczynowców uprawiających sporty alpinistyczne zasady służą podnoszeniu poprzeczki, nigdy – oportunistycznemu pobłażaniu własnej słabości. Jakież to odmienne od logiki wypraw komercyjnych, czy to w Alpy, czy w Himalaje…
Jaki jest Kilian Jornet? Z pewnością skromny, może wręcz onieśmielony nakręconą medialnie spiralą własnej popularności. Bowiem autor zdaje sobie sprawę, iż w gruncie rzeczy alpinizm jest działalnością bezsensowną i egoistyczną, a nawet – egotyczną. Rezygnuje on z otaczania się trofeami, dokumentującymi jego kolejne zwycięstwa, lecz nie po to, by wytrwać w skromności, lecz by nie ulec pokusie życia przeszłością. Stwierdza wprost, wbrew medialnej narracji, iż w górach nie sposób mówić o rekordach – można natomiast i należy mówić o parametrze FKT (fastest known time) z racji niemożności stworzenia jednolitych warunków rywalizacji.
Jornet to człowiek świadomy. Sportowiec, dla którego najwyższym celem jest trening sam w sobie, nie zaś rywalizacja. Skupiony na estetyce swoich przeżyć, niekiedy na instynkcie przetrwania, nie zaś na rozgłosie i popularności w social mediach. Do tego cechuje go szczerość o znacznych znamionach samokrytyki:
Bardzo trudno jest mi myśleć, że wejście na szczyt góry to czyn heroiczny. Wiem, łatwo pokazać, że tak właśnie jest. Kiedy stoisz u podnóża wielkiej góry, widzisz wiszące lodowce, kamienie, które odrywają się z powodu wysokiej temperatury, oraz odległości, które wydają się nie do pokonania – wtedy łatwo przekonać innych, że wspinaczka to tytaniczna praca wymagająca nadludzkich fizycznych umiejętności i odwagi godnej antycznego boga. Jednakże – przepraszam, jeśli ktoś poczuje się rozczarowany – rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej: wspinanie polega jedynie na narażeniu swojego życia na niebezpieczeństwo, żeby spróbować wejść na szczyt, a później z niego zejść. To oczywiste, że bliżej temu do głupoty niż heroizmu.
Czytelnik winien radować się z percypowania każdej strony książki tak fascynującego autora. Niestety, nasza ciekawość i zapał czytelniczy mogą wypalić się podczas licznych, niestety, wpadek i błędów. „Przywiązany liną”, „chwytając się dwóch stałych lin zamocowanych na paru odcinkach”, „trasy na lodzie czy skale”, „zdejmowanie foków” (nie, nie chodzi o żagiel przedni) , „zabezpieczenie” (tu znów nie o antykoncepcję, lecz o asekurację chodzi), „kanał” (zamiast kuluaru), „przyczepić linę”, „stałe liny zamontowane na ścianach” czy też ściana „mocno pionowa, niemożliwa do pokonania bez zabezpieczeń” czy „wspinać się na góry” – to niestety nie wszystkie z nich. To ze strony tłumaczenia i/lub redakcji, która owych nie dostrzegła.
Do tego dochodzi chaos kompozycyjny, przemieszanie porządków i stylów opowiadania, rozedrganie struktury narracyjnej. Wielka szkoda, gdy tak niedogotowana potrawa musi być konsumowana w polewie z mało strawnego sosu z błędów i niedociągnięć redaktorskich.
Są jednak czytelnicy, którzy skupiają się w dużej mierze na postaci autora i czerpią przyjemność z wgłębiania się w niuanse jego osobowości. Taka postawa wobec książki pozwala cieszyć się z obcowania z bez wątpienia intrygującym człowiekiem i doskonałym sportowcem, jakim jest Kilian Jornet.
Ilona Łęcka
Książka Niemożliwe nie istnieje Kiliana Joneta jest dostępna w księgarni wspinanie.pl.