23 grudnia 2020 11:41

Oblężenie K2. Wyjątkowy zimowy sezon 2020/21

Tegoroczna zima pod K2 zapowiada się interesująco. Pod najtrudniejszym ośmiotysięcznikiem już teraz zameldowały się 4 wyprawy, liczące łącznie 60-70 uczestników. Nie są to tradycyjne ekspedycje, do jakich przywykliśmy w poprzednich latach – takie jak choćby polska czy kazachsko-rosyjsko-kirgijska. Tym razem będziemy mieli do czynienia – po raz pierwszy w historii – z wyprawami komercyjnymi, w skład których wchodzą himalaiści-klienci. W tej międzynarodowej ekipie mają działać również Polacy – Waldemar Kowalewski oraz Magdalena Gorzkowska (wspierana przez filmowca Oswalda Rodrigo Pereirę). Pod K2 są również doświadczeni himalaiści – Muhammad Ali Sadpara (pierwsze zimowe wejście na Nanga Parbat),  Nirmal ‘Nims’ Purja (zdobywca 14 ośmiotysięczników w 189 dni), czy lider wielu wypraw komercyjnych Mingma Gyalje Sherpa.

Akcja górska już się rozpoczęła – pierwszy zespół dotarł na wysokość obozu 2. Jednak przed całą grupą wspinaczy i indywidualności stoją nie tylko stricte górskie wyzwania – poręczowanie, zakładanie i zaopatrywanie obozów oraz bezpieczne poruszanie się po górze zależeć będzie w dużej mierze od ustalenia jakichś reguł i współpracy. Bez tego mogą się pojawić konflikty – choćby o dostęp do poręczówek, co na wyprawach komercyjnych jest stałym elementem gry.

Widok na K2 – zdjęcia wykonane z drona pilotowanego przez Bartka Bargiela

***

Co wiemy o zimowych podbojach K2

Wyprawy w góry najwyższe nie są przyjemnym sposobem spędzenia ferii zimowych. Inaczej niż latem, do tej pory w Himalaje i do Karakorum zimą jeździli niemal wyłącznie himalaiści: dobrze przygotowani, doświadczeni i oswojeni z zimnem pasjonaci, którzy (przynajmniej według niektórych) swoje cierpienie przekuli w sztukę.

Do tej pory odbyło się siedem zimowych wypraw na K2, z czego pięć można uznać za poważne próby. Zarówno wyprawa Txikona z sezonu 18/19, jak i ta Mingmy/Johna Snorri z 19/20 nie osiągnęły nic poza potwierdzeniem faktu, że K2 zimą jest trudne.

Więcej historii tutaj:

Dlaczego K2?

Oczywiście dlatego, że jest ostatnim niezdobytym zimą ośmiotysięcznikiem. Właściwe pytanie brzmi: dlaczego jeszcze nie padło?

Po pierwsze, wysokość. 8611 m daje K2 drugie miejsce na pudle ośmiotysięczników. Jak twierdzą niektórzy, zimą “odczuwalna wysokość” K2 może wynosić nawet 9200 m. Nie wiem, na ile dokładne są te szacunki i czy ktoś jest w stanie potwierdzić taką liczbę, ale faktem jest, że zimą tlenu w powietrzu na szczycie K2 jest mniej niż latem. Decyduje o tym: lokalizacja, ukształtowanie terenu, ciśnienie atmosferyczne i przede wszystkim – temperatura. 

Choć większość himalaistów raczej w to nie wierzy (lub nie chce uwierzyć), część ekspertów (lekarzy, meteorologów) uważa, że organizm ludzki nie jest w stanie przeżyć zimą na szczycie K2 bez wspomagania aparatem tlenowym, zwłaszcza przy temperaturze w okolicach -50 st. C i niskim ciśnieniu. Oczywiście nikt tego jeszcze nie sprawdził, a w naturze ludzkiej leży przecież “dokonywanie niemożliwego”.

Po drugie, pogoda to kolejny czynnik utrudniający zdobycie góry. Okna pogodowe zimą są bardzo krótkie i trudne do przewidzenia. Z rozmów z himalaistami wynika, że prognozy nadal nie są tak dokładne, jakby sobie tego życzyli. Oprócz tego, że zimą jest po prostu zimniej, problemem jest ekstremalnie silny wiatr w wyższych partiach góry (prąd strumieniowy, ang. jet stream na wysokości 9-12 km n.p.m. osiąga prędkość nawet 500 km/h) i opady śniegu (torowanie, lawiny).

Jakby tego było mało, żadna z klasycznych dróg na K2 nie jest pozbawiona trudności. 

Największe szanse na wejście zdaje się stwarzać droga przez Żebro Abruzzi. Polscy himalaiści zaczęli od tej drogi w sezonie 87/88. W sezonie 02/03 próbowali zdobyć szczyt Północną Granią, tu Urubko i Kaczkan ustanowili zimowy rekord wysokości – ok. 7700 m, później uznano jednak, że trudności techniczne tej drogi są zbyt duże jak na zimowe warunki. W sezonie 17/18 Polacy wspinali się początkowo Drogą Basków, która okazała się jednak zbyt niebezpieczna, głównie ze względu na spadające kamienie.

Dotychczasowe doświadczenia polskich himalaistów wskazują, że najlepszą drogą na szczyt K2 zimą jest Żebro Abruzzi. Wyprawy zagraniczne, w tym tegoroczne, korzystają z tych doświadczeń i raczej nikt nie szuka już innej, łatwiejszej drogi. To jednak nie oznacza, że Żebro Abruzzi jest proste.

Himalaiści mówią, że zimą w Karakorum nic nie jest proste, np. lód o nachyleniu 40 st. to już teren wspinaczkowy. Takiego terenu na Żebrze nie brakuje. Kluczowe miejsca to kolejno: Komin House’a (ok. 6700 m), Czarna Piramida (szczyt na około 7250 m) i Szyjka Butelki (Bottleneck, ok. 8300). To miejsca, które wymagają umiejętności wspinaczkowych, nawet jeśli po przeniesieniu na poziom Tatr wycenilibyśmy je na III+ czy IV. Fakt, korzysta się tam z poręczówek, ale po pierwsze – ktoś te poręczówki musi założyć (jeśli zrobi to za nas Szerpa, jaka jest nasza zasługa?), po drugie – co się stanie, gdy ich zabraknie (kamień, lawina, gwałtowny opad śniegu lub zalodzenie)?

O zimowych trudnościach i niewiadomych na drodze Żebrem Abruzzi rozmawialiśmy z Leszkiem Cichym:

#K2dlakażdego

Biorąc pod uwagę historię i trudności, K2 stało się łakomym kąskiem dal ambitnych himalaistów… i jak się okazuje, nie tylko.

Walką o szczyt w sezonie zimowym interesują się nawet ludzie zupełnie niezwiązani z górami, wydarzenia relacjonują wszystkie media, a co za tym idzie nie brakuje ani sponsorów, ani chętnych by o ten szczyt zawalczyć. Obserwowaliśmy to już w ostatnich latach, jednak to, co dzieje się tej zimy pod K2, jest bezprecedensowe. Pomimo pandemii na K2 będzie tej zimy ponad 60 osób, tyle co w przeciętnym sezonie letnim.

Co ciekawe, do tej pory na szczytach ośmiotysięcznych zimą stanęło niespełna 30 osób. W tym roku pod K2 jest tylko jedna z nich – Muhammad Ali Sadpara.

Muhammad Ali Sadpara – jeden z kilku himalaistów, którzy mają tej zimy największe szanse powalczyć o szczyt (fot. Alex Txikon)

Oto tegoroczne wyprawy, o których wiemy:

  • John Snorri – mała wyprawa, Islandczykowi towarzyszy dwóch HAPsów, Muhammad Ali Sadpara i jego syn Sajidem Ali,
  • Mingma Gyalje Sherpa – towarzyszy mu trzech Szerpów,
  • Nirmal ‘Nims’ Purja – mała wyprawa himalaisty, który wsławił się zdobyciem wszystkich ośmiotysięczników w zaledwie 189 dni – nie znamy dokładnego składu, prawdopodobnie będzie miał dwóch klientów,
  • Seven Summits Trek – olbrzymia wyprawa licząca co najmniej 55 uczestników (prawdopodobnie 27 klientów i 28 Szerpów).

Szczególnie zaskakujący jest skład tej ostatniej, która przypomina bardziej komercyjne wyprawy, działające latem na popularnych drogach na ośmiotysięczniki, niż skupionej na wspólnym celu, dobrze zorganizowanej i kierowanej wyprawy kilku- lub kilkunastoosobowej. Obok doświadczonych i silnych alpinistów, takich jak Tamara Lunger, Sergi Mingote, Alex Gavan, Juan Pablo Mohr czy Tomaz Rotar, na liście znajdziemy osoby z bardzo niewielkim doświadczeniem w górach najwyższych i jeszcze mniejszym zimowym. Większość z nich znajdziecie tutaj:

Koszt udziału w zimowej wyprawie na K2, organizowanej przez SST, to ok. 35-45 tys USD. Latem agencja Madison Mountaineering kasuje niecałe 70 tys. USD.

Wspomnianych wyżej mocnych zawodników, którzy obok Nimsa czy Mingmy mają największe szanse powalczyć o szczyt, do wzięcia udziału w wyprawie SST mogły skusić poręczówki, potencjalnie przetarty szlak (przynajmniej do pewnej wysokości), sprawna i liczna ekipa Szerpów, którzy wykonają za uczestników kawał ciężkiej roboty, oraz zaopatrzenie w obozach. Na tej pracy skorzystają też uczestnicy pozostałych wypraw. Jednak nawet jeśli ktoś z nich zdobędzie szczyt, ich styl będzie kwestionowany.

Nirmal ‘Nims’ Purja – jeden z kilku himalaistów, którzy mają tej zimy największe szanse powalczyć o szczyt (fot. FB Nirmal Purja)

Teoretycznie taka intensyfikacja działań może ułatwić wejście na szczyt. Równocześnie zorganizowanie wyprawy komercyjnej (nie wiemy, dokładnie jaką weryfikację, oprócz weryfikacji zawartości portfela, przechodzili uczestnicy) zimą w Karakorum, na tak trudnej drodze, może mieć tragiczne konsekwencje. Nie bez powodu chętniej organizuje się wyprawy narodowe, których uczestnicy się dobrze znają.

Mingma Gyalje Sherpa w specjalnej masce (fot. FB Mingma)

Mingma Gyalje Sherpa – jeden z kilku himalaistów, którzy mają tej zimy największe szanse powalczyć o szczyt (fot. FB Mingma)

Jak może wyglądać akcja?

Kierownik wyprawy to ważna i odpowiedzialna funkcja. Jak pokazuje historia, w przypadku zespołów większych niż trójka, może piątka wspinaczy, trudno jest się dogadać, zresztą nie dotyczy to tylko wspinaczy. Podział obowiązków, funkcji i współpraca są kluczem do osiągnięcia celu – zdobycia góry.

Czy kierownik wyprawy Seven Summits Trek Chhang Dawa Sherpa zdoła okiełznać tak wielką liczbę uczestników? Kilku naszych kierowników wypraw, pomimo olbrzymiego doświadczenia, nie było w stanie załagodzić wszystkich konfliktów.

Zespół Szerpów będzie prawdopodobnie działał sprawnie. Pociągną poręczówki tam, gdzie dadzą radę, założą i zaopatrzą obozy. Później może rozpocznie się aklimatyzacja i kolejne wyjścia w górę mniejszych zespołów lub klientów w towarzystwie Szerpów. Oczywiście jeśli zima wcześniej nie zweryfikuje ich planów.

Niemal wszyscy, gdy tylko zrobi się ciężko, odkręcą pewnie butle z tlenem…

Tlen i rekord wysokości

Zdobycie szczytu z aparatem tlenowym lub bez to ogromna różnica. Nawet jeśli wejście na K2 zimą bez dodatkowego tlenu jest niemożliwe, każdy himalaista-sportowiec będzie próbował. Bo na tym polega ten sport – przynajmniej od kiedy w 1978 roku Peter Habeler i Reinhold Messner zdobyli Mount Everest bez butli z tlenem, udowadniając, że jest to możliwe.

Oczywiście wejście z tlenem na K2 zimą będzie również sukcesem i wyczynem w swojej klasie. Prawdopodobnie zostanie zauważone i docenione nawet przez szersze grono niż kolejne, beztlenowe wejście – jeśli takiego się doczekamy. Dla środowiska alpinistycznego jednak to drugie będzie ważniejsze, zwłaszcza w sytuacji, w której nie mówimy wyłącznie o butli tlenowej zdobywcy, ale prawdopodobnie setkach butli zużytych przez gigantyczną machinę SST.

Nawet jeśli potencjalny zdobywca nie użyłby tlenu, to mielibyśmy świadomość, że ten tlen był na wyciągnięcie ręki – w plecakach towarzyszących mu Szerpów i kolejnych obozach. Nie może być też mowy o wejściu solowym czy unsupported, nie przy całym ogromie prac (chociażby samego torowania i poręczowania) wykonanych przez uczestników wszystkich wypraw, w tym również tych “na tlenie”.

Podobnie w tym roku – przynajmniej dla nas – prawdopodobnie nie padnie miarodajny rekord wysokości. Trudno będzie uznać za wyczyn sportowy wspólne działanie tak wielu osób, częściowo doświadczonych, częściowo nie, z aparatami lub bez, przyjezdnych i miejscowych. Może dawniej, w dobie pierwszych eksploracji i olbrzymich wypraw oblężniczych, ale nie dzisiaj.

Dzisiaj, przynajmniej dla środowiska górskiego, ponad to jak wysoko znajdziesz się na górze, większe znaczenie ma to, w jakim stylu tam dotrzesz.

Kwestie korzystania z tlenu, stylu, a także szczerości i prawdomówności to bolączka wypraw komercyjnych, a na taką – pomimo kilku świetnych alpinistów w jej składzie – zakrawa wyprawa Seven Summits Trek. Dodatkowo, brak kontroli, wspólnego planu i logistyki do spółki z trudnościami i ekstremalnymi warunkami zimowymi w Karakorum, stanowi potencjalne zagrożenie dla mniej doświadczonych uczestników. Za przykład weźmy jedną z uczestniczek, Magdalenę Gorzkowską.

Magdalena Gorzkowska

Środowisko górskie krytykuje trochę Magdę, jej doświadczenie górskie i umiejętności wspinaczkowe nie są bowiem najwyższe (a te ostatnie wprost nikłe). Przeanalizujmy sytuację Magdy.

Na wyprawie SST Magda nie będzie miała przyjaciół (może oprócz wspierającego ją reportera, Oswalda Rodrigo Pereiry). Towarzyszyć będzie jej dwóch Szerpów, pewnie mocnych zawodników, ale pamiętajmy, że oni są w pracy i nie zamierzają ryzykować zanadto swojego życia. Wyobraźmy sobie sytuację: załamanie pogody, zerwana poręczówka, jeden z Szerpów oberwał kamieniem, drugi „zwiał”. Miejmy nadzieję, że do takiej sytuacji nie dojdzie, ale czy Gorzkowska jest na nią przygotowana?

Na normalnej wyprawie kierownik wraz z alpinistami tworzy zespoły, strategię kolejnych wyjść, każdy zespół ma zespół zabezpieczający odwrót, każdy z alpinistów może liczyć na pomoc swoich partnerów wspinaczkowych. Nawet w sytuacji, gdy pojawiają się jakieś niesnaski, nikt nie pozostaje sam. Dlatego zresztą zimowe wyprawy są zazwyczaj dość liczne, ale liczne to znaczy raczej 10-20 osób.

Gorzkowska i inni mniej doświadczeni uczestnicy tej wyprawy są narażeni na niebezpieczeństwo, tym bardziej, że ich ambicje są prawdopodobnie nie mniejsze niż tych doświadczonych. Wielu z nich pojechało na tę wyprawę, bo to temat medialny i łatwiej było znaleźć sponsora na K2, niż na jakąś niższą, popularną, a więc nieatrakcyjną górę, na której można byłoby szlifować umiejętności i nabierać doświadczenia. Ambicje, ego i brak skrupułów (dogadywanie się z kim popadnie i organizowanie wypraw za wszelką cenę) – to akurat zestaw cech spotykany często u himalaistów.

Bardziej doświadczeni uczestnicy tej dużej wyprawy, jak wspomniany Mingote, Mohr czy kolejny z naszych rodaków Waldemar Kowalewski (planuje działać bez bezpośredniej pomocy Szerpów), dadzą sobie radę, wykorzystają to co jest do wykorzystania i sami zaplanują swoje działania. Ci mniej doświadczeni rzucają się na głęboką wodę – nie bez powodu do tej pory nikt nie organizował takich wypraw. Ostatecznie jednak K2 stało się celem tak pożądanym, że znaleźli się chętni.

Popyt, podaż, SST zwietrzyło interes – prawdopodobnie zresztą całkiem niezły, bo jak przepowiada Simone Morro – większość uczestników nie wytrzyma zimna w bazie dłużej niż tydzień lub dwa, wykorzystując tylko niewielki procent tego, za co zapłacili.

Etyka – tego nie uczy się na wyprawach komercyjnych

Etyka górska, moralność i szacunek dla historii. Szczerość i przejrzystość komunikowania wyników sportowych w górach jest bardzo ważna. Niestety, czasem jej brakuje – zdarzało się to najlepszym, zdarzyło się też Magdzie. Korzystając z okazji wyjaśniamy “niedopowiedzenie” z Makalu.

W bio Gorzkowskiej, a także w ostatniej wiadomości prasowej czytamy:

Na swoim koncie ma trzy ośmiotysięczniki: Mount Everest, Makalu i Manaslu. Dwa ostatnie zdobyła bez wspomagania tlenem.

To prawda, że Magda nie sięgała po dodatkowy tlen podczas wejścia na Makalu. Ale sięgała po niego na zejściu. “Zdobycie szczytu bez tlenu” to jednak niekorzystanie z aparatów tlenowych podczas całej akcji górskiej – baza-szczyt-baza. Na Makalu Szerpa podał Magdzie tlen, gdy zaczęła zwalniać, tracić siły i po tym jak zwymiotowała (ok. 7800 m) w drodze ze szczytu do obozu 4. Magdę widziano również z aparatem w obozie 3. podczas dalszej części zejścia.

Tlenowe przejście jest oczywiście o klasę niżej niż beztlenowe. Ale to też wyczyn, nie ma się czego wstydzić. Trzeba tylko szczerze powiedzieć jak było. Środowisko górskie zamiast pukać się w czoło za jej plecami, patrzeć na Magdę jako outsidera, który nie jest godzien wejść w zaklęty krąg, może jej pomóc, wyjaśnić te sprawy.

W tym miejscu warto też zwrócić uwagę na kwestię pomocy Szerpów. Często pojawiają się informacje, że ktoś zdobył szczyt z jednym przewodnikiem, ale na tego typu wyprawach, na drogach normalnych (a także na tej aktualnej wyprawie na K2) drogę i obozy przygotowują Szerpowie. Nie ma więc mowy o samotnym, samodzielnym czy nawet zespołowym wejściu. Styl: wyprawa komercyjna.

***

Wielkie ambicje w połączeniu z brakiem doświadczenia i medialnym charakterem nadchodzących wydarzeń na K2 to prawdziwy koktajl Mołotowa – już w locie. Nic więc dziwnego, że kolejne wiadomość wywołują dyskusje. Swoją drogą i one są paliwem dla tej medialnej maszynki.

Gdyby alpiniści mówili o swoich wyczynach tylko post factum, prawdopodobnie byłoby lepiej – podkreślali to Bogumił Słama, Bogusław Kowalski i inni alpiniści. Ale to jest możliwe w Alpach czy Tatrach, a w Himalajach czy Karakorum, przez same koszty wypraw, niestety nie…

Niewykluczone jednak, że ktoś nas tej zimy zaskoczy…

Michał Gurgul

na podstawie materiałów wspinanie.pl, rozmów z himalaistami i materiałów Alana Arnette

 




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum