22 grudnia 2020 19:28

Marcin Miotk: „wspinaczka na K2 zimą powinna być poparta doświadczeniem”

Kolejka do pierwszego w historii zimowego wejścia na K2 jest w tym roku bardzo długa. W Karakorum działają już: nepalscy Szerpowie pod kierunkiem Mingma Gyalje Sherpy, wyprawa organizowana przez Islandczyka Johna Snorri i bardzo liczna (50-60 osób) wyprawa agencji Seven Summits Trek. Wśród himalaistów zdobywających górę będą także Polacy, Waldemar KowalewskiMagdalena Gorzkowska (oraz wspierający ją filmowiec Oswald Rodrigo Pereira).

Marcin Miotk (arch. M. Miotk)

***

Pod K2 będzie więc wyjątkowo tłoczno. Kto ma największe szanse na zdobycie i zejście ze szczytu? Jakie szanse mają Polacy, w tym Magdalena Gorzkowska? Co jest niezbędne, aby bezpiecznie poruszać się w Karakorum i Himalajach? O odpowiedź na te i inne pytania poprosiliśmy Marcina Miotka, pierwszego Polaka, który wszedł na Mount Everest bez użycia dodatkowego tlenu (2005).

Nie patrzę na sukces lub porażkę przez pryzmat rekordów wysokości, lecz zdobytego doświadczenia, które będzie cenne, aby bezpiecznie wspinać się w Himalajach.

***

K2 (fot. Seven Summits Trek)

K2 (fot. Seven Summits Trek)

Wspinanie.pl: Na K2 ruszyły w tym roku różne wyprawy. Kto Twoim zdaniem jest najlepiej przygotowany?

Marcin Miotk: Nie znam górskiego doświadczenia wszystkich uczestników, którzy wybierają się w tym roku na zimowe K2, bo jest to kilkadziesiąt osób. Większość jedzie z bardzo dobrą agencją Seven Summit Treks, która jako jedyna może zdziałać coś konkretnego powyżej 7500 m (zaporęczować, wejść na szczyt). Już wiosną mówiłem w wywiadzie dla Was, że Nepalczycy oraz Rosjanie mają największe i realne szanse na zdobycie K2 zimą (patrz: Marcin Miotk: kiedyś wrócę w góry najwyższe – red.).

PHZ zrezygnował w tym roku z zimowego wyjazdu na K2. Jak oceniasz szanse Waldemara Kowalewskiego i Magdaleny Gorzkowskiej?

Obojgu życzę, aby doszli jak najwyżej (najlepiej do szczytu) – i mam nadzieję, że będą w czołówce jeśli chodzi o zdobytą wysokość podczas tegorocznej zimy. To, że mam krytyczne zdanie o pomyśle Magdy na wyprawę, nie znaczy od razu, że jej źle życzę. Trudno jednak mówić o ich indywidualnych szansach. To raczej pytanie o szanse całej wyprawy Seven Summit Treks, np. jak wysoko zostanie zaporęczowana droga.

Jednak rozmawianie o szansach na szczyt to tylko jedna strona medalu, bo tu nie chodzi, aby tylko wejść na szczyt, tutaj chodzi, aby bezpiecznie wejść na szczyt z dużym zapasem „mocy” i mieć wspinaczkowe umiejętności, aby w lodowym terenie zejść na dół.

Magda Gorzkowska na szczycie Manaslu (fot. arch. Magda Gorzkowska)

Magda Gorzkowska na szczycie Manaslu (fot. arch. Magda Gorzkowska)

Magdalena Gorzkowska zdobyła już pewne doświadczenie w Himalajach (Everest, Makalu z dodatkowym tlenem na zejściu oraz bez wspomagania tlenem Manaslu), jednak nie ma doświadczenia letniego i zimowego w Karakorum. Za to ma duże doświadczenie (i prawdopodobnie zaplecze) w profesjonalnym treningu sportowym. Czy to nie jest właśnie okazja do wymiany wiedzy i doświadczeń. Dyskurs, różnica poglądów, które mogłyby się okazać odświeżające dla współczesnego himalaizmu?

Czytając relacje z wejścia Magdy na Makalu (wywiad na wspinanie.pl) uważam, że było ono bardzo dramatyczne, na granicy wyczerpania – całe szczęście, że wszystko dobrze się skończyło. Jeśli czytam w wywiadzie Magdy przed wyprawą, że na dotychczasowych wyprawach nie miała okazji wspinać się z czekanem, ma nadzieję, że na K2 nie będzie seraków (o seraku nad Bottleneck nie słyszała?) lub że z topografii K2 jest słaba, bo liczy na liny poręczowe – to mam prawo uważać, że Magda na tę wyprawę nie jest gotowa – ma jednak oczywiście prawo jechać i ma prawo wejść na szczyt.

Nie patrzę na sukces lub porażkę przez pryzmat rekordów wysokości, lecz zdobytego doświadczenia, które będzie cenne, aby bezpiecznie wspinać się w Himalajach. Jestem sobie w stanie wyobrazić sytuację, w której w ekstremalnie korzystnych warunkach (zaporęczowana droga na szczyt, tlen, kilkudniowe okno pogodowe, asysta kilku Szerpów) Magda wejdzie na szczyt (czego jej życzę) – osiągnie niebywały sukces – i oby nie utwierdził jej w przekonaniu, że używanie czekana jest jej do niczego niepotrzebne, a znajomość topografii góry jest zbędnym wysiłkiem.

Jednym z najważniejszych kryteriów stylu sportowego w górach wysokich jest wspinaczka bez wspomagania tlenem. Drugim istotnym jest samodzielność akcji górskiej – bez wspinania z własnym przewodnikiem, uczestnictwa w zakładaniu poręczówek etc. Jednak warunki powyżej 7500-7600 m na K2 są ekstremalne, niektórzy specjaliści uważają, że nie da się tej góry w zimie zdobyć bez tlenu. Czy w związku z tym styl trzeba dostosować do realiów? Jak zdefiniować wymagania stylowe dla zimowego K2?

Nie zamierzam nikomu narzucać i definiować stylu, w jakim ma być zdobyte K2 zimą. Jestem zwolennikiem stylu sportowego, ale niech każdy wspina się jak chce, tak długo jak będzie o tym rzetelnie informował. Przede wszystkim wspinaczka na K2 zimą powinna być poparta doświadczeniem, umiejętnościami samodzielnego wspinania w terenie górskim. Oczywiście wolałbym, aby było to wejście bez tlenu, zdaję sobie jednak sprawę, że tej zimy pod K2 tlen będzie w modzie.

Z założenia tej zimy pod K2 nie będzie wielu samodzielnych wspinaczy – większość będzie po prostu korzystać z infrastruktury agencji i jej Szerpów. Jednak mam wrażenie, że jesteśmy świadkami tworzenia czegoś pomiędzy typową wyprawą komercyjną a typową wyprawą sportową, bo ze względów logistycznych i kosztowych można być formalnie częścią wyprawy komercyjnej oraz wspinać się samodzielnie lub aktywnie kreować akcję górską poprzez zakładanie obozów, wynoszenie sprzętu itd. Takie przynajmniej założenia ma Waldek Kowalewski i mam nadzieje, że to się sprawdzi.

Ciężko też oczekiwać, że kilkadziesiąt osób, wspinając się po tej samej drodze, nie będzie używać poręczówek. Poręczówki same w sobie nie są samym złem, tak długo jak nie jest to nasza jedyna wspinaczkowa oręż do walki o zdobycie szczytu.

Marcin Kaczkan w obozie 2, pod Kominem House’a (ok. 6500 m), Żebro Abruzzi na K2 (fot. Maciej Bedrejczuk)

Jaki według Ciebie jest najlepszy sposób na wyprawę na K2. Jakie trzema mieć doświadczenie, aby mierzyć się z tą górą w zimie?

Przede wszystkim wspinaczka na K2 zimą powinna być poparta doświadczeniem (mierzonym w liczbie wejść bez tlenu na wysokie ośmiotysięczniki z „meldunkiem” na szczycie w bardzo dobrej formie) oraz umiejętnościami samodzielnego wspinania w terenie górskim. Zima to także znacznie więcej wspinania w lodzie, i to jest duża różnica między latem a zimą, gdzie nawet na stoku 40 st. trzeba się po prostu wspinać. I nie ma mowy o tym, żeby nie używać czekana.

Uważam, że wspinacz atakujący zimą K2 musi być gotowy na 30-godzinny atak szczytowy i musi mieć nawyki, aby w trzydziestej godzinie ataku półświadomy dobrze wbił czekan w lód, zawiązał trudny węzeł wspinaczkowy itd. Takich nawyków nie wyrabia się wspinaczką na drzewa i chodzeniem z plecakiem po schodach. Broad Peak dobitnie pokazał, jak istotne jest zejście, szczególnie zimą, gdy mamy krótki dzień.

Kategorycznie nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że każdy jedzie w Himalaje na swoje ryzyko, że to jego sprawa (tym bardziej jeśli ma swojego sponsora). Byłaby to prawda, gdy ktoś działał na górze sam. W sytuacji wyprawy kilkudziesięcioosobowej wspinacz bez umiejętności wspinaczkowych w terenie górskim naraża siebie i innych wspinaczy na potencjalną akcję ratunkową, sam jednocześnie mając małe szanse, aby takiej pomocy skutecznie udzielić – bo co zrobi, gdy trzeba będzie użyć czekana lub zawiązać trudny węzeł wspinaczkowy?

Okoliczności przedsięwzięcia Magdy mają wg Ciebie szerszy aspekt – dotyczą środowiska, ekspertów, mediów etc. Dlaczego powinniśmy rozmawiać o tym przedsięwzięciu? Czy głównie ma dominować krytyczne spojrzenie?

Cechą każdego większego środowiska powinna być wymiana poglądów, bo „nikt z nas nie jest tak mądry jak jesteśmy wszyscy razem”. Nie uważam, że w środowisku górskim mamy nieustanną wojnę, wszyscy się ze wszystkimi kłócą itd. Mam wrażenie, że jest dokładnie odwrotnie – w imię poprawności, tolerancji, innych interesów unikamy krytyki, nawet jeśli jest ona merytoryczna i zdroworozsądkowa. Generalnie dzisiaj jest łatwiej nam wszystkim zabrać głos w ważnych i odległych sprawach, jak np. Black Lives Matter, Protesty na Białorusi, niż odnieść się do tego, co dzieje się na rodzimym podwórku.

Himalaizm jest sportem niewymiernym. Istnieje duża trudność, aby oceniać poszczególne wyprawy i górskie przedsięwzięcia. Tutaj widzę rolę autorytetów, które będą zabierały głos, aby budować prawdziwy obraz alpinizmu. Wcale nie mam na myśli, aby każda wyprawa była jakoś recenzowana. Osobiście staram się ważyć słowa i zabieram głos sporadycznie, tylko wtedy gdy następuje swego rodzaju infantylizacja tego, jak przedstawiany jest alpinizm – wszystko pod przykryciem nośnych haseł: spełnianie marzeń, wolność, ambitne cele, niemożliwe nie istnieje.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum