27 września 2020 19:21

Darek Sokołowski wytycza „Escalation Procedure” D15+ (wywiad)

21 września Darek Łysy Sokołowski poprowadził w stylu DTS autorską linię Escalation Procedure w rejonie Tomorrow’s World w którą wycenił na D15+. We wspinaniu najważniejsi są ludzie – stwierdza jednoznacznie, gdy rozmawiamy o pracy nad linią, o wspinaniu solowym oraz o partnerstwie.

Darek Sokołowski na „Escalation Procedure” D15+

Darek Sokołowski na „Escalation Procedure” D15+

Ilona Łęcka: Dziękuję, że zgodziłeś się na tę rozmowę. Zdaje się, że niechętnie udzielasz wywiadów…

Darek Sokołowski: Niechętnie. Wspinam się, bo to lubię, robię to tylko dla siebie.

Gdzie trenujesz na co dzień?

Moja żona prowadzi w Szczecinie ściankę wspinaczkową Geko. Tam stworzyłem sobie warunki do trenowania pod drytooling. Zaprojektowałem odpowiednie chwyty, dziabotablice i opracowałem system treningowy. Dzięki niemu bardzo szybko osiągnąłem wysoki poziom.

Trening w Szczecińskim Centrum Wspinaczkowym GEKO

Trening w Szczecińskim Centrum Wspinaczkowym GEKO

Ważniejsze jednak, że ludzie, którzy ze mną trenują, też robią postępy w szybkim czasie. Nie jestem zawodowym wspinaczem. Mam żonę, dziecko, pracę na co dzień. Raz na miesiąc mogę wyrwać się na kilka dni ze Szczecina i stąd mój styl wspinania: jadę na projekt, ubezpieczam go, patentuję, wracam do domu i trenuję pod ten projekt, a potem jadę i zazwyczaj robię. Nie mam czasu na to, by wspinać się najpierw po łatwiejszych drogach, muszę od razu przymierzać się do trudnego projektu. Dlatego staram się do nich dobrze przygotować podczas treningu.

Skąd wiedziałeś, jak trenować? Działałeś metodą prób i błędów, czy może inspirowałeś się kimś dobrym?

Drytooling jako odrębna dyscyplina jest młodą dyscypliną, ale przecież odkąd ludzie zaczęli się wspinać w górach z dwoma czekanami, to w zasadzie drytoolowali. Ja sam robiłem to już trzydzieści lat temu. Trafiając na teren skalny, pokonywało się go po prostu za pomocą dziabek i raków. Teraz ten sprzęt jest po prostu lepszy, więc można pokonywać większe trudności – w zasadzie absurdalnie duże, bo przecież to wspinanie jest głównie w dachach. Wytrzymałościowo – siłowy charakter tej dyscypliny bardzo mi odpowiada. Jest to najprzyjemniejsza dla mnie forma wspinania.

Ulubione ćwiczenie - drabina Bachara

Ulubione ćwiczenie – drabina Bachara

Skąd nazwa Escalation Procedure?

Nazwa odnosi się do mojego planu na najbliższy okres – wprowadziłem „procedurę eskalacji”, bo mam kilka następnych projektów, które powinny być jeszcze trudniejsze.

Wszystkie się koncentrują w okolicach Tomorrow’s World?

Nie, chodzi o kilka różnych rejonów. Ten akurat rejon jest już dość znacznie wyeksploatowany. Jest wprawdzie miejsce na następne drogi, ale trzeba zostawić też coś innym. Aczkolwiek w okolicy Tomorrow’s World widziałem przynajmniej dwa rejony, w których mogłyby powstać bardzo fajne drogi.

Możesz powiedzieć o tym rejonie, że jest Twoim ulubionym?

Tak, to mój ulubiony rejon ze względu na widoki, które się stamtąd roztaczają.  To w zasadzie nie jest grota, tylko olbrzymi skalny dach, na zboczu, na wysokości  około 1600 m n.p.m., i jest tam po prostu pięknie. Może to nawet najładniejszy rejon, w którym się wspinałem, aczkolwiek jest tych rejonów sporo i wiele bardzo ładnych.

Eptigen zatem estetycznie przegrywa…

Eptigen przegrywa tym, że jest rejonem skałkowym, w lesie.

Poza tym bliskość autostrady, ruch samochodów …

Właśnie. Ale jest to rejon bardzo interesujący, jeśli chodzi o różnorodność linii. Jest tam spory przekrój trudności i można jechać z osobami, które dopiero zaczynają przygodę z drytoolingiem, bo są tam też bardzo łatwe drogi, na których można się uczyć, szkolić. Natomiast w Dolomitach [w rejonie Tomorrow’s World – przyp. I.Ł.} drogi zaczynają się od D9, więc często trudno jest znaleźć osobę, która chciałaby tam jechać i spędzać wiele godzin na asekuracji.

Skąd pomysł na tę akurat linię?

Projekt zainicjował Tom Ballard – nie jest więc to oryginalnie moja linia, choć nie ukrywam, że zawsze mi się podobała. Tom wbił cztery albo pięć spitów od startu jeszcze w 2016, ale niestety nie udało mu się zrealizować tego projektu. Sądziłem, że spitów jest więcej, więc jak pojechałem w lipcu w Dolomity, poszedłem ich linią. Tymczasem dalej były stare haki z drogi sprzed kilkudziesięciu lat. Być może Tom wykorzystywał te stare haki, aczkolwiek skała nie nosiła śladów wspinania. Skoro już zacząłem tam próby, to osadziłem pozostałe spity. W sierpniu pojechałem drugi raz. W trakcie tych pobytów ubezpieczyłem całą drogę wraz ze stanowiskiem i zapatentowałem. Na początku sądziłem, że trudności będą oscylować w granicach D14, może D14+. Okazało się, że linia oferuje bardzo dalekie sięgnięcia, dziwne ruchy – dużo jest podchwytów, zaskakujących krzyży.

Escalation Procedure przecina drogę Toma A Line above the sky, która uchodzi za bardzo trudną w swojej wycenie (D15).

Na mojej linii trzeba zrobić jeden przechwyt z A line… i ten przechwyt wydawał mi się najtrudniejszy, a teraz już wiem, po poprowadzeniu obu linii, że wcale jednak nie był taki trudny – na Escalation Procedure kilka przechwytów jest o wiele trudniejszych – stąd wycena. Jest ona oczywiście subiektywna i ludzie powtarzający drogę będą mogli ją zweryfikować.

Darek Sokołowski z autoasekuracją na „Escalation Procedure” D15+

Darek Sokołowski z autoasekuracją na „Escalation Procedure” D15+

Wycena drytoolowych ekstremów jest chyba problemem z tego względu, że niewielu ludzi na świecie wspina się z dziabami na tak wysokim poziomie.

Drytoolowców jest sporo i w samym tylko rejonie Tomorrow’s World spotykałem Brytyjczyków, Włochów, Francuzów, Rosjan. Tylko że mało ludzi wspina się w stylu DTS. Jestem w stanie to zrozumieć, bo zawody jednak preferują zawodników, którzy potrafią się wspinać systemem czwórek i dziewiątek. DTS jest bardzo kontuzjogennny i w zasadzie wszyscy, którzy uprawiają drytooling w tym stylu borykają się z kontuzjami, głównie w obrębie barku. Przeżyłem to, leczyłem się pół roku.

Wracając do Escalation Procedure. Skąd pomysł, żeby robić tę drogę solo?

To wynika z problemów z partnerami. Nie jestem tu wyjątkiem: na przykład Filip Babicz też ma problem ze znalezieniem partnera, który wyjedzie z nim w rejon, gdzie są same trudne drogi, które patentuje się przez wiele godzin. Patentując Paralell World, miałem codziennie dwie przymiarki po trzy godziny, więc asekurant spędzał mniej więcej sześć godzin dziennie na asekuracji. Trudno znaleźć osobę tak cierpliwą i wyrozumiałą. Pomijając już proces obijania drogi – prace nad linią, poszukiwanie właściwych sekwencji są bardzo czasochłonne. W DTS trzeba szukać odpowiednich stopni, a w dachu często ich nie ma. Ułożenie optymalnych patentów na Escalation Procedure udało mi się przeprowadzić na trzech wyjazdach, raz asekurowała mnie przez kilka dni żona [Elwira Sokołowska – przyp. I.Ł.].

Darek Sokołowski z autoasekuracją na „Escalation Procedure” D15+

Jak bardzo różni się prowadzenie solo od sytuacji, gdy na drugim końcu liny jest asekurant?

System autoasekuracji przećwiczyłem na ściance Geko. Mam tam dwa dachy: jeden na wysokości dwóch metrów, drugi – na 5 metrów. W tych dachach, bez schodzenia na ziemię, spędzam do półtorej godziny. To daje mi wytrzymałość i potem robiąc drogi, których przejście zajmuje pół godziny nie martwię się o to, czy wytrzymam. W klubie przećwiczyłem sobie trzy metody: używając Gri-gri, prusika i Revo. Revo jest przyrządem nowym, wprowadzonym na rynek nieco ponad rok temu, nie był w powszechnym użyciu. Dlatego zacząłem od Gri, ale okazało się, że się nie da. W DTS po dalekim przechwycie ciało robi ruch wahadłowy, a Gri wówczas łapie linę i trzeba się namęczyć. Revo okazał się rewolucyjnym przyrządem – nie ma odczuwalnej różnicy między nim a wspinaczką z asekurantem.

Odpada też konieczność przeciągania liny po przejściu jakiegoś odcinka długiej drogi, więc chyba jest łatwiej?

Na dłuższych drogach po kilkudziesięciu wpinkach przegięcie na przelotach sprawia, że wpinki są trudne. Przy Revo, gdy lina jest podwieszona do uprzęży, wszystkie wpinki są jednakowe – lina chodzi bardzo lekko. Revo blokuje linę przy gwałtownym szarpnięciu, powyżej 4m/s, a odpadnięcia w dachu są bardzo gwałtowne. Revo moim zdaniem pozwoli na pokonywanie takich dużych trudności bez konieczności obawy przed lotami.

Patentując Escalation  podwiesiłem sobie linę o długości drogi, więc nie miałem potem możliwości zjechania na ziemię. Po wspinaniu musiałem schodzić linią drogi, ale dzięki temu ograniczyłem ciężar liny, która wisiała mi przy uprzęży. Długość mojej liny wynosiła 40 metrów, a na poprzednich drogach używałem liny 90m, żeby móc zjechać. Byłoby ciężko, gdybym musiał startować z taką ciężką liną, aczkolwiek na treningach wspinam się z obciążeniem, więc może dałbym radę…

Czy masz jeszcze jakieś cele, drogi, które chciałbyś zrealizować?

Najbliższe moje cele są w innych rejonach. Mam w Tomorrow’s World pomysł na linię, ale nie jest ona oddzielną drogą, tylko raczej kombinacją dróg. Jeżeli ja jej nie zrobię, to zrealizuje ją ktoś inny. Miałaby ona około 80 metrów dachem, więc jest to duże wyzwanie. Mam też projekt tak długiej drogi w innym rejonie, ale na razie nie chcę zdradzać szczegółów.

Postrzegasz innych wspinaczy jako konkurencję?

Nikogo nie postrzegam jako konkurenta! Jestem zadowolony z tego, że dzięki mojej metodzie treningowej i miejscu, które stworzyłem, kilku ludzi osiągnęło wysoki poziom. Szymon Olbrychowski, który najczęściej ze mną jeździ, robi już D14 i do tego świetnie wspina się klasycznie – jest bardzo wszechstronny. Nie postrzegam nikogo jako konkurenta, bo wspinanie od zawsze było dla mnie walką z samym sobą, a nie z innymi. Jakbym miał powiedzieć, co jest najważniejsze dla mnie we wspinaniu, to powiedziałbym, że ludzie, z którymi spędzam czas, z którymi jeżdżę od wielu lat albo których poznaję podczas kolejnych wyjazdów.

Czy mimo to planujesz jeszcze w przyszłości prowadzić drogi solo?

Tak mi się to bardzo spodobało, że w najbliższej przyszłości będę cisnął solo, a Szymon stwierdził, że też muszę go tego nauczyć. I to jest bardzo fajne, bo możemy jechać we dwóch i wspinać się niezależnie od siebie.

Czy Escalation Procedure podoba Ci się estetycznie?

To jest bardzo estetyczna droga. Układ dziur w dachu wymusza niesamowite ruchy z podchwytu, po krzyżu… zdarzają się płytkie dziurki, gdzie nie można wypuszczać nóg w powietrze, szukać mikrostopni, a na końcu, gdy wychodzi się już na krawędź okapu, są największe trudności, ale nie tyle polegają one na tym, że jest daleki ruch i trzeba zadać, ale trzeba tam także bardzo dobrze pracować nogami. Nie wystarczy się spiąć i zaufać sile – najważniejsza jest praca nóg. Jestem ciekaw, czy Young Hye  Kwon, niewątpliwy mistrz świata w Yaniro, byłby w stanie zrobić to miejsce w tym stylu. Swoją drogą to niesamowity, bardzo sympatyczny człowiek. Wydaje mi się, że charakter końcowych przechwytów nie pozwala zawisnąć na nodze – ale zobaczymy.

Zatem to piękna droga: jednocześnie wytrzymałościowa, siłowa i techniczna:

Bardzo. Ale w tym rejonie, będącym pomnikiem Toma Ballarda, są same ładne drogi – wspaniałe otoczenie i piękne wspinanie. Jestem zachwycony tym miejscem.

Wspinasz się jeszcze klasycznie?

Byłem w tym roku kilka razy w skałach. Wspinam się klasycznie choćby  z tego względu, że prowadzę sekcje dla zaawansowanych i ustawiam im bouldery, proponuję drogi. Trenuję na chwytotablicach, na kampusie. W skałach próbowałem wrócić do wspinania klasycznego w szerszym zakresie, ale już mnie to tak nie pociąga, jak drytooling. Mam już 57 lat, więc mam mało czasu i wolę ukierunkować się na to, co lubię, czyli wytrzymałościowo – siłowe wspinanie w dachu.

Twoja legenda wciąż żyje! Idąc w skały [z Darkiem rozmawiam przez telefon, będąc na Pazurku] powiedziałam przyjaciołom, że będę z Tobą rozmawiać, a ich reakcja była błyskawiczna: „to ten, co 20 lat temu zrobił 6.7 na Kołoczku!” Wszyscy pamiętają, mimo tego, że stronisz od mediów.

Fajnie, że pamiętają. Bardzo mnie to cieszy! Najważniejsi są ludzie, których spotykam, a w drytoolu wszyscy są mega sympatyczni. Krążyła taka opinia, że Francuzi są sztywni, trzymają tylko ze sobą, a potem ich spotykałem w skałach i okazywało się, że to szalenie kontaktowi ludzie. Taki jest Gaetan Raymond czy Jeff Mercier– moim zdaniem najlepszy drytoolowiec na świecie. To, co robi w górach, na własnej, to kosmos.

Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów!

Dariusz Sokołowski. Rocznik 1963. Wspinacz drytoolowy, autor dróg Iron Knight (D16, DTS), czy Parallel World (D16) czy War without end (D15+). Na co dzień remontuje obiekty zabytkowe, prowadzi sekcje wspinaczkowe i szkoli alpinistów wysokościowych. Od ponad trzydziestu lat wegetarianin, relaksuje się przy ciężkiej muzyce lub pływając kajakiem morskim. Pasjami pochłania książki. Mieszka w Szczecinie.

DTS – (ang. Dry Tooling Style oznacza wspinaczkę z użyciem specjalistycznych czekanów oraz raków lub rakobutów, bez stosowania „czwórki” i „dziewiątki”, czyli wyznaczników stylu Yaniro (zawisania nogą na ręce). Nazwy „czwórka” i „dziewiątka” odzwierciedlają kształt, jaki przyjmuje ciało wspinacza podczas wykonywania danej figury. DTS powszechnie uchodzi za styl bardziej wymagający, trudniejszy do wyegzekwowania. Przyjmuje się (za Robertem Jasperem czy Gaetanem Raymondem), że przejście w stylu DTS podnosi trudności danej linii o półtora stopnia w stosunku do przejścia w stylu Yaniro.

 




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum