5 sierpnia 2020 14:43

Dwa polskie przejścia Filara Freney na Mont Blanc – klasyczne OS i A0

31 lipca na Filarze Freney na Mont Blanc było dość tłoczno, jednak nas interesują szczególnie dwa przejścia. Pierwszego z nich, klasycznego, dokonał zespół Michał Makowski i Krzysztof Balon (obaj KW Kraków). Drugie należy do doświadczonego zespołu Wojciech Malawski i Jakub Radziejowski (A0 na kluczowym wyciągu).

Widok na Świecznik Filara Freney (fot. Jakub Radziejowski)

Legendarny Centralny Filar Freney  (950 m, 7a+, TD+, trudności 500 m) od lat stanowi wyzwanie dla ambitnych alpinistów. Pierwszego przejścia drogi dokonali w 1961 roku legendarni wspinacze – Chris Bonington, Don Whillans, Ian Clough i Jan Długosz. Od tego czasu Freney zanotował oczywiście wiele przejść, jednak przejście klasyczne w polskim wykonaniu należą wciąż do rzadkości.

Pierwszymi Polakami, którzy wspięli się na filar klasycznie, byli wspinacze z “Dream Team” – Staszek Piecuch, Janusz Gołąb i Tomek Kohler (1991 rok). Na drugie przejście, i to zrobione w stylu OS, musieliśmy czekać wiele lat. Dopiero dwa lata temu dokonał tego zespół Paweł Zieliński, Tomek Olszewski i Dominik Cyran (nakręcony przez Dominika film przedstawia wspinaczkę kominem – końcówkę kluczowego wyciągu wycenionego na 7a+).

Krzysiek Balon i Michał Makowski pod Świecznikiem Filara Freney (fot. K. Balon)

3. polskie przejście klasyczne należy zatem do Michała i Krzysztofa, którzy tak opisują swoje zmagania na profilu FB:

W korowodzie kilku zespołów, które tego dnia idą na filar jesteśmy ostatni 😅. Dojście pod Świecznik nie nastręcza specjalnych problemów choć kilka wyciągów jest wilgotnych, co jest pozostałości po nocnej burzy. Pod kluczowymi trudnościami jesteśmy około godziny 17, jest zimno. Pogoda miała być idealna a tu jest jakaś chmura i przenikliwe zimno.

Zespół przed nami haczy wszystkie trudności, zajmuje to dużo czasu, ale doszukując się pozytywów: jesteśmy ostatni – nikt nas nie wyprzedzi, mamy czas zrestować. Krzysiek wbija się w rysę za 6c robi OS. Ja startuje w trawers za 7a robię OS. Czekając jak francuska para skończy haczyć kluczowe zacięcie gramy w papier, nożyczki, kamień, wygrywa Krzysiek i zaczyna prowadzić, na wejściu do komina klinuje oba ramiona, a już w kominie klinuje oba kolana, wygląda na to że ten wyciąg był skrojony na jego rozmiar, robi OS.

Zespół KW Kraków wspiął się w czasie 13 godzin do Świecznika. Na dotarcie do szczytu Mont Blanc potrzebowali w sumie 18,5 godziny.

Zdecydowanie szybciej z filarem poradzili sobie Wojtek Malawski i Jakub Radziejowski, którzy na końcu filara zameldowali się po 8,5 godzinach wspinania, a na samym Mont Blanc po w sumie 10,5 godzinach wspinania.

Trawers na Świeczniku o trudnościach 6c+/7a, wspina się Wojtek Malawski (fot. Jakub Radziejowski)

Wojtek i Kuba wskazują na bardzo trudne warunki, jakie zastali w kluczowym zacięciu – zimno i oblodzenie uniemożliwiło im klasyczny sukces. Droga padła z jednym miejscem pokonanym A0. Oto fragment relacji:

Pod Świecznikiem jesteśmy po 4 h od rozpoczęcia wspinaczki. Czekamy aż Włosi przehaczą pierwsze dwa wyciągi i idziemy za nimi. Pierwszy z kluczowych pada OS, na drugim – już w cieniu – Wojtek daje z siebie maksa, lecz niestety przylodzone ścianki komina wypluwają go w ostatnim trudnym miejscu. Na RP jest za zimno, proszę Wojtka by skończył wyciąg na A0, cały się telepię (wyciąg jest na 4500 m, a już od 10-11.00 w cieniu, do tego nocny śnieg sprawił, że sporo miejsc było śliskich). Po 8,5 godzinach jesteśmy na końcu filara, po kolejnych 2 stoimy na szczycie Mont Blanc.

Wspinaczka na Świecznik (fot. K. Balon / M. Makowski)

Na zakończenie warto zacytować refleksję Kuby, która może stać się rekomendacją dla kolejnych polskich wspinaczy:

Kiedy zaczynałem się wspinać, marzyłem o 3 drogach w masywie Mont Blanc – Filarze Walkera na Grandes Jorasses (2003), Divine Providence na Filarze Narożnym (2019) i właśnie o Freneyu. Wczoraj marzenie się dopełniło

A sam Freney? Do najpiękniejszych skalnych dróg nie należy i gdyby nie jego dramatyczna historia (opisana w „Moich górach” Waltera Bonattiego i przede wszystkim u naszego Jana Długosza, w „Kominie Pokutników”), z pewnością nie byłby tak popularny – 2-3 wspaniałe wyciągi to za mało by napisać, że droga jest piękna. Natomiast podejście, biwak, powaga drogi, trudności na 4500 i zejście… tak, to czyni ją czymś wyjątkowym.

Pełne relacje zespołów znajdziecie na profilach FB:

Sprocket
Źródło: Facebook, info własne, archiwum wspinanie.pl




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum