Wojtek Szymanowicz o przejściu „Rewind” (E10 7a): we wspinaniu solo nie ma metafizycznej filozofii

11 maja br. Wojtek Szymanowicz pokonał solo z asekuracją tradową Rewind (E10 7a) Marka Edwardsa w Carn Vellan, w Kornwalii. Było to dopiero 2. przejście, a pierwsze w takim stylu. Z Wojtkiem rozmawia Ilona Łęcka.

Carn Vellan (fot. DaveHK / ukclimbing.com)

***

Ilona Łęcka: Jak przebiegały prace nad drogą? 

Wojtek Szymanowicz: W październiku zeszłego roku zrobiłem z kolegą linię Ziggurat E5, która trawersuje tę ścianę. Wtedy zwróciłem uwagę na Rewind – wyglądała ładnie, z wyjątkiem pociętych i pozabijanych ringów. Tej wiosny planowałem wyjazd do Hiszpanii, ale lockdown wymusił na nas wszystkich zmianę planów, dlatego postanowiłem przyjrzeć się linii bliżej.

Nad poszczególnymi ruchami pracowałem od końca marca. Przez pierwsze dwa tygodnie rozpracowywałem główny crux, potem ułamałem duży chwyt, następnie kolejny, potem parę chwytów na starcie, co znacząco go utrudniło. Za każdym razem trzeba było coś zmieniać. Prób nie liczyłem. Gdy w końcu nauczyłem się delikatnie obciążać stopnie na starcie i na reszcie drogi było już czyściej, oddałem dwie konkretne próby, podczas których spadałem z rysy za głównym cruxem. Potem się ociepliło i musiałem czekać ponad dwa tygodnie na zmianę pogody. Coraz lepiej znałem drogę i to, co z początku sprawiało trudności, robiło się w moim odczuciu stopniowo coraz łatwiejsze.

Red: Historia tego pasażu rozpoczyna się w 1991 roku, kiedy to za sprawą Marka Edwardsa powstaje sportowa wersja – Blue Sky Lighting 8a. Miejscowi wspinacze jednak usuwają spity, a Mark w 1999 roku przechodzi linię tradowo. Droga otrzymuje nową nazwę Rewind i wycenę E10 7a.

Rozpracowując poszczególne sekwencje, korzystałeś z filmu, dokumentującego autorskie przejście Marka Edwardsa w 1999 roku?

Oglądałem wielokrotnie film z przejścia Marka i zauważyłem, że Mark robi sportowe prostowanie tej drogi, które nazwał Nuts are not the only fruit , zaś zdjęcia z przejścia tradowego są dopiero na końcu filmu. Nie wydaje mi się, że prostowanie można poprowadzić tradowo.




Wspomniałeś, że skała jest krucha. 

Tak, sporo chwytów poleciało. Pod koniec marca, gdy zacząłem próby, od razu uderzyłem na kruks, żeby go rozpracować. Odtworzyłem go na swojej domowej ścianie treningowej, bo miałem bardzo duży problem ze znalezieniem właściwego ustawienia lewej ręki w rysie i sięgnięciu do odciągu.

Podczas którejś próby nagle urwał się duży chwyt, co zmusiło mnie do zmiany sekwencji. Obrywy kilka razy wymogły na mnie zmianę patentów. Bałem się o początek, bo gdy zaczynałem, była tam podwójna klama, która się w trakcie prac nad drogą urwała i wówczas stwierdziłem, że chyba odpadło już wszystko, co miało odpaść i mogę napierać. Oddałem dwie zaawansowane próby, podczas których do bolesnego klinowania palców w kruksie zdjąłem plaster. Gdy zdjąłem plastry, okazało się, że palce bez plastrów nie chcą zacierać się w rysie powyżej kruksa.

Która część drogi sprawiła Ci najwięcej trudności? 

Najtrudniejszy psychicznie był dla mnie początek. Droga startuje z bloku skalnego wielkości sporego domu, jednego z dwóch „Gnomów”. Jeśli spadasz z pierwszych ruchów, możesz wpaść w dziurę pomiędzy tym blokiem a połacią ściany – to wprawdzie kolejne 10 metrów do ziemi, ale można się solidnie poobijać. Dopiero w którejś próbie odkryłem, że obok chwytów startowych mogę założyć dwa friendy, które może nie siedzą pancernie, ale poprawiają samopoczucie.

Start początkowo był w porządku, ale potem stopniowo sporo się pourywało i została mi jedynie krawądka – jeśli była wilgotna, nie można było myśleć o wstawieniu się w drogę. Wchodzisz w ruch 6C+, może 7A, potem jest trawers, gdzie dałoby się wsadzić małego metoliusa, ale jak idziesz, to trzeba grzać, bo metolius ciężko wchodzi i nie wiadomo, czy utrzymałby lot. Potem dochodzisz do dwuręcznej klamy i zakładasz pierwszą porządną asekurację z  #2 BD i dobrej kostki. Tutaj masz bardzo dobry rest – tuż przed głównym kruksem. Pod sobą masz lufę i stąd można śmiało iść dalej. Wszystkie loty na tej drodze były bezpieczne. Pozostaje kwestia, czy ufasz swojemu sprzętowi.

Przebieg drogi „Rewind” E10 7a

Od początku planowałeś przejść Rewind solo z asekuracją?

Tak. Patentowałem też cały czas solo. Nie ma w tym jakiejś metafizycznej filozofii, często jest nawet łatwiej. Nie muszę szukać partnera, szczególnie, że moi znajomi wspinacze pracują, i to o różnych godzinach, więc trudno się dogadać, a to rodzi dodatkowe napięcie.

Z czego się asekurowałeś? 

Używam dwóch przyrządów: CT Click-Up lub WC Revo do prowadzenia, a do wędkowania CT Easy Move. Ostatecznie do prowadzenia użyłem Revo, montowanego w dolnym stanowisku, a nie w uprzęży. Uważam, że przeciążenia przy uprzęży są za duże dla delikatnego Revo. Revo działa bardzo gładko, ale nie wybiera luzu po “wysokiej” wpince. Jeżeli robisz wysoką wpinkę i masz partnera, to on wybiera luz na linie. A jeżeli masz Revo w dolnym stanowisku, to nikt Ci luzu nie wybierze. Revo zaczyna działać, gdy lina przesuwa się szybciej niż 4 m/s.

Generalnie przy wspinaczce solowej loty są dłuższe niż przy wspinaniu z partnerem. Na początku próbowałem z Click- Up’em (wpiętym do uprzęży) ale nie dawałem rady z podwójnym ciężarem liny. Wiele razy używałem Revo na sportowych drogach i praca liny jest zaskakująco dobra, asekuracja na drodze jest odpowiednia do użycia tego przyrządu. Muszę zaznaczyć, że żaden z tych sposobów asekuracji nie jest zgodny z zaleceniami producentów wymienionych przyrządów.

11 maja  linia była zapatentowana i trafiłeś na idealne warunki pogodowe…

Ściana ma zachodnią wystawę, ale dość szybko schnie, o ile nic nie przelewa się od środka. Potrzeba niewielkiej wilgotności, lekkiego wiatru i dość niskiej temperatury. Można powiedzieć, że 11 maja trafiłem na dobre okno pogodowe – skóra się zacierała, wszystko siadało i chwyty trzymały optymalnie. Na pewno wstrzeliłem się też we własny dobry dzień, dzięki czemu skróciłem ruchy o kilka przechwytów, nie trzeba też było dodatkowo restować. W sumie wykonałem 52 przechwyty w przewieszeniu o urozmaiconym charakterze: odciągi, oblaki, klinowanie palców w rysie itd., nie licząc pionowego dojścia do startu.

 Czy Rewind ma dla Ciebie jakieś szczególne znaczenie? 

Nie, po prostu tam jest. To ładna droga w ładnym miejscu, w nietypowym, dużym przewieszeniu. Dziękuję autorowi za wytyczenie drogi, doceniam wysiłek, jaki w to włożył. Dziękuję także tym, którzy „pocięli” ringi. Mogliby tylko po sobie posprzątać.

Właśnie, jak to jest z historią drogi? 

Jest bardzo zagmatwana, dużo kontrowersji, niejasności i spięć. Chyba trzeba dwóch kolejnych pokoleń, by to wygasło. Parę lat temu była ostra walka o ten rejon – był on swoistym miernikiem tego, co zrobić w Kornwalii ze wspinaniem sportowym. Carn Vellan jest przyczyną wszystkich dyskusji i kłótni na ten temat tylko dlatego, że na niektórych drogach nie da się wspinać tradowo. Rejon leży nad morzem i spity przydają się tylko autorowi, a potem szybko korodują i to rodzi niebezpieczeństwo. Generalnie lepiej jest nie podejmować tego tematu, bo otwierasz Puszkę Pandory.

A gdybym jednak drążyła temat? 

Mark był mocnym wspinaczem, ale nie był lubiany przez zwolenników tradycyjnego podejścia do wspinania. Tu i tam sobie obijał, a puryści mu to wycinali. Sądzę, że gdyby obił tylko Carn Vellan, to nikt by się do tego nie przyczepił, bo wśród oponentów obijania nie było kogoś na tyle mocnego, żeby się wspinać po drogach w tutejszym przewieszeniu. Mark ubezpieczył też inne drogi, zrobiła się z tego chryja,  nikt nie umiał odpuścić i ten spór etyczny trwa do dzisiaj. Nie wiem dokładnie, kto wyciął ringi na Rewind, ale zrobił to „po chamsku”, bez czyszczenia. Na przykład sąsiadująca droga Moster Munch ma stare haki zjazdowe do patentowania, linie poprzecinanych spitów i obok linię spitów, które ktoś wbił jakieś 10 lat temu. Szkoda, bo miejsce jest naprawdę unikatowe.

Pomówmy o Twoim podejściu do wspinania. 

Lubię wspinać się onsajtem, ewentualnie fleszem. Tradowo do pewnego poziomu jest to dla mnie bezpieczne, a potem robi się zgadywanka: albo masz zaufane osoby, które mówią, że droga jest bezpieczna i wtedy można próbować OS, albo sprzedadzą Ci patenty na FL. Przy przejściach RP muszę walczyć sam ze sobą, żeby utrzymać motywację. Najwygodniej jest wówczas robić drogę solo. To jednak zależy także od drogi – nie każdą da się tak przejść. W przypadku niektórych dróg stanowisko na dole oraz ogólna asekuracja nie wygląda najlepiej i wstawki stają się bardzo niebezpieczne. Dużo bardziej bym się bał robić solo drogę w połogu niż idącą takim przewieszeniem, jak Rewind. Nie wspinam się jakoś bardzo dobrze, tak do 8b.

Jesteś ostrożny zarówno w kwestii oceny własnych umiejętności, co w kwestii wyceny drogi.

Wydaje mi się, że Rewind ma jakieś sportowe 8a+, a jeżeli chodzi o skalę tradową, to naprawdę trudno mi powiedzieć. W subiektywnym odczuciu wiele zależy od umiejętności – w czym ktoś jest dobry, a w jakich formacjach radzi sobie gorzej. Obecnie przecenia się niektóre drogi, bo pojawili się wspinacze tradowi, którzy mają podbudowę we wspinaniu sportowym, gdzie liczy się wytrzymałość siłowa, a inne aspekty, jak np. długie stanie w jakimś miejscu, żeby coś założyć, w ogóle się już nie liczą… Obecnie dobrzy wspinacze są bardzo wytrzymali, a do tego szybcy. Aby wiarygodnie wycenić Rewind, musiałby się w nią wstawić ktoś, kto ma szersze rozeznanie, np. Steve McClure.

Rowland Edwards w swoim przewodniku pisze o Rewind: asekurowalna, aczkolwiek ciężko coś osadzić i może siedzieć niepewnie ze względu na kruchość skały.  Polecasz tę linię? 

Rewind jest drogą, w którą chętnie bym się wstawił ponownie. Pomijając start, na którym trzeba mieć dobry dzień i spokojną głowę, można sobie chodzić. Nie ma na niej większych zagadek, ale bardzo ważna jest precyzja. Jest parę ruchów, do których trzeba mieć zapas albo zacyk. Oprócz samego początku droga biegnie rysą, ale są też chwyty na zewnątrz rysy i ściśle tą formacją droga prowadzi już po kruksie. Nie ma zabójczych ruchów, urywających palce, może oprócz klinu na dwa palce – i ten ruch sprawiał mi dużo problemu, Mark [na filmie rejestrującym przejście] wygląda w nim na zrelaksowanego. Zaraz po nim jest odciąg na trzy palce i wyjście z niego jest bardzo dalekie, precyzyjne i siłowe. Dwa ruchy dalej jest bardzo precyzyjny przestrzał. Całość, po oberwaniu dwóch klamek, jest teraz ciągiem precyzyjnych ruchów. Jeden z chwytów jest notorycznie mokry, ale da się utrzymać.

Mark twierdzi, że Rewind ma 4o metrów. Moim zdaniem to góra 23 metry. Tak wynika z moich obliczeń długości liny statycznej, na której zjeżdżałem linią drogi. Nie pytałem autora, co on o tym sądzi. Zarówno długość Rewind, jak i wycena wyjaśni się dopiero wtedy, jak przyjedzie jakiś konkretny zawodnik, który ma dużo podobnych dróg na koncie. Nie chciałbym obniżać wyceny, bo to chyba nie do mnie należy – cieszę się po prostu, że ją zrobiłem.

Rysunek w przewodniku Rowlanda Edwardsa

Wycena E10 działa na wyobraźnię… 

Mam odczucie, że ludzie mają jakieś straszne wyobrażenie na temat tego typu dróg: psy ich gonią na dojściu, ktoś do nich strzela, a na samej drodze wszystko się rozpada, kości pękają i same wyskakują, bo to jest E10. A tak w ogóle nie jest. Wszystko zależy od Twojego podejścia, umiejętności, trudności technicznych drogi. Czasem się wydaje, że wycena E będzie miernikiem tego, jak strasznie jest na drodze, głównie chodzi o to, jak droga Ci się układa. Ta skala jest mocno względna.

Czy na Rewind czułeś się bezpiecznie?

Oprócz startu – bardzo bezpiecznie.

Byłeś sam, więc w razie groźnego w skutkach odpadnięcia nie mógłbyś liczyć na pomoc.

Nie myślę o tym, jadąc się wspinać. Jeśli są kiepskie warunki i mógłbym spaść, to się nie wstawiam, ale gdy idę, to zakładam, że na sto procent ją zrobię.

Czy wspinanie musi mieć element ryzyka?

Wspinanie sportowe powinno być bezpieczne. Są takie rejony, w których działali mocni ekiperzy. Drogi na swoim limesie obijają bezpiecznie, a drogi, na których się rozgrzewają, na przykład 6c+, mają po kilka metrów bez przelotu. Jeśli ktoś wspina się na tym poziomie, ponosi bardzo duże ryzyko i jest to trochę nie fair. Natomiast drogi tradowe powinny pozostać drogami tradowymi. Nie chcę nikomu mówić, jak ma się wspinać – niech każdy robi to, co uważa za słuszne, z szacunkiem dla innych – ale generalnie nie lubię haków, spitów i taśm na tradowych drogach. Jeśli trafi się droga, której z przyczyn fizycznych lub psychicznych nie potrafię przejść, to zrzucam sobie na nią wędkę, robię ruchy i też jest fajnie. Zawsze można poszukać drogi, która jest dla Ciebie odpowiednia.

Czyli nie jesteś szalonym ortodoksem, który wycina spity, gdzie tylko je zobaczy?

Nie, nigdy bym tego nie robił. Ale u nas [w Kornwalii – przyp. I.Ł.], jeżeli są spity lub haki, to stwarza to niebezpieczeństwo, bo ta asekuracja często nie jest godna zaufania. Myślałem, żeby oczyścić pozostałości ringów na Rewind, ale z drugiej strony jest to takie „ciekawe muzeum”. Poza tym trzeba sporo czasu i chęci, żeby to wszystko usunąć.

Po Twoim przejściu odbierasz pewnie sporo gratulacji? 

Nie byłoby o tym nadal nic wiadomo, gdyby kolega kolegi nie napisał na forum UK bouldering. Cieszę się, że mogę inspirować innych, ale to w końcu 8a, nie jest to jakiś światowy top trudności. Dla mnie osobisty sukces, ale to nie jest wydarzenie na skalę światową. Sportowo, dawno temu, zrobiłem 8b+. Ogólnie cisnę, by podnieść OS. Moim życiowym założeniem jest zrobienie onsajtem 8b+, ale jeszcze trochę mi do tego brakuje. Na razie stanęło na 8a.

Ale solo, na własnej asekuracji, na kapryśnej skale, pierwsze powtórzenie, po tylu latach od autorskiego prowadzenia…

Wiele osób mi tak mówi. Dla mnie nie jest to niczym niezwykłym, bo przez długi czas wspinałem się sportowo tak samo, jak tradowo. Mieszkam w okolicy i jest to duży plus. Uważam, że poziom tradu nie powinien odbiegać od poziomu na drogach sportowych. Nie każdą drogę da się zrobić tradowo, ale jeśli się da, to czemu nie próbować? Jedno i drugie jest równie dobre.

Masz przydomową ściankę, wspinasz się solo. Czyli jesteś jako wspinacz całkowicie samowystarczalny?

Można tak powiedzieć :).

Wyjechałeś z Polski w 2006 roku. Przyjeżdżasz czasem, by poślizgać się po jurajskim mydle?

Wolę jechać w Sokoliki albo w Tatry. Jura jest specyficzna, bo jest inny sposób wspinania, wymaga  przestawienia mentalnego, odpowiednich ustawień.

Masz jakiś ulubiony rejon wspinaczkowy? 

Na świecie jest mnóstwo fajnych miejsc. Wiadomo, że teraz z konieczności skupiam się na lokalnych skałach. Mam parę projektów, które muszę zamknąć, tylko teraz muszę czekać na odpowiednie warunki – w sumie tak samo jak w Polsce. Nie przepadam za połogimi płytami. Najbardziej lubię drogi, które „mnie puściły”.

Dziękuję za rozmowę! 

***

Wojciech Szymanowicz
Rocznik 1982. Pochodzi z Gliwic, wspina się od 2000 roku. Na co dzień pracuje w szpitalu.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Fajny wywiad, super przejście. [2]
    Gratulacje dla Wojtka za przejście i za skromność. Jedno i…

    29-05-2020
    jankuczera