8 maja 2020 19:09

O cichych bohaterach – bez patosu. Recenzja książki „Lekarze w górach”

W lutym br. ukazała się nakładem wydawnictwa Agora książka autorstwa Wojciecha Fuska i Jerzego Porębskiego Lekarze w górach.

„Lekarze w górach. Bohaterowie drugiego planu", Wojciech Fusek, Jerzy Porębski, 2020

„Lekarze w górach. Bohaterowie drugiego planu”, Wojciech Fusek, Jerzy Porębski, 2020

Już sam podtytuł Bohaterowie drugiego planu pozwala poczynić pewne założenia nie tyle wobec treści, co stosunku autorów do tematyki. Podobnie jak w przypadku biografii czy wszelkich monografii, trudno spodziewać się, by autor, w tym przypadku dwóch autorów, nie pałało autentycznym szacunkiem i uznaniem wobec portretowanych postaci. Można mieć nadzieję, że uda im się uplasować odpowiednio daleko od nachalnego patosu – jak się okazuje w toku lektury, z tego zadania duet Fusek – Porębski wywiązał się nader gładko. Bazując na wspomnieniach himalaistów, niekiedy ich rodzin, a przede wszystkim lekarzy, uczestniczących jako wsparcie (niejednokrotnie w zakresie znacznie szerszym niż stricto medyczne) w wyprawach w góry wysokie, w tym – w góry najwyższe, autorzy zdołali stworzyć barwny i bogaty w liczne, znaczące szczegóły portret zbiorowy górskiego medyka.

Zarówno Wojtek, jak i Jurek są silnie związani ze środowiskiem górskim. Mało kto pewnie pamięta, że Fusek, nim zaczął pisać bloga poświęconego górom, nim jeszcze został dyrektorem serwisu off.sport.pl, nim we współpracy z Porębskim i Kurczabem napisał ważną książkę Polskie Himalaje – miał już na swym koncie nie tylko sporo udanych górskich wypraw, ale także owocny sezon wspinaczkowy w Tatrach, kiedy to pokonał solo sporo niełatwych ścian. Zaś nazwisko Porębskiego nieobce jest bywalcom festiwali górskich, podczas których wyświetlane są, a niejednokrotnie i nagradzane, jego filmy poświęcone wybitnym postaciom świata gór, w tym między innymi obraz Kukuczka.

Gdybym była recenzentem małostkowym, w tym miejscu nadziałabym już nie na lancę, lecz na pal krytyki niedociągnięcia redakcyjno – korektorskie, których książka ta padła ofiarą. Oto bowiem w tekście roi się od drobnych, choć rażących błędów. Szczególnie kłopotliwe są błędy w nazwiskach, bo za te wypada przeprosić: Michała Kochańczyka (przechrzczonego jednorazowo na Marka), Jarka Botora, który na moment stał się Batorem, Zbigniewa Kowalewskiego, któremu skrócono w tekście nazwisko na Kowalski, by w przypisie kilka stron dalej podać prawidłową jego formę. Pewnie zwróciłabym też uwagę na literówki i przeoczenia, takie jak pisownia raz Askole, innym razem Ascole, „lepie” zamiast „lepiej”, „pieści” zamiast „pięści”. A już z pewnością przyczepiłabym się do fatalnej w skutkach pomyłki, skutkiem której aneksję Austrii przez III Rzeszę przesunięto w przypisie aż o dwa lata wstecz, choć z tekstu głównego łatwo wywnioskować poprawną datę.

Moim post – wydawniczym, a więc jałowym już zapędom nie oparłyby się także błędy ściśle medyczne, które najwyraźniej umknęły uwadze konsultującego tekst doktora Cezarego Goławskiego. Oto w pewnym miejscu zamiast komory hipobarycznej (symulującej warunki na dużych wysokościach) mowa jest o hiperbarycznej (służącej do leczenia choroby wysokościowej), w innym następuje dziwna zamiana określenia cerebral (z angielskiego – mózgowy) na celebrans (ksiądz prowadzący mszę). Zastanowiłabym się pewnie nad etymologią określenia „napowietrzna wspinaczka”, której namiastkę ma dawać turystom via ferrata i z kostyczną satysfakcją przypomniała autorom, że Broad Peak leży w Karakorum, nie zaś w Himalajach.

Jedyną z moich osobistych wycieczek w stronę kolegów Fuska i Porębskiego niech będzie nawiązanie do ich stwierdzenia: „jeśli komuś uda się zebrać więcej prawdziwych informacji niż kilka niepotwierdzonych plotek z namiotowej alkowy, wtedy zobaczymy, czy temat będzie miał potencjał na artykuł, czy może nawet na książkę”. Otóż, drodzy panowie – próbowałam, równie usilnie, co bezskutecznie, ochotników do tego typu wynurzeń zwerbować i odmówili mi wszyscy, niczym jeden mąż (czy też jedna dama, by zachować poprawność polityczną i precyzję w zakreśleniu koła potencjalnych rozmówców).

Lekarze w górach. Bohaterowie drugiego planu są więc dokładnie tym, co deklarują jej autorzy – „zbiorowym portretem ludzi, którzy z pasji do wspinaczki, a czasami i przez wzgląd na koleżeńskie więzi, wyruszali na wyprawy w góry najwyższe, by wiedzą i umiejętnościami wspomagać tych, którym zamarzyło się wspiąć na szczyt”. Wartość książki w pewien sposób umniejsza, lecz z pewnością nie neguje jej chaos narracyjny, polegający na przykład na wielokrotnym przedstawianiu danej osoby – takie powtarzanie wydaje się nieuniknione, choćby z racji mnogości wydarzeń i bohaterów. Dodać trzeba przy tym, iż warstwa wizualna nie pozostawia odbiorcy obojętnym, zwłaszcza odbiorcy nieobeznanemu choćby z dramatycznym obrazem odmrożonych kończyn. Podobnie zresztą bywa w sferze opisowej, a dzieje się tak nie dlatego, że autorzy zamyślają epatować okropnościami, lecz dlatego, że są to realia fizjologii i patologii organizmu na dużych wysokościach – takie były po prostu doświadczenia indagowanych lekarzy.

Dla przeciwwagi wyćwiczeni w przekonującej narracji autorzy potrafią zaserwować czytelnikowi niezbędną dawkę humoru; potrafią także zachować szlachetny umiar wobec relacjonowania najtrudniejszego emocjonalnie wydarzenia, jakim jest śmierć kolegi czy też pacjenta. Zatem umiejętności budowania i dozowania napięcia i zainteresowania czytelnika są najmocniejszą stroną książki. Zaraz obok plasuje się szczerość, z jaką Fusek i Porębski przypominają, że interwencje lekarskie niejednokrotnie bywają obarczone ryzykiem błędu i kalkulacja tegoż ryzyka stanowi nieodzowny element pracy każdego lekarza, a zwłaszcza lekarza działającego w skrajnie trudnych warunkach. By zachować autentyzm w prezentowaniu każdego spośród wypowiadających się medyków, autorzy wyraźnie unikali ingerencji w ich relacje, stąd zdarzają się mocne słowa, branżowe określenia czy pewna doza weterańskiej kokieterii.

Nie są Lekarze w górach lekturą łatwą, w tym samym stopniu przez wzgląd na poruszaną tematykę, co ze względu na pewne niedoskonałości w obróbce tekstu. Tym niemniej warto poświęcić lekturze swój czas i zainteresowanie, by poznać trud zdobywania gór najwyższych z perspektywy lekarza – osoby notorycznie niedocenianej nie tylko na wyprawach w góry najwyższe, lecz często także na co dzień.

Ilona Łęcka

Książka jest dostępna w promocyjnej cenie w księgarni wspinanie.pl.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum