22 maja 2020 11:26

Anna Czerwińska o wspinaczce na Everest 20 lat temu: najgorsza była samotność…

20 temu, 21 maja 2000 roku, Anna Czerwińska, jako druga Polka po Wandzie Rutkiewicz, stanęła na szczycie Mount Everestu. Mając 51 lat była wtedy najstarszą kobietą, która zdobyła najwyższą górę Ziemi (8848 m), zrobiła to za czwartym podejściem. „Od wysokości 8000 m najgorsza była samotność, pogoda się psuła, tlen w butli się kończył” – wspomina ikona kobiecego himalaizmu.

Anna Czerwińska (fot. Piotr Deska / 17. KFG)

***

Z trzech wcześniejszych prób (1997, 1998, 1999) najbardziej nieudaną – w ocenie warszawianki – była ta ostatnia, od północy, tj. od strony Tybetu. „Zaliczyłam upadek, potłukłam się, ledwo co się pozbierałam. Ale… Jestem uparta w dążeniu do celów i tak łatwo się nie poddaję, więc w 2000 roku rozpoczęłam czwarte podejście – 21 maja o godzinie 23 wyszłam sama z Przełęczy Południowej (7906 m) między Everestem a Lhotse, co oznaczało, że wchodzę do tzw. strefy śmierci”.

Sama? Bez wsparcia? Anna Czerwińska tak wspomina dziś swój wyczyn:

Mój Szerpa Pasang Tsiring zbierał się jak sójka za morze. Byłam na niego wkurzona, bo zużył mój tlen. Skupiał się na sobie, więc wyszłam sama, w świetle księżyca. Miałam przeczucie, że kończy się okno pogodowe. Wcześniej, przede mną, ruszyło w stronę wierzchołka trzech Hiszpanów. O piątej doszłam we mgle na tzw. balkon na 8400 m. Najgorsza była samotność, grań pusta, nikogo nie widziałam.

O dziesiątej stanęłam na szczycie. Mój wysokościomierz pokazał 8900 m. Uklękłam. Podziękowałam górze, że dała mi szansę wejścia. Miałam ciemność w oczach z nadmiaru wysiłku, ale pamiętam, że gratulowali mi Hiszpanie ubrani w żółto-pomarańczowe kombinezony. Po dziesięciu minutach zaczęłam schodzić w mleku. Od dołu szła zawierucha. Zanocowałam na ośmiu tysiącach. Następnego dnia dotarłam do bazy.

Everest himalaistka zadedykowała swej matce – Janinie, która zmarła w wieku 86 lat 12 maja. „Byłam wówczas jeszcze na dole, gdy dowiedziałam się o jej śmierci. Dlatego ta wspinaczka miała dodatkowy ciężar na moim sercu, do tego stopnia, że na szczycie mówiłam do niej: Mysza, bo tak ją nazywałam, wracam do domu z dumą, że się nie poddałam i pokonałam wiele trudności. Nie sztuką jest wejść na górę w kolejce posuwających się niczym żółwie kilkuset osób”.

Czerwińska podkreśliła, że matka ją bardzo wspierała w jej pasji wspinaczkowej, pomagała także pisać książki. Zawarły też umowę, w której Anna obiecała, że nie będzie ryzykować ponad miarę. Dlatego też miała sporo nieudanych wypraw, z których dla własnego bezpieczeństwa wolała się wycofać, niż ryzykować życiem. Od 19. roku życia była już tylko z matką. Ojciec zmarł na serce, gdy akurat kończyła kurs taternicki.

Zdobywczyni sześciu ośmiotysięczników i Korony Ziemi uważa, że rok 2000 był przełomowym sezonem pod względem liczby komercyjnych wypraw na Everest. Przed Czerwińską była tylko jedna ekspedycja brytyjska. W następnych latach nastąpił ich znaczny wzrost.

Anna Czerwińska zwraca uwagę:

I trudno się temu dziwić, skoro zrodziło się takie zapotrzebowanie. A dla tragarzy wysokogórskich to szansa zarobienia pieniędzy na kilka miesięcy życia. W tym bumie, w tej masówce nie wszyscy Szerpowie opiekują się klientami od serca. W kryzysowych, niepewnych sytuacjach oni pierwsi uciekają… Stąd też przybywa na górze ciał tych, którzy idą na Everest jak na Gubałówkę, często nieprzygotowanych na ekstremalny wysiłek. Rok temu w sezonie letnim zmarło 12 osób, które nie sprostały panującym warunkom.

Dodała, że powołana przez rząd Nepalu specjalna komisja opracowała nowe zasady, które mają przeciwdziałać przeludnieniu na drodze na szczyt. W ostatnich latach problemem na Evereście – oprócz śmieci (w ubiegłym roku zniesiono 25 ton i 15 ton odchodów) – nie są lawiny, niska temperatura czy silny wiatr (jetstream), tylko tłumy próbujące wejść na wierzchołek Czomolungmy. Gdy ktoś poczuje się źle i powinien schodzić, to nie ma takiej możliwości. Ludzie stoją jeden za drugim i w razie potrzeby nie mogą się wycofać.

Czerwińska przyznaje, że mimo upływu lat nie może usiedzieć w miejscu, a góry przyciągają ją jak magnes:

Bywam w Tatrach, Karkonoszach, ale przynajmniej raz do roku muszę być w Nepalu i ruszyć na jakiś trekking, bo zdobywanie ośmiotysięczników może być już tylko we snach. Natomiast obok górskich osiągnięć, z innych wyczynów najbardziej cenię sobie Supermaraton Pamięci Polskich Himalaistów na stadionie w Katmandu w 2018 roku. Ja, która w życiu nie przebiegła nawet 100 metrów, nieoczekiwanie, w upale pokonałam 21 km, czyli półmaraton.

Anna Czerwińska (z prawej) ze swą przyjaciółką podczas majowego treningu nordic walking (arch. A. Czerwińska)

I dodaje:

I już się cieszę, że Leszek Cichy i klub Polskie Himalaje planują drugą edycję w 2023 roku w Pokharze, przed wyruszeniem na trekking do Sanktuarium Annapurny pod południową ścianą. Ten niesamowity amfiteatr otoczony ponad 60 górami był moim celem w 2015 roku. Niestety, tragiczne w skutkach trzęsienie ziemi zatrzymało mnie w stolicy Nepalu. W hotelowym pokoju urządziłam prowizoryczny gabinet, opatrując rany i podając potrzebującym niezbędne leki [Czerwińska jest doktorem nauk farmaceutycznych].

Janusz Kalinowski

Anna Czerwińska (ur. 10 lipca 1949 r.)

Zdobyła sześć ośmiotysięczników i jest pierwszą Polką, która osiągnęła Koronę Ziemi, czyli najwyższe szczyty wszystkich kontynentów. Weszła na Mount Everest jako druga Polka w historii. Na swoim koncie ma również pierwsze polskie kobiece wejścia na Lhotse (2001) i Makalu (2006) oraz pierwsze kobiece przejście zimowe północnej ściany Matterhornu (1978, w czteroosobowym zespole). Zdobyła także m.in. Czo Oju i Gaszerbrum II oraz średni wierzchołek Sziszapangmy i tzw. Rocky Summit (przedwierzchołek) na Broad Peaku.

Szerszej publiczności Czerwińska znana jest przede wszystkim jako wspaniała gawędziarka, a spotkania z nią na długo zapadają w pamięć. Ten talent do opowiadania zaowocował serią książek “Górfanka”:

W 2018 roku Anna Czerwińska otrzymała Super Kolosa za całokształt działalności górskiej.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum