14 kwietnia 2020 13:54

„Widok piękny bez zastrzeżeń”. Fotografia tatrzańska Mieczysława Karłowicza

Polski Związek Żeglarski ogłosił rok 2017 rokiem Mariusza Zaruskiego. Na moje zdziwienie, że nie zrobił tego Polski Związek Alpinizmu, jeden z jego „działaczy” odpowiedział, że powinien to zrobić TOPR – zupełnie jakby Generał był gorącym kartoflem, który należy natychmiast odrzucić komuś innemu. W myśl tej logiki rok Mieczysława Karłowicza powinna ogłosić jakaś filharmonia lub Ministerstwo Kultury, może Związek Polskich Artystów Fotografików, a nie PZA czy TOPR, choć mogłaby to zrobić każda z tych instytucji, tak szerokie było spektrum jego działań i zainteresowań.

Obaj ci panowie to niejako nasi wspinaczkowi przodkowie, jesteśmy (mam nadzieję, że większość z nas) ich spadkobiercami, a to, co pisali o wspinaniu i górach, nadal jest zadziwiająco aktualne. Dlatego cieszy niezwykle, że Polskie Wydawnictwo Muzyczne postanowiło wydać album fotografii tatrzańskich Mieczysława Karłowicza, co zbiegło się pięknie z pomysłem Oficyny Wydawniczej Astraia, by wznowić, po blisko stu latach, jego wybór pism i fotografii (Karłowicz w Tatrach).

***

Ta pierwsza pozycja, Widok piękny bez zastrzeżeń, to nie tylko fotografie – choć te są najważniejsze ‒ to także niezwykle interesujący wstęp Justyny Nowickiej (również o początkach fotografii tatrzańskiej), kalendarium życia artysty, poruszający tekst Mariusza Zaruskiego Ostatnim śladem, aż wreszcie kilka artykułów samego Karłowicza zamieszczanych w „Taterniku” i w „Pamiętniku PTT”.

Jak napisałam, najważniejsze są zdjęcia. Mieczysław Karłowicz – kompozytor (wybitny), samotnik, eksplorator, wrażliwiec, radykalny esteta, a przede wszystkim taternik i narciarz, lecz jakby osobny, inny. Co widać w jego fotografiach. Jak na tamte czasy były zjawiskiem niezwykłym ‒ nie uwieczniał bowiem pocztówkowych widoczków czy grup wycieczkowych ku pamięci. Fotografował głównie góry, traktował je jednak nie jako element krajobrazu, lecz jako formy, faktury i nastroje.

Każde zdjęcie jest ważne i cenne, bo inaczej się wtedy fotografowało. Aparat był dużą, drewnianą, ciężką skrzynką, a kliszami – szklane płytki, decyzja więc o zrobieniu zdjęcia była przemyślana i nieprzypadkowa, a sam akt jego wykonania swego rodzaju misterium.

Książka to niezwykła, również dlatego że dzisiaj tak książek się nie wydaje: a więc płócienna okładka z naklejonym (!) zdjęciem autorstwa Karłowicza, a więc stylowa wyklejka, a więc tasiemkowa zakładka… Trzymanie jej w ręku to ogromna przyjemność.

Jedno tylko budzi mój sprzeciw: zamieszczenie zdjęcia zwłok Karłowicza na lawinisku. Protestowałam (niestety bezskutecznie) przeciwko pokazaniu go w Magii nart, protestuję i teraz. To koncepcja z tabloidu, odzierająca z godności, straszna i niepotrzebna.

Beata Słama
Górski Dom Kultury




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum