6 kwietnia 2020 09:31

„Pomysłów mamy mnóstwo, tylko brakuje nam czasu, by je realizować”: wywiad z Grzegorzem „Gesem” Grochalem

Po latach przerwy firma AGREST znów na działa na wspinaczkowym ryku. O początkach marki, udanym powrocie, coraz szerszej produkcji i niezliczonych pomysłach rozmawiamy z właścicielem firmy, Grzegorzem „Gesem” Grochalem.

Uwaga: rozmowa została przeprowadzona przed kryzysem związanym z pandemią koronawirusa. Obecnie Agrest szyje maseczki dla krakowskich medyków. Miejmy nadzieję, że niedługo będzie mógł wrócić do produkcji wspinaczkowych ciuchów. 

AGREST szyje maseczki dla krakowskich medyków (fot Agrest FB)

***

Dorota Dubicka (wspinanie.pl): Co słychać w biznesie?

Grzegorz „Ges” Grochal: Dużo się dzieje na wielu płaszczyznach. Pracujemy bardzo intensywnie i pomału widać tego efekty. Biorąc pod uwagę, że uaktywniliśmy się dopiero w maju 2019 roku, to udało się chyba sporo osiągnąć – patrząc na liczbę i jakość produktów oraz pozytywny feedback środowiska wspinaczkowego.  

No właśnie, firma AGREST swoje początki miała dawno dawno temu, jeszcze w latach 90. Byłeś wtedy na wspinaczkowym topie, i zapragnąłeś zostać przedsiębiorcą… To był kaprys młodości, czy może pomysł na jakiś poważniejszy biznes?

Agrest (fot. Szymon Aksienionek / Ola Drutkowska)

W tamtym okresie utrzymywałem się z prac wysokościowych, prowadząc własną działalność gospodarczą. Jednak byłem bardzo zaangażowany we wspinanie, pracowałem więc tylko tyle, by starczało na życie i wyjazdy. Nie myślałem wtedy o rozwijaniu jakiegokolwiek biznesu. 

W wolnym czasie, korzystając z okazji, że moja mama prowadziła zakład kaletniczy, odszywałem w nim krótkie serie wymyślonych przeze mnie produktów. 

Tak naprawdę AGREST nie był moim pierwszym tego typu projektem. Kilka lat wcześniej działałem pod szyldem Carnivalle. Robiłem portfele, torby, spodnie, a nawet spódnice, które dystrybuowałem po różnych skate shopach i sklepach z winylami. Teraz można byłoby to nazwać marką streetwearową :). 

Pod tą nazwą produkowałem też pierwsze swoje akcesoria wspinaczkowe. W którymś momencie postanowiłem zmienić nazwę na AGREST i skupić się już tylko na asortymencie około wspinaczkowym. Jednak pomysł na AGREST nie był wtedy oparty na przesłaniu biznesowym, była to bardziej potrzeba dodatkowego działania, kreowania własnego stylu.  

Pierwszy etap działalności AGRESTu kojarzy się głównie z woreczkami, płachtami na linę… 

Pierwszymi produktami faktycznie były płachty na linę, woreczki na magnezję, kraszpady. Zawsze były to działania dodatkowe, wykonywane w wolnej chwili, nigdy się na tym nie skupiałem biznesowo. 

Woreczki (fot. Agrest)

W pewnym momencie firma zniknęła z pola widzenia, by po latach wrócić z impetem. Już z większym doświadczeniem, z nowymi pomysłami i pewnie dużo większymi oczekiwaniami. Opowiedz, proszę, pokrótce o tej transformacji.  

Myśl o powrocie do AGRESTu kiełkowała we mnie przez kilka lat, ale wiadomo, będąc zaangażowanym w różne rzeczy, inne prace, ciężko jest nagle ze wszystkiego zrezygnować i zacząć coś od nowa. 

Uczestniczę w życiu środowiska wspinaczkowego od prawie trzydziestu lat i przyznam, że przez ten czas bardzo dużo się zmieniło. Przede wszystkim środowisko znacznie się rozrosło i wspinanie nie jest już dyscypliną niszową. Daje to dużo większą przestrzeń do działania takim firmom jak nasza. W tym momencie można myśleć o tym biznesie poważnie, bo jest to już spory rynek odbiorców.

Przez ten czas zdobyłem również bardzo dużo różnych doświadczeń zarówno życiowych, jak i biznesowych. Jestem więc w stanie podejść do tego teraz dużo dojrzalej niż dwadzieścia lat temu :).

Takie koszulki… (fot. Szymon Aksienionek / Ola Drutkowska)

Ile osób pracuje teraz w Agreście?

Na ten moment mamy czteroosobowy zespół – poza mną i moją żoną Basią, pracują jeszcze 2 panie szyjące – solidne filary naszej firmy. 

Jak wygląda proces produkcji? Jakich materiałów używacie? Gdzie szyjecie?

Obecnie szyjemy wszystko w naszej pracowni w Krakowie. Podeszliśmy do sprawy dosyć ambitnie, bo w tak małym zespole realizujemy bardzo zróżnicowane projekty. Pracujemy na szerokim wachlarzu materiałów – od bardzo delikatnych elastycznych dzianin, przez tkaniny odzieżowe w różnych gramaturach, aż po grube plandeki i materiały kaletnicze. Musieliśmy więc dobrze wyposażyć pracownię i w tym momencie pracujemy na kilkunastu maszynach.

Proces produkcji zaczyna się od pomysłu, który analizujemy pod kątem rozwiązań konstrukcyjnych. Pracujemy nad prototypem, kroimy pierwsze formy, zszywamy poszczególne elementy, nanosimy poprawki, prujemy, przycinamy, doszywamy. Ten etap jest najbardziej burzliwy. Zdarza się jednak, ze projekt trafia do kosza i zaczynamy wszystko od nowa. W końcu powstaje prototyp i zaczyna się etap testów, w których pomocny jest nasz team – doświadczonych wspinaczy, zawodników, instruktorów i routesetterów. Po ich feedbacku nanosimy ewentualne poprawki i startujemy z produkcją.

Ciekawi mnie, jak podchodzisz do kwestii ekologii w biznesie. Obecnie wiele, jeśli nie większość, firm branży outdoorowej deklaruje politykę eko. Jak to się teraz ładnie mówi: „produkcję w zgodzie z naturą”. Jak w takiej polityce odnajduje się AGREST?

Podoba nam się ten trend i nasza świadomość w tym kierunku cały czas rośnie. Robimy jednak to, na co możemy sobie pozwolić na tym etapie rozwoju. Bardzo dużą wagę przykładamy do jakości, by produkować rzeczy solidne i trwałe. Mamy też linię produktów upcyklingowych. Do tej pory, przetwarzając stare bannery reklamowe, wyprodukowaliśmy serię worków na magnezję, udało nam się też stworzyć portfel, który w całości (poza zamkiem i magnesikiem) jest wyprodukowany z materiałów z odzysku. Przemycamy takie elementy również w innych produktach. W produkcji wykorzystujemy też materiały bardziej przyjazne środowisku, jak bambus, poliamid z recyklingu, bawełna organiczna. 

Nasze wysyłki realizujemy w kartonowych pudełkach bez sztucznych wypełniaczy i folii. Większe paczki wysyłamy w używanych kartonach. 

Promujemy też ideę naprawiania zużytej odzieży. Już w pierwszym roku naszej działalności zorganizowaliśmy dzień naprawczy i planujemy corocznie organizować taką akcję, podczas której można do nas przyjść i dać swoim wysłużonym ciuchom nowe życie z naszą pomocą, którą oferujemy tego dnia za darmo. 

Portfele z recyklingu (fot. Agrest)

Ciuchów na naszym krajowym rynku nie brakuje, ale trzeba przyznać, że się na nim wyróżniacie – oryginalnym wzornictwem, drapieżną kolorystyką. Założę się, że damskie legginsy i bluzy robią furorę. Skąd czerpiecie pomysły? Kto jest odpowiedzialny za design?

Staramy się cały czas kreować swój własny styl. Design jest po mojej stronie i sporo czasu poświęcam na wyszukiwanie ciekawych, odpowiadających nam materiałów. Staramy się dbać o szczegóły. A jeśli efekt końcowy zwraca uwagę, to świetnie :).

Posiadacie w swojej ofercie ubrania (dla dorosłych i dla dzieci), woreczki (np. cudnie zaprojektowane dla tych najmłodszych wspinaczy), różnego rodzaju akcesoria, w tym nerki, torby routesetterskie etc. Planujecie w przyszłości poszerzenie asortymentu także o inne produkty? Zaskoczycie czymś wspinaczy w tym sezonie?

Sami jesteśmy zaskoczeni tym, ile w tym momencie już mamy produktów :). Nie zakładaliśmy aż tylu w tak krótkim czasie. Pomysłów mamy jeszcze mnóstwo, tylko brakuje nam czasu, by je zrealizować. Mamy jednak kilka prototypów, które należy dopracować. Część z nich zapewne trafi w tym roku na nasze sklepowe półki. 

Prowadzicie sklep internetowy, wystawiacie się na ścianach wspinaczkowych, często podczas dużych boulderowych imprez. Uruchomiliście jakieś inne kanały dystrybucji?

W tym roku chcemy jeszcze pojeździć po paru imprezach, ugruntować swoją pozycję na polskim rynku i zakorzenić się w świadomości wspinaczy. 

Jesteśmy też w trakcie nawiązywania nowych kontaktów i szukamy kolejnych kanałów dystrybucji. Przygotowujemy się też, by możliwie szybko zaistnieć na rynkach zagranicznych.  

Poważna marka, obowiązki… Znajdujesz czas na wspinanie?   

Odmawiam odpowiedzi :). 

Ostatnie miesiące to praca po kilkanaście godzin dziennie, często łącznie z weekendami. Aby to zmienić musimy nabrać jeszcze trochę doświadczenia i usystematyzować nasze działania. Ze wszystkich zadań, które są jeszcze przed nami, to wydaje się kluczowe. Wtedy mam nadzieję zapewnić sobie trochę wolnego czasu, by swobodnie cieszyć się że wspinaniem.

Grzegorz „Ges” Grochal (fot. Szymon Aksienionek / Ola Drutkowska)




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum